Showing posts with label Zoeva. Show all posts

Porównanie najlepszych i najgorszych automatycznych kredek do brwi: Zoeva, Sephora, Catrice, Nabla i inni

Wednesday, April 19, 2017 -

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Obiecałam Wam już spory czas temu, że na blogu w końcu pojawi się zestawienie najlepszych produktów do brwi. Codziennie mam z tego tytułu mnóstwo wyszukań na stronie, a pewnie same możecie zobaczyć, że post z najlepszymi produktami do brwi, wciąż wisi na pierwszym miejscu top 5 w prawej kolumnie bloga. 

Nadal podtrzymuję moje zdanie na temat tych produktów, więc jeśli jesteście zainteresowane co sądzę o żelach do brwi, pomadach i paru kredkach, wpadajcie pod ten link. 

Dzisiaj przedstawię Wam kilka nowych propozycji i minirecenzji produktowych. Mam nadzieję, że Wam się ta wiedza przyda! 

GRZEBYCZKI

Grzebyczki w tych przypadkach dzielimy na dwa rodzaje. Jedne z nich są po prostu przypominające kształtem grzebień. I takiej ewentualności szczerze nie rozumiem. Po prostu, uważam to rozwiązanie za kompletnie nieprzydane. Nie nadają się one bowiem do wyczesania nadmiaru produktu z brwi, nie nadają się też do nadania włoskom idealnego kształtu. Generalnie, nie rozumiem w ogóle po co są tworzone. 
Jest jednak jeszcze druga opcja, która zdecydowanie bardziej się sprawdza. Jest praktyczna, po prostu. Same z resztą widzicie, że grzebyczki na zdjęciu różnią się od siebie minimalnie (prócz jednego, w kredce Burberry). Te szczoteczki są bardzo zbliżone do siebie i wszystkie, jak jeden mąż, dobrze wyczesują nadmiar produktu. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

SZTYFTY

Tutaj mamy do czynienia tak naprawdę z dwoma rodzajami sztyftów. Chciałabym zaznaczyć, że w poście skupiam się tylko na produktach automatycznych. Nie recenzuję Wam dzisiaj kredek, które można temperować.
Jedne z produktów mają kształt spłaszczony, który nadaje się bardzo dobrze do szybkiego wyrysowywania kształtu brwi. Zarówno zaznaczania kształtu łuku, jak i wypełniania luk. Można nim jednak bardzo łatwo osiągnąć efekt przerysowany.
Drugim rodzajem jest sztyft w kształcie zaokrąglonego rysika, na kształt automatycznych ołówków. Tutaj mamy znacznie większą precyzję, bo taką kredą równie dobrze można wyrysować idealne brwi, ale też i pojedyncze włoski. Jest on przy okazji najlepszym i najbardziej praktycznym kształtem kredki do brwi. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory
Od lewej strony: Nabla, Golden Rose, Soap&Glory, Zoeva, Sephora, Anastasia Beverly Hills, Burberry.

Nabla, Brow Divine

NABLA, Brow Divine w odcieniu Mercury widzicie na zdjęciu poniżej. Kredka do dostania jest na stronie Mintishopu. Jej cena to 49.90zł. Tak, jak praktycznie wszystkie kredki, które Wam dzisiaj przedstawiam, charakteryzuje się wysuwanym, cieniutkim sztyftem. Z drugiej strony zakończona jest wygodną szczoteczką, która pozwala na swobodne wyczesanie nadmiaru produktu. Z łatwością też sunie po skórze i pozwala wyrysować idealny kształt brwi. Ma lekko ciepły odcień brązu, więc idealnie wpasowała się w moje włoski. Polubiłyśmy się i szczerze ją polecam. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Golden Rose Longstay Precise Browliner

Z kredką Golden Rose Longstay Precise Browliner w kolorze 107 polubiłam się najmniej. Mimo że jej cena jest najprzyjemniejsza, bo kosztuje tylko 19.90zł, nie jestem zadowolona z efektu. Kredka oczywiście ma dwa końce, wygodny grzebyczek naprawdę dobrej jakości i cieniutki sztyft. To w tym ostatnim tkwi największy problem. Niestety, ale jest dla mnie zbyt woskowa. W porównaniu do innych kredek, które miałam, niestety zawodzi. Za mało w niej pigmentu, a wosk wręcz oblepia mi włoski, a nie daje odpowiedniej ilości koloru. Co prawda, da się ją rozpracować, bo przy rozgrzaniu, produkt pracuje znacznie lepiej, ale szczerze? Nie mam na to czasu, jak robię makijaż. Wolę dopłacić i mieć produkt, który spełnia oczekiwania. NIE POLECAM. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Soap&Glory Archery

