Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Laura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Laura. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 lipca 2014

Niemoralia

Roman sztangista znany był we wsi Filutkowo z tego, że nosił na rękach otyłe kobiety.

Nikogo w miasteczku nie dziwił ten widok (tylko czasem niektórzy mężczyźni zielenieli z zazdrości). Wszyscy wiedzieli, że jeśli Roman nie ćwiczył swoich okazałych mięśni, robił się bardzo drażliwy. Natychmiast zaczynało swędzieć go całe ciało, dostawał wysypki i nerwowej zadyszki. Tarzał się wtedy w polu zboża, które przyjemnie drapało go w plecy, albo biegał po całym miasteczku wierząc, że wiatr który przy tym powstawał łagodził jego ból.
Niestety, w obu przypadkach we wsi Filutkowo pojawiały się ogromne zniszczenia. Zboże, z którego miał powstać duży zapas mąki na chleb, zostało zgniatane przez Romana i do nieczego się już nie nadawało. Natomiast wiatr wytwarzany podczas jego biegów był tak silny, że powalał stare ogrodzenia i młode drzewka owocowe.

Nie było rady. Jedynym sposobem na Romana sztangistę były ciężary. Codziennie popołudniu przynoszono pod jego dom wory pełne ziemniaków i marchewki, a kobiety ustawiały się w kolejce na "rundkę wkoło domu". Roman chwytał worki w dłonie, a kobiety sadzał na swoich barkach i truchtał przez całą wieś. Ani jedna kropla potu nie pojawiała się na jego czole, taki był silny!

Pewnego dnia we wsi Filutkowo ogłoszono loterię, w której do wygrania była spora suma pieniędzy. Wszyscy mieszkańcy natychmiast rzucili się do kolektury, ponieważ każdy chciał zgarnąć zwycięski los dla siebie. Po kilku dnaich, kiedy wygrana wciąż jeszcze nie została nikomu przydzielona, zoragnizowano naradę. Kobiety, które dość już miały noszenia ich przez Romana, ogłosiły, że wygrane pieniądze przeznaczą na hantle. Mężczyźni równie zmęczeni ciągłym stawianiem nowych płotów i sadzeniem drzew owocowych, szybko przyłączyli się do swoich żon.
W ten oto sposób, za pieniądze wygrane na loterii, zakupiono profesjonalne hantle i sztangi i stworzono prawdziwą siłownię dla Romana.

We wsi Filutkowo nastał spokój. Zboże pięknie rosło, drzewka rodziły dorodne owoce, a kobiety, które miały teraz znacznie więcej czasu... zaczęły ćwiczyć atletykę, stały się zdrowsze i wysportowane.

-------------------------------
W Absurdaliach ostatnio trochę gorzej. Siedzimy sobie ukryci za rusztowaniami. Odnawiają kamienicę, w której mamy sklep. Oczywiście, potem będzie tylko lepiej bo kamienica będzie piękna i kusząca. Tylko jak przetrwać wakacje? Zobaczymy. Pomysłów mam milion, codziennie nowy :)


Wolne chwile (których ciągle za mało!) umilamy sobie spacerami z psami, pływaniem i snuciem planów wakacyjnych.


O, a tak właśnie wyglądają spacery jeśli wszystkie psy weźmiemy jednocześnie (dlatego niezbyt często sobie na to pozwalamy) ;)


czwartek, 2 stycznia 2014

Nowy rok



31 grudnia, dwie godziny przed północą, zakończyło się moje dawne życie. Punktualnie o dwudziestej drugiej zatrzasnęłam laptop i dołączyłam do grupy ludzi wolnych i szczęśliwych (którzy grali właśnie w jengę i strasznie hałasowali).

Dreszcz emocji przeszedł mi po plecach, kiedy pomyślałam sobie jaki to szalenie symboliczny moment - rzucić pracę (dawnych) marzeń dwie godziny przed nowym rokiem!
Potem była środa - dzień odpoczynku. A potem czwartek - pierwszy dzień mojego nowego życia!

