Wprawdzie w tym roku możemy stanąć do konkursu najlepszych antyblogerów i pewnie w cuglach wzięlibyśmy pierwszą lokatę,
ba, mamy też rekordową liczbę nieobserwujących, ale...
... w końcu nasza szklanka znów zaczyna stawać się
do połowy pełna.
Od sosny się zaczęło, no i wspinamy się.
Zaliczyliśmy pierwsze wakacyjne koncerty w pobliskiej Gnojnicy Dolnej.
Tu: nasza, tutejsza, rewelacyjna nestorka,
liderka zespołu "Kurasie",
Pani Albina - nie może być inaczej - Kuraś.
Zaczarowały nas stare kozackie, epickie dumy
zespołu Chorea Kozacki
z Kijowa grane na "starożytnych" instrumentach:
lutniach, teorbanach, czterech chyba instrumentach dętych, których nazw nawet nie znamy
i lirze korbowej. Tę Prezes ze znawstwem zdefiniował jako:
trochę skrzypiec, trochę gitary i trochę gramofonu.
:DDDD
Rok temu Prezes na inaugurację wakacji pozował z Waldemarem Rychłym z Kwartetu Jorgi.
Kontunuując ten chlubny zwyczaj, chciał Tata uwiecznić Cypriana
z kolejnymi artystami, których słuchał - Julią Doszną o anielskim głosie
i Antonim Pilchem, wtórującym jej lutniście.
Zamiar doskonały - efekt - jak widać :D
Szklanka z tego powodu nie zaczęła być znowu do połowy pusta, o nie!
W UchoDyni po raz pierwszy zakwitła nam katalpa,
którą posadzilismy pierwszego lata po kupieniu chaty.
Zakwitła to mało powiedziane!
Najpierw nieśmiało zamrugała,
a potem
ni stąd ni zowąd
wybuchła i rozhulała się jak panna młoda,
która z każdą godziną wesela nabiera pewności siebie i siły.
Zapewniam,
że nie jest to bajer reklamowy - kwitnąca katalpa
naprawdę odstrasza komary!!!
Nasze wieczory na uchoDyńskiej werandzie
przez dwa tygodnie były wolne od brzęczenia i nieustających ataków krwiopijców.
(Poza tym Tato pije herbatkę z jej liści na porost mięśni, a Mama, chcąc zapobiec demencji :DDDD)
W tym samym czasie, kiedy sadziliśmy katalpę, zmuszeni byliśmy ściąć orzecha.
Wymowny jakoś dla nas kawałek pnia już wówczas miał stać się
przydomową kapliczką.
Kontynuując budowę UchoDyni od dymu z komina, Tato wreszcie
tego lipca
zamienił Słowo w Ciało.
Jeszcze tylko krzyżyk moczy się w różnistych specyfikach,
(czysta alchemia!)
które zapewnią mu długowieczność.
Wierzę, że niedługo pokażę ją
skończenie skończoną.
Najważniejsze jednak, że nasz Najpierwszy,
a głównie Jego Cudowna Żona
obdarzyli nas kolejną Wnusią.
Piękna Helenka Maryjka
wiedzę mitologiczną
posiadła chyba prenatalnie,
bo jeszcze nie wyglądała na prawdziwego człowieczka,
a już całuśna, że ho, ho!
Przerażony Dziado Rado natychmiast
osobiście wybrał dla niej stosowne ubranko, by nie zaburzać równowagi we Wszechświecie.
Helenka jest szczęśliwą posiadaczką nie tylko fajnych Rodziców
(i fajnych Dziadków),
ale i fajnego Wuja Fotografa.
W Pięknej Helenie nie można się nie zakochać,
więc i Wujo - Tomasz Cierpisz - WPADŁ PO USZY :DDDD
I tak Nasza Pożeraczka Serc
co miesiąc ma profesjonalną sesję zdjęciową.
Wypożyczyliśmy po jednym zdjęciu z każdej sesji :D
Tu ma niespełna miesiąc.
Tu jest dwumiesięcznicą :D
A to zdjęcie lipcowe.
Się ma trzy miesiące, się jest Damą!
(Mama Helenki pieczołowicie wycinała czarne koła w kartonu,
by perfekcyjnie zaaranżować kadr!)
Wracamy do żywych.
Mamy nadzieję, że na stałe.
Dzięki, że cały czas o nas pamiętaliście.
Serdecznie Was ściskamy!
Bywajcie!