Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmos. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmos. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 września 2015

Melanchujnia jesienna a księżyc biało-czerwony


Stephen Criscolo
Kiedy się w takie noce zimne, wrześniowe jak wczorajsza albo przedwczorajsza chodzi na spacery, to depresja człowiecza dostaje dotację i zaczyna stawiać solidną podmurówkę przyszłej siedziby. Pałacu Zimowego. Człowiek czuje się taki samotny i nieistotny. Oczywiście, czerwony księżyc przydaje naszej melanchujnii nieco stylu. Oczywiście w łóżku czeka na nasz powrót rozgrzany termofor w kształcie pingwina (nawet nie pytajcie ;).W ciepłe, letnie noce nigdy się nie odczuwa takich przykrotek, złe mary nie wyskakują zza rogu pokrytej rosą i mgłą ulicy. W ciepłe, letnie noce człowiek, niezależnie od wieku i sytuacji czuje, że ma przed sobą przyszłość. Przyszłość! Gdy wszystko może się zdarzyć. Na pewno jednak nie ośmiomiesięczny dół klimatyczny, na który rynek zareagował wypuszczając Prognostil (autentyk, w tabletkach ;)
Tęsknię za wami, letnie noce. Może zamiast w zimie sypać solą powinno się  rozpylać podgrzane w mikrofali pyłki bzów i jasminów? Żeby nas chemicznie oszukać, żebyśmy w jakimś pionie psychicznym dotrwali do wiosny, nie próbując się zabić przedawkowaniem Prognostilu (mam nadzieję, że ten produkt placement nie jest zbyt nachalny, hyhyhy).






















Żal mi dawno odprawionego kochanka, który mi na dobranoc opowiadał bajki o kosmosie. To nie były prawdziwe bajki, raczej straszne historie o nieubłaganych prawach fizyki, statystyczne dane o miliardach gwiazd. Ale kontrastowała z nimi ta kojąca świadomość, że na jednej z planet, na drobnym kontynencie leżę w rozciągniętym na łóżku prześcieradle niczym w ogonie pędzącej komety. W kapsule cudzych uczuć. A złowrogie, ciemne niebo nie spadnie na mnie nieubłaganie ale powita mnie rano różowo-niebieską jutrzenką.

Tej nocy, gdy księżyc pokrył się rumieńcem, rozpaliłam ognisko. Gdyby mi tak dupa nie odmarzała czułabym się wielce romantycznie, niczym druidka, tańcząca wokół płomieni. Druidka z zapalniczką i butelką denaturatu w ręku, bo ogień trzeba umieć podtrzymać.

Michał Karcz
Dotrwałam do rana w stanie bladości i opuchnięcia podobna do księżyca. Już białego, płaskiego, który będzie nam towarzyszył co miesiąc. Żegnaj, krwawy księżycu.

„Księżyc. Cudowny księżyc. Pełny, tłusty, czerwonawy, noc jasna jak dzień i poświata, z którą spływa na ziemię radość, och, jaka radość. Radość i gromki zew tropikalnej nocy, łagodny, jednocześnie dziki ryk wiatru szalejącego we włosach na ręku, głuche zawodzenie światła gwiazd, zgrzytliwy krzyk migotliwie skrzącej się wody.”
‘Darkly dreaming Dexter’ Jeff Lindsay
Rano, nieprzytomna, zasiadam ze śniadaniem przed telewizorem. Nie powinnam tego robić! W ogóle tego nie robię, ale tym razem chcę, żeby mi jeszcze raz pokazali ten księżyc. W studiu Pytania na śniadanie chłopak z Centrum Kopernika nie może zabrać głosu zagłuszany przez panią astrolog, która pierdzieli o tym, że czasy tera niespokojne przez ten księżyc czerwony i uchodźcy uchodzą też przez ten księżyc, jak pływy. Pani astrolog, taka od kart i wróżb, występuje w roli eksperta i nikt się nie śmieje. Zaraz potem na kanapie siada pani z pięcioma kotami, których wygląd i gatunek oryginalny jest, bo powstał przez krzyżówkę z bobrami. Albo oposami. Nie pamiętam, bo się popłakałam.
Czuję ideologiczną i cywilizacyjną rozpacz. 
Księżyc był czerwony a rozpacz jest czarna.