Kredka Soap&Glory Archery nie jest dostępna w Polsce. Pewnie znacie ją z YouTube'a, bo często się tam pojawia. Można ją jednak łatwo upolować na Allegro lub po prostu, podczas wypadu do Anglii. Kiedyś robiłam z nią na blogu makijaż krok po kroku. Mój odcień, to Hot Chocolate. Jak widzicie, jest trochę chłodny, jak na czekoladę. Ma jednak bardzo dobrze napigmentowany sztyft i wygodną szczoteczkę do wyczesywania włosków. Brak mi w niej jednak małej dozy woskowości, przez co nie trzyma włosków w ryzach, a sam produkt potrafi zniknąć w ciągu dnia. Nie jestem z niej zadowolona na tyle, żeby ją polecić, chociaż spróbować warto. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Zoeva Graphic Brows

Kolekcja Zoeva Graphic Brows mnie zachwyciła i mogłyście już o niej poczytać tutaj. Kredkę możecie kupić w sklepie internetowym Mintishop. Tam zapłacicie za nią 36.90zł. To mój niekwestionowany ulubieniec. Przyjemnie się jej używa i powiem szczerze, że zastanawiam się, czy nie zostanie moim ulubionym produktem do brwi ever. Odcień Ammos idealnie pasuje do moich włosów, które są czymś na granicy blondu, rudości i lekkiego, ciepłego brązu. Jest idealnie woskowa, nie za mocno, ale też nie za mało. Ma dużą ilość pigmentu, który pozwala na łatwe wyrysowanie brwi, a grzebyczek wspomaga wyczesywanie nadmiaru produktu, który rzeczywiście daje się stopniować nie "rozchodząc się" na boki. Idealny kształt brwi zostaje nienaruszony i nie potrzeba w jej przypadku korektora, by poprawić błędy. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Sephora Retractable Brow Pencil

Sephora Retractable Brow Pencil w odcieniu 03 Rich Chestnut, to jedna z tych pozycji, które warto sprawdzić. Dlaczego? Ten wysuwany, wodoodporny ołówek do brwi, ma naprawdę dobry sztyft. Idealna ilość wosku z perfekcyjną ilością pigmentu. Miękko sunie po skórze i pozwala na szybkie wypełnienie luk w łuku brwiowym. Cena też spoko, bo kosztuje 39zł. Ma jednak jeden mankament. W sumie to dwa. Grzebyczek i wydajność. Szybko znika, więc starcza na jakieś 1-1.5 miesiąca regularnego używania, podczas reszta wystarcza na około 2-3 miesiące. A grzebyczek jest po prostu śmieszny. Widzicie go z resztą na jednym ze zdjęć. Ani tym wyczesać nadmiar produktu, ani ułożyć grzywkę. Mogli sobie podarować! 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Anastasia Beverly Hills, Brow Wiz

Anastasia Beverly Hills, Brow Wiz w kolorze Taupe, była moim ulubieńcem przez bardzo długi czas. Zużyłam kilka opakowań tego produktu, do momentu, w którym skapnęłam się, że jest na rynku wiele zamienników, które naprawdę dobrze się sprawdzają i nie ma potrzeby wydawać na kredkę około 21$ plus podatki i przesyłki. Naaah. Mimo to, nadal uważam ją za jeden z lepszych produktów do brwi, aczkolwiek nie wiedzieć czemu, po jakimś czasie końcówka z grzebyczkiem łamie się i odpada. Dzieję się tak u większości dziewczyn, więc coś jest nie halo. W każdym razie, cała reszta jest super, bo produkt jest idealnie napigmentowany i ma odpowiednią ilość wosku. Nic dziwnego, że jest tak wiernie kopiowany przez inne marki. Na zdjęciu widzicie ją tylko w minimalnej ilości, bo szczerze powiedziawszy - miałam jej tylko dosłownie ogryzek, który z ledwością wystarczył na pomalowanie jednej brwi. Too bad. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Burberry Effortless Eyebrow Definer

Burberry Effortless Eyebrow Definer w kolorze Ash Brown, to jedna z najdroższych propozycji w tym zestawieniu. Kosztuje 129zł i dostaniecie ją w internetowym sklepie Sephory. Ma też zupełnie inny kształt szczoteczki oraz sztyftu. Co prawda, grzebyczek jest chyba najlepszym na rynku. Ma idealną wielkość i najprzyjemniejsze włosie. Dzięki temu naprawdę dobrze wyczesuje włoski. Ma też dziwnie zakończony sztyft, z którym poradzą sobie tylko osoby, które wiedzą, jak malować brwi. Nie jest zbyt prosty w obsłudze i powiem szczerze, że miałam na początku z nim niemałe problemy. Przyzwyczajona byłam bowiem do cieniutkich końcówek, które są ołówkami. Tutaj płaska i szeroka końcówka jest trudniejsza na początku jej używania. Później, szczerze powiedziawszy, jest już tylko lepiej, a co za tym idzie pozwala na większą kontrolę i precyzję podczas używania. Dlaczego? Dzięki temu kształtowi, łatwiej jest namalować prostą, równą linię łuku brwiowego, który czasami niełatwo uzyskać. Kolor, jak widzicie jest dość ciemny i chłodny, ale pozwala na stopniowanie intensywności. Pigment przykleja się do skóry i nie sprawia problemu w makijażu, w zależności czy chcemy uzyskać efekt lekkich, niedokończonych brwi, czy takich rodem z Instagramu. 

