Historia , bywa doprawdy zadziwiająca.
Philip Vandenberg w swojej kapitalnej, fascynującej biografii Nerona twierdzi, że naonczas haft był wyłączną domeną mężczyzn i jeżeli już haftowały kobiety, to zabierały się zań wyłącznie te najbardziej wyemancypowane.
Hm, naturalnie nie potrafimy zaprzeczyć Ekspertowi,
ale jakoś trudno nam uwierzyć, żeby silne emocje, które z pewnością targnęłyby większością współczesnych Panów,
gdyby w ogóle potrafiliby wystawić sobie
siebie
z tamborkiem, igłą i kolorowymi nićmi ,
miały wiele wspólnego z archetypowym entuzjazmem.
ale jakoś trudno nam uwierzyć, żeby silne emocje, które z pewnością targnęłyby większością współczesnych Panów,
gdyby w ogóle potrafiliby wystawić sobie
siebie
z tamborkiem, igłą i kolorowymi nićmi ,
miały wiele wspólnego z archetypowym entuzjazmem.
Zdarzają się też zabawne nieporozumienia. W dawnej Polszcze jeżeli ktoś mówił "suknie" miał na myśli przede wszystkim strój męski, podczas gdy "spodnie" były strojem damskim importowanym do nas z Turcji.
(Ku niewątpliwej czarnej rozpaczy co bardziej jurnych
i rubasznie zamaszystych, sarmackich "rębajłów". :D)
i rubasznie zamaszystych, sarmackich "rębajłów". :D)
Wszystko to przebija jednak wielesetkrotnie
historia pewnego półdzikiego i napółstukniętego duńskiego wikinga o imieniu
Amleth, lub Ambales i przezwisku "Głupek" ,
historia pewnego półdzikiego i napółstukniętego duńskiego wikinga o imieniu
Amleth, lub Ambales i przezwisku "Głupek" ,
zapisana około 1200 roku przez Saxo Gramatyka w jego "Vita Amlethi"
i zamieszczona w czwartej księdze "Gesta Danorum".
i zamieszczona w czwartej księdze "Gesta Danorum".
Najkrócej rzecz opisując ten to historyczny Amleth
wtrącił się był kiedyś do tradycyjnej, zwykłej w owych czasach "dyskusji dynastycznej"
i swoimi nieodpartymi argumentami sprawił, że jego stryjowi -władcy Jutlandii- Fengiemu odechciało się literalnie wszystkiego. Raz na zawsze.
Rządził potem Jutlandią ów Amleth (o przydomku "Głupek") długo
i może nawet szczęśliwie.
wtrącił się był kiedyś do tradycyjnej, zwykłej w owych czasach "dyskusji dynastycznej"
i swoimi nieodpartymi argumentami sprawił, że jego stryjowi -władcy Jutlandii- Fengiemu odechciało się literalnie wszystkiego. Raz na zawsze.
Rządził potem Jutlandią ów Amleth (o przydomku "Głupek") długo
i może nawet szczęśliwie.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że sposób argumentacji Amleth przejął właśnie od Stryja, który w podobny sposób "zagadał" na śmierć wcześniejszego władcę Jutlandii - swego brata - Orvendila, przejmując tym samym od niego obowiązki władcy i przechodnią rękę Władczyni - Geruth.
Przypomina Wam to coś? :D
Ano właśnie!
Ano właśnie!
Cała ta banalna, typowa historyjka,
której schemat nie zmienił się ani o jotę od początku świata,
taką by, na wiek wieków, amen, pozostała, gdyby nie
William Shakespeare.
której schemat nie zmienił się ani o jotę od początku świata,
taką by, na wiek wieków, amen, pozostała, gdyby nie
William Shakespeare.
Wiluś,
każąc historycznemu "Głupkowi" plątać się
w obcisłych renesansowych rajtkach po scenie z książką,wdzięczyć do czaszki błazna Yoricka
i gadać do zachrypnięcia wierszem przez blisko cztery godziny
stworzył był Postać,
która od kilku wieków porusza i zmusza widzów na całym świecie do myślenia.
Skąd Szekspirowski Hamlet u nas na blogu?
Cóż, jak widzicie na zamieszczonych w tym wpisie zdjęciach z dzisiejszego spaceru,
na Ogarzym Pogórzu jak zwykle nie dzieje się nic ciekawego...
na Ogarzym Pogórzu jak zwykle nie dzieje się nic ciekawego...
