Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 czerwca 2022

Co na alergię w ciąży..?

Moi Drodzy sezon alergiczny mamy w pełni. W aptekach wiele pacjentów prosi o "coś na alergię", a dodatkowo urywają się telefony z zapytaniami o dostępność preparatów do odczulania takich jak "Staloral", czy "Purethal". Niestety z tą dostępnością jest ostatnio różnie. Dzisiejszy artykuł chciałabym jednak poświęcić szczególnej grupie pacjentów, jaką są kobiety w ciąży. Niestety bowiem alergia nie mija nikogo. I czasami nasilone objawy alergii pojawiają się u przyszłej mamy, nawet jeśli przed rozpoczęciem starań o dziecko nie była ona alergikiem.

Sposoby na alergię w ciąży, czyli jak zmniejszyć objawy?

Jak zapewne wiecie żadne leki stosowane w ciąży, nie są obojętne dla dziecka i dlatego zaleca się ich stosowanie tylko wtedy, kiedy korzyści przewyższają ryzyko. Zawsze natomiast warto zacząć od ograniczenia ekspozycji i dostawania się alergenów do organizmu. Jak to można uczynić?

Jeśli dokuczają nam alergeny wziewne, czyli pyłki, to warto ograniczyć wychodzenie na spacery w okresie największego pylenia - najlepsza pora na spacer to godziny poranne lub wieczorne, kiedy jest największa wilgotność powietrza. Wskazane są spacery na przykład po burzy lub intensywnych opadach deszczu. Ja osobiście alergikiem nie jestem, ale lubię wychodzić na zewnątrz po burzy, bo wtedy powietrze jest takie rześkie i dobrze się oddycha. 

Nie wiem czy wiecie, ale korzystne jest również przebywanie w pobliżu zbiorników wodnych, bo tam jest z reguły najmniejsze stężenie pyłków  w powietrzu. Dobrze jest uwzględnić to planując wakacyjne wojaże. :)

Po powrocie za spaceru dobrze jest przemyć twarz i zmienić odzież - najlepiej od razu po przyjściu do domu. Wskazane jest częste pranie ubrań i unikanie suszenia ich na powietrzu zwłaszcza w suche, wietrzne dni. No i oczywiście warto też często przepłukiwać oczy solą fizjologiczną, którą  w pojedynczych ampułkach w niewielkiej cenie możecie kupić w aptece. Przepłukujemy nie tylko oczy, ale i nos. Do płukania nosa także możecie zastosować sól fizjologiczną z ampułki, ale także roztwór wody morskiej.  :) Woda morska do nosa bez dodatków jest bezpiecznym preparatem dla każdego - także dla kobiet w "duopaku". 

Można również zainwestować w nawilżacz powietrza, :) to powinno nieco zminimalizować objawy.

Czasami jednak taka profilaktyka nie jest wystarczająca i objawy alergii są bardzo dokuczliwe. W tej sytuacji konieczne może być zastosowanie leków.

Jakie leki na alergię mogą stosować przyszłe mamy..? 

Zacznę od tego, że zawsze stosowanie leków w ciąży powinno być skonsultowane z lekarzem prowadzącym lub przynajmniej z farmaceutą. Leki powinny być oczywiście odpowiednio dobrane do występujących objawów i ich nasilenia. 

Jeśli chodzi o preparaty doustne, to tutaj najbezpieczniejsze wydają się być leki starszych generacji, takie jak cetyryzyna (przykładowe preparaty "Zyrtec", 'Allertec", "Amertil'), czy loratadyna (przykładowe preparaty "Loratan", "loratadyna pylox').

Kiedyś określając bezpieczeństwo leków u kobiet w ciąży stosowano klasyfikację FDA (Food and Drug Administration). Zarówno cetyryzyna, jak i loratadyna należały do kategorii B. Kategoria B oznaczała, że w badaniach przedklinicznych na zwierzętach nie wykazano ryzyka szkodliwego wpływu leków tej kategorii na płód, ale nie przeprowadzono badań klinicznych u kobiet w ciąży i nie potwierdzono tego. Uznano więc, że leki tej kategorii są najprawdopodobniej bezpieczne w ciąży, ale należy zachować ostrożność podczas stosowania, dlatego najlepiej jak skonsultujecie to z lekarzem. 

A jakie preparaty miejscowe są bezpieczne dla przyszłych mam..? 

- ALERGICZNE ZAPALENIE SPOJÓWEK

Jeśli będąc w duopaku zmagacie się z alergicznym zapaleniem spojówek, czyli dokucza Wam swędzenie, zaczerwienienie, czy łzawienie oczu, pamiętajcie, że zacząć należy zawsze od przemywania oczu roztworem soli fizjologicznej. Czasami jednak to nie wystarcza. 

Alternatywą dla roztworu soli fizjologicznej mogą być krople oczne z ektoiną, na przykład "Ektin". Krople te zawierają w składzie kwas hialuronowy o działaniu nawilżającym, oraz ektoinę. Co to takiego ektoina..? Jest to substancja pochodzenia naturalnego pozyskiwana z mikroorganizmów, które żyją w ekstremalnie trudnych warunkach. Poza działaniem nawilżającym, wykazuje ona właściwości ochronne i przeciwzapalne. 

Krople te mogą być więc stosowane w celu zapobiegania oraz wspomagania leczenia objawów alergicznego zapalenia spojówek. Nie zawierają one konserwantów, i bezpiecznie mogą być stosowane przez kobiety w ciąży.

Jeśli objawy się utrzymują dłuższy czas i są dokuczliwe warto skonsultować się z lekarzem. Na jego zalecenie mogą być stosowane do oczu także krople oczne z kromoglikanem sodu, jak na przykład "Polcrom" - ale tutaj tylko w razie konieczności i najlepiej po konsultacji z lekarzem.

- ALERGICZNY NIEŻYT NOSA

Jeśli w ciąży zmagacie się z alergicznym nieżytem nosa pamiętajcie, że bezpieczne będą wszelakie wody morskie - najlepiej takie tradycyjne, bez żadnych dodatków. Mam tu na myśli na przykład: "Marimer" ( ja osobiście go nie lubię z racji na mocny "psik"), "Sterimar", czy 'Disnemar". Woda morska wspomaga oczyszczanie nosa i wypłukiwanie alergenów. Można też wspomagać się podobnie jak w przypadku oczu - preparatami na bazie ektoiny, ale tutaj zaleca się skonsultowanie z lekarzem. Przykładowy preparat to "Solik" - spray do nosa.

Tyle na dziś. Pamiętajcie, że w ciąży najważniejsze jest bezpieczeństwo i dobre samopoczucie zarówno mamy, jak i maluszka, dlatego nie stosujcie leków na  własną rękę - chyba, że macie pewność, co do ich bezpieczeństwa.

Warto również przeczytać:


sobota, 22 stycznia 2022

Test ciążowy- jaki wybrać ?

Jak patrzę na moich dwóch Synów, to zastanawiam się, kiedy to zleciało,  że oni tak wyrośli. Starszy już niedługo nie będzie musiał stawać na palcach, żeby być wyższym ode mnie. A ja jeszcze dokładnie pamiętam sam początek mojego macierzyństwa, czyli  dzień jak zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym:) No właśnie .. Dziś kilka słów na temat testów ciążowych. Z racji na fakt, że nie ma 100% pewnych oznak wczesnej ciąży i nie zawsze spóźnienie miesiączki, czy nudności są objawem macierzyństwa w przypadku podejrzenia ciąży warto wykonać test ciążowy. 

Na jakiej zasadzie działa test ciążowy..? 

Okazuje się, że każdy test ciążowy działa na podobnej zasadzie, a mianowicie wykrywa w moczu obecność gonadotropiny kosmówkowej (hCG). Co to takiego..? To hormon białkowy, który jest jednym z najważniejszych ciążowych hormonów. Za produkcję i wydzielanie gonadotropiny kosmówkowej, czyli hCG odpowiada zarodek - już od pierwszych dni po zagnieżdżeniu, a z czasem wydziela ją łożysko.. Gonadotropina kosmówkowa obecna jest w moczu przyszłej mamy tak mniej więcej 6-12 dnia po zapłodnieniu i odgrywa bardzo istotną rolę. Podtrzymuje i stymuluje do pracy ciałko żółte, aby mogło ono produkować progesteron - hormon niezbędny do prawidłowego przebiegu ciąży.

Kiedy najlepiej wykonać test ciążowy, aby był wiarygodny..? Rano, czy wieczorem? 

