Po
3 miesiącach kuracji mogę wreszcie sama ocenić działanie wcierki Apteczki Agafii, która zbiera w internecie bardzo różne
opinie. Jedni piszą, że świetnie
przyspiesza porost włosów, inni, że nie robi zupełnie nic i nie ma sensu po nią
sięgać. Jak jest naprawdę? Zapewne u każdego efekty będą nieco inne, a ja
mogę tylko zdać relację z własnych obserwacji.
Oceny
cząstkowe: dobry, neutralny, słaby.
Opakowanie
Początkowo
myślałam, że jest bardzo wygodne – plastikowa butelka z atomizerem dozuje serum
dość mocnym strumieniem, a nakładka zabezpiecza produkt przed
zanieczyszczeniami, rozlaniem (o ile można rozlać kosmetyk z dozownikiem) czy
nieumyślnym naciśnięciem.
Po
kilku dniach stosowania zaczęłam jednak zauważać jego wady: przy każdym użyciu wcierki, z winy
dozownika, który po naciśnięciu mocno rozpryskuje kosmetyk, miałam mokre nie
tylko włosy przy skórze głowy, ale też częściowo te na długości – mniej
więcej do 10 centymetrów. Z serum korzystałam więc tylko kilka godzin przed
umyciem głowy. Kolejną wadą był zacinający
się atomizer – nie wiem, czy usterka dotyczyła tylko mojego egzemplarza
kosmetyku, a raczej w to wątpię, ale dozownik przestawał działać za każdym
razem, gdy lekko przechylałam butelkę z pozycji pionowej, chcąc na przykład
spryskać skórę z tyłu głowy. Doprowadzało mnie to do szału, bo mimo
kilkukrotnego wstrząsania butelką dozownik przestawał reagować na naciskanie. Musiałam
więc wylewać produkt na dłoń, rozcierać i w tej sposób aplikować na tył głowy.
Wadą
opakowania jest też nieprzeźroczysta butelka, która sprawia, że nie byłam pewna
ile produktu zostało mi jeszcze do końca kuracji. Co więcej, napisy na naklejce
z polskim opisem starły się już po kilku dniach używania (chociaż to akurat wina polskiego sklepu).
Zapach
Okropny.
Nie wiem dlaczego niektórzy porównują go do zapachu Pepsi – dla mnie jest to
raczej woń jakiegoś środka czystości typu Domestos. Można się do niego
przyzwyczaić, ale początkowo byłam w szoku, że kosmetyk może tak… śmierdzieć. Za
sprawą występującego na początku składu cytryńca chińskiego woń ta jest lekko
cytrynowa, niczym zapach mleczka do czyszczenia łazienki.
Na
szczęście zapach szybko się ulatnia i nie pozostaje na włosach.
Skład
To
zdecydowanie najlepszy element wcierki Agafii. W skład serum wchodzą bowiem: Althaea Officinalis Extract (ekstrakt z prawoślazu), Shizandra
Chinensis Officinalis Oil (cytryniec chiński), Panax Ginseng Extract (ekstrakt z żeń-szenia),
Mellissa Officinalis Leaf Oil (melisa), Arctium Lappa roqt Extract (ekstrakt z łopianu),
Urtica Dioica Extract (ekstrakt z pokrzywy),
Betula Alba Extract (ekstrakt z kotków
brzozowych), Yeast Extract (ekstrakt z drożdży
piwnych), Capsicum Anuum Fruit Extract
(ekstrakt z ostrej papryki), Climbazole
(hamuje rozwój grzybków odpowiedzialnych za powstawanie łupieżu), Allantoin (alantoina), Pantothenic Acid (prowitamina B5),
Neolone (bezpieczny konserwant).
Imponujące,
prawda? Same godne uwagi składniki, zero
niebezpiecznych dodatków, nawet tych zapachowych – nic więc dziwnego, że
wcierka nieprzyjemnie pachnie. Może jednak to lepsze niż perfumowane
kosmetyki? Zmniejsza się dzięki temu ryzyko uczuleń i podrażnień.
A
co w składzie? Przede wszystkim ekstrakty:
z prawoślazu (nawilża i zmiękcza), żeń-szenia (regeneruje i zapobiega wypadaniu włosów), łopianu (także przeciwdziała wypadaniu,
tonizuje, zwalcza łupież, ogranicza łojotok), pokrzywy (wzmacnia włosy, przeciwdziała wypadaniu, przetłuszczaniu
i łupieżowi), kotków brzozowych (poprawia ukrwienie, nadaje
blask, zapobiega wypadaniu), drożdży
piwnych (zapewnia kompleksowe
działanie odżywcze) i ostrej papryki (aktywizuje mikrokrążenie). Do
tego we wcierce znajdziemy też: cytryniec
chiński (działa tonizująco i
wzmacniająco), melisę (odżywia i
tonizuje), Climbazol (pomaga w walce
z łupieżem), alantoinę (nawilża,
działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia) i prowitaminę B5
(aktywizuje regenerację komórek skóry). Naprawdę na bogato!
