tytuł: Martwy w rodzinie
autor: Charlaine Harris
przeczytana: 4 luty 2015
tytuł oryginału: "Dead in the Family"
data wydania: pierw.: 2010
polsk.: 2012
wydawnictwo: MAG
tłumaczenie: Ewa Wojtczak
liczba stron: 432
ISBN: 978-83-7480-254-3
kategoria: lit. młodz., pranormal romance, fantastyka
moja ocena: 3/10
seria: Sookie Stackhouse tom 10
"Zwłoki
wampira łuszczyły się i rozpadały, lecz proces ten przebiegał znacznie wolniej
niż w przypadku jego starego stwórcy. Teraz kiedy spotkał ostateczną śmierć,
jego kości porzucone do grobu, w Rosji także zapewne znikną. Wampir pchnął
wcześniej zwłoki wróża Colmana na żwirowy podjazd, gdzie zaczęły się obracać w
proch w sposób typowy dla ciał nieżyjących wróżek. Ten rozpad był zupełnie
inny, niż to się działo w przypadku ostatecznie martwych wampirów, lecz efekt
można by nazwać równie dogodnym. Czyli że, oczywiście, nie będę miała trzech
trupów do ukrycia. Tak bardzo zmęczyłam się całym tym koszmarnym dniem, że ta
myśl uszczęśliwiła mnie jak żadna inna w minionych godzinach."
OPIS
Sookie Stackhouse doznała w Wojnie z Wróżkami
obrażeń zarówno na ciele, jak i na duszy. Odczuwa też straszny gniew, chociaż w
powrocie do zdrowia pomaga jej nie tylko fizykoterapeuta JB, lecz także krew
Erica i jego miłość.
Niestety to nie koniec kłopotów zakochanych,
Ericowi bowiem zagraża wysłannik nowego króla, a w Bon Temps pojawia się jego
stwórca. W dodatku, sytuacja polityczna po Wielkim Objawieniu wilkołaków i
zmiennokształtnych nie jest stabilna - Kongres rozważa projekt ustawy, która
każe się zmiennokształtnym rejestrować niczym emigrantom lub... wampirom.
Sookie jest przyjaciółką shreveporckiego
stada, zgadza się więc udostępnić swój las na comiesięczne polowanie podczas
pełni. Po tej wizycie w jej lesie pojawia się grób, a w nim czyjeś zwłoki.
Wokół domu Sookie krążą też wróżki, prawdopodobnie niezbyt przyjaźnie do niej
nastawione...
MOJA OPINIA
Charlaine Harris licząca sobie obecnie 63
lata, mieszkająca w Tunice w stanie Missisipi, jest uznawana za bestsellerową
pisarkę publikującą swoje dzieła niemalże od 30 lat. Miała przygody z poezją,
ale również tworzyła sztuki teatralne, jednak ostatecznie zdecydowała się na
powieści.
Do najgłośniejszych jej publikacji należy
właśnie cykl The Southern Vampire
Mysteries opowiadający o Sookie Stackhouse - kelnerce-telepatce z Luizjany,
na podstawie którego HBO nakręciło serial Czysta
Krew (True Blood).
Martwy w rodzinie to tom dziesiąty wyżej wymienionej serii, wydany w
Polsce po raz pierwszy w 2012 roku. Seria liczy sobie aż 13 tomów + opowiadania
ze świata Stookie. Istnieje jeszcze jeden tom After Dead: What Came Next in the World of Sookie Stackhouse (październik
2013), który w Polsce nadal nie został przetłumaczony.
Oczywiście, jak wielu autorów, również i
Charlaine Harris posiada profil na fb:
https://www.facebook.com/CharlaineHarris?fref=ts
Cyklu Sookie Stackhouse opisałam już:
tom 1. "Martwy aż do zmroku"
tom 2. "U Martwych w Dallas"
tom 3. "Klub Martwych"
tom 4. "Martwy dla świata"
tom 5. "Martwy jak zimny trup"
tom 6. "Definitywnie martwy"
tom 7. "Wszyscy martwi razem"
tom
8. "Gorzej niż martwy"
tom
9. "Martwy i nieobecny"
Charlaine Harris tworzy literaturę dla młodzieży.
Yong Adult, jak zwykło się mawiać. Mam takie dziwne wrażenie jednak, że nie
pisze ona swych powieści, przelewając na papier całej siebie. Nie wkłada w
pisanie swego serca i umysłu, nie czuje emocji targających głównymi bohaterami,
nie śni o nich w przypływie weny. Podaje jak na tacy nam ochłapy tego, co mogłoby
zaistnieć, gdyby po prostu uwierzyła w to, co pisze. Mam wrażenie, że każde jej
słowo pisane jest aby zdobyć kolejny dolar, bez uwzględnienia jak wartościowe
będzie, czy też jakie będzie niosło przesłanie.