Aby gonadotropina kosmówkowa (hCG) była wykrywana w teście ciążowym, jej stężenie musi być odpowiednio duże. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość i najlepiej wykonać test w terminie spodziewanej miesiączki lub tuż po nim.  Wiem... Czasami trudno dotrwać do tego momentu, bo tak bardzo chcemy potwierdzić lub wykluczyć ciążę, ale naprawdę warto odczekać te kilka dni. Pamiętajcie, że w pierwszym trymestrze ciąży stężenie hCG podwaja się średnio co 48-72 godziny, a więc dziś test ciążowy może być negatywny, a za 2 dni już pozytywny. Jeśli wykonamy test ciążowy za wcześnie, jego wynik może być fałszywie ujemny. 

I jeszcze jedna ważna zasada. Najlepiej wykonać test ciążowy w godzinach porannych, bo wtedy stężenie hormonu hCG jest najwyższe, czyli łatwiej będzie go wykryć. 

Jakie są rodzaje testów ciążowych na rynku.?

Jeśli chodzi o samą technikę wykonania, rozróżniamy:

- testy płytkowe (kasetowe) - do ich wykonania potrzebny jest pojemnik na mocz- czasami trzeba go dokupić, czasami dołączony jest do opakowania. Po zebraniu moczu do pojemniczka, kilka jego kropli nanosimy za pomocą dołączonej pipety na okienko płytki testu. Przykładem jest test ciążowy "Pre-test", "Quixx"

- testy strumieniowe - z wyglądu przypominają flamaster, którego specjalną końcówkę umieszcza się na kilka sekund pod strumieniem moczu. Przykłady: "Baby boom", "Test ciążowy Stream".

testy paskowe  - wymagają zebrania próbki moczu do specjalnego pojemnika i zanurzenia w nim specjalnego paska. Przykład "Pink test eco

A czym się kierować przy wyborze testu ciążowego..?

Jeśli zależy nam na wykryciu ciąży jak najwcześniej, warto patrzeć na czułość testu ciążowego - jest ona podana na opakowaniu lub w instrukcji w  środku. Obecne na polskim rynku domowe testy ciążowe mają czułość  w zakresie 10 do 50 mIU/ml. Co to oznacza..? Ano nic innego jak  stężenie hCG, które wykrywa test.  Im niższa jest to wartość, tym niższe stężenie hCG jest wykrywane, czyli test jest bardziej czuły i pozwala wcześniej wykryć ciążę. 

Jest jeszcze jedna kwestia - pamiętajcie, że często podawana przez producentów na opakowaniach testów ciążowych wiarygodność, czy dokładność (rzędu 95-99%), to nie to samo co czułość! Wysoką wiarygodność mogą mieć też testy o niskiej czułości. 

No dobrze. Wiecie jak działa test. To teraz zastanówmy się jak interpretować jego wynik? Właściwie zasada jest prosta: jedna kreska na teście ciążowym to brak ciąży, a dwie kreski - ciąża. Aczkolwiek- nigdy nie możemy mówić o pewności 100%. 

Czy test ciążowy może się mylić..?

Czasami, choć bardzo rzadko może się zdarzyć wynik fałszywie pozytywny, lub fałszywie negatywny

Fałszywie pozytywny test ciążowy może wynikać z:

- torbieli na jajnikach, nowotworów jajnika, chorób nerek

- przyjmowania leków zawierających hCG (leczenie bezpłodności) np. Pregnyl

- niedawnej ciąży ( po poronieniu, niedawnym porodzie, przerwaniu ciąży)

Taki fałszywie dodatni wynik zdarza się jednak  niezmiernie rzadko. 

A czy zawsze jedna kreska oznacza brak ciąży..? Z reguły tak - ale pod warunkiem, że test wykonaliśmy zgodnie z zaleceniami producenta i w odpowiednim czasie. Niestety często kobiety za bardzo spieszą się z wykonaniem testu ciążowego. Za szybko wykonany test może dać wynik fałszywie ujemny. Jeśli więc wynik testu jest negatywny, a miesiączka dalej się opóźnia, należy powtórzyć test kolejnego dnia rano i kolejnego, ponieważ u części kobiet owulacja i zapłodnienie nie jest wcale w połowie cyklu. A jeśli nie macie zaufania do domowego testu ciążowego lub macie jakiekolwiek wątpliwości co do wyniku, to pamiętajcie, że można zrobić badanie beta-hCG z krwi, które daje praktycznie 100% pewności.

I jeszcze jedno. Żaden test ciążowy nie zastąpi wizyty u ginekologa. Jeśli więc na teście ciążowym wyszły Wam dwie upragnione kreski, zaplanujcie w bliższej perspektywie wizytę u specjalisty. 

Tyle na dziś. Tym wszystkim, którzy starają się o powiększenie rodziny życzę upragnionych dwóch kreseczek. :)

Warto również przeczytać:

 

sobota, 27 lutego 2021

Wyprawka do porodu

Za oknem szaro, buro i ponuro, a więc pewnie weekend spędzacie w domowym zaciszu. Ja to nawet nie tylko w domowym zaciszu, ale i w łóżku, bo dopadły mnie problemy zdrowotne. Na szczęście podczas minionego urlopu udało mi się napisać dla Was nowy artykuł. Temat nasunęła mi pacjentka, którą jakiś czas temu miałam przyjemność obsługiwać w aptece. A była to trochę podenerwowana przyszła Mama, tuż przed rozwiązaniem. Tak przy okazji Drogie Mamy pamiętajcie, że kobiety w ciąży mają prawo do korzystania poza kolejnością z usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach (art. 47c ust. 1 ustawy "Za życiem"), a więc korzystajcie z tego, co Wam się należy. Obecnie często pacjenci wpuszczani są do apteki pojedynczo, czasami pada, czasami  wieje - warto więc pamiętać o tym szczególnym uprawnieniu. 
Ale przejdźmy do konkretów... tematem dzisiejszego posta będzie wyprawka z apteki dla ciężarnej :) oczywiście to moja subiektywna propozycja.


Wyprawka do szpitala przed porodem:

DLA MAMY

1)  Podkłady poporodowe "Bella mamma". 
Są to jednorazowe podkłady poporodowe, które polecane sa w okresie połogu. Charakteryzują się większą chłonnością użytkowania niż zwykłe podpaski i są z delikatnego materiału, więc nie podrażniają okolic intymnych, co ważne szczególnie po trudniejszym porodzie naturalnym. Pakowane sa po 10 sztuk, więc polecam zakup kilku opakowań - tak przynajmniej na początek. Na start będa one zdecydowanie lepsze niż klasyczne "Always'y":) natomiast z reguły po jakimś czasie można przejść na zwykłe podpaski. 


2) Majtki jednorazowe poporodowe
Tutaj mamy kilku różnych producentów, natomiast zdecydowanie nie polecam tych z Canpolu. Mimo, że podają, iż sa z naturalnych włókien, to jednak nie są przyjemne w użytkowaniu, sprawiają wrażenie sztucznych i mało powietrza przepuszczają. U mnie sprawdziły się majtki higieniczne poporodowe z firmy Horizon. Są one siateczkowe i "oddychające", a to ważne nawet w kontekście gojenia się ewentualnych ran krocza po porodzie. Pakowane są po 2 sztuki - w opakowaniu jest 1 sztuka stan normalny, a druga stan wysoki. 

3) Podkłady higieniczne na łózko szpitalne
W aptece dostaniecie najczęściej takie podkłady z firmy "Seni" (wielkość 40x60 cm, 60x60 cm, 90x60cm) - pakowane po 5 lub po 30 sztuk. Mają one warstwę chłonną i warstwę foliową, która zapobiega przeciekaniu. Konkurencja - "Tena" także ma w swojej ofercie takie podkłady ("TENA bed"). Myśle, że warto zaopatrzyć się w coś takiego, bo wiadomo jak to jest po porodzie z tym przeciekaniem, a po co się stresować pobrudzonym łózkiem.

4) Wkładki laktacyjne. 
Raczej nie będa one potrzebne przez pierwsze kilka dni po porodzie, ale myślę, że również powinny się znaleźć w "niezbędniku przyszłej mamy". Producentów mamy dużo, jak choćby "Canpol", "Penaten", "Bella mamma". Czym kierować się przy wyborze..? Warto, aby były one wykonane z delikatnego, przyjaznego dla skóry materiału, dobrze, gdy mają warstwę kleju, która umożliwia odpowiednie umocowanie. U mnie sprawdziły się te od Penatenu, ale myślę, że to kwestia indywidualna.
Często przyszłe mamy mają na swojej liście zakupów także silikonowe osłonki na piersi. Myślę jednak, że nie ma co szaleć - niekoniecznie będą one przydatne, a zawsze można je kupić później. Podobnie ma się rzecz z laktatorem, na to też przyjdzie czas później, jeśli będzie taka potrzeba. Ja wykarmiłam dwójkę dzieci i obyło się bez takich gadżetów. 