W pierwszy dzień nowego życia zrobiłam strasznie dużo ważnych rzeczy.

Na śniadanie spożyłam płatki z mlekiem - podrabiane "cookies", które Monsz zakupił w Tesco. Były dobre, jednakże przygotowałam ich sobie zbyt dużo i część musiałam wylać do zlewu (Monsz nie może o tym wiedzieć bo bardzo się złości, kiedy tak robię).
Następnie udałam się (za pomocą pojazdu mechanicznego zwanego Złotą Strzałą) do mojego dawnego Instytutu Nauk Szalenie Ważnych, aby odebrać dyplom magisterski. Czekał tam na mnie już od dwóch lat, bardzo dzielnie i cierpliwie (nowy rok to idealny czas na załatwianie zaległych spraw).
Po powrocie (który to powrót odbył się w bardzo przyjemnej, słonecznej aurze), przystąpiłam do przygotowania obiadu eksperymentalnego ("Pierwszego w tym roku!" - zaznaczył Monsz). Znalazłam w szafce gotowe naleśniki-tortille, a w lodówce resztki: kilka ziemniaków, cebulę, kawałek piersi z kurczaka, jogurt typu greckiego oraz stary ser. Połączyłam składniki i wyszło danie nazwane dumnie "Polska Bieda". Nie był to najlepszy obiad w moim życiu. Brzydko pachniał (tym serem) i smakował ziemniakami z cebulą, ale to przecież dopiero pierwszy dzień nowego życia, więc będzie tylko lepiej!
Po obiedzie mój brzuch był głodny (część "Polskiej Biedy" musiałam wyrzucić - przez ten ser). Zjadłam więc cukierka czekoladowego i zabrałam się do sporządzania pierwszych notatek w kalendarzu (kalendarz dostałam od taty na Mikołaja). Notatki są okropnie ważną częścią nowego życia. Wprowadzają harmonię i ład oraz dyscyplinę. Kiedy się porzuca wielką firmę i rozpoczyna samodzielną pracę, łatwo można się zatracić i pomylić dzień z nocą. Trzeba pamiętać o notatkach!

Ostatnią ważną czynnością tego dnia był telefon do Urzędu. Nie wniósł on jednak nic do mojego nowego życia, gdyż czwartek okazał się być dniem wewnętrznym i panie urzędniczki miały wolne.

Wieczorem (czyli już zaraz bo nagle zrobiło się ciemno) planuję zaproponować Menrzowi wyjście do kina. Chciałabym odpowiednio uczcić pierwszy dzień nowego życia, a akurat tuż za rogiem mamy śmieszne, małe kino z tanimi biletami (warto zacząć oszczędzać!).

Podsumowanie pierwszego dnia nowego życia: Muszę przestać wyrzucać jedzenie.


Życzę Wam wszystkim dużo radości, wspaniałych przygód i odwagi w nowym roku! :)

A tu jeszcze kilka zdjęć z ostatniego spaceru z psami w 2013. Było bardzo ciepło i mgliście!
Na zdjęciach występują psy: Laura i Ferdek, Monsz i ja





poniedziałek, 1 lipca 2013

Wakacje!


Pewnego dnia (czyli w ostatni piątek) wybierałam się na wyjazd szkoleniowy fundacji Zdrowe Ząbki (fantastyczny twór mojej koleżanki!). Myśli moje puszczone samopas błądziły wśród ciepłych krajów, dzikich plaż i palm bananowych, a mięśnie ramion walczyły z absurdalnie ciężką torebką damską. Szłam właśnie chłodnym i ciemnym korytarzem, kiedy zaczepił mnie znajomy listonosz i wręczył mi niewielki pakunek. Nie uwierzycie, ale wyskoczył z niego (z pakunku) najprawdziwszy Absurdaliusz!!!
Okazało się, że zwiedzał Warszawę, która jest straszliwie duża i zatłoczona i zwyczajnie się tam pogubił! Przypadkiem znalazła go niesamowita Amaranta z Deszczowego Domu. Szybko zapakowała go w paczkę i wysłała do Krakowa :)
Spojrzeliśmy na siebie (Absurdaliusz i ja) i zaróżowiły nam się policzki. Był idealny! Był spełnieniem moich marzeń! Dokładnie TA trąbka, TEN uśmiech, TE łapki!
Zabrałam więc Absurdaliusza na wyjazd szkoleniowy do prawdziwej polskiej wsi (z kurami, spasionym kogutem i kicającym królikiem).
Oto dowód (kogutów nie ma bo uciekły):



