Pokazywanie postów oznaczonych etykietą collection 2000. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą collection 2000. Pokaż wszystkie posty
Hej dziewczyny!

Spełniając Wasze prośby, by było mnie tu więcej, przychodzę na dobranoc z makijażem, który właśnie przed chwilą zmyłam ;)

Zdjęcie tylko jedno, bo ja wybredna i reszta mi się nie podobała, ale mnie wystarczy to co mam- jest dobrze ;) Chyba... No nie wiem. Jak sądzicie?

 

Całość wykonana paletką Sleek Ultra Matters Darks plus jakieś świecące eyelinery z Collection 2000. Do tego rzęski, które dorwałam jakiś czas temu.

Nienawidzę przyklejania sztucznych rzęs samej sobie! No nie nie nie! Nie lubię.... A Wy? Bo mi się zapłakuje oko ;( Ale dobrze, że się zapłakuje tylko jedno i to tylko od rzęs! ;)

Trzymajcie się i życzę Wam miłego wieczoru a ja wracam niedługo!

Paaa :*
Cześć kochane!

Pamiętacie ostatni post o moich najnowszych eyelinerach w żelu? Jeśli nie to odsyłam, a dziś temat bardzo podobny, bo mania kreskowa trwa ;)

Ostatnio moim sposobem  na szybki kolorowy i radosny make up są kreski. Nigdy nie byłam ich fanką, ale coś się zmieniło, nawet nie do końca wiem pod wpływem czego. Nigdy też za bardzo nie lubiłam brokatu. Ani  na ubraniach, ani na paznokciach a już na pewno nie na powiekach. Dzisiejszy post jest zatem dowodem na to, że jestem prawdziwą kobietą- zmienną i nieobliczalną ;)



Korzystając z promocji w Wilkinsonie, zdecydowałam się na zakup trzech brokatowych eyelinerów Glam Crystals z Collection 2000. Nie wzięłam ich tak zupełnie w ciemno, bo w domu miałam już jeden z tej serii. Co prawda używałam go bardzo rzadko, ale aplikacja była prosta i przyjemna, więc skoro na nowo pokochałam kreski... to czemu nie wypróbować innych ;)



Nie wiem czym to jest spowodowane, ale eyelinery lekko różnią się między sobą konsystencją, pigmentacją i nawet lekko zapachem... no cóż ;)  Stara seria i nowa różnią się natomiast delikatnie szatą graficzną opakowania ;)



Opakowanie: Plastikowa buteleczka, zawierająca 6ml produktu. Aplikator w formie małego pędzelka.
Termin ważności: 6 miesięcy od otwarcia
Cena: 1.49 £ w promocji. Cena regularna ok. 3£ 



Konsystencja: Eyeliner jest dość lepki i zdecydowanie bardziej żelowy niż płynny. Coś na kształt kisielu z całą masą cukru (w tym miejscu brokat), która lekko go usztywnia. Niestety daje na powiece lekkie uczucie ciężkości.
Aplikacja: Nie ciągnie się za pędzelkiem; bardzo szybko wysycha, przez co nie odbija się a górnej powiece
Krycie:  do pełnego krycia potrzeba 2-3 warstwy
Trwałość: No i z tym jest trochę krucho, bo delikatnie się kruszy i osypuje. Powstają przy tym nieestetyczne prześwity, dlatego proponowałabym nakładać je na kredki lub żelowe eyelinery w zbliżonych kolorach ;)

Oto kolory, które wybrałam i ich swatche z jedną warstwą produktu:









Jeśli chodzi o ogólną ocenę, to jestem na tak i na nie... Nakładanie trzech warstw produktu może być dość problematyczne, plus to uczucie ciężkich powiek i osypujący się brokat... ale z drugiej strony efekt jest naprawdę piękny (spokojnie, niedługo Wam pokażę! ).
O ile poprzednie eyelinery mogłam polecić w 100%, tak te także polecam, ale tylko tym, którzy przedkładają urodę nad wygodę! ;)

A Wy spotkałyście się z tymi eyelinerami? Co o nich sądzicie? A może znacie podobne produkty, które sprawują się lepiej? Chętnie poczytam! ;)

Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :*

Hej dziewczyny!

Jak wspominałam wczoraj, moja stara zapomniana paletka 120 cieni przeżywa odrodzenie ;) Jakaś taka wena mnie z nudów naszła i maluję jak szalona ;)

Dziś coś bardziej kolorowego, mniej stonowanego i zdecydowanie mniej do noszenia na co dzień. Chociaż... jak kto woli ;)

Nazwałam ten makijaż cyrkowym. Właściwie nie wiem do końca dlaczego, ale to było moje pierwsze skojarzenie. ;) Wisienką na torcie jest brokatowy eyeliner z Collection 2000.

















Trochę mi na otwartym oku perspektywa zepsuła efekt i rzęska mi się zawinęła, ale już trudno... Tyle rzeczy widzi się dopiero na zdjęciu! Dlatego uważam fotografowanie makijaży za cudowną metodę samokształcenia- perfekcyjnie widać niedociągnięcia ;) Następnym razem będzie lepiej ;)

Jak Wam się podoba kolejny make up wykonany zapomnianymi cieniami? ;)

Buziaki i miłego dnia! 
Heej kochane!

Co prawda kolejny post (czyt. ten) miał być z makijażem i recenzją paletki z poprzedniej notki, ale jest już późno, ciemno i po pracy nie mam siły malować... Pomyślałam jednak, że pokażę Wam moje ostatnie zakupy! ;)

Dzisiaj rano Luby miał pierwszą wycieczkę testową do centrum. Pech chciał, że byliśmy niebezpiecznie blisko Superdrug'a, który oferuje ostatnio prawie całą kolorówkę w promocji "3 for 2", czyli trzeci najtańszy produkt gratis ;)

Oto moje trzy produkty (w gratisie róż Sleek'a w odcieniu Flamingo)









Kolejna zdobycz to nowość, która ostatnio króluje w internetowej drogerii Urodomania, czyli paletka Naked od w7. Wyrwana w B&M za 2 funciory ;)





W nowościach jest także fajne cacko, jeszcze z Polski, ale to w swoim czasie ;)

W UK jest mnóstwo kosmetyków w dobrych cenach, mnóstwo promocji, dlatego mam nowe postanowienie! NIC nowego, dopóki nie przetestuję wszystkiego i nie umieszczę tego na blogu ;) Tak będzie lepiej :D

Lecę, moje Żuczki, kimać i wracam jutro z jakimś makijażem! ;)


Dzieeeń dobry bardzo! ;) Niewiele mam dzisiaj czasu, ale chyba trzeba mi trochę odskoczni od tego wariatkowa, dlatego przybywam do Was z moim nowym planem. ;) Chooociaż nie. Naczytacie się dzisiaj :D Zastanawiałam się ostatnio czy nie ruszyć z cyklem postów o podstawach makijażu. Czasem widuję piękne dziewczyny, ale zwyczajnie niepoprawnie pomalowane, więc powtórka chyba się przyda. ;) Zaglądają tu nie tylko dziewczyny z blogów kosmetycznych, więc będę niezwykle usatysfakcjonowana, że dzięki mnie będą poznają tajniki makijażu w miłej atmosferze, za to koleżanki po fachu będą mogły sobie coś przypomnieć albo dowiedzieć się paru nowych rzeczy ;)

W takim razie zaczynam wersję testową moich "postowych" eksperymentów i mam nadzieję, ze napiszecie w komentarzach, czy jesteście za i czy wytrzymacie czasami moje gnioty ;)

Na pierwszy rzut coś o kreskach. Czy wy też w większości spotykacie cie z grubymi, czarnymi krechami na górnej powiece, które naprawdę nie wszystkim pasują? Albo... całym okiem obrysowanym na czarno? O tak, to wkurza mnie najbardziej. Jak chodziłam do gimnazjum, to była taka porąbana moda na obrysowane oko. Czy oczy male, czy duże.. wszyscy mieli to samo. W sumie myślałam, że to minie, ale za każdym razem, kiedy wyjdę z domu, spotykam multum dziewczyn, które takimi kreskami się, delikatnie mówiąc, oszpecają.
W trosce o Wasze piękno- mała ściągawka. Tak, kreska potwornie zmienia kształt oka, więc naprawdę warto się tego nauczyć! ;)

Oczy w kształcie migdała
Podkreślamy całą górną powiekę czarnym lub brązowym eyelinerem.
Oczy małe
Rezygnujemy z grubej czarnej kreski na rzecz cieniutkiej linii na
dolnej powiece. Wybierz brązową lub grafitową kredkę.
Oczy blisko osadzone
Optycznie oddalimy oczy, jeśli podkreślimy je krótkimi kreskami (mniej więcej do połowy oka)
w zewnętrznych kącikach, na dolnej i górnej powiece.
Oczy szeroko osadzone
Właściwe proporcje nadadzą oczom kreski namalowane tylko
w wewnętrznych kącikach.
Oczy duże i okrągłe
Możemy rysować śmiałe linie na obu powiekach, omijając tylko wewnętrzne kąciki.

W sumie logiczne, prawda? ;) Gdyby jednak trzeba było obrazki, krzyczcie! ;)

Na koniec chciałabym wam pokazać kilka moich ulubionych kosmetyków do robienia kresek ;)

Moje ukochane odcienie kredek z Guerlain ;)

Glittery  (od góry: MUA, Collection 2000)
Rimmel Eyeliner w kremie (recencja: http://jcmakeupdream.blogspot.com/2012/09/rimmel-wodoodporny-eyeliner-w-zelu.html)
Wytrwałym gratuluję dotarcia do końca (tym razem długieeego) posta i mam nadzieje, że przydadzą się Wam moje podpowiedzi ;)

Tymczasem uciekam głaskać mojego kota, bo zaczyna niebezpiecznie kręcić się koło klawiatury ;) Do następnego razu, moi mili! :*









Witam Was! ;) Jak mija dzień? Tak, jak obiecałam, dziś pokażę Wam, jak wygląda mój kuferek ;)  Będzie niezbyt kolorowo, bo o paletkach i innych wspaniałościach będziecie mieli jeszcze okazję poczytać, ale zobaczycie, co mniej więcej się w nim znajduje i że czasami mam tam porządek ;)

Zacznijmy od ogólnego wrażenia. Nie jest spory, prawda? Ale bardzo pojemny. ;) Lubię go. Mogłabym mieć stado takich blaszaczków z szufladkami, wszystko bym w nich trzymała! Jest bardzo lekki i przede wszystkim szczelny, więc mogę z nim spacerować nawet w czasie deszczu ;)




 W dwóch najbardziej pojemnych szufladkach trzymam wszystkie kosmetyki, których używam do ust, między innymi szereg szminek różnych kolorów i marek, z których zdecydowanie przeważa Rimmel. Oprócz tego część moich ukochanych balsamów do ust z Body Shop'u (reszta zawsze przy mnie w torebce ;) ) oraz błyszczyki w sporych ilościach ;)







Po drugiej stronie kuferka, w dolnej szufladce, leżą sobie testery podkładów. Mnóstwo odcieni, mnóstwo firm... Miało się kiedyś dojścia :) Oprócz tego są tam bazy pod cienie i korektory, czyli prawie wszystko do "robienia" twarzy w fazie mokrej. Na górze są natomiast moje kredki, linery oraz tusze do rzęs- to, co upiększy każde oko. ;)





Środek kuferka to idealne miejsce na moje kolorowe paletki. Gromadzę ich coraz więcej, ale póki co się mieszczę ;) Są tam też podkłady, bazy, pudry, róże i bronzery. W sumie też niewiele, ale zdecydowanie mi wystarczają. Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o moich pędzlach ;) Powoli zaczynam kompletować pojedyncze, nieco lepsze, ale na razie bazuję na tych i nie narzekam ;)




I to by było na tyle ;) Brakuje kilku rzeczy prawda? Dlatego jest też... drugi kuferek, który prawdopodobnie pokaże w następnym poście. ;)

Życzę Wam miłego dnia i obiecuję, że zacznę szybciutko nadrabiać zaległości ;) Paaa kochani!