5) Maść do pielęgnacji brodawek
Myślę, że warto się w nią zaopatrzyć, bo zanim maluszek opanuje właściwą technikę ssania może się zdarzyć, że Wasze sutki zostaną mocno poranione. Preparatów jest sporo, więc może to być temat na osobny artykuł, jesli chcecie dokładną analizę. 
Położne chyba najczęściej polecają maści z lanoliną. Przykłady preparatów z aptecznej półki to:

- Ziaja Mamma mia lano-maść - w składzie 100% wysokooczyszczona lanolina, bez konserwantów, substancji zapachowych i barwników, nie wymaga zmywania przed karmieniem. 
- A-pectus krem - tutaj także w skłądzie 100% lanoliny.

Inna opcja to "Maltan" maść do pielegnacji brodawek. W składzie między innymi glukoza, ale uwaga - preparat ten wymaga zmywania przed karmieniem. Wydaje mi się więc, że lanolina będzie lepszą opcją. 

Jest jeszcze preparat z firmy Mustela "Maternite" - balsam do brodawek sutkowych. Tutaj mamy w składzie 100% składników naturalnych, miedzy innymi: oliwa z oliwek. Podobnie jak lanolina nie wymaga zmywania przed karmieniem, a więc wygoda mamy jest na pierwszym miejscu. ;)

6) "Tantum rosa" - saszetki.. 
Pamiętajcie, że zarówno po porodzie naturalnym, jak i po cesarskim cięciu niezmiernie ważna jest higiena krocza i regularne podmywanie się. Można zastosować do tego celu saszetki "Tantum rosa", które dostaniecie w aptekach. 

7) Dobra pomadka nawilżająca do ust

To są chyba najważniejsze rzeczy z apteki dla przyszej mamy. A co dla Maluszka warto zakupić na początek..? 

DLA MALUSZKA

1)  Sól fizjologiczna w ampułkach, czyli 0,9% roztów NaCl. Na pewno warto od razu się w nią zaopatrzyć. Nie musicie kupować całej paczki, bo z reguły takie ampułki soli fizjologicznej pakowane sa po 100 sztuk. Sól fizjologiczna przyda się do przemywania oczu, a także może posłuzyć do nawilżania noska.

2) Kompresy sterylne - dostepne w aptekach w różnych wielkościach: najczęściej 5x5 cm, 7x7 cm, 10x10cm. Polecam te mniejsze. Przydadzą się także choćby do przemywania oczu. 

3) Preparat do pielęgnacii kikuta pępowiny - obecnie najczęściej polecane sa specyfiki na bazie oktenidyny, np. "Octeisept" aerozol.

4) Maść na okolice pieluszkową. Na początek nie polecam stosować "Sudocremu", natomiast delikaniejsze specyfiki zapobiegające odparzeniom. Dobrze sprawdzi się chocby klasyczny "Linomag"- maść. Tutaj UWAGA! Ważne, aby to była maść (zielona tubka), bo krem (czerwona tubka) zawiera kwas borowy toksyczny dla maluszków. Może to być także "Linomag bobo A+E krem ochronny" - on jest nie w tubce, a w pojemniczku. Inna opcja to chocby znany "Bepanthen baby maść ochronna".

5) Chusteczki nawilżane do pupy. Tutaj mamy opcji co niemiara, natomiast ja chciąłam ze swej strony zwrócić uwagę na chusteczki "WaterWipes" - sa to chusteczki nasączone czystą wodą, które dobrze się sprawdza zarówno do oczyszczania okolic pieluszkowych, jak i innych cześci ciała. Chusteczki sa mocno nasączone, dlatego opakowanie wydaje się cięźkie. Po otwarciu nie wysychają, a po zastosowaniu nie zostawiają na skórze lepkiej warstwy.

6) Witamina D3 - w kropelkach, bądź w kroplach z pompka dozującą, albo w kapułkach "twist off". Jest to ważne, bo zgodnie z rekomendacjami Polskiego Towarzystwa Endokrynologii i Diabetologii Dziecięcej wraz z panelem ekspertów noworodki potrzebują 400 j.m. witaminy D3 dziennie. 

To oczywiście taka wyprawka na sam początek:) pamiętajcie, że nie ma co od razu szaleć i wykupywać "pół apteki" na wszelakie dolegliwości, które mogą się przydarzyć Maluszkowi. Jeśli coś się przydarzy- zawsze możecie wtedy udać się do pobliskiej apteki:)






piątek, 30 września 2016

Zaparcia w ciąży

Ciąża to niewątpliwie piękny okres w życiu kobiety, ale ... czasami to radosne oczekiwanie zakłócone zostaje przez rozmaite dolegliwości, czy problemy. Dziś o jednym z nich, czyli zaparcia u ciężarnych. Niestety jest to dość częsta przypadłość przyszłych mam. Zastanówmy się na początek, jakie są przyczyny zaparć u ciężarnych. Nietrudno tutaj znaleźć winowajcę. Jest nim progesteron. :) Tak, tak... Zaparcia u kobiet w ciąży najczęściej są wynikiem spowolnionego pasażu żołądkowo-jelitowego pod wpływem działania progesteronu, oraz zwiotczenia mięśni dna miednicy. No tak, znamy przyczyny, to zastanówmy się w takim razie jak sobie radzić z zaparciami.

piątek, 12 sierpnia 2016

Preparaty witaminowo-mineralne dla kobiet w ciąży

Dzisiejszy artykuł będzie dedykowany wszystkim kobietom będącym w ciąży, a także tym, które dopiero planują powiększenie rodziny. :) Pojawienie się na świecie dziecka z reguły wywraca świat do góry nogami, ale zanim to nastąpi... mamy 9 miesięcy oczekiwania, czasami radosnego, czasami pełnego obaw o zdrowie maleństwa. 

sobota, 16 stycznia 2016

Ból gardła w ciązy

Dziś będzie już po raz kolejny na temat bólu gardła, ale uwaga... u kobiet w ciąży. Często panie będące w ciąży nie zdają sobie sprawy z faktu, iż ciąża niesie za sobą istotne ograniczenia w kwestii przyjmowanych leków. Ostatnio miałam pacjentkę, która przyszła do apteki po cały arsenał leków na przeziębienie... Sama odczytywała z kartki kolejne pozycje, a na samym końcu dodała na szczęście, że jest w ciąży. Uczulam... Jeśli jesteście w ciąży i kupujecie dla siebie w aptece jakieś specyfiki - pierwszą informacją jaką powienien usłyszeć farmaceuta jest fakt, iż spodziewacie się Dzidzia. Na początku przecież ciąża jest niewidoczna, a właśnie wtedy trzeba najbardziej uważać.

Można by rzec, że w ciąży najlepiej nie chorować, bo ilość ilość medykamentów bezpiecznych dla dziecka jest niestety znikoma. Tak naprawdę na większości opakowań znajdziecie informację, żeby nie stosować ich w ciąży, albo stosować tylko w razie zdecydowanej konieczności i wtedy, kiedy korzyść przewyższa ryzyko. Czy wiecie dlaczego tak się dzieje...? Ano dlatego, że na kobietach w ciąży nie przeprowadza się badań, więc producenci wolą się na wszelki wypadek zabezpieczać. I słusznie... bo skoro nie wiadomo, czy coś jest bezpieczne, to lepiej nie stosować. Koniec i kropka. No ale wróćmy do tematu posta, czyli...

sobota, 24 października 2015

Dlaczego warto karmić piersią...?

Dzisiejszy artykuł będzie troszkę nietypowy. Inspiracją do jego napisania była pewna pacjentka, która przyszła do apteki bodaj 2 tygodnie po porodzie z prośbą o jakiś mocny lek na zahamowanie laktacji. Leki takie i owszem są dostępne w aptece, ale wydawane są tylko na podstawie recepty lekarskiej. Kiedyś był także suplement "Antilactin" na bazie wyciągu z szałwii, ale z jego skutecznością bywało różnie i został wycofany.

