Krysia uwielbia zapach ściółki leśnej o poranku.
Czasem, zaraz po wschodzie słońca, ubiera swoje ulubione lakierowane
balerinki (one tak pięknie komponują się z leśnym runem!) i idzie na
spacer pachnący jodłami. Stąpa powoli nasłuchując przyjemnego chrupania
suchych gałązek i igiełek.
Pewnego poniedziałku (poniedziałki bywają niemiłe,
ale ten był wyjątkowy) również wybrała się na relaksujący spacer do
lasu. Miała nadzieję ujrzeć rodzinę saren pasącą się na polanie. Zabrała
ze sobą lornetkę, aby lepiej przyjrzeć się zwierzętom. A tymczasem…
Tego samego poranka do lasu wybrał się Tobiasz. Zamierzał kontynuować obserwacje życia mrówek, które prowadził w ramach swojej pracy magisterskiej (mrówkami fascynował się od wczesnego dzieciństwa. W kuchni jego dziadka mieszkały mrówki, a Tobiasz karmił je serem żółtym).
Udał się więc na polanę, gdzie znajdowało się "jego" mrowisko. Usiadł wygodnie i rozpoczął obserwacje.
Jedna mrówka (niosła liść).
Czwarta mrówka (biegła do mrowiska).
Dziesiąta mrówka (szła gdzieś z jedenastą).
Dwudziesta siódma (piła rosę).
Czterdziesta...
Krysia czuła się bardzo skrępowana. Od kilkunastu minut obserwowała chłopaka, który przyglądał się mrówkom! Miał na sobie zabawny sweter emeryta, a jego włosy były bardzo zmierzwione. Wyglądał na sympatycznego. Niestety, odkrył kryjówkę Krysi i patrzył teraz na nią wielkimi brązowymi (i zdziwionymi!) oczami. Krysia zrobiła się cała różowa, więc ukryła twarz za maską zająca.
Tobiasz nie mógł oderwać wzroku od pięknej dziewczyny z krzaków. Przyglądał się jej zaślepiony dziwnym uczuciem. Jego twarz (nie wiadomo dlaczego!) zrobiła się cała rumiana, więc ukrył ją za maską jeżyka.
Mając twarz ukrytą za maską, dużo łatwiej jest się nie wstydzić.
---
Jestem wreszcie! Wracam do blogowania! :)
Poniżej wspomnienie tegorocznych wakacji... Mmmm :)
Fotografował Monsz