Showing posts with label Pierre Rene. Show all posts

Haul, haul...

Monday, December 2, 2013 -

Obiecałam Wam zakupowe rozliczenie, więc tak dzisiaj na blogu będzie. Wybaczcie mi tę ostatnią nieobecność, ale kompletnie opuściły mnie siły i niestety po tym, jak zasuwałam z nauką na uczelni postanowiłam się rozchorować. Dlatego ostatnimi czasy raczej kicham i śpię, zamiast pisać dla Was notki. Dopadła mnie niemoc i nawet teraz nie bardzo mam wenę, żeby cokolwiek sensownego wyskrobać. 
Dlatego modlę się, że to co napiszę będzie miało ręce i nogi :)

Nie podam Wam dokładnych cen co do grosza niektórych produktów, ponieważ zakupy te nie są z jednego dnia. Dlatego nie bądźcie przerażeni, że nakupowałam na raz tyle dobra. Nie, nie. Te rzeczy pojawiły się u mnie w przeciągu mniej więcej 2 ostatnich miesięcy. Poza tym, część z tych nowości jest prezentami.


Jakoś zawsze, jak jestem w Biedronce, to coś z tych kosmetyków wpadnie mi w oko. Podczas pewnych zakupów wrzuciłam do koszyka lip smackera Coca Cola. I tak, jak byłam zachwycona jego wyglądem, bo taki kapselek jest naprawdę uroczy, tak jeśli chodzi o to, co znajdziemy w środku - porażka. Pięknie pachnie i rzeczywiście smakuje jak Cola, ale żeby cokolwiek wydłubać z opakowania trzeba się namęczyć kilka minut. Jest twardy, kompletnie nie daje ze sobą współpracować. Ja żałuję, że nie wzięłam wersji w sztyfcie. Te wydane 6 złotych uważam za wyrzucone w błoto.


Stałam się też posiadaczką mojego wymarzonego rozświetlacza Mary-Lou Manizer. Niedługo  na pewno podzielę się z Wami moją opinią, w końcu mam tego wszystkiego tyle, że tematy na posty są - gorzej z weną :P Rozświetlacz został zamówiony na stronie Minti-Shop ( 61.50zł) i nie wiem, co mnie podkusiło, żeby kliknąć dostawę paczką biznesową (Poczta Polska), zamiast kurierem. Czas dostawy miał trwać do 2 dni roboczych, ale niestety moja paczka dotarła do mnie po 5(!) dniach. Szlag mnie trafiał i szczerze mówię, że z takich usług już nie skorzystam. Wolę kuriera i nie będę już na nim oszczędzać. Pierwszy i ostatni raz.


W Super-Pharmie skorzystałam z promocji -40% na oczyszczanie twarzy, więc do koszyka wpadła moja ulubiona pianka do mycia twarzy z La Roche Posay. Nie będę się tutaj rozpisywać nad jej cudownością, wystarczy, że klikniecie sobie LINK i poczytacie jej recenzję.



Postanowiłam też zrobić zamówienie na stronie Pierre Rene (około 20zł) i kupiłam najjaśniejszy podkład, który jest nowością i kredkę Miyo (ok. 5zł) w cielistym odcieniu, która jako pierwsza utrzymuje mi się na linii wodnej (jestem płaczkiem!) i bardzo fajnie sprawdza się do rozjaśniania łuku brwiowego.


Moje Rossmannowe zakupy już widziałyście, więc wrzucam tylko zdjęcie i LINK do poprzedniego posta na ten temat.


W Biedronce skusiłam się też na dwa słoiczki soli do kąpieli, na którą wszyscy się rzucili. Kosztowała chyba 2.49 za opakowanie, o ile się nie mylę.


Przy jakichś tam zakupach w Super-Pharmie, kiedy kupowałam prezent dla mojej mamy (którego nie pokażę, może po świętach :P Wiem, że mama tutaj zagląda, więc nie będę jej psuć niespodzianki :) ) kupiłam sobie pomadkę do ust Maybelline, Baby Lips, która jest nowością - ale szczerze, wygooglujcie sobie amerykańskie opakowania, są ładniejsze. Zapłaciłam za nią 9.99zł.


