piątek, 24 września 2010

Koniec bajki



Krzysztof dorósł i robi w biznesie. Jednak chłopięca wrażliwość nie pozwoliła mu na rozstanie z przyjaciółmi z dzieciństwa.

środa, 22 września 2010

Kanony literatury

Fajnie jest z uchodźcą rozmawiać o narodowych kanonach literatury, które my, Prawdziwi Polacy, znamy ze szkoły. Można dowiedzieć się np że:
Aliny zbierały maliny w chruśniaku leśmym, a Chocholy to biedni staropolscy wieśniacy – tak biedni, że nie stać ich było nawet na ubrania, więc obkładali się słomą ;)
Uhm, tak. A Walt Whitman to dziadek Wiliama Whartona.

niedziela, 19 września 2010

Emigracja ku paradise

J. tłumaczy mi jak się zostaje emigrantem. Najpierw trzeba w sobie wyhodować potrzebę ucieczki z własnego kraju – który nas ukształtował i wychował oraz oferuje wspaniałe pakiety socjalne i emerytalne (czyli nie u nas ;/). Potrzeba taka powoli rośnie, to powiększa się, to znów kurczy – wyjeżdża się wtedy, kiedy zalega na żołądku niczym zbyt obfity obiad nie do strawienia, niczym przenoszona ciąża bez szans na naturalny poród. Potrzebą tą człowiek się wypróżnia zaraz po przekroczeniu granicy. Kraj ucieczki wybiera się przypadkowo i pod wpływem impulsu (foldery, anegdoty znajomych, kinematografia) lub całkowicie świadomie, wertując tomy (lub raczej strony) historii i literatury danego kraju oraz sugerując się indywidualnym gustem plastycznym (design godła, kolory flagi, układ ulic w stolicy) oraz ostatecznie, czy chcą tam się uczyć języka, którym władamy.
Po tym monumentalnym wykładzie ze świadomego uchodźctwa zapytałam go na ile patetyczna obsesja na punkcie wlasnego ptaka wydysocjowala w kraj z orłem w godle*. Chyba się obraził. Wszyscy jesteśmy przywiązani do swoich przeintelektualizowanych przesłanek postępowania. Dla niego wyjazd był aktem odwagi i chyba szuka ludzi, którzy to udowodnią. Jeśli chciał prawdziwego aktu, to mógł jechać do Rosji i napić się z tubylcami nieoakcyzowanej wódki. Myślę, że podobał mu się ten mantyk ze spadającym rządowym samolotem.
Pociąg zwany pożądaniem.
Samolot zapełniony rządem.
A potem stopem do Polski.Hm.

piątek, 17 września 2010

Poema typograficzna

I know one who loves and parties
and has done so since his thirties

o, indeed :)


Social Life with friends ( kinetic typography)

czwartek, 16 września 2010

Wtopy randkowe: Zabójczy forehend

Cenię G. za to, że jest kolekcjonerem dziwów. W przeciwnym razie spotykałby się raczej z jakimś blond-długonogim wytworem masowej wyobraźni a zarazem photoshopa.
G. jest asem jakiejś lukratywnej dziedziny życia w rodzaju szeroko pojętego czegoś o trudnej do zapamiętania angielskiej nazwie ;), W związku z tym podlegam nieustannej indoktrynacji, uzurpacji i echolokacji:
- Dlaczego założyłaś trampki jak jakiś łachmyta? Przecież mówiłem, że zabieram cię do restauracji.
- Nie wzięłam cię na poważnie. Ostatnio oszczędzałeś pojąc mnie na okrągło wodą mineralną.
- A niby dlaczego nie? Ciągle żłopiesz kawę, która odwadnia i palisz, co wysusza skórę.
I tak kwadrans po kwadransie. Gejm, set, mecz. Nasze utarczki wizualizuję sobie jako grę w badmingtona – owszem, skosić przeciwnika, ale lotką możliwą do odebrania; niby zabójczą, ale też ulegającą nieprzewidywalnym falom zefirka.
Czasem jednak mam wrażenie, że w czasie, gdy ja gram z nim w badmingtona, on naparza we mnie piłkami tenistowymi z forehendu – a raz nawet była to piłka lekarska, ze względu jednak na małą sterowność - chybiona.
Jestem zmęczona jak po wuefie w podstawówce.
Wizja własnego Dana Drapera cieszy tylko na początku, potem szybko następuje chętka na Danie Drapaka.

piątek, 3 września 2010

czwartek, 26 sierpnia 2010

Najpiękniejszy ślub na świecie

Człowiek myśli że takie rzeczy są obecne tylko w bardzo, bardzo kiepskich wenezuelskich filmach, zrodzonych w czasie poobiednich snów scenarzysty cierpiącego na ciężką niestrawność. Ewentualnie w burleskach. Tymczasem okazuje się, że nie. Jako osoba czynnie uczestnicząca w recyklingu mulimedialnych materiałów ze ślubu i wesela koleżanki, po czym szukająca pokrewnych tagów na youtiubie znalazłam TO:

Tłuste syreny obleczone w worki z poliestru i zwoje szucznych włosów. Panna Młoda typu drag quer, wysadzana plastikowymi świecidłami niczym biurko dyrektora Jablonexu, zapewne też inkrustowana nimi w tyłek. Brylantynowany pan młody z bardzo czeskim zaczeskiem, a wszystko w scenerii drewnopodobnych paneli jakiejś sali gimnastycznej. Nie byłam tak przerażona od czasu oglądu ‘Gremlinów’ w głębokich i ciemnych czasach dzieciństwa.
Takie rzeczy się zdarzają.


piątek, 20 sierpnia 2010

Oda do sierpnia

Nadchodzi nie wiadomo skąd, jakoś pokątnie, wzbudzając wyrzuty sumienia, że zmarnowaliśmy połowę lata, a słońce nas ledwie ledwie liznęło, o czym świadczą ledwie ledwie widoczne zarysy dekoltu i rękawów od koszulki. Nadchodzi przynosząc melancholijną wizję złotej jesieni, pełnej dzieci, liści i kasztanów w parkach, do których nigdy się nie wybierzemy, bo to jesień z broszur reklamowych 3 filaru, podczas gdy ta realna oferuje nieledwie pakiet chłostania deszczem i wycia wiatru, przyprawiający o pragnienie zakupu kablówki i siedzenia w domu.
Nadchodzi jak zawsze z fasonem, obwieszczany w stolicy syrenami i flagami narodowymi. Paskudne ustrojstwo obwarowane potrzebą zakładania pulowerka popołudniami i o dniach kończących się przed godziną 20.
Sierpień.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Sierpniowe śluby

Mama Małego P. postanowiła wyjść za tatę Małego P. W tym celu ruszyły z kopyta przygotowania do zaślubin. W tym celu wykonuje się do mnie 20 telefonów dziennie, radząc się w kwestiach takich jak: zaproszenia, upięcie kokowego kołtuna oraz garderoba (podpunkt a: jak wykonać biust ze zmarszczeń – ciekawe, że zmarszczenia materiału w przeciwieństwie do zmarszczek ‘materiału’ w tym materiale są bardzo na fali), z pominięciem jednakże kwestii takich jak: makijaż, manikir oraz menu, w których się wielokrotnie nie specjalizuję. Jestem umęczona - połechotana jako ekspert, ale umęczona jako człowiek - obawiam się zresztą, że po wyeksploatowaniu mnie z inwencji i kreatywności zostanę porzucona jak szmaciana lalka
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...