W związku z zaistniałą sytuacją pogodową, najlepsze wakacje mają psy moje ulubione - Laura i Ferdek. Czasem, w wolnej chwili (chwil takich jest skandalicznie mało), wsiadają do samochodu i każą się zawieźć nad wodę - do Kryspinowa. Ani trochę nie przeszkadza im deszcz ani zawierucha! Biegają jak szalone, pluskają łapskami i pyskami, wyrywają drzewa z korzeniami za pomocą paszcz, kopią doły (a potem je zakopują), sypią piachem na prawo i lewo, zębiskami łapią nas za kostki u nóg zmuszając do zabawy, gonią, płoszą ryby i bażanty, brudzą się, łapią kleszcze i są najszczęśliwsze na świecie. 

fot. Monsz
Mam tak samo jak Laura i Ferdek. W latach swoich szczenięcych troskliwie uczona przez mamę i tatę, że wakacje są wtedy, kiedy jest upał i ciepłe morze, stałam się nieco zepsutą wielbicielką śródziemnomorskich klimatów.
Wakacje są wtedy, kiedy kostium kąpielowy jest jedyną potrzebną częścią garderoby, a piasek na plaży parzy w bose stopy.

Dzięki Ci Wielki Twórco Tanich Linii Lotniczych!

Witajcie wakacje!!! (Absurdaliusz jedzie z nami).

sobota, 6 kwietnia 2013

Nasz dom


Czasem wybieram się na strych. Jest to wyprawa, z której zawsze wracam z jakimś skarbem. Kiedyś znalazłam tam najwspanialszą książkę jaką kiedykolwiek miałam w rękach! Zajmuje bardzo szczególne miejsce na mojej półce.

Książka ma tytuł "Nasz dom" i jest pracą zbiorową wielu autorów wśród których są m.in Henryk Sienkiewicz, Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka i Bolesław Prus! Wydano ją w 1912 roku co czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową!
"Nasz dom" to, jak głosi podtytuł, wspaniały "Poradnik praktyczny gospodarczo-społeczny dla kobiety polskiej"! Jest w nim wszystko, co każda gospodyni powinna wiedzieć (od zakładania i prowadzenia gospodarstwa, przez wygląd ścian, podłóg, pokoi, ubioru i "hygieny" każdego mieszkańca, szczegółowego wyposażenia całego domu, wywabiania plam, pomocy ratunkowej aż do spraw prawnych).

Książka ma ponad sto lat, napisana jest przepięknym językiem! :D Każde zdanie z "Naszego domu" warte jest zacytowania! Wybrałam tylko kilka fragmentów:

"Chcąc utrzymać dom w porządku, a uniknąć plagi, zwanej domowemi porządkami, trzeba codziennie sprzątać gruntownie jeden pokój ażeby każdy miał swoją kolej raz na tydzień."

"Po skończonej chorobie odkazić całe mieszkanie, wszystkie rzeczy i książki, zabawki spalić, naczynia użyte do picia, jedzenia - wygotować w rostworze sodowym."

"Dzieci i młodzież (zarówno chłopcy jek i dziewczynki) powinny uprawiać rozmaite sporty takie jak pływanie, ślizgawka, wycieczki, przechadzki itp."

"Podróże poślubne są szkodliwe dla wielu młodych mężatek, które więcej w tym czasie spokoju potrzebują, niż niewygód, nadmiaru wrażeń i podniet."