...oprócz tego właśnie, że w niedzielę wybraliśmy się byli do rzeszowskiego
Teatru im. Wandy Siemaszkowej
na "Hamleta. Tragiczną historię księcia Danii." Williama Shakespeare'a
w reżyserii brytyjczyka Steve Livermore'a,
a tłumaczonego przez Joe Alexa,
(czyli Macieja Słomczyńskiego)
Teatru im. Wandy Siemaszkowej
na "Hamleta. Tragiczną historię księcia Danii." Williama Shakespeare'a
w reżyserii brytyjczyka Steve Livermore'a,
a tłumaczonego przez Joe Alexa,
(czyli Macieja Słomczyńskiego)
I tu pojawia się pierwszy zgrzyt.
Joe Alexa bardzo lubimy, ale jeśli idzie o Szekspira (a zwłaszcza Hamleta) to my niezmiennie kochamy się w rytmie fraz podanym 150 lat wcześniej przez Józefa Paszkowskiego (ewentualnie Leona Ulricha) i wcale nie było nam łatwo "wskoczyć" tak od razu w treść sztuki, mimo, że ją dość dobrze znamy, a Monolog Hamleta wypisany flamastrem na drzwiach ubikacji
od lat pomaga nam w trudnych chwilach koncentrować się na istocie egzystencji. :D
Nie ma jednak tak doskonałych dramatów i tak doskonałych przekładów, których nie można byłoby "naprawić". Usłyszeliśmy wiele "sqrwień", "qrw", i ich synów ze sceny. A co!
Joe Alexa bardzo lubimy, ale jeśli idzie o Szekspira (a zwłaszcza Hamleta) to my niezmiennie kochamy się w rytmie fraz podanym 150 lat wcześniej przez Józefa Paszkowskiego (ewentualnie Leona Ulricha) i wcale nie było nam łatwo "wskoczyć" tak od razu w treść sztuki, mimo, że ją dość dobrze znamy, a Monolog Hamleta wypisany flamastrem na drzwiach ubikacji
od lat pomaga nam w trudnych chwilach koncentrować się na istocie egzystencji. :D
Nie ma jednak tak doskonałych dramatów i tak doskonałych przekładów, których nie można byłoby "naprawić". Usłyszeliśmy wiele "sqrwień", "qrw", i ich synów ze sceny. A co!
Cóż, nigdy nie jest trudno "malkontencić" i wytykać to, co nam się wydaje ułomnościami, a skoro przedstawienie na kolana nas nie powaliło, będziemy się bardzo trzymać w ryzach, by o wszystkich niedoróbkach nie pisać :DDD. Poużywamy sobie tylko trochę :DDD
Już sama kreacja Hamleta była naszym zdaniem byle jaka i pretensjonalna, a skopania Monologu nie ma nawet co komentować.
Poza tym w oniemieniu słuchaliśmy Dworzanina z kluchami w gębie, a powalił nas pewien Mówiący Kloc Drewna w całkiem ważnej roli!!!
Scena batalistyczna, czyli arcydługi pojedynek Hamleta z Laertesem była przezabawna!
( W swej dość absurdalnej amatorszczyźnie.)
Poza tym w oniemieniu słuchaliśmy Dworzanina z kluchami w gębie, a powalił nas pewien Mówiący Kloc Drewna w całkiem ważnej roli!!!
Scena batalistyczna, czyli arcydługi pojedynek Hamleta z Laertesem była przezabawna!
( W swej dość absurdalnej amatorszczyźnie.)
Znakomita scenografiaKrzysztofa Szczęsnego i po trzykroć ZNAKOMITA rola Poloniusza - kreowana przez Marka Kępińskiego, solidna praca całego zespołu i stosunkowo mało sypnięć, sprawiają, że mimo zastrzeżeń, bawiliśmy się znakomicie!
Co ciekawe, jak donoszą znajome rzeszowskie "wiewiórki", Pan Kępiński miał nie występować w obsadzie tego spektaklu i znalazł się w niej w ostatniej chwili.
Na całe szczęście!
Ogromne brawa dla Ofelii - Małgorzaty Pruchnik w scenie szaleństwa.
Uczciwie przemyślane i przepracowane.
Na całe szczęście!
Ogromne brawa dla Ofelii - Małgorzaty Pruchnik w scenie szaleństwa.
Uczciwie przemyślane i przepracowane.
A na koniec refleksja natury ogólnej,
ale też zrodzona na spektaklu, a dokładniej w jego antraktach.
Ależ niektórzy ludzie mają niezwykłe wyobrażenia o elegancji!
:DDDD
Trzymajcie się ciepło!
ale też zrodzona na spektaklu, a dokładniej w jego antraktach.
Ależ niektórzy ludzie mają niezwykłe wyobrażenia o elegancji!
:DDDD
Trzymajcie się ciepło!