Przy okazji, na wszystkich brwiowych zdjęciach widzicie maskarę Cat Lashes. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Catrice, Slim'matic Ultra Precise Waterproof

I jako bonus dodaję tutaj szybką recenzję kredki do brwi Catrice. Gdy robiłam zestawienie produktowe, nie miałam jeszcze okazji używać tej właśnie kredki, dlatego zdjęcie będzie odbiegać od stylistyki całej reszty. Mam jednak nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. O całej kolekcji możecie poczytać tutaj. Kredka Slim'Matic Ultra Precise Waterproof mnie oczarowała, ale niestety na krótko. Dlaczego? Już tłumaczę. Jest genialna! Fantastycznie wygląda na brwiach, ma przepiękny kolor, który idealnie wpisywał mi się do mojej fryzury, do tego kosztuje zaledwie 12.99zł. Z jednej strony zakończona została wygodnym grzebyczkiem, który świetnie wyczesuje nadmiar produktu. Produktu, który jest tak niewydajny, że po prostu szok. Poużywałam jej dwa tygodnie! Dwa tygodnie i po kredce. No... chyba nie o to chodzi. Nawet przy tak niskiej cenie, to nie o to chodzi! Znika w ekspresowym tempie i bardzo mi się to nie podoba.Dlatego mimo fajnych właściwości, jestem na nie. 

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

najlepsze-kredki-do-brwi-zoeva-nabla-golden-rose-sephora-burberry-catrice-anastasia-beverly-hills-soap-and-glory

Która z nich podoba się Wam najbardziej? Macie swoje ulubione kredki do brwi?
Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach!

Najnowsza kolekcja do brwi Zoeva + mój sposób na malowanie brwi

Thursday, February 23, 2017 -

Zoeva-brow-spectrum

Zoeva już chyba przyzwyczaiła wszystkich do tego, że jej opakowania kosmetyków kolorowych są stworzone z kartonu. Sprawdza się to jednak bardzo dobrze z dwóch powodów. Są znacznie łatwiejsze w przechowywaniu i amortyzują upadki. Dzięki czemu nie ma się co bać o swoje kosmetyki w podróży. Paletka Brow Spectrum (ok. 102zł) zawiera w sobie dziewięć cieni, które teoretycznie przeznaczone są tylko do makijażu brwi. Praktyka jednak pokazuje, że można nią zmalować nawet zwyczajny, codzienny makijaż oczu. Od lewej strony znajdziecie bowiem w niej trzy cienie, które nadadzą się do rozświetlenia łuku brwiowego (jak i na ruchomą powiekę, i w wewnęrzny kącik). Te właśnie określiłabym, jako najlepiej i najmocniej napigmentowane. Dwa pierwsze kolory, to zdecydowane błyskotki. Mają w sobie sporo rozświetlenia i oscylują pomiędzy błyskiem złotym, a tym lekko różowym. Trzeci cień, to typowa, matowa cielistość. 

Zoeva-brow-spectrum

Zoeva-brow-spectrum

Zoeva-brow-spectrum

Zoeva-brow-spectrum

Druga kolumna, to już cienie do brwi. Ich pigmentacja jest zdecydowanie mniejsza, niż w przypadku cieni rozświetlających. Osobiście jednak, uważam że to bardzo dobry zabieg ze strony marki. Gdy pigment nie jest przerażająco mocny, dużo łatwiej o idealny makijaż brwi. Gdyby cienie były mocniejsze, myślę że bałabym się ich używać. Jaśniejsze brązy zdecydowanie sprawdzą się tutaj jasnym i ciemnym blondynkom, jak również idealnie wpasują się w budowanie załamania powieki. Ostatnia kolumna jest przeznaczona dla brunetek i szatynek. To one powinny szukać w niej swojego idealnego koloru brwi. Jednak do makijażu oka sprawdzą się te kolory w roli przyciemnienia zewnętrznego kącika, zagęszczenia linii rzęs i pogłębienia załamania powieki.