"Kąpiel codzienna lub natryski pozostaną jeszcze dla wielu niedoścignionym ideałem, brak czasu, warunki mieszkaniowe i materyalne niestety większości utrudniają wykonanie tych zabiegów. Przy odpowiednich jednak chęciach można przy minimalnym wydatku urządzić prysznic pokojowy przenośny i stosować codzienne ablucye całkowite, wreszcie można myć się w miednicy od stóp do głowy codziennie, a 2 razy lub ostatecznie raz w tygodniu brać kąpiel. To ostatnie - jest minimalnem wymaganiem hygieny od kulturalnego człowieka."

"Z brudem i pyłem musimy walczyć bezustannie i szukać środków najskuteczniejszego przeciwdziałania. [...] Posadzka froterowana miła jest dla oka; czyszczenie jej nie przestało być barbarzyńską pracą nawet przy udogodnieniach: wycieraniu benzyną, pomadką, suknem i szczotką ciężką na kiju."

 "Nożów nie myć nigdy bo tępieją. Brudne przecierać i oczyścić ostrza na deseczce obitej skórą, posypanej cegłą utłuczoną miałko i przesianą. Myć tylko trzonki z wodzie z mydłem."

"6 tygodni po porodzie - stanowi okres stopniowy rekonwalescencyi - okres połogowy. Przez ten czas nie kąpać się, żyć w abstynencyi, zimą lepiej nie wychodzić z mieszkania."

"Fartuch dla służących oddzielnie do słania łóżek, oddzielnie do przątania i kuchni. Jeszcze jeden fartuch w każdym dobrze zorganizowanym domy, zwłaszcza, gdzie są dzieci jest nieodzowny."

"Nigdy nie zwierzać się z żadną dolegliwością towarzyszom wycieczki. To źle oddziaływa."

*Pisownia oryginalna!



Ferdek oglądający film w 3D oraz Laura wpatrująca się we mnie z nadzieją na zabawę ;)


niedziela, 27 stycznia 2013

Pies


Piesek Ryszard siedział na chodniku wpatrzony w stoisko z pieczonymi kurczakami. Ogromne płatki śniegu spadające z nieba osiadały na jego brązowym futerku. Mróz szczypał pieska Ryszarda w nosek (aż wywołał u niego głośne kichnięcie).

A kurczak tak pachniał... Piesek Ryszard wyobrażał sobie jego delikatny smak i chrupiącą skórkę. Mniam... Gdybym mógł tylko spróbować malutki kawałeczek - myślał sobie i od razu robiło mu się odrobinkę cieplej (bo był już bardzo zmarzniętym pieskiem Ryszardem). Chude łapki drżały mu z zimna, a w brzuszku kiszki grały marsza.

W końcu do pieska Ryszarda podszedł zaciekawiony szczurek Igor (który był bratem pieska). Usiadł obok niego i również spojrzał na stoisko z pieczonymi kurczakami.

- Na co patrzysz? - Zapytał swojego brata, pieska Ryszarda.
- Jak będę duży to zostanę panem od pieczenia kurczaków pieczonych - Powiedział mu rozmarzony piesek.
Szczurek Igor zamyślił się (kilka minut siedzieli w całkowitej ciszy).
- A ja będę ratownikiem na basenie! - Odezwał się w końcu szczurek Igor.

Chwilę jeszcze posiedzieli przy stoisku z kurczakami, a później zebrali się i poszli do swojej norki w Parku Jordana. Od kilku miesięcy mieszkali w jamie pod wielkim jałowcem. Domek ich osłonięty był od zawiei i zamieci śnieżnych (a także od wścibskiego wzroku ludzi).

Tak właśnie mieszkał sobie piesek Ryszard ze swoim bratem szczurkiem Igorem. 


Na zdjęciu bliski krewny pieska Ryszarda - piesek Ferdek ;) Oraz jego młodsza siostra Laura (ta gryząca kość). Szczurek też był. Był strasznie mądry i kochany. Aktualnie przebywa w Szczurkowym Raju. 


fot. Piotr Galus



Strasznie miła niespodzianka mnie dziś spotkała - bardzo sympatyczny post na blogu Agnieszki i Odessy :) :) :) Zaglądnijcie TU! 

I jeszcze chciałam pozdrowić Kasię, z którą chyba czytamy sobie w myślach bo wtedy, kiedy ja pisałam ten post, ona wysyłała mi smsy, że chce pomagać bezdomnym psom! :)




poniedziałek, 24 grudnia 2012

Merry Christmas


Rysowanie kotów jest strasznie trudne. Zwłaszcza takich kotów jak Miluś!
Nie znam Milusia osobiście, ale sporo o nim słyszałam. Ma rok, jest szarobury i kipi energią! Biega, skacze, rozrabia i bawi się szczurkiem z Ikei. Podobno potrafi nawet otwierać drzwi.

Moje psy również potrafią otwierać drzwi. Niestety, nie robią tego tak delikatnie jak kotek. Laura taranuje drzwi swoim wielkim cielskiem, a Ferdek szybkim susem wskakuje na klamkę.

Ostatnio zastałam ich wpatrujących się w spadającą gwiazdkę z nieba. Ciekawe o jakich marzeniach sobie wtedy pomyśleli?
Mają szczęście. To bardzo rozpieszczone psy (aż wstyd się do tego przyznawać). Ich marzenia pewnie zostaną spełnione.

Życzę Wam, żeby Wasze marzenia również się spełniły. Żeby życie Was rozpieszczało :)
Wesołych Świąt!





poniedziałek, 10 grudnia 2012

Niespodziewanka



Helenka bardzo chciała zobaczyć najprawdziwszą Gwiazdę Betlejemską. Tak bardzo o tym marzyła, że nie mogła spać! 

Nie przespała nocy we wtorek, środę, czwartek, piątek (mimo, że była już strasznie zmęczona!), a nawet w sobotę! Jej oczy (kiedyś wielkie i piękne) zrobiły się szarobure i podkrążone. Jej buzia stała się bardzo blada, a rączki i kolanka - drżące. 

Całe szczęście, że zjawił się Mały Książę! Chwycił Helenkę za drobną dłoń (a Helenka chwyciła swojego pieska Orzeszka) i razem polecieli (bo to był Mały Książę, który potrafił latać jak Piotruś Pan!) na najwyższe wzgórze w okolicy.

I w ten sposób Mały Książę spełnił marzenie małej Helenki (i jej pieska Orzeszka). Wszystko to działo się, rzecz jasna, w Boże Narodzenie! Tak oto wygląda kartka świąteczna, którą narysowałam dla Fundacji Jaśka Meli "Poza horyzonty" (klik!).



A teraz to, na co czekacie :) Wyniki losowania!
Tym razem nie posłużyłam się maszyną losującą. Przepisałam, powycinałam, wylosowałam! Kogo wylosowała moja dłoń losująca?

 


 

Plakat wylosowała Olga z "O tym, że..." ! :) 

 Bardzo mi miło, że tyle Was wzięło udział w plakatowym losowaniu! Dziękuję! Obiecuję, że to nie ostatnia taka zabawa.

Jeszcze tylko psy moje niegrzeczne na koniec. Laura i Ferdek na spacerze ;)



czwartek, 25 października 2012

My


Rysuję różnych ludzi, których znam lepiej lub gorzej, więc czemu miałabym nie narysować Menrza i siebie? Na spacerze z psami.
Wczoraj, leżąc na kanapie, pomyślałam sobie: zrobię Menrzowi niespodziankę i narysuję nas na spacerze z psami. Tak, on lubi takie spacery. To będzie dobra niespodzianka!

Więc schwytałam ołówek (który miał zamiar ukryć się przede mną, był już blisko swojej ulubionej kryjówki, ale go przechytrzyłam) i przez kolejną godzinę (z ogromną starannością!) oddawałam się jakże artystycznej twórczości.

