Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweterek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweterek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 października 2014

Bolerko, wdzianko czy żakiecik - cieplutki na pewno

Tak właśnie wygląda moja ostatnia praca wykonana z  11 motków Drops Love You pozostałych po zrobieniu szyjogrzeja na skakance. Tak, kupiłam chyba rok temu kilogram tej włóczki, z myślą o jakimś większym projekcie, ale są dwa mniejsze.
Włóczka Drops Loves You jest słabo skręcona i dzianina z niej zrobiona jest lejąca, ma tendencje do wyciągania się. 
Wybieraliśmy się w dłuższą podróż samochodem i pomyślałam, że prosta robótka może mi bardzo te podróż umilić. Przypomniałam sobie o bolerku, które robiłam na początku tego roku. Od dawna chciałam wypróbować ten model jako bazę wdzianka z długimi rękawami.
Najpierw zrobiłam szeroki prostokąt ściągaczem 2 op, 2ol - na końcu znów 2 op (razem 142, bo rozmiar spory). Na początku i na końcu robótki zeszyłam brzegi, zostawiając otwarte oczka na rękawy. Rękawy robiłam na okrągło, kontynuując ściągacz - tak jak widać na poniższym zdjęciu.
Na mankiety przerabiałam razem, jako jedno oczko, każdą parę oczek lewych - widoczne na zdjęciu poniżej.
A tak prezentuje się gotowy sweterek na manekinie:
Rękawy są wywinięte, bo manekin jest znacznie mniejszego rozmiaru niż sweterek.
I jeszcze w zestawie z szyjogrzejem z tej samej włóczki.
Druty nr 4,5, 11 motków. Korpus, jeden rękaw i pół drugiego zrobiłam w samochodzie - to był świetny pomysł na wykorzystanie czasu w podróży - robótka niemal bezwzrokowa. Drugi rękaw dorobiłam i  pozaszywałam nitki już w domu.
* * * * *
W następnym poście dla odmiany brąz w ciekawym zestawieniu.

sobota, 16 listopada 2013

Na przekór listopadowej szarości

Dawno już nie robiłam nic entrelakiem i zatęskniłam za tą efektowną techniką.
Poza tym chciałam wypróbować pomysł na bezszwowy raglan, robiony od góry, tą techniką.
Sweterek zaczęłam od góry - od niebieskich trójkątów na 6 oczkach, zostawiając otwarte oczka na górnej krawędzi.
W następnym rzędzie zrobiłam kwadraty z przodu i z tyłu , a prostokąty w miejscach poszerzania raglanu. 
W następnych okrążeniach przybywało kwadratów z przodu, z tyłu i na rękawach, a prostokąty przerabiałam na zmianę wzdłuż i w poprzek.
Po oddzieleniu rękawów i tułowia, w 4 okrążeniu (zielone kwadraty) nabrałam po 5 oczek (zamiast po 6), aby zwęzić rękawy.
Rękawy wykończyłam ściegiem francuskim, zmieniając kolory co 2 rzędy.
W ten sam sposób wykończyłam dekolt.
Na dole nie zrobiłam żadnej plisy - zamknęłam po prostu brzegowe trójkąty.
Włóczka to Ideal - tylko zielona to nieznana nitka (chyba akryl).
Zużycie - około 3 - 3,5 dkg w każdym kolorze (razem 25 dkg), druty 3,25 mm, sweterek na około 2 lata.
Z raglanu jestem zadowolona, choć następnym razem jeszcze go zmodyfikuję.

środa, 31 sierpnia 2011

Powakacyjny remanent

 Rękodzielniczo nie działo się wiele - o przyczynach poniżej. Rozgrzebałam kilka projektów, a tylko jeden skończyłam. Z niego pochodzi detal powyżej - opracowanie własne, a oto całość - sweterek na 9-12 miesięcy.

W drugiej połowie sierpnia po wyprawieniu na wakacje wszystkich dzieci wyjechaliśmy tylko we dwoje na 10-12 dni do Francji, z rowerami. Pierwszy tydzień był nadzwyczaj udany - zwiedziliśmy w trasie Magdeburg i Brukselę, a potem ulokowaliśmy się na campingu na Mozą, w miasteczku  Charleville Mezieres. Zaplecze turystyczne znakomite i okolica ciekawa, czego dowodem niech będą liczne zatrzymujące się tu campery, różnych marek i wielkości:

kolorowe i białe
duże i małe 
i całkiem stare.
Zrobiliśmy kilka wycieczek rowerowych po okolicy - najatrakcyjniejsza jest prawie 90-kilometrowa  ścieżka rowerowa wzdłuż Mozy. Biegnie trasą, którą dawniej burłaczono barki. Dziś barki napędzane są silnikami.
Nie wiem czemu las na grzbiecie jest powycinany w ząbki, ale wygląda to intrygująco.
W przewie między wypadami rowerowymi zrobiliśmy wycieczkę do Reims. Miasto warte zwiedzania, poza zabytkami kusi rówież możliwością odwiedzenia piwnic producentów szampana.
Mnie zachwyciła gotycka katedra:
z pięknymi rzeźbami, m. in. uśmiechniętym aniołem:
i cudnymi witrażami (bardzo lubię witraże). W miejsce częściowo zniszczonych witraży z czasów budowy wstawiono witraże zaprojektowane przez Marca Chagalla:
I jeszcze kilka drobiazgów:
fontanna,
zielona ściana - rośliny na pionowej ścianie,
 
a na wystawie zskakujące buty z kolcami.
Wytwórni szapana nie ominęliśmy.
Piec jakimi dawniej ogrzewano winnice w razie zagrożenia przymrozkami.
Piece były rozstawione co około 15 metrów.
Ręczna maszyna do butelkowania szampana.
Dziś cała produkcja jest zmechanizowana - nie ma już ręcznego obracania butelek ani ręcznego oczyszczania butelek z osadu. Wszystkie etapy produkcji są wykonywane maszynowo z wyjątkiem dobierania mieszanki win czyli kupażowania. Za to odpowiada szef piwnicy, ale nie koniecznie robi to sam.
Zwiedzanie kończy degustacja 3 gatunków szampana i jest to miłe zakończenie.
Rower i zwiedzanie nie zostawiały mi wiele czasu na robótki, ale miałam nadzieję nadrobić zaległości w drodze powrotnej. Niestety zepsuł się nam samochód i wracaliśmy wcześniej niż planowalismy, a jazda wymagała uważnego pilotowania, więc o robótkach nie było mowy.
Mimo wszystko wyjad był tak udany, że już zastanawiamy się jak zaplanować przyszłoroczne wakacje i uwzględnić w tych planach Francję.
A po powrocie nie wiadomo w co ręce włożyć. Zaczęlam od zrobienia dżemu borówkowego - owoc nie mógl już dłużej czekać. Tym razem wersja z kawałkami gruszek - tu wydanie prezentowe.