Zoeva-brow-spectrum

Kredki Zoeva, Graphic Brows, to coś, czego poszukiwałam od dłuższego czasu. Ich cena, to istne szaleństwo. Jedna sztuka kosztuje bowiem około 37zł. W porównaniu do mojej ukochanej kredki do brwi od Anastasii, Brow Wiz. Fantastycznie jest więc znaleźć tańszą alternatywę, która szczerze powiedziawszy, niczemu nie odbiega, w porównaniu do droższego zamiennika. 

Zoeva-graphic-brows

Zoeva-graphic-brows

Zoeva-graphic-brows

Zoeva-graphic-brows

W kolekcji znalazły się cztery odcienie: Ammos - jasny beż, który sprawdza mi się idealnie; Nadaje się więc do jaśniejszych i ciemniejszych blondynek, Cinereous - neutralny, jasny brąz, Bistre - średni brąz, Arsenic - najciemniejszy brąz. 

Kredki są wysuwane i z łatwością pozwalają wyrysować brwi. Znakomicie się utrzymują, praktycznie przez cały dzień noszenia makijażu. Z jednej strony zakończone zostały bardzo wygodną szczoteczką, która ułatwia rozczesywanie włosków i pozbycie się nadmiaru produktu. Swoją drogą, nie rozumiem dlaczego kredki do brwi zakończone spiralką są taką rzadkością. To powinien być standard! 

Jestem bardzo zadowolona z koloru Ammos. Tak, jak wspomniałam wyżej. Sprawdza się on bowiem najlepiej ze wszystkich. Dzięki niemu uzyskuję bardzo delikatny, dziewczęcy makijaż brwi. Nieprzerysowany, naturalny. A właśnie tego szukam w produktach do brwi.

Na koniec chcę się z Wami podzielić moim małym sposobem na malowanie brwi, który stosuję praktycznie codziennie. Co prawda, post o najlepszych produktach do brwi (dość subiektywnie wybranych) jeszcze się tutaj pojawi i nie ukrywam, że w większości znajdą się w nim kredki do brwi, bo właśnie taki makijaż brwi preferuję, to dzisiaj chciałam Wam pokazać paletkę Zoevy w akcji.

jak-malowac-brwi

Na początku zawsze przypudrowuję moje brwi. Nieważne, czy wcześniej nałożyłam już na twarz podkład, czy nie - nigdy nie omijam tego kroku. Dlaczego? To proste, po takiej suchej, zmatowionej powierzchni, znacznie łatwiej maluje się równe linie. Poza tym, produkt którego używacie, będzie zdecydowanie ładniej wyglądać, jeśli nie zacznie łączyć się z podkładem lub kremem pielęgnacyjnym. W innym przypadku, łatwo stworzyć sobie błotko.

Używam małej ilości pudru, ale zawsze wyczesuję jego nadmiar z brwi szczoteczką, przy okazji nadając im kształtu, jakiego oczekuję. Skośnie ściętym pędzelkiem rysuję równą linię na dole brwi, od samego początku po jej koniec. Przy czym, na początku brwi  staram się to robić bardzo lekką ręką. Następnie rysuję górny łuk, mniej więcej od połowy brwi. Resztę wypełniam cieniem, starając się, aby utrzymać pożądany kształt. Przód brwi maluję resztą produktu, tak by uzyskać bardzo delikatny efekt przejścia. Łuk brwiowy czyszczę jeszcze na koniec korektorem, jeśli zachodzi taka potrzeba. Trik ten sprawdza się zwłaszcza przy mocniejszych makijażach oka, by optycznie unieść łuk brwiowy. I to tyle - cała filozofia :)

Co sądzicie o produktach marki Zoeva?

Wpadajcie też na blogi dziewczyn! Dzisiaj kolejny dzień naszej akcji #makijażowelove

YouTube made me buy it

Wednesday, October 12, 2016 -


Niedawno dziewczyny z blogów A piece of Ally oraz Paulinablog, wrzucały swoją odpowiedź na TAG, który jakiś czas temu krążył po Internecie. Razem z aGwer uznałyśmy, że jest on na tyle fajny, że same również chcemy go u siebie opublikować. Dlatego dzisiaj chcę Wam pokazać kosmetyki, które kupiłam pod wpływem moich ulubionych youtuberek i blogerek, bo nie będę się ograniczać tylko do jednego medium :) Zaczynamy!

Przede wszystkim, kosmetyki które Wam dzisiaj pokazuję są przeze mnie bardzo lubiane. Drugą stronę medalu, gdy wydałam kasę a nie było warto, na pewno pokażę Wam na blogu za jakiś czas.
Dzisiaj jednak tylko o tych fajnych rzeczach.

NARS, Laguna Bronzer

Na ten bronzer czaiłam się bardzo długo. Amerykańskie youtuberki zachwycały się nim na prawo i lewo, twierdząc że to jeden z produktów, który po prostu trzeba mieć. Desi Perkins i Lustrelux go uwielbiały. Co jakiś czas docierała do mnie jednak informacja, że ten kosmetyk jest za ciepły w swej tonacji. Albo że drobinki, które się w nim znajdują są zbyt błyszczące. Dla mnie jednak, okazał się być idealny. Dlatego, gdy NARS wszedł do polskiej Sephory, przestałam szukać wymówek i po prostu go kupiłam.