Monsz, co jakiś czas, spoglądał na mnie zza monitora swojego komputera, aż w końcu nie wytrzymał i oznajmił, że on MUSI zobaczyć moje "dzieło"! Nie miałam zamiaru mu na to pozwolić, przysięgam. Ale przegrałam w "ganianego" i musiałam :(

Monsz popatrzył na rysunek, przyglądnął mu się badawczym okiem (jego oko jest wyjątkowo badawcze), po czym zaczął się głośno śmiać!

Wnioski: nie pokazuj Menrzowi swemu rysunku, zanim nie uznasz, że jest na to gotowy (i Monsz i rysunek)!

Ja wiem, że Ferdek wygląda trochę jak Filifionka, że Doksa ma inny pyszczek, że Laura to już w ogóle... A my? Oj tam, oj tam. Rysowanie jest fajne!

Podobieństwa nie musi zawierać się w twarzach (lub pyszczkach) portretowanych osób. Wystarczą odpowiednie dodatki i kolory. Tak mu powiedziałam!

W związku z tym Monsz ma swoją kurtkę, fantazyjną czapkę od swojej mamy, ukochany aparat i swojego psa Doksę (imię ma po zegarku!). Doksa (klik!) ma język (którym ciągle wszystko liże), długie splątane włosy i pozę wyrażającą chęć do zabawy.
Ja również, jak Monsz, mam swoją szarą kurtkę, misiową czapkę (od mojej mamy) oraz dwa psy, Laurę i Ferdka. Ferdziu (klik!) ma klapnięte uszko, a Laura (klik!) siedzi niczym młode cielę (nie wiem czy cielęta tak siedzą w rzeczywistości? Laura czasem też galopuje niczym koń. W ogóle przypomina różne duże zwierzęta! Każdemu inne).

Przypomniało mi się, dziś jest DZIEŃ KUNDELKA! Ferdek obchodzi swoje święto :) Pokłony dla Waszych kundelków!

A od jutra do niedzieli jest moje ukochane święto! Targi Książki w Krakowie :) Już jest nowa książka Musierowicz! Ha! :) A ja jeszcze jej nie mam. I książka Rowling dla DOROSŁYCH! Ją też muszę mieć! I jeszcze wiele, wiele innych. Ale to może już nie w ten weekend.

Wszystkiego dobrego dla Was z okazji innych, ważnych dla Was świąt! ;)



niedziela, 7 października 2012

Betsy


Oto Betsy. Betsy lubi kolorowe sukienki w kropki, opaski do włosów i piegi :) Ma trzy córeczki i jedną pasję - szyje lalki (pozazdrościć tym dziewczynkom! Wyobraźcie sobie ile one mają lalek!). 
To nie wszystko! Betsy szyje też domki - poduszeczki, tildy, zające, lepi anioły i takie lalki Niedozabawy! Nie wiem jak je nazwać. Wyglądają tak: klik!. Najbardziej podoba mi się ta pierwsza - Fryderyka! Wygląda jakby przyjechała z Paryża! 

A ja uwielbiam Paryż!

Kiedyś będę mieć w Paryżu przytulne mieszkanko w widokiem na Wieżątko Ajfla... Ah. Jak tylko znajdę pracę! Mogę tam pojechać nawet moim superszybkim "Jagularem" marki Tico! (Do pracy i do Paryża.) Szkoda tylko, że francuski język jest taki trudny :(

A wracając do Fryderyki... 

Jest taki jeden Ferdek, który zawdzięcza swoje imię tak wielu osobom, że trudno jest wszystkie tu wymienić! Wśród nich są takie osobistości jak: Ferdek Kiepski, Freddy Krueger, Freddie Mercury,  Fred Astaire, Fernando Alonso i Byczek Fernando.
Ferdek miał być gończym polskim, ale wyrósł z niego raczej... Kundalini (taka rasa stworzona na potrzeby Ferdka). Ma jednak coś z gończego we krwi bo biega szybko jak gepard! Laura, która jest jego siostrą (coś tam już o niej wspominałam) i jest nieco bardziej rasowym wyżłem, gubi nogi próbując go dogonić!