Działanie
Serum używałam 2-3 razy w
tygodniu przez blisko 3 miesiące, czyli tak, jak radzi producent. Spryskiwałam
nim skórę głowy minimum 1,5 godziny przed myciem i lekko wmasowywałam. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia,
szybszego przetłuszczania się włosów ani też nie czułam mrowienia tuż po
aplikacji, na co zwracały uwagę w sieci niektóre dziewczyny.
Ocenienie
działania wcierki w moim przypadku jest dość łatwe: zaczęłam jej używać na
początku kwietnia, a w marcu ostatnim razem farbowałam włosy, a zatem wszystkie
krótkie włoski pojawiające się na przykład nad czołem, które noszą ślady
farbowania, wyrosły jeszcze przed zastosowaniem preparatu. Jest ich sporo i
wnioskuję, że ich wyrośnięcie zawdzięczam kuracji drożdżowej. Ciemniejszych, nie objętych koloryzacją włosów jest znacznie
mniej, ale są – i pojawiają się głównie na przodzie i środku głowy. W tych
miejscach czuję je także pod palcami, gdy dotykam skóry. Co więcej, na
wczorajszym spotkaniu w salonie Milek Design (zdjęcia możecie zobaczyć na Facebooku) jedna z czeszących mnie
fryzjerek zwróciła uwagę na to, że mam na głowie mnóstwo odrastających włosów.
W
czasie kuracji moje włosy co miesiąc rosły około 1,5 cm. Przyrost bez
wspomagania, mierzony na początku jesieni, wynosił około 1 cm. Czy lepszy wynik jest zasługą wcierki Agafii? Niewykluczone, chociaż w czasie jej stosowania łykałam
też suplement „Młody jęczmień” (od kwietnia) i piłam skrzyp oraz pokrzywę (też
od kwietnia). W kwestii wypadania trudno jest mi ocenić działanie wcierki,
ponieważ od wielu miesięcy nie mam z tym problemów. Przy jej stosowaniu
wypadanie moich włosów ani się nie zwiększyło, ani nie zmniejszyło – pozostawało w normie.
Reasumując:
myślę, że wcierka zadziałała u mnie
połowicznie: lekko przyspieszyła porost, spowodowała mały wysyp nowych włosów.
Nie dostrzegłam jednak żadnego efektu „wow” i obawiam się, że bez pomocy ze
strony ziół, które piłam, rezultat jej stosowania oceniłabym na znacznie słabszy.
Mimo wszystko nie mogę też uznać, że wcierka była wyrzuceniem pieniędzy w błoto
– wierzę, że tak pozytywny skład na pewno chociaż odrobinę mi pomógł w
przyroście i wzmocnieniu włosów.
Konsystencja
i wydajność
Bardzo
wodnista, o brązowym zabarwieniu. Dzięki aplikacji z użyciem atomizera nie
spływa z włosów. Przy stosowaniu 2-3 razy w tygodniu starcza na około 3
miesiące używania.
Cena i
dostępność
Wcierkę
Agafii kupiłam niegdyś w sklepie internetowym Naturashop.pl, kosztowała 16 zł.
Najłatwiej dostać ją właśnie przez internet tak jak wszystkie inne kosmetyki
rosyjskie – myślę, że najszybciej w którymś z tych sklepów. Cena jest niewysoka, szczególnie, że produkt starcza na 3
miesiące. W sklepach stacjonarnych, chociaż dostępna jest zapewne w niewielu,
może być nieco droższa.
Podsumowanie
Myślę,
że warto ją przetestować – jest duża szansa, że zadziała, a jeśli nie, to po
pierwsze jej cena nie jest wysoka, więc niewielka strata, a po drugie zawsze
możemy ją nieco ulepszyć, dodając ulubione półprodukty (w minimalnej ilości, aby uniknąć podrażnień) lub też dolać wcierkę na przykład
do maski drożdżowej nakładanej na skórę głowy – nawet takiej domowej,
przygotowanej z drożdży piekarskich.
W takim wydaniu serum powinno chociaż odrobinę wzmocnić swoje działanie.
Jestem ciekawa opinii osób,
które już tej wcierki używały!
Zobacz
też: