Hej dziewczyny! ;) Znacie mnie już trochę... i nie zaskoczy Was ten fakt. Przyznaję, miewam tak, że bierze mnie na sentymenty. Wiecie co? To chyba dziś ;)
Październik, to dla mnie miesiąc, w którym mnóstwo poszło do przodu. Postanowiłam zrobić małe podsumowanie, nie tyle, by się chwalić, a raczej popchnąć się jeszcze bardziej do przodu. Taki mój sposób na motywację, który jest także polecany przez specjalistów. Warto znać swoje dobre strony! ;)
Domyślacie się zatem, że zacznę od mojej metaforycznej kolorówki, bo działo się w tym miesiącu sporo dobrego ;)
Przede wszystkim zmienił się wygląd mojego bloga. Z różowej strony bez wyrazu powstał smakowity i stylowy kącik. ;) Wreszcie jest w nim coś ze mnie. Moc kolorów, kształtów, faktur... Postarał się mój kochany i teraz mam swoje własne miejsce w sieci, takie o jakim marzyłam ;)
W październiku stuknął mi także pierwszy tysiączek wyświetleń. Małe, a cieszy niezmiernie ;) Mam nadzieje, że będzie Was coraz więcej! ;)
Jakiś czas temu udało mi się także zostać testerką firmy
Bell i niebawem otrzymam od nich paczkę. Ciesze się strasznie, ponieważ to moja pierwsza współpraca i to z firmą, która zdobyła moje serce od "pierwszego użycia" ;)
Odważyłam się także wziąć udział w moim pierwszym konkursie. Konkurencja u
Mademoiselle Zu jest przeogromna, ale w tym momencie moją pracę na
facebook'u lubi już ponad 330 osób, a udostępniły ją aż 103 osoby! Najpiękniejsze jest to, że większości z tych osób nawet nie znam i w życiu nie spodziewałabym się, że to wszystko nabierze takiego rozmachu ;) Dziękuję! :*
Jakby tego było mało, zupełnie przypadkiem zostałam 400 obserwującą na blogu
Bajzel Kosmetyczny i otrzymam za to upominek, którego ani troszkę się nie spodziewałam ;) Naprawdę mi miło!
A jakie są Wasze październikowe osiągnięcia? Podzielcie się ze mną, będziemy cieszyć się razem ;)
Jeśli chodzi o kolorówkę kosmetyczną... No mnóstwo tego było ;) Pokażę Wam tylko moich ulubieńców, bo inaczej ten post byłby zdecydowanie za długi ;)
Te produkty widzieliście już w poprzednich notkach:
Do rodziny Paese dołączyła konturówka, której bardzo długo szukałam. Mój Marcin dojrzał ją przypadkiem w drogerii Laboo tuż przy kasie (recenzja już niebawem, bo naprawdę mnie korci. cudna jest! )
Zaliczyłam także półkę Essence. Moje zdobycze to wspaniała czerwona konturówka, szminka w naturalnym kolorze ( która przy okazji świetnie pasuje do wspomnianej wyżej konturówki Paese) oraz nudziakowy lakier.
Skusiłam się też na kolejny cień od MIYO. Podzielam Wasze opinie: maty zdecydowanie lepsze! Doszłam także do wniosku, że cena w porównaniu do pojemności wcale nie jest najniższa ( 4.99 zł za 3 gramy), więc moja kolekcja na tym się skończy. Chooociaż, kto wie ;)
No i wreszcie mój ostatni październikowy zakup. Zalążek kolekcji Inglota. ;) Na jakiś czas rezygnuję z kupowania moich perełek od Sleek'a, ponieważ w czerwcu wracam na stałe do UK i będę je miała w zasięgu ręki. Do tego czasu przerzucam się właśnie na Inglota. Lubię małe paletki, dlatego niezależnie od ilości cieni, jaką uda mi się upolować, będą mieszkały w dokładnie takich, nie większych, kasetkach ;)
To by było na tyle. Mam nadzieję że za bardzo Was nie umęczyłam, a wręcz przeciwnie dodałam Wam trochę kolorów w ten szary, jesienny dzień ;) W następnym poście kolejna paczka pomocy naukowych albo jakaś recenzja. A może jakiś makijaż... Co wolicie? ;)
Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam serdecznie! ;)