W dziesiątym tomie o Sookie Stackhouse, telepatce,
nie odnalazłam niczego, co byłoby wartościowsze aniżeli części poprzednie.
Banalny język, wydarzenia godne przewidzenia, błędy składniowe, tępe dialogi i
wyblakłe postacie. Miast YA winno się mawiać Literature for idiot, who are not
adult jet. Tak jest bynajmniej w przypadku Martwy
w rodzinie.
Sookie Stackhouse obiecuje niemalże każdemu
pomoc, bo ma złote serce. Jednak gdy chodzi o sprawy jej chłopaka, Erica -
wampira, nie zawahałaby się zabić, aby mieć święty spokój. Jaka jest więc ona w
istocie? Jedynie autorka mogłaby nam to powiedzieć (jednak Boże, proszę, niech
ona już nic nie pisze). W książce dzieje się tak wiele, że właściwie nie
pamiętam już dokładnie o czym była. Wleciała i wyleciała mi z myśli, niczym
słówka do zapamiętania.
Czytając Martwy
w rodzinie dowiedzieć się można wiele o tym, jak to Eric stał się wampirem,
jak Bill się nim stał. Nie mogę pominąć również faktu o tym, że gdziekolwiek
Sookie się nie znajdzie, tam kłopoty. A więc, świadcząc swoje usługi dla
wilkołaczego stada, wciela się w rolę szamana i doprowadza do wyroku śmierci
dwie osoby. Przyjmuje w gości stworzyciela Erica i jego nowy nabytek, gdzie
chcąc pomóc młodemu wampirowi wspomaga go w szaleńczym zabijaniu ludzi. Zgadza
się aby zamieszkał u niej kuzyn, wróż, szalenie przystojny i pociągający
Claude, czym wyzwoliła zazdrość Erica. Pozwalając aby wilkołaki polowały u niej
w lesie, wystawia się na niebezpieczeństwo odnalezienia zwłok sprzed kilku lat.
I do tego oczywiście interesuje się nią FBI. Nie wspomnę już o ranach 'na ciele
i umyśle' spowodowanych torturami.
Cały ten galimatias tworzy tom, którego można
nienawidzić. Osobiście kręciłam nosem przy każdej stronie i śmiem twierdzić, że
nie polecam jej nikomu. Dobrnęłam już do tomu 10, choć wiedziałam, że nie
będzie dobrze, skoro wcześniej nie było. Autorka nie rozwija swego kunsztu
pisarskiego. Jej warsztat jest stęchły i opajęczony. Postacie, które powinny
odróżniać się od siebie diametralnie, zlewają się w jedno, tworząc kogel mogel.
Kolejne rozdziały zaprzeczają wcześniejszym, gubią się wartości i sens całej
książki.
Innymi słowy: totalna masakra, odmóżdżenie
100%. Już czuję się głupsza. W razie jakiś błędów w tekście, to wszystko wina
książki. Więdnę po niej. Dobrze, że przede mną Tolkien, inaczej byłoby
marnie...
Książka bierze udział w następujących wyzwaniach:
Podziwiam Cię, że zdołałaś przeczytać tyle tomów tego... czegoś xD
OdpowiedzUsuńPrzy każdym tomie mam głupią nadzieję, że może tym razem się coś zmieni... ;)
UsuńStraszny tasiemiec wyszedł z tej serii, a ja nie zapałałam do niej sympatią już po pierwszym tomie. Cieszę się, że nie przysżło mi do głowy kontynuowanie lektury. Główna bohaterka przyciąga kłopoty - to akurat nie dziwi, bo seria m znamiona urban fantasy jak dla mnie, a to oznacza, że główna bohaterka jest zawsze magnesem na wszelkie afery. Ale Sookie jest ejdną z bardziej irytujących bohaterek, jakie znam. Nawet w serialu nie mogłam jej strawić, trzy razy podchodziłam do pierwszego odcinka i na tym się skończyło.
OdpowiedzUsuńPierwsyz raz u Ciebie jestem i będę zaglądać częściej :)
Brnę dalej w to małe bagno, ponieważ książki dostałam w prezencie i muszę opowiadać co każdy tom w sobie zawierał (taki warunek, żebym dostała inne książki kiedyś :)). Ja serialu nawet nie tykałam, jak tylko przeczytałam tom pierwszy, od razu widać było, że nie wróży to nic dobrego.
UsuńA więc witaj u mnie i zapraszam :)
Ja ze swojej strony, również będę zaglądać do Ciebie :)
Czytałam chyba z 5 części. Te książki są dosyć smieszne, ale nie ukrywam, że czyta się je naprawdę szybko, są idealne na odstresowanie. Jednak 10 tom? Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńJak piszesz, czyta się je szybko, a ja z braku innej, lepszej lektury, czytałam po prostu je. :)
UsuńPisałam już chyba kiedyś u Ciebie, że dopiero pierwsza część przede mną. Jestem ciekawa, jak ją odbiorę, chociaż nie nastawiam się na wiele. Z drugiej jednak strony ta seria musi coś w sobie mieć skoro tyle ludzi ją czyta :)
OdpowiedzUsuńJa czytam właściwie przez przypadek, specjalnie jakoś bym po nią nie sięgnęła. Jednak chcę po prostu skończyć tę serię :)
UsuńRozumiem, też mam tak z seriami, że jak już zacznę to nie lubię porzucać nieskończonych.
UsuńDokładnie :) Raz tylko porzuciłam książkę. "Wyprawa Hawkwooda" się nazywała a jej motywem przewodnim były podboje nowych krain i pobijanie rekordu gwałcenia kobiet... Jak nigdy nie zostawiłam książki rozpoczętej i niedoczytanej, to tę po prostu porzuciłam.
UsuńNie dziwię się, że porzuciłaś taką książkę. Też bym to zrobiła. Ostatnią książką, którą ja porzuciłam były "Rozmowy z katem", ale to już historia sprzed paru lat :)
UsuńPewnie musiała być równo stuknięta co "Wyprawa...". Nie potrafię pojąć dlaczego ludzi decydują się pisać coś takiego:/
UsuńByła zbyt hermetyczna jak dla mnie. Nasycona suchymi faktami, nazwami partii, nazwiskami i nie byłam w stanie przez nią przebrnąć, chociaż to podobno wartościowa pozycja.
UsuńDlatego też istnieje tak wiele książek, żeby każdy mógł wybrać co komu w duszy gra :) Wiadomo przecież, że nie każdy lubi to samo. ;)
UsuńJedyne fajna rzecz we tej książce to okładka. W sensie pani z okładki. W sensie jej oczy :3
OdpowiedzUsuńUważaj bo Cię zahipnotyzują i zaczniesz czytać cykl! O_o
UsuńO nieeeeee!!!!! To ja już odwracam wzrok ;)
UsuńA widzisz :P sądzę, że Ci to nie grozi :)
UsuńTak tylko straszę...
nie ma co - nawet po nią nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie ma po co ;)
UsuńPodziwiam Cię. Skoro nie jest to w żaden sposób dobre, a Ty dobrnęłaś do 10 tomu... no, no ;) Ja na pewno będę omijać serię szerokim łukiem ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie warto jej czytać. Być może motywuje mnie to, że mogę się tutaj z Wami podzielić opinią i będziecie mogli ominąć ją, jak mówisz, szerokim łukiem. :)
UsuńJa tez tak czasami mam, co z tego, ze coś jest beznadziejne, kiedy mogę ostrzec przed tym innych ^^ A czasami po prostu kwestia tego, że szkoda rzucać rozpoczęta serię ;)
UsuńSmuci mnie najbardziej to, co napisałaś, że widać, iż autorka nie wkłada w to całego serca. Przecież jak ja pisze swoje bazgroły, które nigdy nie ujrzą światła dziennego, wkładam w to całą siebie. Przykre , że niektórzy pisarze tak nie mają :(
Z pisarzami to różnie bywa. Jeden tom napiszą dobry, a inny zły. Być może jest to powodowane pieniędzmi, bez których jakby nie patrzeć, nikt sobie nie poradzi. Jednak jest tylu korektorów i ludzi, którzy naprawdę znają się na pisaniu, więc mogliby z tego skorzystać. Ja również, gdy coś piszę, staram się przelać wszystkie swoje uczucia jakich doznałam podczas czytania, nie wiem więc czemu, niektórzy pisarze nie potrafią przelać tego podczas pisania.
UsuńMoże zaczyna ich po prostu zżerać rutyna? Ja rozumiem, pieniądze, pieniędzmi, ale z zawodu pisarza ciężko wyżyć. Może dlatego też niektórzy tracą serce do swojego zawodu... Czasami pasja po prostu zamienia się w przykry obowiązek.
UsuńZgadzam się z Tobą. Być może jest tak, że po debiucie i pozytywnym przyjęciu próbuje dalej i dalej, niekoniecznie zadowalająco. Choć nie ukrywam, że wielu ludzi zgadza się z moją opinią co do tych książek, jest też bardzo wielu jej zwolenników, którzy pewnie mnie przeklinają i biją się w głowę, o co mi chodzi. Specjalnie dodaję fragment przy każdym poście, aby wczuć się choć odrobinę w klimat książki. Jak dla mnie klimat ten jest raczej stęchły i wymuszony niż przyjemny i przyjazny.
Usuń