MAC, Paintpot w kolorze Painterly

Tutaj uległam namowom NikkiTutorials, która akurat używa zupełnie innego odcienia tego kremowego cienia do powiek/bazy pod cienie. Mimo wszystko, podobał mi się efekt jaki daje, czyli wyrównanie kolorytu powieki. Co u mnie przydaje się dość mocno, bo mogę się pochwalić faktem, że Matka Natura była bardzo zabawna tworząc moje okolice oczu ;)


MAC, pigment Vanilla

Tutaj zachwyty przyszły po jednym z filmów dziewczyn z Love and great shoes. Justyna twierdziła, że używa tego pigmentu na każdej pannie młodej. Miał dawać przepiękne, ale i nienachalne rozświetlenie oka. Cieszę się, że upolowałam go w miniaturze, bo nawet z taką ilością mam problem przy zużyciu. Nie chcę wiedzieć, ile lat zajęłoby mi zużycie pełnego opakowania.

Zoeva, pędzle

Tutaj za moje zakupy mogę posądzić całą blogosferę. Pędzle pałętały się na wszystkich blogach, każdy się nimi zachwycał i widząc setną recenzję tych cudaków, postanowiłam skusić się na set w kolorze Rose Gold. I to był chyba jeden z najlepszych pędzlowych zakupów. Nie mogę na nie narzekać. Są mięciutkie, świetnie się sprawdzają  w makijażu oka i nic złego się z nimi nie dzieje. 


Anastasia Beverly Hills, Brow Powder Duo, w kolorze Taupe

Ten gagatek trafił do mnie za namowami aGwer. Fakt, że  miałam ten komfort, że oprócz zobaczenia pewnych rzeczy u niej na blogu, mogłam też sobie najzwyczajniej w świecie pomacać na żywo. Takie są zalety przyjaźni z blogerkami ;) W każdym razie, pigmentacja powaliła mnie na kolana. Aga ma całą "brwiową książkę" od Anastasii i mogłam sobie swobodnie sprawdzić, jaki kolor będzie odpowiadać mi najbardziej. 

Kylie Cosmetics, matowa płynna pomadka

Tutaj ciężko mi powiedzieć, przez kogo byłam najbardziej nakręcona na te pomadki. Z jednej strony, śledząc SM Kylie, byłam zachwycona nowościami, jakie wypuszcza. Z drugiej strony, YouTube był zawalany recenzjami tych matowych szminek. I w ten sposób, od recenzji do recenzji, postanowiłam wypróbować ich na własnej skórze. Co o nich sądzę, mogłyście poczytać podczas #loveyourlipsweek tutaj! 

Peter Thomas Roth, Pumpkin Enzyme Mask

Na ten kosmetyk namówiła mnie Vivianna Does Makeup, a teraz właściwie The Anna Edit. Zachwalała ją i na YT, i na blogu. Nie pozostałam temu obojętna i postanowiłam, że musi być moja. Był to strzał w dziesiątkę. To jedna z najlepszych  maseczek, jakie posiadam. Jest mocna, ale efekt daje natychmiastowy. O niej też już mogłyście poczytać na blogu - tutaj.

Na koniec odsyłam Was do wpisu Agnieszki, w którym przedstawiła swoje zakupy pod wpływem youtuberek i blogerek. Wpadajcie na post tutaj!

A ja mam do Was pytanie. Ile rzeczy kupiłyście z polecenia blogerek? Jaki jest Wasz ulubiony kosmetyk kupiony pod wpływem blogów?

#Makeup Menu - lekkie, dzienne smokey

Monday, February 22, 2016 -


Nie muszę nikomu chyba powtarzać, że Viviannadoesmakeup, to moja ulubiona blogerka. Na tyle mocno, że czuję, że gdybyśmy się poznały - miałybyśmy mnóstwo tematów do rozmów (ale by było, jak by się okazało inaczej! ;) ) W każdym razie, ta dziewczyna jest w stanie namówić mnie na wszystko. Jej estetyka jest bardzo zbliżona do mojej, i co tu dużo mówić - uwielbiam ją. 

Ostatnio zainspirowała mnie do stworzenia tego wpisu. Makijaż, który wykonuję na co dzień, jest dość prosty. Nie bawię się w żadne skomplikowane i wymyślne połączenia. Ma mi zajmować możliwie, jak najmniej czasu i dawać najlepszy z możliwych rezultatów. W ten sposób, staram się malować praktycznie codziennie. 