środa, 17 września 2014

Bio-oil

Nie wiem, czy już Wam wspominałam, że obecnie pracuję w aptece z bardzo szerokim asortymentem kosmetycznym, co oczywiście kusi do testowania różnych "kosmetycznych nowinek". Przyznam szczerze, że już od dawna miałam chętkę na "Bio-oil", bo było o nim głośno zarówno w mediach, jak i wśród znajomych. Poszłam więc od razu na całość - jak to kiedyś bywało w teleturnieju prowadzonym przez Z. Chajzera ;) i zakupiłam od razu ekonomiczne opakowanie 125 ml. A co się będę rozdrabniać. ;) 



Producent rekomenduje stosowanie "Bio-oil" w celu poprawy wyglądu starych i nowych blizn, w celu zmniejszenia ryzyka powstawania rozstępów w ciąży, w okresach wahań wagi, a także aby poprawić wygląd już istniejących rozstępów. Deklaruje również, że preparat wyrównuje nierównomierny koloryt skóry, a także skutecznie wygładza skórę z oznakami starzenia i zmarszczkami. Podobno idealnie sprawdza się również do pielęgnacji skóry odwodnionej. No tak... sporo tego, :) ale to tylko deklaracje producenta. Jak jest w rzeczywistości...?

Z rozstępami się nie zmagam, w ciąży też nie jestem, więc właściwie sięgnęłam po "Bio-oil" w celu nawilżenia suchej, odwodnionej skóry, która jest moją pamiątką po ciąży. Znudziły mi się balsamy, więc chciałam coś dla urozmaicenia. Niestety specyfik zupełnie się do tego celu nie sprawdził. Jedyne co mnie w nim urzekło, to bardzo przyjemna, delikatna nuta zapachowa. Nie zgadzam się też z zapewnieniem producenta, że dzięki "PurCellin Oil" (cokolwiek by to nie znaczyło) olejek jest szybko absorbowany przez skórę. Ja dość długi czas po aplikacji "Bio-oil" mam wrażenie, że moja skóra jest tłusta. Natomiast generalnie nie poprawiła się w żaden sposób jej kondycja. To oczywiście jednak tylko moja subiektywna opinia. 

Popatrzmy na szczegółowy skład preparatu.

sobota, 14 grudnia 2013

Leki w ciąży

Często piszecie do mnie maile z pytaniem, jak to właściwie jest ze stosowaniem leków w ciąży, z ich bezpieczeństwem oraz skutecznością. Pewnie niejedna z Was będąc w ciąży prowadziła "medytacje" choćby nad tabletką paracetamolu, zastanawiając się "wziąć, czy nie wziąć"... W sumie nie ma się czemu dziwić - dla większości przyszłych mam to Dzidzia jest najważniejsza. Czasem nawet po ciąży tak zostaje i mężowie czują się zepchnięci na dalszy plan. ;) No cóż... życie. ;)
Dziś więc kilka słów na temat stosowania leków w ciąży. Ciąża jak wiadomo trwa 9 miesięcy i jest to dość długi czas, w którym trudno jest uniknąć stosowania leków w ogóle. Przecież kobiecie ciężarnej zdarzają się równie często jak innym takie dolegliwości jak: przeziębienie, ból głowy, niestrawność. Jak więc sobie radzić w takich sytuacjach?


Warto zdać sobie sprawę z faktu, że niestety zdecydowana większość leków przyjmowanych przez ciężarną, przechodzi przez łożysko, czyli w jakimś stopniu oddziałuje na płód. Wyjątkiem są tutaj: heparyna i insulina, które nie przekraczają bariery łożyskowej. Niezmiernie istotny jest jednak czas ekspozycji, czyli prościej mówiąc: na jakim etapie ciąży przyjmiemy dany lek. Właściwie do 17 dnia po zapłodnieniu obowiązuje na szczęście zasada "wszystko albo nic". Co to oznacza?  Jeśli zadziała jakiś czynnik toksyczny, to albo powoduje obumarcie zarodka i poronienie, albo uszkodzone komórki są zastępowane prawidłowymi i ciąża rozwija się dalej zupełnie prawidłowo. Dobrze, że natura tak to wymyśliła, bo czasami wieść o ciąży spada na nas niespodzianie jak grom z jasnego nieba, a wiadomo jak to jest zwykle na co dzień bywa, ;) czasem np. pijemy alkohol, zażywamy leki itp.
Niestety potem, czyli de facto po terminie spodziewanej miesiączki nie jest już tak kolorowo, ale na szczęście wtedy najczęściej już dowiadujemy się o ciąży, czyli możemy zadbać o siebie i przyszłego potomka  w sposób bardziej świadomy. 

środa, 28 sierpnia 2013

Zgaga w ciąży

Dawno nie było na blogu wątków ciążowych, więc dziś na prośbę koleżanki "w dwupaku" kilka słów na temat łagodzenia zgagi w ciąży. Niektórzy mawiają, że jeśli kobietę w ciąży męczy zgaga, to noworodek będzie miał bujną czuprynę ;), aczkolwiek niewiele ma to wspólnego z prawdą. Może i dobrze.

Zgaga to objaw chorobowy polegający na uczuciu pieczenia w okolicy zamostkowej, często określany przez pacjentów jako "palenie w przełyku". Przyczyną tej uciążliwej dolegliwości jest cofanie się kwaśnego soku żołądkowego z żołądka do przełyku, czyli tzw. refluks żołądkowo-przełykowy... Brzmi poważnie, prawda? ;) Niestety zgaga czasami naprawdę solidnie daje się we znaki ... szczególnie kobietom w ciąży. Ech. My kobiety zawsze mamy "pod górkę" ;)

Zgaga pojawiająca się w początkowym okresie ciąży najczęściej wiąże się ze zmianami hormonalnymi. Głównym "winowajcą" jest progesteron, który po pierwsze spowalnia przesuwanie się pokarmu z żołądka do jelit, a po drugie powoduje rozluźnienie dolnego zwieracza przełyku, a w normalnych warunkach to on właśnie jest "strażnikiem" zapobiegającym cofaniu się treści żołądkowej do przełyku. 
Poza tym w końcowym okresie ciąży powiększająca się macica uciska na narządy wewnętrzne, m.in żołądek, co skutkuje wypychaniem treści pokarmowej do przełyku i ... zgaga murowana. Jak sobie z nią radzić?

Drogie ciężarne, jeśli dopadnie Was zgaga, zanim sięgniecie po leki warto zacząć od modyfikacji stylu życia, tak więc na początek kilka wskazówek:

  • Aby uniknąć zgagi, zaleca się jedzenie bez pośpiechu i małymi porcjami. Warto także unikać późnych posiłków, szczególnie o dużej objętości i zawartości tłuszczu. 
  • Dobrze jest przez mniej więcej 2 godziny po jedzeniu, nie kłaść się do łóżka, choć ... wskazana jest tzw. "siesta po posiłku", czyli odpoczynek, ale najlepiej w pozycji siedzącej.
  • Warto unikać  potraw, które nasilają objawy refluksu i wyłączyć z diety potrawy gorące, smażone, pikantne i bardzo tłuste, a także napoje gazowane. A więc przyszłe mamy - nie dla was golonka ani "bąbelkowe napoje". ;)

Z domowych sposobów na złagodzenie zgagi wymienić warto:

- pół szklanki ciepłego mleka, które skutecznie pomaga zobojętnić kwasy żołądkowe;
- siemię lniane popijane małymi łykami, które może być stosowane wtedy kiedy już wystąpi nieprzyjemne uczucie pieczenia, a także profilaktycznie;
- jedzenie migdałów, które były moją ulubioną przekąską w ciąży;) hehe.. Może dlatego nigdy nie miałam zgagi, nawet jak zdarzyło mi się "zaszaleć" z jedzeniem.

Niestety czasami te domowe sposoby okazują się niewystarczające i przyszła mama zmuszona jest sięgnąć po leki z aptecznej półki. Co mamy do dyspozycji, a czego należy unikać?

Faktem jest, że u ciężarnych zawsze bezpieczniejsze są leki niewchłaniające się z przewodu pokarmowego od tych działających systemowo, a więc... w pierwszej kolejności należy sięgnąć po tzw. preparaty zobojętniające kwas solny. Ale UWAGA! Nie wszystkie preparaty zobojętniające są bezpieczne. Przeglądając powszechnie dostępne materiały znalazłam wiele nieścisłości, dlatego zwrócę uwagę na najistotniejsze moim zdaniem kwestie. 