„Och, ten tłusty, ten wesoło rozgadany księżyc. Ileż miał do powiedzenia. I chociaż ja próbowałem mu powiedzieć, że wybrał nieodpowiednią porę, że jest za wcześnie, że mam na głowie wiele innych rzeczy, rzeczy naprawdę ważnych, on znajdował argumenty dosłownie na wszystko. Dlatego mimo, że wykłócałem się z nim przez cały kwadrans, tak naprawdę nie miałem żadnych szans.” 
‘Darkly dreaming Dexter’ Jeff Lindsay
 

Przy okazji – odkąd mam w sypialni (również) lampkę z czerwoną żarówką (w świetle której zawsze wygląda się rewelacyjnie i tak zmysłowo ;) mniemam, że gdyby więcej kobiet było astronautkami to wybrały by na czas lądowania na księżycu taką kolorystyczną okoliczność jak przedwczoraj. 








































Teraz trochę inwentaryzacji nocnego nieba dla tych, których kosmiczne zjawiska nie pobudzają.





Na koniec kosmiczne odległości oraz ponadgalaktyczne inwektywy ;):


A tutaj, przypominam, można obejrzeć dwa fajne filmidła z księżycem w roli głównej 
 

piątek, 21 czerwca 2013

Dwa super mini-filmy o księżycu na weekend

Jakby było nam za mało wrażeń, to w ten weekend oprócz najdłuższego dnia w roku odbywa się też kilka niekiepskich imprez w rodzaju Big Book Festiwal [klik]. Oraz występuje zjawisko zwane supermoon [.], kiedy to księżyc jest najbliżej ever ziemi i może to spowodować... trudno powiedzieć właściwie - zwiększony odpływ cieczy ze szklanki? Nocne wycie? W każdym razie ładnie to wygląda. Lubię jak na niebie wisi coś co przypomina moją twarz ;) Czuję się wtedy jakby bardziej częścią wszechświata (ziew).
Z tej okazji dwa filmy o księżycu, powiedzmy, jeden na słodko a drugi na mroczno.  
Proszę sobie pooglądać w czasie kiedy nie będziecie korzystać z najdłuższego dnia w roku, ponieważ komary żrą żywcem, już od 17.00. Co to za lato, jak popołudniami trzeba siedzieć zawiniętym w moskitierę, niczym w ślubny welon. Eee.


La Luna Pixar



A taką instalację, jak w wykonaniu Bruno Peinado, chciałabym w ogródeczku, mmm

No to do miłego.

środa, 29 maja 2013

Polak w kosmosie!

Jak to dobrze, że są na świecie ludzie, którzy mają marzenia większe niż pakiet kilku książek zdobytych na targach książki. Na przykład pakiet kilku planet ;). Konkretnie chodzi mi o misję na Marsa, w której być może weźmie udział Polak. Jeśli zdobędzie wymaganą liczbę głosów oraz hm... troszkę zrzuci, bo – nie oszukujmy się – kosmiczne paliwo coś kosztuje. Tak jak paliwo lotnicze, o czym swojego czasu mogli przekonać się różni sławni reżyserzy (Kevin Smith ;) których wyproszono z samolotu, gdy nie zakupili dwóch miejsc. Choć tu być może chodziło nie tyle o samą masę, co jej objętość. Chociaż nie wiem co to za problem znaleźć jakąś rejsową anorektyczkę i posadzić obok, dla równowagi.
 
Wreszcie jakiś człowiek z ikrą, ten Polak z Kielc. Człowiek z ideą. Bo bilet jest tylko w jedną stronę – na tego właśnie Marsa, na planetę jak by nie było trochę oddaloną. A na Marsie to nie wiadomo, czy będą nawet takie osiedla, jakimi nas uszczęśliwiano w czasach socjalizmu. Może być.... pioniersko i skromnie. Prycze mogą być niewygodne, no i skąd oni tam wezmą wodę? Oraz zapasy słodyczy i kawy, jakich potrzebowałabym np ja (‘’Zgadzam się na udział, ale proszę wysłać drugi statek z czekoladą!”) 
Muszę się dowiedzieć, czy on ma dziewczynę, ten gość z Kielc. Może nie ma, ale czy szuka? To by było takie romantyczne (gdyby go wybrali, a on mnie) pisać długie listy na Marsa, o tym, że mi szczypior w ogródku nie wschodzi. Mmmm.

