Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pragnienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pragnienie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Pryncypium


Kiedy wybierasz miecz, nie czyń jak głupcy, którzy zachwycają się jakością ostrza.
Ostrza bowiem potrzebuje fryzjer. Wojownik szuka broni.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Odpowiedź Poecie

- Ale czemu przychodzisz do mnie? – zapytał gwałtownik. – W mojej robocie nie ma uroku. To warsztat krwi, potu, mozołu, wędrówki, walki, bólu w mięśniach i rzygania z wysiłku. Tego też uczę. Twoje zaś zadanie polega na tym, żeby patrzeć na dzieła takich jak ja, potem znaleźć w nich wielkość czy piękno, opisać słowami i wyśpiewać ku zachwytowi gawiedzi. Tym łatwiej ci to pewnie przychodzi, że spoglądasz z oddali. Jakiej więc rady się ode mnie spodziewasz? W czym mógłbym ci pomóc?

sobota, 24 marca 2012

Powroty

Gwałtownik zszedł z miedzy na trakt, który prowadził do wioski. Mgła się podnosiła, słońce stało wysoko, łąki aż drżały od krzątaniny i brzęczenia owadów. Rosa schła od światła. Ciepło zieleniło drzewa. W oddali zamajaczyła mu sylwetka.

Chłop, który zaprzęgał konia do pługa, wyprostował się, przysłonił dłonią oczy, popatrzył i zamachał w geście pozdrowienia.

- Bóg zawsze między mną i tobą, bracie! – krzyknął.

Gwałtownik wszedł na pole, sięgnął po grudę ziemi, ucałował i odpowiedział:

- Teraz i na wieki!

Podali sobie prawice i uścisnęli. Chłop rzucił:

- Radem, żeś wrócił – lecz z twarzy jego biła surowość.

piątek, 7 stycznia 2011

Ten fantastyczny egoizm

Arek Recław - gościnny wpis



Jestem typem włóczęgi. Uwielbiam przestrzeń i podróże. Miałem kiedyś taką małą stronę w internecie, gdzie pisałem relacji z moich wypraw. Raz w gronie znajomych kolega Michał powiedział: "Arek uwielbiam Twoje relacje, powinieneś pisać więcej i dłuższe". Michał to grupowy prześmiewca. Ma cięty język i odwagę powiedzieć prawdę. Byłem pewien, że się ze mnie nabija. Po jakimś czasie powiedział to samo i tym razem zapytałem czy mówi serio. Powiedział, że

piątek, 1 października 2010

Gwałtownik. Wersja: "Sweet Hardcore".

Dziś wspomnienie świętej "małej" Tereski, czyli Teresy z Lisieux. Niektórym kojarzy się tylko z koncepcją dziecięctwa duchowego, ta zaś koncpecja z infantylnym językiem niektórych jej notatek (sławne "kwiatuszki" i "motylki"). Nic bardziej błędnego. Gdyby ta dziewczyna była tylko dziecinna, nigdy by nie została ani świętą, ani doktorem Kościoła. A została. Radykalne zaufanie Bogu, pasja i zjednoczenie z pragnącym Sercem Jezusa każą mi zaliczyć ją w poczet gwałtowników wartych naśladowania. Oto fragment jej przemyśleń - z czasów, gdy była jeszcze małą dziewczynką! - na dowód mocy i na zachętę do osobistych poszukiwań:





"Pewnej Niedzieli, gdy oglądałam fotografię przedstawiającą naszego Pana na Krzyżu, uderzył mnie widok krwi, która spływała z jednej z Jego Boskich rąk. Ogarnął mnie wielki smutek na myśl, że ta krew spada na ziemię, a nikt nie kwapi się, by ją przyjąć, postanowiłam więc trwać w duchu u stóp Krzyża i przyjmować tę Boską rosę, która z niego spływa, z tym przeświadczeniem, że mam ją potem wylewać na dusze...

Nieustannie rozbrzmiewało w mym sercu wołanie Jezusa na Krzyżu: ,,Pragnę!” Te słowa rozpaliły mnie żarem nie znanym mi dotąd i gwałtownym... Chciałam dać pić memu Umiłowanemu i czułam równocześnie, że i mnie pali pragnienie dusz... w tym czasie nie pociągały mnie jeszcze dusze kapłanów, lecz wielkich grzeszników, paliło mnie pragnienie wyrywania ich z wiecznych płomieni...

Aby pobudzić moją gorliwość, Dobry Bóg pokazał mi, że miłe są Mu moje pragnienia.

Słyszałam kiedyś jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być skazany na śmierć za straszne morderstwa; wszystko wskazywało na to, że umrze nie okazując żalu. Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła, i wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszelkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza. Także i Celinie nie chciałam o tym mówić, ale ona tak czule i tak natarczywie mnie pytała, że powierzyłam jej moją tajemnicę; nie tylko mnie nie wyśmiała, ale jeszcze obiecała pomóc mi w nawróceniu mego grzesznika, co też przyjęłam z wdzięcznością, chciałam bowiem, by wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego.

W głębi serca czułam pewność, że moje pragnienia będą zaspokojone, niemniej, chcąc na przyszłość dodać sobie odwagi do modlitwy za grzeszników, mówiłam Dobremu Bogu, że ufając niezłomnie nieskończonemu miłosierdziu Jezusa, jestem najzupełniej pewna, iż przebaczy biednemu nieszczęśnikowi Pranziniemu i wierzyć w to będę nawet wtedy, gdyby nie wyspowiadał się i nie okazał żadnego znaku skruchy, jednak o ten znak proszę, proszę jedynie dla zwykłej mojej pociechy...

Moja modlitwa została wysłuchana dosłownie! Mimo że Tatuś zabronił nam czytania jakichkolwiek dzienników, nie uważałam za nieposłuszeństwo czytanie fragmentów dotyczących Pranziniego. Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce dziennik: “La Croix”. Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam?... Ach! łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć...

Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił Krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował Jego święte rany!... Potem jego dusza poszła przyjąć miłosierny wyrok Tego, który zapewniał, że w Niebie będzie większa radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują!"