U Blanki z bloga Mój zakupoholizm wypatrzyłam mineralny podkład Amilie. Kolor jak najbardziej mi pasuje, a ja jeszcze minerałków nie używałam, więc jestem ciekawa, jak się spisze. Na pewno opowiem Wam o moich wrażeniach.


I to by było na tyle. Trochę tego kupiłam, ale w sumie nie ma takiej tragedii. Chociaż 3 nowe podkłady, to całkiem sporo :) Używałyście, jakiejś z tych rzeczy? Coś Wam wpadło w oko?

Jestem chora i postanowiłam poprawić sobie humor. Z racji, że dzisiaj jest Dzień Darmowej Dostawy, zrobię jeszcze malutkie zakupy z rzeczami, na które polowałam, a jakoś nie mogłam się zdecydować. Dlatego dzisiaj składam zamówienie i za kilka dni na pewno Wam te rzeczy pokażę:) TUTAJ znajdziecie listę sklepów, która dzisiaj wysyła wszystko za darmo :) Owocnych zakupów! :*

Paznokciowe miasto nocą

Saturday, November 16, 2013 -

Hejka! Dzisiaj przychodzę do Was z paznokciowym zdobieniem. Nie czuję się w tym temacie ekspertem, ani osobą o niezwykle ogromnym talencie, ale lubię sobie zrobić paznokcie. Lubię bawić się sondą, pędzelkami i różnymi kolorami. Uważam też, że trening czyni mistrza i może kiedyś dorównam precyzją, i talentem dziewczynom, których zdobienia przeglądam w Internecie wzdychając do ekranu. Nie ukrywam, że często odtwarzam to, co zobaczyłam na YouTubie, czy na blogach, na które zaglądam. 

Zaczynamy! 
Na początek nakładam bazę na paznokcie, ponieważ nie chcę ich odbarwić (co ostatnio i tak się dzieje :/ ). Dlatego nakładam odżywkę z Essie, Help me grow i z Eveline, dbającą o to, żeby paznokcie były białe. Potem idą dwie warstwy białego lakieru. Tak na marginesie - bardzo się cieszę, że wykończyłam tego maluszka z Golden Rose, ponieważ kompletnie mi się nie podobał. Teraz używam białego MiniMaxa z Eveline. 



Na tak przygotowaną białą bazę będziemy nakładać trzy kolory za pomocą gąbeczki, chcemy uzyskać ombre. Swoją drogą, polubiłam ostatnio biały kolor na paznokciach. Fajnie mi się go nosi.
Do ombre użyłam trzech różnych kolorów. Pachnącego niebieskiego z My Secret, Bikini so teeny Essie i Posh Plum z Sally Hansen, a narzędziem jakiego do niego użyłam była zwykła gąbka do mycia naczyń :) Nie musicie szukać specjalnych gąbeczek, czy używać tych do podkładu. Chociaż możecie. Ja natomiast nie maluję się takimi gąbeczkami, więc łatwiej mi ukraść taką z kuchni.


Zależało mi na tym, żeby nie pokryć paznokci kolorem w 100%. Chciałam białych prześwitów, i udało mi się tego nie skopać. Jeśli chcecie bardziej zakryte niebo, możecie się pobawić dłużej, też będzie dobrze wyglądać. 

No i przechodzimy do czarnych budynków. Stosunkowo łatwo je zrobić. Bałam się ich najbardziej, a są chyba najprostszą rzeczą do wykonania. Wystarczy parę razy machnąć pędzelkiem, tworząc wyższe wieżowce i mniejsze bloki, i domki.

Do namalowania budynków posłużył mi ulubiony Black Devil, z Pierre Rene. Mam do niego pewne zastrzeżenia, jeśli chodzi o pędzelek, ale czerń lakieru jest przepiękna i głęboka. Wystarcza jedna warstwa. Odczekałam jakieś dwie minuty i zaczęłam bawić się detalami. Żółtym lakierem z serii Paris 209 od Golden Rose namalowałam kropeczki imitujące okna domów. Użytym wcześniej białym lakierem i srebrnym Inglotem (którego niedługo wrzucę Wam w osobnej recenzji, bo jest tego warty), stworzyłam gwiazdki i dwa księżyce.