Także proszę głosować, w imię patriotyzmu. Nigdy nie mieliśmy kolonii (dawno temu była jakaś mała szansa na Madagaskar, ach) więc choć na innej planecie dobrze by było mieć krajowego przedstawiciela.
Swoją drogą, skoro polskich kandydatów jest dwóch... to rozumiem próbę ucieczki z planety (i kraju) gdzie dziennikarstwo działa tak marnie, że dotarło tylko do jednego.

Więcej tu: Kielczanin chce lecieć na Marsa [klik]
 Strona z wizytówką kandydata na Mars One [klik]

Tymczasem na innym polu niemal kosmicznych osiągnięć stosuje się bezwzględne sposoby eliminacji konkurencji... 
Firma kurierska zgubiła paczkę z robotem Polaków na konkurs NASA [klik]

poniedziałek, 8 października 2012

O szczęśliwym Felixie co ze stratosfery skoczył raportuje niniejszym mistrzyni lotów w dół

Jestem normalnie tak podjarana jak szczeniaczek po grzybach halucynogennych. Jutro ok godz. 14.00 transmisja skoku z granicy stratosfery 43-letniego austriackiego spadochroniarza Felixa Baumgartnera. Felix skoczy z 35 tys. metrów oraz ma zamiar przekroczyć barierę dźwięku. Mmm.
Feliks jest przystojny, chociaż ma taką dziwną głowę...
Felix ma na granicy stratosfery taki mały domek...
 Felix będzie robił po drodze takie oto kwiatki ku uciesze dam...

Co prawda skoki próbne odbyły się już w lipcu i Felix mimo, że postarzał się od tego czasu o rok (wg medialnych danych) to ma się raczej dobrze. Także raczej nie ma co liczyć na atrakcje w stylu że się rozbryźnie jak mokra plama, ewentualnie wbije w podłoże na kilometr (swoją drogą od razu zadzwoniłam do R. zapytać jak opcja jest bardziej z tej wysokości prawdopodobna ale odpowiedziało mi wymowne milczenie)
Tutaj bardzo ładny materiał filmowy

tutaj więcej na temat: http://www.tvn24.pl/raporty/skok-ze-stratosfery,519

Ach, fajnie być takim dziarskim 40-latkiem! Powodzenia, Feliksie, ty sukinsynu (czule!)
......
Tymczasem człowiek-chomik nadal pokonuje zaplanowaną trasę, podczas której spali 36 tys. kalorii :)

(Myślę ze najfajniej to by było spaść 35 tys. kilometrów spalając 36 tys. kalorii no nie?)

A kto to powiedział: "Kołowrotek się kręci, tylko chomik zdechł"
Bo mi się to bardzo podoba ;)

środa, 18 lipca 2012

Znów nów. Księżycowe piosenki.


Bombay Bicycle Club - How Can You Swallow So Much Sleep / MGMT - Electric Feel

sobota, 16 czerwca 2012

Śmierć gwiazdy w cyklu życia popkultury

Już dawno nie było nic o kosmosie, więc tu coś od czego wilgotnieją oczy:

Astrophysicist Dr. Neil DeGrasse Tyson was asked by a reader of TIME magazine, "What is the most astounding fact you can share with us about the Universe?" This is his answer.

M. niedawno odkrył, że jestem doskonale przewidywalna w płaczliwo-odruchowym profilu zachowań, aczkolwiek jest to przewidywalność bardziej oryginalna od zaobserwowanej u innych kobiet, które wzruszały się dziećmi, fotografiami kotków, dramatami o walce z rakiem i filmami z Barbrą Streisand (wolę nie pytać, z kim on się wcześniej spotykał, ale jego atrakcyjność spada na łeb), ponieważ ja wzruszam się na takich kosmicznych bzdetach.
(Dobrze, że w tle nie leciało Requiem Mozarta bo do cna schlapałabym monitor)
No ale jest jak jest - nie mam dzieci ani psa, ani fikusa ani żadnej innej rzeczy, która by mnie osadzała w ziemskiej rzeczywistości tak bardzo, żebym nie czuła jakiegoś wichru, jak spojrzę do góry. Patrząc na zdjęcie galaktyki czuję się jak najbiedniejszy sierota z obsranych ulic Kalkuty do którego zajechał najpiękniejszy i najzamożniejszy aktor z Bollywood, aby mu powiedzieć, że jest jego ojcem ;) Nic z tego spotkania nie wynika, nic się nie zmienia, ale czy nie chce się pochlipać?

