piątek, 8 kwietnia 2016

FIBBIALLA

W tej dźwięczącej podwójnymi głoskami miejscowości byłam w sierpniu. Zapomniałam o tym napisać, a bez jej pokazania nie chcę nawiązać do innej wyprawy.
Po 7 latach wróciłam do Szwajcarii Pesciańskiej zwanej oficjalnie Valleriana (pierwszy artykuł tutaj). Przypomnę tylko, że ta kraina to dziesięć górskich miasteczek o średniowiecznym charakterze. Dotąd widziałam trzy: Medicina, Pietrabuona i San Quirico.
Czas na ciąg dalszy.
Do Fibbialli przyciągnęło mnie ogłoszenie, że będzie można ją zwiedzić z przewodnikiem.
To malusieńka miejscowość, której w średniowieczu broniły mury, ale tam, gdzie nie dali rady najeźdźcy, czas zrobił swoje. Jest najsłabiej zaludnioną wśród "Castelli di Valleriana".
Fibbialla powolutku dogorywa, obecnie mieszka w niej 14 rodzin, jednak niewielu mieszkańców nie chce się poddać. Dzień wizyt z przewodnikiem miał na celu zebranie środków finansowych na naprawę kościelnego dachu zerwanego przez silny wiatr (który dokuczył regionowi w marcu 2015 roku).
Samochód trzeba było zostawić ciut niżej przy cmentarzu, na który zajrzeliśmy na końcu.
W  bramie przysiadło kilka kramów - klasycznie z lokalnymi przysmakami, czy z rękodziełem.



Cała miejscowości jawiła mi się trochę teatralnie, bo scenograficznie rozłożono w niej stare obiekty dodające kolorytowi domom.

Ale nie tylko budzące moją zazdrość stare przedmioty świadczą o zakorzenieniu w średniowieczu.
Wśród budynków, tylko jeden (!) ma mniej niż 100 lat.
Dużo tu kamiennych świadków tego, co się działo w Fibbialli przez wieki. Eh! Żebyż one mogły mówić!












Przejście przez Fibbiallę nie zabiera wiele czasu, ale wizyta wcale nie była taka krótka, bo zwiedziliśmy kościół pod wezwaniem Michała Archanioła, łącznie z dzwonnicą.




Wejście na nią pokazuje obronne położenie miejscowości. Doskonały punkt obserwacyjny - widać z niego inne miasteczka, mysz się nie prześliźnie.







Obecny kościółek Michała Archanioła pochodzi z XV wieku, zostały nieliczne ślady po czymś romańskim.



No, cóż, tym razem nie zaspokoję apetytu na romanizm.
Za to zadbanie wnętrza wzbudziło moje zdumienie. Z wielką przyjemnością przyglądałam się obrazom, pamiątkom, szatom liturgicznym, czy nawet koronkom na obrusach.
















Mimo, że piony pogubiły się w aplikacji, zapraszam do obejrzenia zdjęcia sferycznego. 

Jestem pełna podziwu dla mieszkańców Fibbialli - tak, jak umieli, tak podjęli gości-turystów. Przygotowali posiłek, przebrali się, rzec by można, z poświęceniem.


A w drodze powrotnej - cmentarz. Maluśki, tak bardzo odczuwalny jako miejsce spoczynku. Pochowany jest tutaj pochodzący z Fibbialli Tomaso Baldini - malarz i restaurator urodzony w XIX wieku, działający głównie we Florencji. Zasłynął odnowieniem Kaplicy Hiszpańskiej z Santa Maria Novella.
Trudno znaleźć jego grób - płyta (po lewej stronie kapliczki) przekrzywiła się - jej już chyba nikt nie odnowi.

Może ktoś z Was trafi do zapomnianego świata? A dzięki temu, że zapomnianego, to najpiękniej średniowiecznego. Może po drodze do bardziej tętniących życiem miasteczek?
http://www.comune.pescia.pt.it

Zagubcie się w Vallerianie :)





niedziela, 3 kwietnia 2016

MIODZIO

Od pewnego czasu w ramach deseru na stół wjeżdża deska z serem i miodem. Miód jest moim odkryciem smakowym. Nie, nie - nie sam miód jest odkryciem, ale jego silna nuta truflowa. Najbardziej lubię połączenie tego miodu z miękkim serem z orzechami, ale nie pogardzę i zestawem z parmezanem, czy pecorino. Jeśli chcielibyście kupić tutaj sobie małą pamiątkę kulinarną - szczerze polecam. Znam nawet kogoś, kto nie lubi miodu, a w tej postaci i owszem i bardzo.
Uwaga tylko na miejsce zakupu.
Malutki słoiczek w sklepiku przy Piazza dell'Anfiteatro w Lukce sprzedaje to cudo za bodajże 15 euro, podczas gdy w markecie sieci COOP kupuję 110g za 2,35 euro! Znajdziecie go w dziale z musztardami, majonezami i chutneyami.

Miodzio!


Te ciemne okruszki w miodzie to trufle.

piątek, 1 kwietnia 2016

JAK TO Z PLANOWANIEM BYŁO ...