Ferdek jest straszliwie mądry! Rozumie prawie każde słowo, czasem nawet lepiej ode mnie wie, że właśnie chcę z nim wyjść na spacer. Trzeba bardzo uważać o czym się mówi w jego towarzystwie bo momentalnie wyłapuje zdania, które zna (a zna ich zadziwiająco dużo!).
Ferdek ma uszka jak pierożki, które śmiesznie sterczą - jedno w górę, drugie w bok. 

Fot. www.piotrgalus.pl

Strasznie nieregularnie jest na tym moim niemoralnym blogu. Ale nie potrafię tego zmienić niestety.
Jedyne co mogę zrobić to Was pozdrowić! :)

---
Ogłoszenie z ostatniej chwili ;) (bo mi się "przypomło")

Jakby któraś z Was (z Krakowa i okolic) miała jakieś rzeczy, które chciałaby oddać do schroniska dla psów, to ja się wybieram moim Jagularem. Będę zawozić sporo starych prześcieradeł i kocyków!
Oni tam bardzo potrzebują takich rzeczy - zwłaszcza teraz bo idzie zima!
Już trzy razy zawoziłam im tego typu "manatki" i zawsze chętnie przyjmują.
Także zachęcam - zawieźcie same, albo dajcie znać to się jakoś umówimy!

niedziela, 29 lipca 2012

Latam


Dużo jeżdżę. Moim małym, śmiesznym samochodzikiem, rzecz jasna. Niestety, samodzielne (i samotne) jeżdżenie samochodem okazało się wcale nie być takie łatwe jak się wydawało.
Bo trzeba jeździć po rondach, zawracać, skręcać w dobrą stronę i w ogóle. Nie można jechać za szybko ani za wolno. Trzeba patrzeć we wszystkie strony świata na raz! I nie bać się motorów, które (niewiadomoskąd!) nagle pojawiają się po lewej stronie i mijają samochody z dzikim pędem i okropnym hałasem. I trzeba dzielnie pozwalać się wymijać, omijać i wyprzedzać!

Całe szczęście, że mam Mr. Ówkojada! :) Jest moim niezbędnym towarzyszem podróży. Siedzi obok mnie, na swoim fotelu i podpowiada mi gdzie powinnam jechać. Jest mi o wiele łatwiej od kiedy jeździ razem ze mną! Dzisiaj wzięłam go do domu bo rozpętała się straszliwa burza. Troszkę się bał. Tak jak Laura. Więc położyłam Mr. Ówkojada obok niej. Leżeli w czasie burzy na łóżku moich rodziców i wzdychali nad swoim ciężkim losem ("bo burza jest taka straszna!", "bo pioruny grzmią za głośno", "bo aż strach się bać!").

Zrobiłam im zdjęcie:



Tymczasem Ferdek, który jest dzielnym kundelkiem, leżał na tarasie i wpatrywał się w chmury! On niczego się nie boi! Poza tym jest nieposkromionym łowcą much!
Ale, niestety, nie pozwala sobie robić zdjęć. Bohaterowie z reguły nie pozwalają się fotografować. Są zbyt skromni.


wtorek, 5 czerwca 2012

Laura


Udało się! :)
Oto Laura. Dała się w końcu namówić na pozowanie ze słoniem. Nawet nie musiałam dawać jej za to ciastka.
Laura czasem bywa grzeczna. Uwielbia biegać po łąkach i polach obrośniętych zbożem, gonić bażanty, jeść i chodzić do dziadzia na kawę.
Laura ma starszego psiego brata Ferdka.
Ferdek jest małym, czarnym pieskiem na chudych łapkach. Potrafi robić salta w powietrzu i kłaść się na plecach na zawołanie. Ferdek, który jest kundelkiem, nauczył Laurę - psa myśliwskiego, gonienia za bażantami, zającami i sarnami.
Bez obaw, żadnej zwierzyny nie upolowali i raczej nie upolują. To psy wyłącznie gończe :)




Miało być zdjęcie słonia, a oczywiście Laura jest na pierwszym planie. Nic nowego.

Zabieram się za szycie. Kończę trzecią lalkę!