Nie byłabym jednak sobą, gdybym na finał nie dała czegoś takiego ;)

niedziela, 11 marca 2012

Kosmiczny look, spacecraft domowej roboty i przeterminowanie w skali makro

Po śniegu ani śladu, za to tryliarda psich kup sól nie rozpuściła i pysznią się teraz na zgniło-sinych trawnikach, polewane dżdżystą mżawką, co nieodmiennie prowadzi natłok mych myśli (zjawisko coraz rzadsze zresztą) ku perspektywie bardziej globalnej.



Mogę to oglądać NA OKRĄGŁO.
Zobaczyć zorzę - cenne; zobaczyć zorzę z góry, jako i burzowe wyładowania, cienką błonkę stratosfery, zwichrowne fronty atmosferyczne - bezcenne.
Szkoda, że nie dożyję czasów, kiedy dostępne będą wejściówki na kosmodrom widokowy. Albo raczej - ucieczkowy ;(
Nigdy nie wybaczę Holywoodowi, że te wszystkie kosmiczne napierdalanki w filmach nie odbywają się w zupełnej ciszy, tak jak powinno być, tylko okraszone są kiczowatymi świstami silników, laserów i bajerów.

A tu - co można w temacie kosmologii zrobić z tatą ;)


Homemade Spacecraft from Luke Geissbuhler on Vimeo.


A poniżej smutny artykuł o tym, co nas czeka, co już właściwie trwa. Na szczęście po angielsku, więc może uda nam się nie zrozumieć i się nie przejmować, ergo: kontynuować co tam mamy na warsztacie z zacną myślą "jakośtobędzie".

Earth 'will expire by 2050'
http://www.guardian.co.uk/uk/2002/jul/07/research.waste

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Pełnia

Dzisiaj pełnia, niestety tylko księżyca ;)





























więcej kwadr i nowiów na wędce: pixheaven.net

sobota, 22 października 2011

Jesienny Weltschmerz

Jest niefajnie. Jest źle. Jest mi zimno, ciągle bym spała i jestem marudna. Oczy mam jakieś mętne, zapuchnięte, muszę je obrysowywać czarną kredką przed wyjściem z domu, żeby ludzie wiedzieli w co patrzeć, jak ze mną rozmawiają. Zdolności umysłowo-skojarzeniowe bliskie zeru.
Muszę oddać 20 książek do biblioteki.























Nie pomagają nawet takie heroiczne filmiki z plumkającą muzą:



Gdzie padają słowa, że jesteśmy jakoby "adaptable species, capable of greatness".
I jeszcze epicki koniec: "How many rivers we have to cross to find our way?"
Sądząc po przeciętnym zanieczyszczeniu, najlepiej: none.

wtorek, 17 maja 2011

Prom w kosmiczny s.... space

Ostatnia misja wahadłowca. Jakie to smutne. Dla wahadłowca, ludzkości i kolegów z Alfa Centauri, którzy też na wigilię zapewne trzymają dla nas pusty talerz. Znaczy się nie będziemy więcej latać w kosmos? Ale jak to? Mała dziewczynka we mnie, ta z przeszłości, ta która stała w kolejce po banany obok nienapełnionej wiedzą o feminizmie matki myślała, że w okolicach trzydziestki nie tylko będzie rozmawiać przez Skype z kolegami ze zjednoczonej Europy, ale i telepatycznie z przybyszami obcej cywilizacji ( i nie chodzi mi o Talibów).
A tu lipa, dupa, buu.
Ciągle też trąbią o tym, że żona kapitana promu dostała kulę w głowę na zjeździe demokratów, biedaczka. Co o tyle robi wrażenie, że jak wiadomo na zjazdach republikanów kulki w głowach mają wszyscy (tylko kulki ;). Ciekawe, że w taki sposób najlepiej teraz coś wypromować. Ktoś musi być postrzelony.

wtorek, 4 stycznia 2011

Telefon w sprawie zaćmienia

R, niedoszły astronom, dzwoni przypomnieć mi, że jutro rano jest zaćmienie.
- A tak w ogóle co słychać? – pyta.
- Niż znad Skandynawii. Czekają mnie lokalne opady. A u Ciebie?
- Termometr nie wskazuje nawet 5 stopni.
- Ojej.
Tośmy pogadali. Ale tu chodzi o wyższej rangi skłonność do nieboskłonu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...