No i taki mamy efekt końcowy. Paznokcie pokryłam jeszcze wysuszaczem z Sally Hansen, Insta Dry.




Nie wiem, jak Wam, ale mi się to zdobienie ogromnie podoba. Sprawiło mi niezwykłą frajdę i świetnie się bawiłam je robiąc. Bałam się, że mi kompletnie nie wyjdzie, ale uważam, że poszło mi całkiem, całkiem. Spróbujcie i Wy, satysfakcja z wykonania takich paznokci jest naprawdę spora. Niestety nie jestem w stanie odnaleźć oryginału, na którym się wzorowałam, ale jeśli tylko na niego trafię, to dodam Wam tutaj link.

A teraz czekam na Wasze opinie. Czy Wam się podoba, czy może nie - szczerze :) I czy same widziałyście ostatnio jakieś zdobienie, które szczególnie zapadło Wam w pamięć. Dzielcie się linkami :)
Pozdrawiam Was bardzo gorąco, bo w Szczecinie, jest tak zimno, że... o matko :P

Bleee, pająki!

Thursday, October 31, 2013 -

Dzisiaj mam dla Was propozycję odrobinę halloweenową. Osobiście święta tego nie obchodzę i nie wybieram się też na żadną imprezę tematyczną. Mimo wszystko jednak podoba mi się ogólny klimat. Wiecie, dynie, potworki, te sprawy. Chociaż na co dzień staram się omijać wszystko, co straszne, to tego dnia, jakoś mi to nie przeszkadza. Wolę, gdy jest zabawnie, a nie strasznie.

Moja propozycja pomalowania paznokci jest bardzo prosta w wykonaniu. Co prawda, robiąc je zdałam sobie sprawę, że mam dość zabawy z pędzelkiem, którego używam do zdobień i w najbliższym czasie zaopatrzę się w zwykle lakiery z wąskim pędzelkiem. Inaczej trafi mnie szlag. Z takimi lakierami przeznaczonymi do zdobień jakoś łatwiej mi się pracuje. 


Obiecywałam sobie, że wykonam jeszcze co najmniej dwie propozycję na to "straszne" święto, ale niestety mi się nie udało. Mam jednak nadzieję, że moja propozycja przypadnie Wam do gustu. Postanowiłam zabawić się w zrobienie pajęczyny i słodkiego pajączka. Aż dziw bierze, że na co dzień uciekam, jak zobaczę tego przerażającego stwora, krzycząc "Kubaaaa, pająk!!!". Nawet te najmniejsze z najmniejszych mnie przerażają. Widzę żądzę krwi w ich małych, rozbieganych oczkach :)


Paznokcie pomalowałam czarnym lakierem z Pierre Rene (Black Devil) i srebrnym Inglotem o numerze 221. Zdobienia wykonałam przy pomocy tego samego czarnego lakieru i białego Selene od Golden Rose. Całość pokryłam top coat'em z Sally Hansen, Insta-Dri.


Wydawało mi się, że pajęczyna jest trudna do stworzenia, jednak tak nie jest. Łatwo ją wykonać, ale niestety mój pędzelek postanowił zastrajkować i okazał się w tej kwestii dość uporczywy. Dlatego już go nigdy nie użyję, a Wam osobiście polecam linery z Wibo - rozwiązują wiele problemów. A całe zdobienie nie zajmie Wam więcej niż 15 minut. Daję słowo. Nawet niewprawiona ręka sobie z nim poradzi.

