Nie wiem jak to jest, że ledwo co robiłam zdjęcia lutowemu PowderPocket
KLIK a tu wczoraj odebrałam kolejne, marcowe pudełko (gwoli przypomnienia, PowderPocket to irlandzka odpowiedż na GlossyBox). Mówiłam to już kilka tygodni temu ale wspomnę o tym jeszcze raz, uwielbiam kiedy kurier doręcza mi tą małą paczuszkę zaledwie dzień po wysłaniu.
Ekipa PowderPocket nie jest zbyt skora do zdradzenia co znajduje się w pudełkach więc uwielbiam ten moment kiedy w końcu mogę otworzyć kartonik i zobaczyć co dostałam. To moje trzecie pudełko i jeszcze ani razu nie byłam nim rozczarowana. A co dostałam w Marcu?
W marcu, w moje ręce trafiły dwa pełnowymiarowe produkty, dwie miniatury i jedna próbka. Nie jest źle, zresztą przyjrzyjmy się im bliżej.
Kremy BB w ogóle mnie nie interesują ale mimo że sama bym po nie raczej nie sięgnęła to sprezentowana mi miniatura na pewno zostanie użyta, tak żeby spóbować czegoś nowego.
Green Tea Nude Cover BB Cream z
Ginvera narazie trafia do koszyczka z próbkami żeby zostać wyciągnięty w lecie. Jestem ciekawa czy choć trochę przekonana mnie do kremów BB. Moja 8ml miniatura warta jest 6.70 euro.
Produkty
Lavera znam z blogów tych z Was, które lubią naturalną pielęgnację a także z mojego pierwszego pudełka PP gdzie dostałam miniaturę, świetnego, kremu do rąk.
2in1 Hair and Body Wash może być świetny na wyjazdy. Ja narazie takowych nie planuję więc wykorzystam go w domu, żeby trochę bliżej poznać tę firmę. Nie posądzam się o zamiłowanie do naturalnych kosmetyków ale kto wie, może kiedyś sprawię sobie pełnowymiarowe produkty
Lavera? 50ml miniatura warta jesr niecałe 1 euro.
I to co tygryski lubią najbardziej czyli a)pełnowymiarowy produkt b)szminka.
Perfect Rouge Lipstick z
Shiseido trafiła do mnie w odcieniu BE 208 - zapewne Wam też to niewiele mówi? W mojej kolekcji szminek
KLIK jest tylko jeden nudziak więc ten lekko brzoskwiniowy cielisty kolor został dość gorąco przywitany. Co prawda mogłabym zacząć narzekać, że z 12 kolorów ja dostałam taki dość mdły ale nie będę bo jestem z niego naprawdę zadowolona. Tym bardziej, że szminka jest dość droga, kosztuje 27 euro, i raczej nigdy sama bym jej nie kupiła a tak mogę zobaczyć jak jej formuła sprawdzi się na ustach.
Perfumy
Ghost są podobno dość popularne ale jeszcze nigdy nie przykuły mojej uwagi. Nie jestem pewna czy nuta zapachowa tego pachnidła przypadnie mi do gustu ale podejrzewam, że 2ml fiolka, warta 2 euro, pozwoli mi na przekonanie się o tym.
I ostatni produkt w tym pudełku, pełnowymiarowy i irlandzki.
Sensitive Make-up Removal Wipes z
Waterwipes to coś do czego mam dość ambiwaletny stosunek. Chusteczek do demakijażu nie używam odkąd przekonałam się, że zazwyczaj te chusteczki są do tyłka a nie do twarzy (taki żarcik) ale z drugiej strony te wszystkie zapewnienia producenta sprawiają, że dam im szansę. Jednak wątpię, że wrócę do takiej formy zmywania tapety. 24 chusteczki kosztują 3.49 euro.
Nie będę ukrywać, że podoba mi się zawartość marcowego PowderPocket. Według moich wyliczeń produkty, które dostałam warte są 40 euro - ja zapłaciłam za pudełko 15 euro i wszystko zostanie, wcześniej bądź później, użyte. A teraz już nie mogę się doczekać kwietniowej edycji ;)
Wpadło Wam coś w oko? Byłbyście zadowolne z takiego pudełka?
Buziaki,
Gosia