Lubię stawiać na brązy i złoto. Wydaje mi się, że w tych kolorach wyglądam najlepiej. Nawet mi się nie wydaje, tak po prostu jest. Moja karnacja dobrze z nimi współgra, a niebieska tęczówka przyjmie (prawie) wszystko. 

Nie nazwałabym mojego makijażu żadnym smokey. Smokey kojarzy mi się z czernią i innymi intensywnymi barwami, które są przepięknie i umiejętnie roztarte, czyli jest to coś, czego nie jestem w stanie osiągnąć samodzielnie! Mimo wszystko, delikatne roztarcie granic cieni, pozwala mi na optyczne zabawienie się ze społeczeństwem, że posiadam idealną budowę oka, podczas gdy tak naprawdę, chciałabym przykleić moją opadającą powiekę taśmą. Tak, żeby się już nie ruszyła z miejsca. 



Bardzo cieszę się, że kilka miesięcy temu zdecydowałam się na zakup paletki MAC, Burgundy Times Nine. Jest to jedna z lepszych decyzji, jaką podjęłam. Paletka jest w użytku niemal nieustannie. Uwielbiam ją na co dzień i od święta, i nie ukrywam, że fenomenalnie mi się spisuje. Z reszta, już kiedyś się nad nią rozpływałam na blogu. Możecie poczytać o tym tutaj

Wysłużony na tyle, że zeszły z niego wszelkie napisy Hakuro H74 pomaga mi nałożyć cienie i je rozetrzeć. Jego unikatowy (chociaż zerżnięty z MAC, 217) kształt, pozwala na spokojne wklepanie złotego cienia w część ruchomą powieki, nałożenie i rozblendowanie cielistością załamania oraz mocniejsze zaznaczenie zewnętrznego kącika, czekoladowym brązem. Natomiast Zoeva 230 Luxe Pencil z serii Rose Golden, pozwala mi na nałożenie odpowiedniej ilości bezowego cienia na powiekę dolną, przy okazji delikatnie powiększając sobie oko.  


Powiedzcie mi, jak malujecie się na co dzień? Staracie się ograniczyć swój makijaż do minimum wykorzystywanych produktów? 

Całe mnóstwo nowości!

Wednesday, June 24, 2015 -



Cześć! Ostatni czas obfituje u mnie w sporo zakupów i nowości kosmetycznych. Powoli łapię się za głowę, bo... no niestety, zaczyna mi brakować miejsca ;) Postanowiłam jednak pokazać Wam takie 80% tego, co ostatnio do mnie trafiło. Jest tego (niestety i stety) więcej, ale uznałam, że pokażę Wam tylko te produkty, które były albo moimi zakupami, albo mocno, bardzo mocno mnie kręcą. Każdy inny produkt doczeka się recenzji, jeśli tylko na to zasłuży. 


ZOEVA

Pędzelki są prezentem od mojej mamy. Miała być nowa torebka, ale nie mogłam sobie upatrzeć nic konkretnego na stronie Wittchena, więc powiedziałam jasno "mamo, chcę pędzelki!" ;) Zdecydowałam się na zestaw 12 pędzelków do oczu marki Zoeva, w kolorze Rose Golden, który przychodzi w porządnie wykonanej kosmetyczce. Bardzo się z niej cieszę. Do tej pory miałam tylko jeden pędzelek z Zoevy, ten do bronzera. Wzdychałam do nich naprawdę długo i w końcu są moje. A jak wiecie, pędzelków nigdy za wiele.  





KARAJA

Byłyśmy ostatnio z Agnieszką w Warszawie na spotkaniu z marką ProNails oraz Karaja. Dostałyśmy trochę nowości, ale... czy ja muszę w ogóle cokolwiek mówić? Przecież dobrze wiecie, że ten róż, który widać na zdjęciu skradł moje serce w pierwszym momencie, w którym go zobaczyłam. Jest przepiękny, fenomenalnie napigmentowany, bardzo podoba mi się zabawa mozaiką kolorów... no i opakowanie! Je zobaczycie przy okazji bliższej recenzji. 


KONTIGO

W drogerii Kontigo, którą odwiedziłam z Agą specjalnie dla Sylwii, z którą spędziłyśmy fajne chwile w Warszawie, dałam się namówić... no, po prostu dałam się namówić i wcale nie trzeba było mnie zbyt długo prosić ;) Jestem łatwa. 

