Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mery. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 16 maja 2016
Na zdrowo
Bernadetta miała szalone plany na przyszłość. Wypisała je w różowym notesie i każdego dnia skrupulatnie wykreślała kolejny osiągnięty cel. Szaleństwo tych planów objawiało się w rozmiarze notatnika. Był gruby.
Bardzo gruby.
Miał trzysta stron, a każda z nich została opatrzona datą i zapisana drobnym druczkiem. Terminarz rozpoczynał się dziś, a kończył w niewiadomej przyszłości.
Gdyby Bernadetta zgubiła różowy notatnik i znalazłby go jakiś biedak na ulicy (biedak nie w sensie, że bez pieniędzy tylko, że musiałby to wszystko przeglądnąć. Musiałby to zrobić bo każdy normalny człowiek jest chociaż trochę ciekawy życia innych ludzi), mógłby przeczytać w nim, że jego właścicielka planuje:
- jutro kupić rabarbar, napisać maila do Joli, odnieść buty do szewca
- w poniedziałek wybrać prezent dla mamy, przesadzić kwiatki na balkonie, upiec ciasto
- w przyszłym tygodniu zrobić przegląd samochodu i własnego uzębienia
- za rok mieć już kupione mieszkanie z balkonem
- za dwa lata wziąć ślub z Franiem, kupić domek z ogródkiem pod lasem
- za pięć lat wydać książkę, zarabiać pińć tysięcy w dwa tygodnie i zwiedzić Australię
- za dziesięć lat mieć kawiarnię, księgarnię i studio spa
- na emeryturze mieć już zwiedzony cały świat (ewentualnie poza Mauritiusem)
- kupić dom na Mauritiusie i tam zamieszkać, prowadzić schronisko dla bezpańskich psów
W środę Bernadetta miała zaplanowane podcinanie grzywki, wysłanie listów do ZUSu i malowanie roweru (bo zardzewiał). Niestety, ZGUBIŁA notes. Wszystkie plany poszły się paść na łąkę bo Bernadetta szukała go aż od późnych godzin nocnych. Nie znalazł się. Kolejny dzień również był cały na marne ponieważ biedaczka nie mogła przypomnieć sobie co zaplanowała. W wyniku zdenerwowania zapomniała o wszystkim co zamierzała robić w najbliższym czasie! W myślach kołatał jej się ciągle ten domek ze schroniskiem na Mauritiusie oraz przegląd uzębienia. Ale co jeszcze miała w planach? Nie pamiętała!
Postanowiła więc zająć się realizacją tego, czego nie zapomniała. Udała się do dentysty, a potem kupiła bilety na Mauritius (gdzie zabrała także Franka).
I okazało się, że zgubienie notatnika to było całkiem sensowne rozwiązanie!
Etykiety:
absurdalia,
dorosłość,
facet,
gotowanie,
Mery,
Monsz,
pies,
pies w łóżku,
rodzinka,
sofa
czwartek, 25 października 2012
My
Rysuję różnych ludzi, których znam lepiej lub gorzej, więc czemu miałabym nie narysować Menrza i siebie? Na spacerze z psami.
Wczoraj, leżąc na kanapie, pomyślałam sobie: zrobię Menrzowi niespodziankę i narysuję nas na spacerze z psami. Tak, on lubi takie spacery. To będzie dobra niespodzianka!
Więc schwytałam ołówek (który miał zamiar ukryć się przede mną, był już blisko swojej ulubionej kryjówki, ale go przechytrzyłam) i przez kolejną godzinę (z ogromną starannością!) oddawałam się jakże artystycznej twórczości.
Monsz, co jakiś czas, spoglądał na mnie zza monitora swojego komputera, aż w końcu nie wytrzymał i oznajmił, że on MUSI zobaczyć moje "dzieło"! Nie miałam zamiaru mu na to pozwolić, przysięgam. Ale przegrałam w "ganianego" i musiałam :(
Monsz popatrzył na rysunek, przyglądnął mu się badawczym okiem (jego oko jest wyjątkowo badawcze), po czym zaczął się głośno śmiać!
Wnioski: nie pokazuj Menrzowi swemu rysunku, zanim nie uznasz, że jest na to gotowy (i Monsz i rysunek)!
Ja wiem, że Ferdek wygląda trochę jak Filifionka, że Doksa ma inny pyszczek, że Laura to już w ogóle... A my? Oj tam, oj tam. Rysowanie jest fajne!
Podobieństwa nie musi zawierać się w twarzach (lub pyszczkach) portretowanych osób. Wystarczą odpowiednie dodatki i kolory. Tak mu powiedziałam!
W związku z tym Monsz ma swoją kurtkę, fantazyjną czapkę od swojej mamy, ukochany aparat i swojego psa Doksę (imię ma po zegarku!). Doksa (klik!) ma język (którym ciągle wszystko liże), długie splątane włosy i pozę wyrażającą chęć do zabawy.
Ja również, jak Monsz, mam swoją szarą kurtkę, misiową czapkę (od mojej mamy) oraz dwa psy, Laurę i Ferdka. Ferdziu (klik!) ma klapnięte uszko, a Laura (klik!) siedzi niczym młode cielę (nie wiem czy cielęta tak siedzą w rzeczywistości? Laura czasem też galopuje niczym koń. W ogóle przypomina różne duże zwierzęta! Każdemu inne).
Przypomniało mi się, dziś jest DZIEŃ KUNDELKA! Ferdek obchodzi swoje święto :) Pokłony dla Waszych kundelków!
A od jutra do niedzieli jest moje ukochane święto! Targi Książki w Krakowie :) Już jest nowa książka Musierowicz! Ha! :) A ja jeszcze jej nie mam. I książka Rowling dla DOROSŁYCH! Ją też muszę mieć! I jeszcze wiele, wiele innych. Ale to może już nie w ten weekend.
Wszystkiego dobrego dla Was z okazji innych, ważnych dla Was świąt! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)