Trzy odrębne wydarzenia upomniały się o powrót do dawnej wizyty w Bargello. Nie chodzi o całe muzeum, lecz tylko jedną rzeźbę stojącą w sali na parterze. Tylko i aż jedną, bo jej twórcą jest młody Michał Anioł, który niedawno - 6 marca - obchodził swoje 541 urodziny. Skoro urodziny, to wznieśmy toast, a od toastu, wzniesionego winem na urodzinach Taty, myśl przywiodła mnie do Bachusa. Trzecim czynnikiem jest ostatnia wymiana maili z rzeźbiarzem z Polski i to jemu, z całą świadomością niedoskonałości moich słów, dedykuję próbę opisania dzieła.
Już na wstępie onieśmiela mnie fakt, że Bachus powstał spod rąk 21 letniego mężczyzny.
Tak młody, a tak dojrzały artystycznie. Historia tego zamówienia pasowałaby do jakiejś amerykańskiej "story" o sukcesie.
Wszystko zaczęło się od Śpiącego Kupidyna, który, niestety, zaginął w czasoprzestrzeni. Zostały po nim słowa opowiadające o niezwykłej urodzie rzeźby, świetnie wpisującej się w klimat antycznych dzieł. A przecież we Florencji nie było zbyt wielu przykładów, na których młodzieniec mógł się wzorować. Ktoś dostrzegł potencjał i namówił go, by marmur "szybko się zestarzał", aż zostanie odebrany jako starożytny. Antyczna rzeźba mogła świetnie sprzedać się w Rzymie. I tam powędrowała, do kardynała Riario. Ten zapłacił suto 200 dukatów, z czego autorowi dostało się jedynie 30, resztę wziął "przedsiębiorczy" Baldassarre del Milanese - kupiec. O, ironio! Oszust Michał Anioł został oszukany przez pośrednika.
Pogłoski na temat kupidyna dotarły w końcu do kardynała i ten zażądał zwrotu zapłaconej sumy, jednak historia skręciła zupełnie w niespodziewanym kierunku. Riario będąc wytrawnym kolekcjonerem sztuki, nie mógł nie zauważyć, że kupidyna wykuły genialne ręce. Wysłał do Florencji Jacopo Galli'ego, przed którym twórca przyznał się do fałszerstwa. Galli przyjął przeprosiny i ... zaprosił rzeźbiarza do Rzymu.
I tak oto Michał Anioł dociera pierwszy raz do Wiecznego Miasta i dostaje zamówienie na antykizującą rzeźbę. Za temat obiera Bachusa - rzymski odpowiednik greckiego Dionizosa.
Artysta kojarzy mi się z mistrzem suspensu - Hitchcockiem. Zaczął brawurowo, z wielką odwagą i tak to już trwało przez całe jego życie. Nie spuszczał z tonu do końca swoich dni.
To było jego pierwsze poważne zamówienie, nie przestraszył się marmurowej bryły z Karrary (ukochanego kamienia artysty), nie zrobił gipsowego modelu, jak to czynili inni rzeźbiarze, by potem punt po punkcie odtwarzać kształt w twardszym tworzywie. W neoplatońskim duchu odkrywania idei w rzeczach, odłupywał zbędne kawałki marmuru, by postawić widza przed Bachusem.
Pięknie o wydobywaniu formy z marmuru napisał on sam, w Sonecie I:
Sam mistrz, a niema takiego pojęcia
Coby w marmuru łonie już nietkwiło;
Byle wiedziona dłoń myślącą siłą
Umiała głazom zadać trafne cięcia.
tłumaczenie: Lucjan Siemieński
Stoimy przed młodzieńcem, tak sobie myślę, że to rówieśnik artysty.
Trudno jednak podejrzewać Michała Anioła o zobrazowanie własnego doświadczenia. Wśród wielu opinii o nim, nie spotkamy tej, że był pijaczyną.
Czyli mamy do czynienia z doskonałym obserwatorem?
Ciało bóstwa jest już bardzo rozchwiane, nabrało charakterystycznej miękkości, rzec by można roztańczenia. Doskonale sprawdził się tu kontrapost, upowszechniony w następnej epoce, pomaga w lekkim osuwaniu się sylwetki.
Ale owa miękkość przywodzi nie tylko na myśl rozluźnione alkoholem ciało, jest tu coś z kobiety. Zastanawiające przeciwieństwa. W żeńskich postaciach Michała Anioła trudno doszukać się kobiecości, jego Sybille, Madonny (z niewielkimi wyjątkami) są umięśnione i potężne, niczym intensywnie trenujący kulturysta. A tutaj delikatne krągłości, brzuszek z lekka wypukły, zgrabne nogi.
Jeśli figura Bachusa nie przekonuje kogoś, że jest pijany, niech popatrzy na twarz, niech przyjrzy się rozchylonym ustom, z błąkającym się po nich uśmiechem, niech spróbuje zajrzeć w uciekające ku górze oczy.
Wino atrybutem bóstwa. A może Bachus atrybutem wina? Są tacy nierozłączni. To przenikanie się materii doskonale widać we włosach, w które wplecione są dające napój bogów winogrona.
Wychylenie sylwetki, lekkie skręcenie wokół osi zaprasza, by obejść rzeźbę dookoła. Tym bardziej, że zza jego nogi ktoś się złośliwie uśmiecha.
Mały satyr przysiadł na pniaku i podjada winogrona.
Z lewej ręki Bachusa zwisa skóra jakiegoś dzikiego kocura, prawdopodobnie tygrysa - ulubionego zwierzęcia bóstwa.
W sztuce greckiej tygrysy były w zaprzęgu Dionizosa.
Ta skóra zwisająca. Gdzieś ją widziałam. Aha! Podobny motyw, lecz tym razem zdartej ludzkiej skóry, namalował Michał Anioł wiele lat później, przy św. Bartłomieju w Kaplicy Sykstyńskiej.
|
https://upload.wikimedia.org/ |
Ominęłam czarę, zwaną często (nie wiedzieć, dlaczego) kielichem.
To zagadka sama w sobie.
Istnieje rysunek Maartena van Heemskercka z XVI wieku, na którym widzimy Bachusa stojącego w ogrodzie Jacopo Galli'ego (nie zachowały się wyjaśnienia, dlaczego kardynał Riario nie zapłacił i nie wziął rzeźby do siebie).
|
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/19/Maarten_van_Heemskerck_011.jpg |
Nie ma, no, nie ma czary.
Co się stało? Została odłamana i po latach doklejona? A może ktoś potem dorobił ją, by nadać rzeźbie etruskiego rysu?
|
http://www.etruschi.name/musei/foto/BUCCHERO_WARE_KANTHAROS_600BC_05a.jpg |
To może być dość prawdopodobny motyw, gdyż rzeźba zostaje odkupiona przez Francesco I de' Medici, a Toskania o wiele chętniej przyznawała się i przyznaje do etruskich korzeni, niż do rzymskich. Delikatne fałszerstwo? Byłby to złośliwy uśmiech losu, gdyż do wyrzeźbienia Bachusa doszło poniekąd wynikiem fałszerstwa.
Cała misterna teoria legnie w gruzach, gdy zajrzymy do autobiografii mistrza podyktowanej uczniowi Ascanio Condivi. Opis dzieła wymienia czarę trzymaną w prawej ręcę w geście gotowości do picia.
Bachus jest jednym z niewielu dzieł Michała Anioła ze strefy profanum. Rzadkość wielka, bo rzeźbiarz był bardzo religijny. A tu wydaje się, że artysta nie moralizuje, przedstawia postać, jaką jest. Dla wielu osób to radosna, albo co najmniej pogodna, figura. Lecz w owej dyktowanej autobiografii Michał Anioł opisuje nam "oczy złowrogie i lubieżne, typowe dla kogoś, kto pała nadmierną miłością do wina".
Pamiętajmy, że chodzi o nadużywanie. Jeden kieliszek jest wręcz wskazany dla zdrowia, smaku i .. przyjemności. Wznieśmy więc toast:
Alla Salute!