Kupiłam róż i rozświetlacz marki MOIA. Dwie bomby pigmentu! Naprawdę, trzeba z nimi uważać, ale wydają się świetne. Dorzuciłam sobie też żel do brwi z Essence, bo jak wiecie, mam obsesję na punkcie moich brwi i lubię o nie dbać. Może nie wychodzą mi za każdym razem idealne, ale... nie wyjdę z domu bez brwi i tyle. Ten żel ma być chyba czymś na kształt Gimmie Brow z Benefitu. Jak się sprawdzi - na pewno dam znać.
Wydając 30zł w drogerii, można było skorzystać z 60% rabatu na zapachy. Nie pozostałam obojętna, skusiłam się na zapach, który dostałam od kogoś lata temu, jeszcze w liceum. Bardzo go lubiłam, ale jakoś nigdy nie kupiłam ponownie. Dlatego uznałam, że taka okazja drugi raz się pewnie nie trafi, więc skorzystałam z promocji. Wybrałam zapach Halle by Halle Berry.



URBAN DECAY

Dużą, a tak szczerze mówiąc, to ogromną bazę pod cienie Urban Decay dostałam od Agnieszki w ramach prezentu urodzinowego. Miałam już mniejszą wersję travel size, którą kupiłam jakiś czas temu w Norwegii i byłam bardzo zadowolona z tej bazy, więc prezent, jak najbardziej trafiony ;) Ta pewnie starczy mi do końca życia!



MAC


W MACu nie poszalałam. To znaczy, kupiłam coś, bo nie mogłam wytrzymać i wiecie... być w Warszawie i nie kupić nic w MACu, to po prostu grzech! Dlatego skusiłam się na mały pigment Vanilla, który udało mi się kupić naprawdę fuksem. Wszystkie wiemy, jak szybko się rozchodzi, a ten w małych pojemnościach, to już w ogóle. Od momentu zakupu noszę go nieustannie i jestem w nim zakochana. 
Skusiłam się też na płyn do mycia pędzli, który nie kosztował kroci, a mój z Sephory się już prawie skończył. Czasami zdarza mi się kogoś pomalować, więc nie chcę używać brudnych pędzelków na kimś innym. Często też po prostu zastępuje mi to szybkie mycie. Trochę minus za to, że nie ma atomizera, ale zostawiłam sobie opakowanie po płynie z Sephory, do którego po prostu go sobie przeleję. 



KIEHL'S Clearly Corrective Dark Circle Perfector SPF 30


Zawędrowałyśmy z Agą do Arkadii. Wierzcie mi, nasz trip do Warszawy był pełen śmiesznych sytuacji, ale nie o tym ;) W każdym razie, jak już znalazłyśmy sklep Kiehl'sa, w którym Aga chciała sobie kupić krem pod oczy z avocado (niedługo o nim napiszę, bo mam go już trochę i oszalałam na jego punkcie), to zapytałam, czy nowość marki jest już dostępna w Polsce. I okazało się, że tak! Krem CC, który ma SPF30 i sprawdza się idealnie, jako dodatkowe nawilżenie tej wrażliwej strefy, jaką są okolice oczu, daje również leciutkie krycie. Musiałam go mieć w swoim życiu. Wiecie, blogerki mają trochę inaczej połączone zwoje w mózgu i nawet, jak czegoś nie potrzebują, to to kupią. Krem powinien już być dostępny w sklepach. 


KIKO


Wpadłam też, jak po ogień do Kiko. Szybko przebiegłam sklep i dorwałam zapas mojej ulubionej kredki do brwi, którą uważam za najlepszą, jaką kiedykolwiek miałam. Brow Wiz się przy niej chowa, ale niestety - ta nie jest automatyczna, trzeba ją temperować, co akurat jest wkurzające. No i nie ma fajnej szczoteczki do wyczesywania włosków. Nie można mieć wszystkiego - niestety.
Dorwałam też cień w kredce, w kolorze 05. Jest prześliczny i nieustannie ląduje na mojej powiece. Jest pomieszaniem brązu z różo-fioletem, dodatkowo pięknie się błyszczy. <3 


FOREO LUNA MINI I BRUSHEGG



W końcu spełniło się moje marzenie! Mam Foreo Lunę w wersji mini. Zdecydowałam się na tę w kolorze fioletowym, bo... to mój ulubiony kolor. Lubię też inne, ale fiolet always in my heart ;) Ten maluszek od dawna chodził mi po głowie, więc nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo szczęśliwa jestem, że go mam. Oczywiście już poszła w ruch, a ja zastanawiam się, jak mogłam wcześniej bez niej żyć. Jest po prostu genialna. 

Do fioletowej rodzinki dołączył też BrushEgg, który mam nadzieję, że pomoże mi się szybciej uporać z praniem pędzli. Wczoraj miał pierwszą próbę i na razie... na razie jeszcze nie wiem, czy się pokochamy. Zobaczymy po dłuższym używaniu. 



Były jeszcze zakupy w Bath&Body Works, a nową świeczkę możecie podziwiać w tle zdjęć. zdecydowałam się na zapach Sea Island Cotton. Wpadło też do koszyka kilka nowych żeli antybakteryjnych do dłoni, na których punkcie mam po prostu obsesję. 

