To już chyba stało się tradycją, że podczas wakacji, z dala od domu, testuję piękne nowe swetry dla Marzeny.
Takie wyjazdowe testowanie ma plusy (chyba nie aż tak wiele) ale niestety też wiele minusów (albo ja widzę ciągle utrudnienia, zamiast cieszyć się nowym swetrem).
Zacznę od minusów, bo te małe przeszkody tak mnie wkurzają, że łatwiej je opisać. Wydaje się, że najbanalniejsze zadania urastają do rangi nierozwiązywalnych problemów...
Wyjeżdżając trzeba zabrać wszystkie akcesoria niezbędne do skończenia robótki i jej zblokowania (nie wzięłam maty do blokowania ani drutów...chociaż nie obraziłabym się, gdybym je miała ze sobą). Tuż przed wyjazdem szukałam wytrwale małej buteleczki z Eucalanem, na próżno (o rozwiązaniu tego problemu poniżej, wśród plusów). Zaczęłam border dzień przed wyjazdem...na miejscu okazało się, że mam tyle pracy, że robiłam go ponad trzy tygodnie, jak nie dłużej - jak tylko brałam druty do ręki, zasypiałam ze zmęczenia. Jak już skończyłam, musiałam szybko wykombinować jak ją namoczyć nie mając do dyspozycji miski... (udało mi się znaleźć plastikowy pojemnik z wyposażenia lodówki...nadał się...) i wpaść na to, gdzie ją rozłożyć do zblokowania, mieszkając w szkole z internatem (wykładzina w pokoju to chyba kiepski pomysł w takim miejscu). Niestety, nie udało mi się zważyć tego, co mi zostało po dzierganiu, więc nie wiem na 100% czy przekroczyłam 3 motki SoSoft Singles czy nie...Ale zamierzam mojej Majuli zafundować poprawkę, spruć border, skrócić ją i wydziergać go na cieńszych drutach - więc jeśli chodzi o zużycie wełny, spodziewam się zmian. Zdjęcia...najtrudniejsze było znalezienie osoby, która nie będąc fotografem ani nie interesując się fotografią, zrobi mi zdjęcia moim aparatem...Również, ponieważ moja Majula wymaga malej poprawki, skomponowanie całej stylizacji tak, aby efekt końcowy był pozytywny, mając do wyboru ograniczone zasoby garderoby było wyzwaniem.
A teraz kilka plusów, aby zakończyć pozytywnym akcentem, bo wydaje mi się, że efekty końcowy zasługuje na wydźwięk pozytywny, a nie marudzenie.
Ponieważ nie miałam Eucalanu, zmuszona byłam dokonać zakupów - wybrałam płyny, których nie używam na codzień w domu i jestem zachwycona. Odkryłam Eucalan o zapachu jaśminowym, inaczej niż w przypadku eukaliptusowego, jego zapach utrzymuje się po wyschnięciu swetra. Kupiłam sobie też Soak'a o zapachu lacey. Nie pachnie tak ładnie jak jaśminowy Eucalan, ale to przyjemna odmiana od eukaliptusa (którego i tak nie czuć na udziergach). Zabawa ze zdjęciami, jeśli się uda i znajdzie się właściwą osobę i właściwe miejsce...To jest to! Takich plenerów nie znalazłabym nigdzie w Polsce. Zapraszam do Lyme Regis w wietrzny dzień:
Dane techniczne:
Wzór: Majula by Marzena Kolaczek, do nabycia na ravelry
Włóczka: SoSoft Signles od 7oczek
Druty: 3,75