Po pierwsze raczej nie powinno się stosować w ciąży leków zawierających wodorowęglan sodu - FDA (Food and Drug Administration) zalicza ten związek do kategorii C, czyli leków dla których brak jest badań kontrolnych u kobiet w ciąży i powinny być stosowane tylko, kiedy korzyść dla matki przewyższa ryzyko dla płodu. Stosowanie leków zawierających wodorowęglan sodu może bowiem powodować nadmierne nagromadzenie się sodu w organizmie ciężarnej, wzrost ciśnienia tętniczego oraz powstawanie obrzęków. 

A więc nie zaleca się na przykład preparatu "Gealcid" tabletki, choć czasami informacje np. w internecie mówią co innego. 

Ze względu na obecność wodorowęglanu sodu w składzie, ja nie zalecam także stosować preparatów "Gaviscon" ani w syropie ani tabletkach, mimo, że na stronie producenta i w ulotce widnieje informacja, że lek może być stosowany przez ciężarne. Moim zdaniem lepiej w tym wypadku dmuchać na zimne. 

Ostrożność należy także zachować w przypadku preparatów zawierających związki glinu np. "Alugastrin", "Alusal" (szczególnie w pierwszym trymestrze ciąży),  glin może bowiem spowalniać rozwój płodu.

No właśnie.. Napisałam wiele o tym, czego nie stosować, to w takim razie jakie leki są bezpieczne? 

Moim numerem jeden jest preparat "Rennie", który zawiera węglan wapnia i węglan magnezu. W zalecanych dawkach może on być bezpiecznie stosowany przez przyszłe mamy i taka też informacja podana jest na ulotce leku. Lek można dostać w niemal każdej aptece w bardzo przyzwoitej cenie i kilku wersjach smakowych. Pamiętajcie jednak, aby nawet teoretycznie bezpiecznego "Rennie" nie stosować długotrwale bez konsultacji z lekarzem.

Bezpiecznym dla kobiet w ciąży preparatem jest też "Refluxin-M" w wygodnych jednorazowych saszetkach o bananowym smaku, choć z tego co wiem, na ulotce jest informacja, aby stosowanie leku konsultować z lekarzem. Głównym jego składnikiem jest alginian pozyskiwany w sposób naturalny z wodorostów. W kontakcie z kwasową treścią żołądka tworzy on lepki żel. Dzięki małej gęstości żel unosi się na powierzchni treści żołądkowej. Umiejscawiając się w górnej części żołądka, tworzy on skuteczną "barierę antyrefluksową". 
Kiedyś miałam okazję zobaczyć na modelu sztucznego żołądka jak szybko po podaniu alginianiu taka żelowa bariera powstaje. Muszę przyznać, że naprawdę ciekawie to wyglądało. Wspomniany żel wytworzył się już po kilku minutach. 
Drugim składnikiem preparatu jest simetikon, który rozbijając pęcherzyki gazu, wykazuje działanie przeciwwzdęciowe. Obydwa składniki są bezpieczne, ponieważ nie są wchłaniane z przewodu pokarmowego, a działają jedynie miejscowo. Skład preparatu wzbogacono jeszcze naturalnymi wyciągami z wąkroty, aloesu i ślazu, które mają działanie naprawcze i ochronne w odniesieniu do błony śluzowej przełyku i żołądka. 
Cena preparatu jest w miarę przyzwoita, bo opakowanie 10 saszetek to koszt około 20 zł.

A jak jest z popularnym "Ranigastem"...? Ranitydyna w nim zawarta uważana jest za lek skuteczny i bezpieczny nawet w I trymestrze ciąży, ale właściwie nie ma wystarczającej ilości badań u ludzi (kategoria B). Na pewno nie stosowałabym więc "Ranigastu" na własną rękę, a jedynie po konsultacji z lekarzem prowadzącym - jeśli uzna to za konieczne.

W przypadku bardzo nasilonych objawów lub powikłań, na zalecenie lekarza mogą być stosowane u ciężarnych także leki blokujące pompę protonową. Preferowany jest lansoprazol (leki "Lanbax", "Zalanzo", "Lanzul") - który okazał się bezpieczny w badaniach na zwierzętach i w badaniach klinicznych u ciężarnych. 


Warto również przeczytać:

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zdrowie przyszłego ojca

                                                     artykuł sponsorowany

Chęć powiększenia rodziny to jedna z ważniejszych decyzji życiowych podejmowanych przez partnerów. Sporo mam planując potomstwo jest świadoma o konieczności przyswajania kwasu foliowego nie tylko w czasie ciąży, ale jeszcze przed poczęciem. Sama pisałam o tym w dedykowanym artykule
Natomiast mężczyźni niestety bardzo rzadko w odpowiedni sposób przygotowują się do roli ojca. ;) A tymczasem poczęcie dziecka zależy nie tylko od zdrowia kobiety, ale także mężczyzny, o czym często zapominamy. Niezmiernie ważna jest więc odpowiednia jakość nasienia. Przyszłym tatom zaleca się więc rezygnację z palenia papierosów, ograniczenie spożycia kofeiny i alkoholu, a także racjonalną dietę bogatą w antyoksydanty i minerały, takie jak cynk czy selen. 
Z natury jednak panowie są leniwi i wiem, że z tym zdrowym odżywianiem to u nich czasem na bakier, więc... chciałabym Wam dzisiaj przedstawić preparat dla mężczyzn planujących potomstwo - "Fertimen". 




Zgodnie z informacją podaną przez producenta jest to suplement diety zawierający tzw. formułę FertiPro, której składniki korzystnie wpływają na produkcję i dojrzewanie plemników. Ale co kryje się pod tą tajemniczą nazwą, czyli analiza składu okiem farmaceuty ;)

Po pierwsze dość duża dawka L-karnityny, bo w 1 kapsułce jest 300 mg. Większość z Was kojarzy L-karnitynę ze wspomagaczami odchudzania, natomiast mało kto wie, że aminokwas ten jest niejako źródłem energii dla plemników :) Suplementacja L-karnityny poprawia jakość nasienia, powoduje wzrost całkowitej ilości plemników i ich ruchliwości.

W składzie mamy także ekstrakt z korzenia Maka w dawce 100 mg. Co to takiego? Maka to roślina andyjska niezwykle ceniona i znana w Peru od ponad 2000 lat, czasami nazywana "złotem Inków". Najbardziej cenioną częścią rośliny jest korzeń, który charakteryzuje się wieloma cennymi dla zdrowia właściwościami. Nie będę ich tutaj wszystkich wymieniać, ale skupię się na aspekcie planowania potomstwa. Korzeń ten wykazuje korzystny wpływ na funkcje rozrodcze organizmu oraz płodność. Warto wspomnieć także, że istotnie wpływa on na sprawność seksualną i pobudza popęd płciowy, dlatego zaliczany jest do afrodyzjaków. Myślę, że to ważne, kiedy staramy się o powiększenie rodziny, bo wiadomo jak to jest z tą ochotą na seks - nie zawsze przychodzi wtedy kiedy potrzeba. ;) 


Warto podkreślić także obecność w składzie cynku i selenu w dawkach pokrywających w 100% zalecane dziennie spożycie. Dlaczego jest to ważne? Nie wiem czy wiecie, ale aż połowa zapasu selenu w organizmie mężczyzny gromadzi się w jądrach i nasieniu. Selen wpływa na prawidłowy przebieg spermatogenezy, czyli proces powstawania plemników, a także uczestniczy w syntezie testosteronu. Ponadto odpowiada on za prawidłową budowę i ruchliwość witki plemnika.
Cynk natomiast odgrywa istotną rolę w rozwoju męskiego układu rozrodczego i utrzymaniu żywotności plemników. Jako ciekawostkę podam tutaj fakt, że odpowiedni poziom cynku w organizmie sprawia, że plemniki gromadzą energię, która później jest niezbędna w długiej i żmudnej wędrówce przez drogi rodne kobiety. :) Przypomniało mi się właśnie jak fajnie ta wędrówka przedstawiona była w kreskówce "Było sobie życie" ;)

Powyżej wymieniłam cztery główne składniki preparatu, które producent określa tajemniczą nazwą FertiPro. A co mamy poza tym? 

Na pewno istotne są składniki o własnościach przeciwutleniających - poza selenem są to witaminy: C oraz B2. Antyoksydanty pomagają bowiem w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym wywoływanych przez wolne rodniki. A tymczasem... plemniki są szczególnie wrażliwe na działanie wolnych rodników. Stres oksydacyjny uszkadza ich DNA, co w konsekwencji powoduje spadek liczebności plemników, ich ruchliwości oraz nieprawidłowości budowy... Prowadzi to czasami do niemożności uzyskania zapłodnienia, a czasami niestety do zaburzeń rozwoju zarodka, czego warto być świadomym. Rola antyoksydantów jest więc bardzo istotna.

