Dobra, ruszamy w dalszą drogę do Domu, bo czas nas goni!
Klucz do poznania okoliczności naszej zboczonej podróży znajduje się w poprzednim wpisie , więc powtarzać się nie myślimy.
Niewiele rzeczy wydaje się nam bardziej irytujących niż streszczenia tego, co się działo od początku przy każdej nowej części. :D
Niezwykłe drzwi, prawda? Nabijane ćwiekami, żeby trudniej je było wyrąbać. Mamy dziwne wrażenie, że mogą być starsze nawet od samego dworu. Ciekawe, czy są wewnątrz ślady po sztabach?
Jesteśmy właśnie przed drzwiami klasycystycznego dworku postawionego przez ówczesnego Pana na Zgłobniu Józefa Straszewskiego gdzieś na samym początku XIX wieku.
Dwór otoczony resztkami imponującego parku mieści dziś Warsztat Terapii Zajęciowej i wciąż jeszcze nie stracił resztek chwytającego za serce uroku ziemiańskiej siedziby.
Resztki budynków gospodarczych znajdują się w opłakanym stanie.
Jeszcze w 1975 roku stał obok niewielki budyneczek z czterokolumnowym ganeczkiem niewiadomego dziś przeznaczenia, ale już 76 nie doczekał.
Sam nawet dwór chyba niektórym wystarczy, żeby Zgłobień odwiedzić.
A to nie wszystko!
Powyższe zdjęcie prezentuje dworski spichlerz. I teraz prawdziwe jaja!
Dopiero zupełnie niedawno zorientowano się, że ów spichlerz jest tak naprawdę XVI wiecznym dworem obronnym Anny Jordan z Sieniawy, w XVIII wieku przekształconym w spichlerz i przebudowanym!
Pierwotnie był piętrowy i miał kształt wieży obronnej z kaplicą na piętrze. Dziś w zasadzie tylko kamienne portale i obramowania okien przypominają o starodawnym pochodzeniu. Jest właśnie intensywnie remontowany, i to bodaj największy pożytek z... niedokończonej autostrady. :DDDD
Otóż, dzięki autostradzie, a właściwie dzięki poprzedzającym jej budowę badaniom i niesamowitym, przekraczającym znacznie to, czego można się było spodziewać, znaleziskom, do czasu powstania Muzeum Archeologicznego w Rzeszowie będzie się tutaj znajdować Regionalna Składnica Zabytków Archeologicznych.
Słuchajcie, czego tam po drodze nie znaleziono! Artefakty sprzed 25 tysięcy lat i z II WŚ. Wszystko zaledwie na powierzchni ok 200 boisk piłkarskich!
Zaskakujące konstrukcyjnie, niezwykle bogate groby plemiennych władyków z VI tysiąclecia przed naszą erą ! Rzeczy zmieniające zupełnie sposoby interpretacji historii nie tylko tych Ziem, ale i tej części Europy!
Nas najbardziej chwyciły jednak za serca informacje o znalezionych studniach. Najstarsze pochodzą z epoki brązu.
Jedną, zrobioną z wydrążonego pnia wiązu zrekonstruowano w Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku. Analiza pokazała, że drzewo ścięto między październikiem 872 a kwietniem 871 p.n.e. !
Nieźle, co? :D
Dobra,
nie czujemy się związani na tyle silnymi więzami z tym wiązem,
żeby nie jechać dalej.
nie czujemy się związani na tyle silnymi więzami z tym wiązem,
żeby nie jechać dalej.
Ale niedaleko, bo za chwilę są Iwierzyce i prowadząca od głównej szosy na wzgórze jesionowo-robiniowa aleja.
Legenda, rozpropagowana przez pochodzącego z niedalekich Klęczan pisarza Bogusława Koguta mówi, że nazwa "Iwierzyce" pochodzi od wież obronnych z czasów najazdów tatarskich.
Prawda, czy nie, etymologia nam się podoba.
Jadąc aleją, dojeżdża się do samego pałacu Lubienieckich, Michałowskich i wreszcie Starowieyskich herbu Biberstein.
(Tak, tak, tych samych, z których pochodził artysta Franciszek, i którzy mieszkali tu do 1944r! Podobno Jego siostra jeszcze niedawno odwiedzała dzisiejszych Właścicieli.)
Dziś Pałac w rękach prywatnych (od 1996 r.) i zdaje się, że tylko to ocaliło go przed kompletną ruiną.
Typowy pałac doby oświecenia przykryty polskim łamanym dachem z facjatkami otoczony mocno przetrzebionymi resztkami parku i budynkami gospodarczymi o nieciekawej architekturze.
Po wojnie mieściła się tutaj Powiatowa Szkoła Gospodarstwa Wiejskiego, a potem Tuczarnia Trzody Chlewnej. Kradł kto chciał i co chciał!
Jakoś dziwnie pewni jesteśmy, że kilka rzeczy "po cudzych przodkach" u przynajmniej niektórych niegdysiejszych dyrektorów placówki pewnie by się znalazło .
Z pierwotnego wyposażenia Pałacu ostała się tylko ta nieszczęsna, zdewastowana poręcz przy schodach.
Żadnych stiuków, lamperii - nic, tylko to.
(Dzięki niezwykłej uprzejmości Pani na Pałacu mogliśmy to stwierdzić naocznie.)