Prognozy pogody namawiały, by przesunąć piknikowy charakter Wielkanocnego Poniedziałku na Niedzielę, oczywiście, Wielkanocną.
Z kolei ciągłe problemy z błędnikiem (efekty pogrypowe) kazały ograniczyć zasięg jazdy.
Gdy tak brałam pod uwagę obydwa czynniki, wpadło mi w oko ogłoszenie o miejscach dodatkowo otwartych podczas Świąt.
Ciepło, słońce - aż się prosiło o jakąś willę z ogrodem.
Mówisz, masz.
Taa ...
Wiedziałam, że willa będzie zamknięta, ale pomyślałam, że założenie parkowe wokół niej duże, z ciekawą historią, warto się poszwendać, a może i przysiąść, porysować? No i chciałam zobaczyć siedzibę Międzynarodowego Uniwersytetu Sztuki - chociaż z zewnątrz.
Kierunek: Villa Il Ventaglio we Florencji.
Ile jeszcze razy zapomnę, by czytać między wierszami, by nie oczekiwać fajerwerków?
Okazało się, że i owszem ogród był otwarty, nic nadzwyczajnego, zazwyczaj jest otwarty, z wyjątkiem poniedziałków. Jednak z olbrzymiego założenia parkowego dostępna jest tylko pierwsza łączka z wodnym oczkiem, kilkoma kaczkami i masą żółwi.

Widać było, że niektórzy też oglądali prognozy pogody i przełożyli piknik na niedzielę.
My już byliśmy po obiedzie.
Nie będę się pałętać ludziom po posiłkach.
A że byliśmy w północnej części Florencji, u podnóża otaczających ją wzgórz, to wystarczyło pokonać wiele zakrętów w górę i znaleźć się we Fiesole.

Zwróćcie baczniejszą uwagę na zakręty i wspomniany na początku artykułu błędnik. Już myślałam, że Fiesole to sobie tylko z perspektywy baru z herbatą zobaczę.
Kochana herbatka!
Pomogła.
Wspaniale!
Nie wymyśliłam nic nowego, chciałam po prostu pójść uliczką wiodącą do punktu widokowego, bo na Florencję mogę gapić się godzinami.
Ale zanim na nią z westchnieniem spojrzałam, zapraszam na spacer po Fiesole. Czasami już wydeptanymi przeze mnie uliczkami, czasami nowymi zaułkami. Tym razem tylko część powyżej głównego placu.

Kliknij, by zobaczyć zdjęcie sferyczne placu

Zaczęłam od zajrzenia do Kościoła Santa Maria Primerana. Mimo, że niemal w cieniu katedry, rozrósł się z maluśkiego oratorium do sanktuarium. Jakoś nigdy wcześniej nie przyjrzałam się sgraffito na fasadzie. Może to ukrycie w cieniu zadaszonego portalu nie było bez przyczyny? Ale w końcu się przyjrzałam i zachichotałam. Opisywane jako rzadki przykład sakralnego ornamentu w stylu groteski szumnie nazywane jest "dziełem" Ludovico Butiego żyjącego na przełomie XVI/XVII wieku. A może to jakaś kwadratura groteski? Czyli groteskowa groteska?

Na szczęście, we wnętrzu można obejrzeć kilka (faktycznie) dzieł, obrazy, freski, rzeźby. Poziom absolutnych wyżyn. Tu nie mam wątpliwości że stoję przed cudem dzieła ludzkich rąk: Ukrzyżowaniem della Robbi, malowanym krucyfiksem z XIV wieku, czy freskiem ze szkoły Taddeo Gaddi.  Wymieniłam trzy najdłużej mnie zatrzymujące, a przecież i lichtarze są niezwykłe, i ołtarz i inne obrazy.



Zawsze zaskakuje mnie spotykanie tak pięknych obiektów w tak niewielkich świątyniach. Dobrze, że te nie zostały przeniesione do muzeum, ciągle możemy je oglądać w miejscu, dla którego powstały.
Jeśli chcecie pokręcić się ze mną po świątyni, zapraszam do obejrzenia zdjęcia sferycznego  (troszkę obciętego, ot, niedoskonałość aplikacji).

A teraz ruszamy w górę, by potem spojrzeć w dół.
zakaz gier wszelakich z 1710 roku

Katedralna dzwonnica jeszcze powyżej naszych głów


Powoli zaglądamy ludziom w dachy.

Wyżej, wyżej.


Trochę kiczu dla otrzeźwienia.

I jeszcze wyżej.


Bogata kolekcja sukulentów.

rytmy

rytmy




Najwęższy dom we Fiesole. 

Co podziwiać? Sztukę przycinania roślin, czy blachy?

Czy taka kołatka zaprasza gościa do pukania?
A teraz dzwonnica katedralana taka maluśka. 
Jak widać, amatorów widoku na Florencję nie brakuje. 

Ja im się wcale nie dziwię, no bo jak tu nie czuć wspaniałości, historii, jak nie widzieć ciepłej barwy miasta?


Co wybrać?
A może jednak komin?
A ja bym chciała tak, ale to fotomontaż. Mój obiektyw nie pozwala robić takich zdjęć:

Czasami wzrok przesuwa się na bliższe budynki i każe wyobraźni umiejscowić siebie w którejś z posiadłości.

Słońce schowało się za chmury, ale kwitnące rośliny dalej rozgrzewały serce:

Na koniec zestaw wypatrzonych drzwiczek od liczników wszelkiej maści, gazowych, elektrycznych, itp.

Aha! Żeby nie było. Wszystkie zdjęcia powstały w Niedzielę Wielkanocną:


Dokładnie w momencie dochodzenia do parkingu spadły pierwsze krople deszczu, cóż za błogosławiona precyzja!