Ponadto, zawarte w preparacie: kwas foliowy (tak - to nie pomyłka) oraz witamina B12 odgrywają rolę w procesie podziału komórek, co przekłada się na odpowiednią jakość nasienia i liczbę plemników. 
UWAGA! Istnieją badania, które wykazały, że obniżone stężenie kwasu foliowego w nasieniu płodnych mężczyzn, jest związane ze zwiększonym odsetkiem plemników z uszkodzeniami genetycznymi. 

Witamina B1 przyczynia się do utrzymania prawidłowego metabolizmu energetycznego, a witamina B6 do regulacji aktywności hormonalnej. W składzie mamy także kwas pantotenowy, który wpływa na prawidłową syntezę i metabolizm hormonów steroidowych.

Podsumowując, "Fertimen" to ciekawy preparat dla współczesnych mężczyzn, którzy myślą o powiększeniu rodziny. Często bowiem zapominają oni o odpowiedniej diecie, żyją w stresie oraz pośpiechu... Nie bez znaczenia jest też sposób ubierania się - często Panowie lubią obcisłą bieliznę i spodnie, co uniemożliwia wentylację, prowadzi do przegrzewania jąder i niekorzystnie wpływa na jakość nasienia. Jak do tego dorzucimy zwyczaj pracowania z laptopem na kolanach, to już przegrzanie jąder (i plemników ) murowane. ;) Nie ma się co więc dziwić problemom z płodnością... Czasy kiedy mężczyźni nosili spódniczki z trawy czy owijali biodra kawałkiem płótna bezpowrotnie minęły. :) Drogie Panie kiedy więc udajecie się do apteki po kwas foliowy planując potomstwo, pomyślcie także o swoich mężczyznach. ;) I albo zafundujcie im zdrowe odżywianie, albo gotowy specyfik apteczny jak "Fertimen"

Na koniec dodam jeszcze, że cena specyfiku jest bardzo przyzwoita, bo opakowanie 30 kapsułek to koszt około 30 zł. Przy zalecanym dawkowaniu 1 raz dziennie po 1 kapsułce wystarczy ono więc na miesiąc kuracji. 

Owocnych starań!

Więcej o "Fertimenie" możecie przeczytać na www.fertimen.pl


sobota, 27 lipca 2013

Pharmaceris M BUSTFIRM ujędrniający krem do pielęgnacji biustu

Dziś przyszła kolej na kolejną recenzję kosmetyczną :) Tym razem bohaterem posta będzie Pharmaceris M Bustfirm Ujędrniający krem do pielęgnacji biustu w okresie ciąży i karmienia.
O tym, że warto zwłaszcza w okresie ciąży i karmienia piersią, dbać o biust wie chyba każda kobieta. Nie ma co się temu dziwić, bo ładne piersi są przecież atrybutem kobiecości. Preparatów do pielęgnacji biustu jest na rynku całkiem sporo, ale tylko część jest przeznaczona dla kobiet w ciąży i matek karmiących. Warto o tym pamiętać. Ale do rzeczy... jak się sprawdził ów krem..?



Na uwagę zasługuje bardzo ładne, estetyczne opakowanie z pompką dozującą, co sprawia, że aplikacja preparatu jest wygodna i higieniczna. Krem jest właściwie bezzapachowy, co jest ważne szczególnie w okresie ciąży, kiedy czasami nawet przyjemny zapach potrafi podrażniać. Wiem to z własnego doświadczenia ;)
Na opakowaniu widnieje napis, że preparat jest hypoalergiczny, nie zawiera barwników, ani konserwantów. A co konkretnie mamy w składzie?

Warto tutaj wymienić olej z rzepaku, który działa łagodząco i przeciwzapalnie, oraz pobudza procesy regeneracji naskórka. Ale uwaga alergicy - czasami ten składnik może uczulać, więc polecam w przypadku tendencji do alergii zachować ostrożność. Poza tym preparat jest wzbogacony o składniki nawilżające. Alantoina wygładza, nawilża i zmiękcza skórę, a D-panthenol poza działaniem nawilżającym, łagodzi podrażnienia. W składzie preparatu widnieje także witamina E o własnościach antyoksydacyjnych, która zapobiega przedwczesnemu straszeniu się skóry. :) 
Martwi mnie jedynie obecność poliakrylamidu, bo jest to kontrowersyjny składnik wielu kosmetyków. Dlaczego? Poliakrylamid jest związkiem otrzymywanym  z akrylamidu, a ten z kolei ma własności toksyczne i został zakwalifikowany przez International Agnecy for Research on Cancer (Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem = IARC) jako substancja o potencjalnym działaniu rakotwórczym. Ktoś powie pewnie, że nie mamy w składzie przecież toksycznego akrylamidu, tylko poliakrylamid, który zgodnie z dyrektywami unijnymi jest bezpieczny. I całe szczęście, ale..... nie do końca niestety jest tak kolorowo, bo bardzo często poliakrylamidowi towarzyszą małe ilość akrylamidu :( Według raportu Komisji Naukowej ds. Produktów Leczniczych długotrwałe stosowanie kosmetyków z poliakrylamidem może być niebezpieczne. Na pewno więc warto unikać długiej ekspozycji na ten składnik. 
W testowanym kremie poliakrylamid jest prawie na końcu listy składników, więc jego ilości nie są duże, ale jednak znajduje się w składzie...  co na pewno jest pewnym minusem.

A jak wrażenia po stosowaniu preparatu?

Krem posiada delikatną, lekką konsystencję, która sprawia, że łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. Nie pozostawia przy tym na skórze tłustego filmu, co jest uważam za sporą zaletę. Według mnie specyfik dobrze nawilża i ujędrnia skórę biustu, po jego aplikacji jest ona gładka i przyjemna w dotyku, a także bardziej napięta, a o to przecież chodzi. ;) Na pewno więc efekty działania są zauważalne. Cena preparatu jest w miarę przystępna, bo to ok. 40 zł. Dodam przy tym, że przy zalecanym stosowaniu dwa razy dziennie preparat starczył mi na około miesiąc.

Jeśli chodzi o stosowanie w okresie karmienia, to sporą wadą kremu jest to, że producent zaleca jego zmywanie każdorazowo przed karmieniem. Z własnego doświadczenia wiem, że to bardzo uciążliwe - zwłaszcza przy początkach karmienia piersią, kiedy Bobas je co 2-3 godziny ;)

Tyle o preparacie, który moim zdaniem byłby naprawdę wart polecenia, gdyby nie ten nieszczęsny poliakrylamid... który troszkę rzuca na niego negatywne światło.

środa, 17 kwietnia 2013

Pharmaceris M FOLIACTI krem zapobiegający rozstępom

Dziś kolejna recenzja. Tym razem biorę na tapetę Pharmaceris M FOLIACTI krem zapobiegający rozstępom, który dzięki nawiązanej współpracy będąc jeszcze w ciąży, otrzymałam do wypróbowania. Jest to produkt rekomendowany dla kobiet w ciąży (ale uwaga - dopiero od 4-tego miesiąca), mam karmiących, a także wszystkich osób z tendencją do wahań wagi ciała. Preparat ma zapobiegać powstawaniu rozstępów, które często są zmorą przyszłych mam.




Co to są rozstępy? Rozstępy to wrzecionowate pasma, które przypominają wyglądem linijne blizny, a powstają najczęściej na skórze ud, brzucha, pośladków i piersi. Niestety statystycznie częściej pojawiają się one u kobiet niż u mężczyzn, ale nie ma co się dziwić ;) My kobiety zawsze mamy "przekichane" :( natura nas nie rozpieszcza. 
Dziś mamy kilka teorii powstawania rozstępów. Jako przyczyny często wymienia się czynniki hormonalne, genetyczne, zaburzenia funkcjonowania tkanki łącznej i szereg innych. Ciekawostką jest, że według niektórych źródeł  pewną rolę w powstawaniu rozstępów może mieć długotrwały niedobór cynku w organizmie. Przyczyn więc wiele, a chyba każda kobieta wie, jak żmudna jest walka z rozstępami. To niemal walka z wiatrakami niestety :( 
Właściwie kiedy rozstępy są już w drugiej fazie, tzw. zanikowej, czyli są białawe i wyraźnie zapadnięte w stosunku do otaczającej skóry, nie ma już możliwości ich likwidacji, a jedynie w pewnym stopniu można zmniejszyć ich widoczność. Właśnie dlatego lepiej zapobiegać powstawaniu rozstępów, niż później całe życie się z nimi zmagać. 

