Nie ma to jak wrócić po robocie do domu, rzucić się na wyreczko z wyciągniętymi nóżkami i wdychać głęboko wszechogarniający relaks...hmmmm....Przymknąć oko, kiedy dziecko spokojnie sobie rysuje...Przez chwilę wyśnić jakąś bajkę...Prawda, że cudownie? Prawda, ale nie dla mnie :) Ja po robocie do sklepu, po sklepie do domu, a tam rach-ciach z Zuzikiem do misek i dawaj kręcić kolejne miśki :))
Zapiekły mi się chyba jakieś dwa połączenia nerwowe, bo potworną radochę mi to sprawia, a jeszcze miesiąc temu nie ugniotłabym żadnego klucha. Dziś dwie wersje. Jedna partia z marmoladką, a druga z czekoladą. Tyle, że soli jak na lekarstwo :)i czekolada duuuużo lepsza (milka, ta trójwarstwowa). Pyyyycha :) To nic, że zaraz po upieczeniu, kiedy to już psiapsiuła wyszła (urwała się z pracy na miśka :)), wymyśliłam sobie taki mały relaksik i zabrałam się za czyszczenie sreber (czytaj stal nierdzewna). Uwielbiam łyżeczki z herbacianym nalotem, ale gościom wstyd pokazać ;) No i tak sobie piekłam, zmywałam, czyściłam, aż wybiła 21. Kiedy na sekundę usiadłam musiałam wstać i ogarnąć Zuzię do spania. Teraz ona śpi, a ja z wyciągniętymi nóżkami na kanapie głęboko oddycham i delektuję się ciszą. Nie umiem drzemać po pracy, bo kiedy zamykam oczy widzę, jak ucieka mi czas, który mogłabym wykorzystać w bardziej kreatywny sposób :) Taka jestem..ciągle muszę coś robić. A jeśli moge to robić z Zuzią to szczęście wielkości Mont Everest. Bo ja w końcu miłosna jestem i kocham ją nad życie.
***
Z tej miłości przerobiłam jej dresy, kótrych nie nawidzi nosić. Uznałam, ze skoro są nowe, a jedynie za krótkie, to będą idealną spódniczką, które z kolei Zuzia uwielbia (jak każda laska, nie?) Oto moja modelinka w swoim nowym ciuchu :)
Powstały dwie dresowe spódniczki, ale druga zamiast przed obiektyw trafiła do prania. Miała debiut w przedszkolu, no i sami rozumiecie..plac zabaw, śniadanko i takie tam :)
Uszyła ja również sukienusię. Jak zobaczyłam na jednym z zagramanicznych blogów, to musiałam, bo chyba bym się udusiła(blog wskażę jutro). Był gotowy wykrój, który to musiałam delikatnie powiększyć. I proszę, sukienusia gotowa. Proste wykonanie, a rzuca mnie na kolana :)
I na koniec coś, co koi moje nerwy. Uszyłam jakiś czas temu. Taki przerywnik z resztek.
Mój domek. Mały, miękki, słodki domek :)
Dobranoc, pchły na noc :)