Na przyszłość obiecuję poprawę i za rok na pewno pojawi się więcej propozycji na to święto. Jak przeglądam blogi dziewczyn, to nie mogę wyjść z zachwytu i czasem aż mnie ściska z zazdrości, że mi się ręka trzęsie a one robią takie precyzyjne zdobienia. Chylę czoła :)

A Wy jak spędzacie ten dzień? Świętujecie? Idziecie na imprezę? Czy tak, jak ja modlicie się, żeby te słabo przebrane dzieciaki (przynajmniej u mnie zawsze tak jest) nie zapukały do Waszych drzwi? :)

Aktualizacja - mam dzisiaj tak dobry dzień, że chyba im nawet otworzę i pójdę do sklepu po cukieraski. Najpierw znalazłam dawno odłożone 30zł, o których zapomniałam, a jednak fajnie znaleźć takie ekstra pieniądze :) 
Potem odwiedził mnie kurier z paczką, o której nie miałam pojęcia. Jakiś czas temu wypełniłam zgłoszenie na portalu ofeminin.pl i jakoś tak zapomniałam o fakcie. Nie przyszedł też do mnie żadne mail z informacją. Dlatego radość jest podwójna, bo uwielbiam takie niespodzianki. Dzisiaj zdecydowanie wybieram cukierek, a nie psikus :)

Na koniec, na potwierdzenie, że to wszystko to najprawdziwsza prawda - fotencja.



AZTECKIE WZORY

Saturday, August 24, 2013 -

Hej!
Dacie wiarę? Kręciłam się już od bardzo dawna nad zrobieniem na paznokciach jakiegoś konkretnego zdobienia, a nie tam jakieś pitu-pitu. Czaiłam się, jak sęp na swoją ofiarę, ale nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać. Albo może inaczej - wiedziałam JAK, ale źle mi się robiło, jak myślałam sobie ILE mi to zajmie. 

Biorąc pod uwagę fakt, że nie potrafię zdobić sobie paznokci, jak rasowa kosmetyczka, wiedziałam, że zajmie mi to wieki. I tak też było. Bawiłam się jakieś trzy godziny. Fakt faktem, przeciągałam trochę i nadzwyczaj długo czekałam na wysychanie poszczególnych warstw. Mimo wszystko dobrze się bawiłam.


Poszłam trochę na  łatwiznę w tym całym trudzie i znoju, czyli pomalowałam w ten aztecki wzorek tylko paznokieć kciuka i palca serdecznego. Przemyślałam sprawę i doszłam do paru wniosków:
- pomalowanie wszystkich paznokci w takim zdobieniu zajmie mi co najmniej wieki,
- bałam się, że wszystkie paznokcie w takim samym wzorze, to będzie trochę za dużo i ręka będzie wyglądać dziwnie,
-dwa paznokcie do pomalowania na prawej dłoni będzie wszystkim, na co mnie aktualnie stać :) Wiadomo, ręka mi się trzęsie, jak geriatrykowi.


Całą resztę pomalowałam jednolicie pachnącym lakierem od My Secret, w kolorze Fruit Cocktail.



Do zdobienia użyłam pędzelko-sondy, którą kiedyś kupiłam. Kosztowała jakieś 10zł i zamówiłam ją z katalogu Avonu. Przymierzam się do kupna innych sond, z mniejszymi i większymi kuleczkami do robienia kropeczek, bo jednak taką jedną to się trzeba namachać, jeśli chciałabym robić np. cętki.


Azteckie wzory są ostatnio modne, co mnie bardzo cieszy. Zawsze mi się podobały i dobrze, że się w końcu zdecydowałam zrobić takie zdobienie.  Może nie jest stuprocentowo idealne, ale nie łudziłam się, że od razu wyjdzie mi perfekcyjnie. Mimo wszystko, jestem bardzo zadowolona z efektu, jaki udało mi się osiągnąć. Mam nadzieję, że nie będziecie zbyt surowi :)

A tutaj macie szczegółowy opis lakierów, których użyłam.

Myślę, że już ze zdobienia na zdobienie będzie lepiej, że będę dochodziła do coraz większej precyzji i moje paznokciowe wariacje będą coraz piękniejsze. Mam nadzieję, że będą na tyle dobre, że nie będę się wstydziła ich wrzucać tutaj :) Z moją trzęsącą się ręką i nie do końca równymi liniami, daleko mi do dziewczyn, których zdobienia pilnie śledzę i bardzo mi się podobają. Do tego zdobienia zainspirowałam się zdobieniem Odette Swan, której talent mnie aż dobija, bo jak można tak dobrze malować oby dwie ręce? :)

Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach :)

DO GÓRY