Ponieważ ciąża jest czynnikiem, który niejako predysponuje do powstawania rozstępów, na półkach aptecznych mamy szereg preparatów zapobiegających rozstępom właśnie dla kobiet w ciąży. Wybór jest więc niełatwy. Ja w poprzedniej ciąży postawiłam na "Podwójnie działający krem przeciw rozstępom" Mustela 9 miesięcy, tylko że to dość wysoka półka cenowa i wydaje mi się, że nie warto aż tak inwestować. Myślę, że przy rozstępach w ciąży geny odgrywają bardzo dużą rolę - ja akurat mam to szczęście, że po pierwszej ciąży ich nie miałam. Ale ciężko stwierdzić, czy to zasługa Musteli czy genów.
A jak sprawdził się Pharmaceris?

Na pewno na uwagę zasługuje bardzo estetyczne opakowanie, może nie jest to najważniejsza rzecz, ale ja akurat zwracam na to uwagę. Kosmetyk ma też pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka, co również warto podkreślić. 
Priorytetem jest jednak dla mnie oczywiście skład kosmetyku. Pharmaceris M krem zapobiegający rozstępom zawiera między innymi kwas foliowy. Tak, tak... To nie pomyłka. Suplementacja doustna kwasu foliowego przed planowaną ciążą i w jej trakcie spełnia bardzo ważną rolę, ale na tym się nie kończy jego rola. W preparatach do użytku zewnętrznego przyspiesza on produkcję kolagenu i elastyny oraz zwiększa elastyczność skóry i jej podatność na rozciąganie. Inne składniki to: olej bawełniany oraz witamina E, które odżywiają skórę i zapewniają jej długotrwałe nawilżenie, a także alantoina, która działa regenerująco i wygładza skórę. Warto podkreślić również zawartość składników roślinnych. Należą do nich: ekstrakt z pniarka lekarskiego (gatunek grzyba), który ma działanie matujące, zapobiega błyszczeniu się skóry, ekstrakt z jęczmienia, który polepsza sprężystość skóry oraz escyna (z nasion kasztanowca), która działa przeciwobrzękowo, usprawnia przepływ krwi, poprawia dotlenienie tkanek, a także uszczelnia naczynia krwionośne. A co poza tym? Cała masa substancji dodatkowych oraz kompozycja zapachowa, która tym razem mi odpowiadała. Zapach jest bardzo subtelny i przyjemny :) 

Krem ma delikatną konsystencję, łatwo się rozsmarowuje i mimo tego, że szybko się wchłania, co jest jego dużą zaletą, dobrze nawilża skórę. W sumie efekt nawilżenia utrzymuje się dość długo - ja po aplikacji co najmniej kilka godzin miałam wrażenie jakby takiej delikatnej powłoczki na skórze ;) dzięki czemu wydawała się ona  gładsza i była miła w dotyku. Miałam również wrażenie, że krem łagodzi swędzenie skóry brzucha, co czasami zdarzało mi się w ciąży.

Niestety nie jestem w stanie określić jego skuteczności w zapobieganiu rozstępom, ponieważ stosowałam go przez niecałe ostatnie dwa miesiące ciąży, ale rozstępy tak jak i po pierwszej ciąży się nie pojawiły. Pewnie mam dobre geny ;)

Na koniec warto wspomnieć o cenie. Jest ona całkiem przyzwoita, zwłaszcza na tle Musteli, bo za opakowanie 150ml trzeba zapłacić około 35 zł. Krem jest przy tym dość wydajny. Jedyne moje zastrzeżenie, to trochę niewygodne opakowanie, brakuje mi pompki z dozownikiem, ale produkt oceniam pozytywnie biorąc pod uwagę jego stosunek jakości do ceny. 


Warto również przeczytać:

czwartek, 14 marca 2013

Pharmaceris M LACTI-INTIMA

Przyszła pora na pierwszą recenzję, dotyczącą otrzymanych jakiś czas temu kosmetyków linii Pharmaceris M, o czym pisałam tu
Padło na Pharmaceris M LACTI-INTIMA żel do higieny intymnej. 



Żel przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji okolic intymnych w okresie ciąży, połogu oraz karmienia.
Wiadomo, że czas ciąży i połogu wymaga specjalnej pielęgnacji okolic intymnych. Kobiety w ciąży są szczególnie narażone na różnego rodzaju infekcje pochwy (bakteryjne jak i grzybicze), które nieleczone mogą mieć poważne konsekwencje, zarówno dla matki i dziecka w jej łonie.
Dlaczego...?
"Szalejące" w ciąży hormony, powodują zaburzenia naturalnej fory bakteryjnej pochwy, co jest elementem sprzyjającym zakażeniom. Również okres połogu to czas szczególnej podatności na infekcje intymne. Wiadomo natomiast, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego warto do higieny okolic intymnych stosować w tym czasie sprawdzone preparaty. 
Ja przez długie lata byłam wierna emulsji "Laktacyd" ale jak pisałam powyżej,  niedawno miałam okazję wypróbować osobiście żel do higieny intymnej Pharmaceris M LACTI-INTIMA. Sama byłam ciekawa jak się sprawdzi, bo akurat jeśli chodzi o kosmetyki do higieny intymnej, jestem bardzo wymagająca.

Na pierwszy rzut oka na uwagę zasługuje estetyczne opakowanie (o pojemności 300ml) z dozownikiem, bo bardzo ważna jest dla mnie wygoda stosowania i już za to daję mały plus :) Jak pewnie każda przyszła mama zwracam uwagę na bezpieczeństwo stosowania. Na opakowaniu żelu mamy informację, że został on przebadany z udziałem kobiet w ciąży, w czasie połogu i karmiących i uzyskał pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka. 
Producent wyraźnie też zaznacza, że produkt nie zawiera parabenów, konserwantów, mydła, alergenów, kompozycji zapachowej i barwników. I chwała mu za to! Wiadomo, że składniki te nie są pożądane w kosmetykach do pielęgnacji tych jakże wrażliwych stref kobiecego ciała, zwłaszcza w okresie ciąży i porodu.

Co więc mamy w składzie?

Na pewno ważnym składnikiem jest kwas mlekowy, który zapewnia utrzymanie odpowiedniego pH w obrębie okolic intymnych, zmniejszając przy tym ryzyko infekcji i podrażnień. 
Mamy także wyciąg z kwiatu wiciokrzewu  (Lonicera caprifolium i Lonicera Japonica), który ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, dając ukojenie i uczucie świeżości. 
Jednym ze składników jest olej canola. Nazwa tajemnicza, a co to takiego? To naturalny olej pozyskiwany z nasion rośliny Brassica napus i Brassica campestris, o wysokiej zawartości  tokoferoli (witaminy E) i fitosteroli. Wykazuje on działanie  przeciwzapalne i łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia oraz objawy pieczenia, a także pomaga w procesie gojenia ran i regeneracji skóry.
Dodatkowo, takie składniki jak gliceryna czy alantoina, dzięki własnościom nawilżającym, zapobiegają wysuszaniu śluzówki, koją i łagodzą podrażnienia. 

Patrząc na skład, specyfik wydawał się naprawdę wart polecenia. A jak było w praktyce? 

Moje wrażenia po około miesiącu stosowania są naprawdę bardzo pozytywne. Preparat jest przede wszystkim bardzo delikatny, co dało się zauważyć już przy pierwszym użyciu. I za to również należy się pochwała. Nie wywołuje podrażnień, nie wysusza, a wręcz przeciwnie - działa łagodząco, także w przypadku drobnych infekcji, a taka mi się właśnie przytrafiła. Ma bardzo przyjemną konsystencję przezroczystego żelu i naturalny lekki zapach, który jednak mi osobiście nie przypadł do gustu, choć myślę, że powodem mogła być moja ciążowa nadwrażliwość na wszelkie zapachy. 

Jeśli chodzi o cenę to jest to produkt ze średniej półki, za opakowanie o pojemności 300ml trzeba zapłacić około 20 zł, ale warto podkreślić, że jest on bardzo wydajny, bo stosunkowo niewielka ilość wystarcza do jednokrotnego użycia. Podsumowując, uważam, że jest to preparat godny polecenia, a jego cena jest adekwatna do jakości. Ja na pewno zafunduję sobie jego kolejne opakowanie. 