I to by było na tyle. Za jakiś czas pewnie pojawi się kolejny haul, bo mam do wykorzystania kartę prezentową do Douglasa i przyjeżdżają rodzice na wakacje, więc pewnie wskoczę z mamą do paru sklepów, żeby jej coś poradzić, a ostatecznie wyjdę też z czymś dla siebie. 

Miałyście coś z moich nowości? Coś wpadło Wam w oko? O czym poczytacie najchętniej?

Leniwy haul zakupowy

Sunday, March 23, 2014 -


Hej! 
Dzisiaj mam totalnie nudną niedzielę, więc postanowiłam napisać dla Was coś lekkiego i przyjemnego. Nie wiem, jak Wy, ale ja dzisiaj spałam do 12. i cały dzień śmigam w piżamie. Nie zamierzam tego stanu zmieniać. Wam też tak leniwie mija dzień?

Chciałam Wam pokazać moje ostatnie zakupy. Kupiłam sobie/dostałam ostatnio kilka drobiazgów, które zasiliły moją kosmetyczkę. 

Zrobiłam malutkie zakupy w Rossmannie i wpadły mi tam w ręce dwa kosmetyki. Na bazę L'oreal Lumi Magique  czaiłam się od bardzo dawna. Naprawdę od bardzo dawna. Chciałam ją upolować na promocji, ale niestety od dłuższego czasu na nic nie trafiałam, więc się wkurzyłam i kupiłam ją w cenie regularnej, która jest wysoka. No, ale cóż? Przynajmniej mam to, czego chciałam :)



Drugą rzeczą była pomadka Rouge Edition Velvet, Bourjois. Ją już u mnie na blogu widziałyście, a jeśli nie, to zapraszam Was pod ten LINK.


Zamówienie na MintiShop.pl zadowoliło mnie, jak zwykle. Bardzo lubię robić tam zakupy i zawsze jestem zadowolona. Dostałam też dodatkowo słodki gratis - krówkę, ale wybaczcie mi, nie dałam rady jej sfotografować ;)

Zamówiłam sobie pięć rzeczy, ale na zdjęciu widzicie tylko cztery. Ta piąta jest niewidoczna, bo poznacie ją, gdy rozpocznę kolejne rozdanie na blogu :) Na razie odsyłam Was do aktualnie trwającego KLIK.




W moje ręce wpadł peeling żurawina i limonka z Bomb Cosmetics. Wypatrzyłam go u Kosmetasi i stwierdziłam, że muszę go mieć. Nie pomyliłam się, to był rewelacyjny zakup. Pachnie rewelacyjnie, ściera solidnie i na pewno doczeka się swojej dłuższej recenzji na blogu. Wyczekujcie!


Skusiłam się też na dwa pędzelki. Jeden do różu i bronzera, a jeden do rozcierania. Do bronzera wybrałam pędzelek Zoeva, 127 Luxe Sheer Cheek, który kosztował ok. 52zł. Z jednej strony jestem bardzo zadowolona z jakości pędzelka, miękkiego i białego włosia (tak, ostatnio mam paranoję na punkcie białego włosia). Chociaż z drugiej strony coś jest nie tak, bo podczas używania pędzelka czuję, że coś jest nie tak ze skuwką. Dlaczego? Niby wszystko jest zgrzane w odpowiednim miejscu i tak dalej, ale nie działa to zbyt dobrze. Po prostu, delikatnie ta rączka się rusza. Nie przeszkadza mi to najbardziej na świecie, ale nie jestem też zadowolona na sto procent. 
Drugim pędzelkiem, jest Hakuro H74 i z niego jestem bardzo zadowolona - zero zastrzeżeń. Rewelacja.


Sprawiłam sobie też pomadkę z Barry M, która budzi wiele zachwytów i pytań. Każdy się mnie ze zdziwieniem pyta, czy mam zieloną pomadkę. A ja z satysfakcją odpowiadam, że tak, taka teraz moda :) 


Niedługo pokaże Wam ją z "bliższego bliska" i opowiem o niej coś więcej.


No i na koniec moje pielęgnacyjne odkrycie! O nim też już za kilka dni opublikuję Wam więcej słów i moje spostrzeżenia na jego temat. Na razie powiem Wam tylko, że to multi-akcyjny tonik do twarzy, który pięknie pachnie i fajnie działa. Na więcej musicie poczekać :)


I to by było na tyle. Kupiłam też miętowy pigment z Kobo, ale jeszcze nie doczekał się zdjęcia. Na pewno spróbuję zmalować dla Was jakiś makijaż z nim w roli głównej. Chociaż nie obiecuję, bo fotografowanie oka nie należy do moich mocnych stron. 

Kupiłyście sobie coś ostatnio? A może macie któryś z produktów, które sobie kupiłam? 


DO GÓRY