I znalezione na strychu stare zdjęcie Starowieyskich.
Można tylko trzymać z całej siły kciuki za dzisiejszych Gospodarzy Pałacu, którzy przejąwszy całość gospodarstwa, próbują w dzisiejszych porąbanych czasach jakoś na nim zarabiać.
Nie bez sukcesów.
Są laureatami VII Ogólnopolskiego Konkursu Rolnik-Farmer roku 2000.
Brawo.
Nie dane nam jednak było dojechać w spokoju do domu! Bo zaraz za Iwierzycami z prawej zabieliło nam takie coś!
No jasne! Przecież to Sielec i dwór zbudowany w 1842 roku przez głuchoniemego
Franciszka Ksawerego Preka!
Malarza i pisarza. Autora m.in. "Barbary Radziwiłłówny" i nieocenionego wprost przyczynku do historii XIX wiecznej Galicji, pamiętnika "Czasy i Ludzie" pisanego w latach 1818-1856.
Franciszka Ksawerego Preka!
Malarza i pisarza. Autora m.in. "Barbary Radziwiłłówny" i nieocenionego wprost przyczynku do historii XIX wiecznej Galicji, pamiętnika "Czasy i Ludzie" pisanego w latach 1818-1856.
Urodził się w 1801 r w Nozdrzcu.
Panowie Prekowie pojawili się już na naszym blogu dwukrotnie. Przy okazji Nozdrzca i historii "La Belle Gabrielle". Rujnację majątku Rodziny Preków w Nozdrzcu przyniósł rok 1830 i zaangażowanie się w Powstanie.
Panowie Prekowie pojawili się już na naszym blogu dwukrotnie. Przy okazji Nozdrzca i historii "La Belle Gabrielle". Rujnację majątku Rodziny Preków w Nozdrzcu przyniósł rok 1830 i zaangażowanie się w Powstanie.
Za resztkę funduszy Franciszek Ksawery kupuje Sielec i buduje sobie dwór, w którym dożywa śmierci w roku 1863.
Dziś we dworze, w którym kazał niegdyś uczyć wiejskie dzieci, mieści się szkoła.
Oczywiście imienia Franciszka Ksawerego Preka.
Oczywiście imienia Franciszka Ksawerego Preka.
Postaci niezwykle ważnej również dla środowiska Głuchoniemych w Polsce. Trudno się zresztą dziwić.
Dwór sfajczył się był doszczętnie w 1940 roku i chwała miejscowej społeczności, że zechciała go odbudować. (Acz w nieco rozbudowanym kształcie.)
Pierwotnie otoczony był pięknym, romantycznym parkiem, dziś zachowanym szczątkowo.
Zniszczone parki i ogrody dworskie, wraz z bezpowrotnie utraconą specyficzną parkową architekturą doczekają się kiedyś osobnego omówienia, ale nie dziś, gdyż umordowani, ale szczęśliwi i pełni wrażeń (z darowanym w Nosówce krzesłem) dotarliśmy wreszcie wieczorkiem do Domu. :D
Ale!!! Ale!!! Stop!!!
Miało być jeszcze o tym, jak Go wkurzyła Świętego Mikołaja! :DDD
Było to w Ściborówce!
Go pozwoliła sobie tam zamieścić następujący, uwłaczający Mikołajowi komentarz :
Go i Rado Barłowscy20 czerwca 2012 07:24
Stolik stolikiem, ale o takim fotelu na biegunach marzę i marzę, a Mikołaj choć święty - normalnie nic... :(
Na miły Bóg!
Przecież oczywiste jest dla wszystkich, że Święty Mikołaj nie znika po 6 grudnia bez śladu jak topniejący śnieg, tylko gdzieś tam musi w krótkich, przewiewnych, czerwonych gaciorkach grasować ze swoją bandą reniferów!
Najwyraźniej plątał się w pobliżu Ściborówki, ponieważ kiedy wyjechaliśmy wczoraj na następny rajd krajoznawczy po pobliskich pogórzańskich dworkach, ...
...wróciliśmy, mając w bagażniku właśnie
TO! :DDDDD
(Jednocześnie oświadczamy niniejszym,
ŻE JEST ABSOLUTNĄ NIEPRAWDĄ,
JAKOBY MIELIBYŚMY SIĘ TRUDNIĆ
WYŁUDZANIEM MEBLI DO SIEDZENIA !
A jednak tak wyszło, że znowu zostaliśmy, ot tak, obdarowani.
Niewątpliwie Mikołaj musiał w tym maczać brodę! :D)
Czemu uważamy więc, że Mikołaj się wkurzył i gdzieś tam złośliwie chichocze w tą swoją czerwoną szlafmycę?
Bowiem, naturalnie, fotel wymaga solidnego remontu! :D
Ech, uważajcie na swoje marzenia, bo a nuż się spełnią!
Ale to temat na zupełnie nową opowieść. :D
Pzdr.
(Post Scriptum!
W ten łikend przybywajcie Przyjaciele do Ropczyc na
12 Międzynarodowy Jarmark Kowalski!
My będziemy.)
(Post Scriptum!
W ten łikend przybywajcie Przyjaciele do Ropczyc na
12 Międzynarodowy Jarmark Kowalski!
My będziemy.)