Warto również przeczytać:


czwartek, 28 lutego 2013

Cukrzyca w ciąży

Ależ się wiosennie zrobiło na zewnątrz :) Od razu człowiek ma lepszy nastrój i wenę. ;) 
Dziś więc napiszę parę słów o cukrzycy ciężarnych, jako że problem jest coraz bardziej powszechny, poza tym niestety i mnie dotyczy :( Od kilku już dni mam niesamowitą ochotę na "napoleonkę" lub "ptysia", a tu niestety... ścisła dieta cukrzycowa :( Jak tylko będę mogła to sobie to jednak odbiję ;) Pewnie nieprędko, ale ... co się odwlecze to nie uciecze. Grunt to pozytywne nastawienie. 

Muszę przyznać, pomimo iż w pierwszej chwili sama byłam nieco przerażona,  że cukrzyca ciążowa nie jest wcale taka straszna, jak się wydaje. Mi udało się ją opanować dietą i w większości przypadków tak właśnie jest. 
Dieta ciężarnej z cukrzycą ciążową powinna być tak skomponowana, aby zapewnić stopniowy przyrost masy ciała dziecka.

Zasadniczo dieta taka powinna opierać się na 6-8 posiłkach dziennie. Poza trzema głównymi posiłkami, które stanowią śniadanie, obiad i kolacja, mamy 4 do 5 posiłków uzupełniających (drugie, a czasem i trzecie śniadanie, podwieczorek oraz druga i czasami - jeśli jest taka potrzeba - to i trzecia kolacja). Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bardzo dużo, ale przy cukrzycy leczonej dietą, powinniśmy pamiętać o zasadzie "jedz mniej, ale częściej" ;) Przyszła mama w żadnym wypadku nie powinna chodzić głodna. Ważną rzeczą jest również przestrzeganie mniej więcej stałych godzin spożywania posiłków, które warto sobie ustalić zgodnie ze swoim rytmem dnia. Tak w skrócie, dieta cukrzycowa ciężarnej polega na tym, że na każdy posiłek  mamy do dyspozycji określoną ilość tzw. wymienników ;) Nie będę się tutaj wdawać w szczegóły. Jeśli ktoś jest zainteresowany, proszę o kontakt mailowy, to udzielę dodatkowych informacji. Napiszę tylko pokrótce na co należy zwrócić uwagę. 

Głównym składnikiem diety ciężarnej zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego powinny być węglowodany (40-50%). Szczególnie polecane są węglowodany złożone - pieczywo, ziemniaki, kasze, ryż, makarony. Ale czy możemy jeść ich do woli? 
Niestety nie :( Każdy posiłek powinien zawierać ich ściśle określoną ilość, często na początku konieczne jest więc używanie wagi spożywczej do odważenia właściwej porcji danego produktu. Pewnie dla niektórych "ważenie chleba" brzmi co najmniej śmiesznie, ale naprawdę jest bardzo pomocne. Pamiętać należy, że bardzo istotny jest rodzaj spożywanego pieczywa. Szczególnie polecany jest: chleb żytni, graham czy razowy. Nie powinien on zawierać melasy, karmelu, słodu jęczmiennego czy miodu. Ja znalazłam w małej piekarni niedaleko domu "chleb IG" przygotowywany specjalnie z myślą o chorych na cukrzycę. Bardzo mi posmakował i co ważne długo utrzymywał świeżość. 
Jeśli macie ochotę na kaszę, to najlepiej wybierać gruboziarniste (gryczana, jęczmienna), makaron zaś najlepszy jest razowy, a ryż brązowy. Produkty te są łatwe do dostania w każdym niemal markecie. I jeszcze praktyczna rada - nie należy rozgotowywać makaronu, kaszy czy ryżu, bo zwiększa się wtedy ich indeks glikemiczny. 
Polecane produkty to także płatki zbożowe (jęczmienne lub owsiane) oraz otręby. 

Jeśli chodzi o owoce, to zawierają one tzw. cukier owocowy, dlatego nie można zajadać się nimi bez ograniczeń. Najbardziej polecane są owoce świeże i nieprzetworzone, a także mniej dojrzałe. Unikać zaś należy owoców z puszki czy kandyzowanych. Teraz niestety mamy zimę i jeśli chodzi o owoce to pole manewru jest niewielkie. Ja postawiłam głównie na jabłka, banany i grejpfruty :) Raz na czas można pozwolić sobie na sok owocowy, ale wiedzieć należy, że soki owocowe dostępne w sprzedaży, nawet opatrzone etykietą "bez cukru" zawierają fruktozę, czyli cukier pochodzący z owoców, dlatego również nie należy przesadzać z ich konsumpcją. 

Niezbędne w diecie ciężarnej z cukrzycą są także warzywa. Tutaj mamy pewien bonus, a mianowicie są warzywa, które można jeść bez ograniczeń do każdego posiłku... ;)  Wreszcie coś "gratis" i bez ograniczeń :) Do takich warzyw należą: pomidory (za wyjątkiem malinowych), ogórek zielony, sałata zielona, kapusta pekińska, papryka (najlepiej zielona), cebula, por, szczypiorek, seler naciowy, szpinak, czy pieczarki. Mając je do dyspozycji nawet zimą można sobie komponować ciekawe surówki, o czym sama się przekonałam. 

Ważnym składnikiem diety ciężarnej z cukrzycą ciążową są także białka, ponieważ są one niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. Polecane są szczególnie chude wędliny, pieczone mięsa np. z indyka, a także domowej roboty pasztety :) Generalnie wszystko co domowej roboty jest lepsze, bo nie jest tak naszpikowane dodatkami jak produkty ze sklepowych półek.

Kilka razy w tygodniu zaleca się również jeść ryby, które są źródłem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Unikajcie jednak tuńczyka, bo kumuluje on duże ilości rtęci i generalnie nie jest wskazany w ciąży. Ostrożnie również z łososiem.
Co do nabiału, to raczej należy unikać mleka (szczególnie w godzinach porannych), natomiast polecane są jogurt (oczywiście naturalny, ew. naturalny z ziarnami zbóż),  kefir czy maślanka.

Oczywistym jest, że z diety należy wyeliminować słodycze, czyli w odstawkę idą wszelkie cukierki, czekoladki itp. a także bezwzględnie należy zrezygnować z cukru do herbaty i innych napojów. Mi się to udało, choć nie ukrywam, że jestem łasuchem na słodycze i nie było lekko. :) Wiadomo, że kobiety ciężarne mają często zachcianki, a dieta cukrzycowa jest rygorystyczna. Pamiętajcie, że raz na czas można "zaszaleć" i pokusić się o kostkę gorzkiej czekolady (przynajmniej 70%) lub też pół drożdżówki. Dobre i to ;) 

Tyle o diecie. Jeszcze może kilka wskazówek odnośnie pomiarów cukru we krwi. Zasadniczo poziom glukozy we krwi oznaczać należy niestety aż 6 razy dziennie - na czczo, oraz 1 godzinę po I-szym i II-gim śniadaniu, po obiedzie, podwieczorku i kolacji. Na czczo powinien on wynosić 60-90mg/dl, a 1 godzinę po posiłku poniżej 120 mg/dl. Normy te są więc inne i bardziej rygorystyczne niż w przypadku cukrzycy typu I czy II. 
Jeśli chodzi o samą technikę pomiaru, to pamiętajcie, aby po nakłuciu nie wyciskać kropelki krwi, bo może to wpłynąć na wynik. Należy przed pomiarem dokładnie umyć ręce w ciepłej wodzie i rozmasować palec, który będzie nakłuwany, aby ułatwić późniejszy wypływ krwi. Nie należy również miejsca nakłucia dezynfekować spirytusem, bo jak wyschnie, to także istotnie wpłynie na nasz wynik. 

Każda ciężarna z cukrzycą codziennie powinna mierzyć za pomocą specjalnych pasków "Keto-Diastix" również poziom ciał ketonowych w porannym moczu oraz poziom glukozy w moczu. Jeśli w moczu pojawi się glukoza, skonsultować się należy z diabetologiem, a jeśli pojawią się ciała ketonowe, znaczy to, że organizm "głoduje" i trzeba zmodyfikować dietę. Mi ciała ketonowe w moczu pomógł ujarzmić dodatkowy wieczorny posiłek - biała bułka i pół szklanki mleka tuż przed snem.

Tak to mniej więcej wygląda w praktyce. Oczywiście czasami sama dieta, nawet ściśle przestrzegana, nie wystarcza i konieczne jest leczenie insuliną. Nie należy się tego w żaden sposób obawiać, bo insulina nie zaszkodzi naszemu Dzidziusiowi ;)



Warto również przeczytać: