Dziś miało być coś ‘słodkiego’. Jednak jak to z planami bywa, czasami zostają one pokrzyżowane ;) Tym razem pokrzyżował je wirus, coś a la grypa jelitowa :/ Wprawdzie nie było bardzo źle, jednak przez kilka dni wolałam zadowolić się sucharkami, ryżem, gotowaną marchewką i bananem ;) Poza tym pogoda ostatnio tragiczna, znów światła jak na lekarstwo, wię i tak trudno by było o dobre zdjęcie. Byle do wiosny ;)
W związku z powyższym, dziś będzie o ostatniej zupie, jaką udało mi się przygotować tuż przed atakiem wirusa ;) W środę na targu zobaczyłam wyjątkowo dorodne topinambury i postanowiłam przyrządzić z nich pożywną zupę. A do towarzystwa dokupiłam im spory kawałek dyni :)O topinamburze wspominałam kiedyś przy okazji warzywnego puree. Topinambur (Helianthus tuberosus L.) nazywany jest też słonecznikiem bulwiastym (ozdobne kwiaty podobne do małych słoneczników) a także karczochem jerozolimskim (Jerusalem artichoke) lub karczochem biednych :) Faktem jest, że jego lekko słodkawy posmak nieco przypomina smak karczochów. Topinambur to gatunek byliny należący do rodziny astrowatych. Występuje dziko w Ameryce Północnej, a do Europy dotarł na początku XVII wieku. Dawniej bardzo popularny i ceniony, dziś jest niestety w kategorii tych ‘zapomnianych’ (ponoć za bardzo kojarzył się z biedą, głodem i wojną podczas której był głównym pokarmem wielu ludzi…); i mimo, że nadal ‘zapomniany’, to dziś łatwiej go kupić na targu niż np. 10 lat temu. Z tego co wyczytałam, w Polsce topinambur nie jest uprawiany na dużą skalę i ciekawi mnie, czy i gdzie można ewentualnie go nabyć, czy często widujecie go na straganach, może są regiony gdzie jest bardziej popularny?
Topinambur jest ciekawą rośliną nie tyle ze względów smakowych, co odżywczych. Zawiera duże ilości inuliny (nieszkodliwej dla cierpiących na cukrzycę), jest też bogaty w potas, fosfor, żelazo i tiaminę (witamina B1).
*
Topinambur może mieć bardziej beżową lub różową barwę. Jest on dosyć delikatny, dlatego należy go spożywać jak najszybciej po zakupie. Wybieramy okazy twarde, o ładnie wyglądającej powierzchni. Możemy je obierać lub tylko porządnie wyszorować szczoteczką. Podczas obierania, by nie czerniały zbyt szybko wrzucamy je do naczynia z zimną wodą z dodatkiem soku z połówki cytryny (tak jak w przypadku salsefii np.)
Niestety niektórzy mogą odczuwać pewne ‘problemy trawienne’ po spożyciu tego warzywa, dlatego lepiej nie jeść go w dużych ilościach za pierwszym razem, a także nie go gotować zbyt długo (raczej ‘al dente’), gdyż długie gotowanie również wpływa na trudniejsze trawienie.
Topinambur można ugotować w całości na parze, bez obierania i dopiero po ugotowaniu obrać (jak ziemniaki w mundurkach); można robić z nigo zupy-krem, zapiekanki, puree. Można zrobić z niego sałatkę (jak z ziemniaków) i podawać letnią, polaną olejem orzechowym.
Do zapiekanki, można ugotować na parze już obrane i pokrojone w plasterki bulwy, następnie w naczyniu do zapiekania dodać śmietanę (można też rozkłócone jajka), gałkę muszkatołową, można posypać serem jak w zapiekance ‘dauphinois’; można też – już ugotowane – podsmażyć na patelni z dodatkiem czosnku i natki pietruszki.
Świetnie smakuje z selerem, grzybami, orzechami (również laskowymi), z czosnkiem niedźwiedzim, jako dodatek do pora i drobiu. Nam bardzo smakowało zeszłoroczne puree z dodatkiem orzechów, pistacji i oleju pistacjowego właśnie. A dziś zapraszam na zupę z pomarańczową nutą.
*
W związku z powyższym, dziś będzie o ostatniej zupie, jaką udało mi się przygotować tuż przed atakiem wirusa ;) W środę na targu zobaczyłam wyjątkowo dorodne topinambury i postanowiłam przyrządzić z nich pożywną zupę. A do towarzystwa dokupiłam im spory kawałek dyni :)O topinamburze wspominałam kiedyś przy okazji warzywnego puree. Topinambur (Helianthus tuberosus L.) nazywany jest też słonecznikiem bulwiastym (ozdobne kwiaty podobne do małych słoneczników) a także karczochem jerozolimskim (Jerusalem artichoke) lub karczochem biednych :) Faktem jest, że jego lekko słodkawy posmak nieco przypomina smak karczochów. Topinambur to gatunek byliny należący do rodziny astrowatych. Występuje dziko w Ameryce Północnej, a do Europy dotarł na początku XVII wieku. Dawniej bardzo popularny i ceniony, dziś jest niestety w kategorii tych ‘zapomnianych’ (ponoć za bardzo kojarzył się z biedą, głodem i wojną podczas której był głównym pokarmem wielu ludzi…); i mimo, że nadal ‘zapomniany’, to dziś łatwiej go kupić na targu niż np. 10 lat temu. Z tego co wyczytałam, w Polsce topinambur nie jest uprawiany na dużą skalę i ciekawi mnie, czy i gdzie można ewentualnie go nabyć, czy często widujecie go na straganach, może są regiony gdzie jest bardziej popularny?
Topinambur jest ciekawą rośliną nie tyle ze względów smakowych, co odżywczych. Zawiera duże ilości inuliny (nieszkodliwej dla cierpiących na cukrzycę), jest też bogaty w potas, fosfor, żelazo i tiaminę (witamina B1).
*
Topinambur może mieć bardziej beżową lub różową barwę. Jest on dosyć delikatny, dlatego należy go spożywać jak najszybciej po zakupie. Wybieramy okazy twarde, o ładnie wyglądającej powierzchni. Możemy je obierać lub tylko porządnie wyszorować szczoteczką. Podczas obierania, by nie czerniały zbyt szybko wrzucamy je do naczynia z zimną wodą z dodatkiem soku z połówki cytryny (tak jak w przypadku salsefii np.)
Niestety niektórzy mogą odczuwać pewne ‘problemy trawienne’ po spożyciu tego warzywa, dlatego lepiej nie jeść go w dużych ilościach za pierwszym razem, a także nie go gotować zbyt długo (raczej ‘al dente’), gdyż długie gotowanie również wpływa na trudniejsze trawienie.
Topinambur można ugotować w całości na parze, bez obierania i dopiero po ugotowaniu obrać (jak ziemniaki w mundurkach); można robić z nigo zupy-krem, zapiekanki, puree. Można zrobić z niego sałatkę (jak z ziemniaków) i podawać letnią, polaną olejem orzechowym.
Do zapiekanki, można ugotować na parze już obrane i pokrojone w plasterki bulwy, następnie w naczyniu do zapiekania dodać śmietanę (można też rozkłócone jajka), gałkę muszkatołową, można posypać serem jak w zapiekance ‘dauphinois’; można też – już ugotowane – podsmażyć na patelni z dodatkiem czosnku i natki pietruszki.
Świetnie smakuje z selerem, grzybami, orzechami (również laskowymi), z czosnkiem niedźwiedzim, jako dodatek do pora i drobiu. Nam bardzo smakowało zeszłoroczne puree z dodatkiem orzechów, pistacji i oleju pistacjowego właśnie. A dziś zapraszam na zupę z pomarańczową nutą.
*
Zupa dyniowo-topinamburowa
1 cebula
850 g dyni
400 g topinambura
1 pomarańcza (nie pryskana)
1 litr wody (lub bulionu)
oliwa
sól
Cebulę poszatkować i poddusić na oliwie. Dynie i topinambur oczyścić i pokroić na średniej wielkości kawałki. Dodać do cebuli, wymieszać, chwilę razem poddusić, po czym zalać ok. litrem wody. Posolić do smaku i gotować ok. 15-20 minut. Gdy warzywa są już miękkie, dodać sok i otartą skórkę z pomarańczy i całość zmiksować.
Smacznego!
Potrawa ta bierze udzial w zimowym festiwalu zup.
Zazdroszcze Ci tych egzotycznych warzyw. Zupa wyglada i brzmi bardzo smacznie. Chyba sie wprosze do Ciebie na obiad ;)
Och Beo! :))) Ależ ta zupa wygląda! :)
Ten topinambur to już od pół roku mi się marzy…
pozdrówka!
Beo, przede wszystkim zycze powrotu do zdrowia. bardzo przykre chorobsko, my tez wlasnie przerabiamy, tydzien temu zaczal moj syn, dzis maz, ja pewnie bede na szarym koncu ;)
topinambura sprobowalam dopiero we Francji i bardzo zdziwilam sie, ze znam doskonale jego kwiaty. przed blokiem gdzie mieszkaja moi rodzice przez dlugie lata co roku zakwital las tych malych slonecznikow, nikomu nie przyszlo do glowy co sie kryje w ziemi :) ale szczerze przyznam, ze nie zachwyca mnie jego smak, troche za slodki jak na moj gust, choc moze sprobuje go pozenic z czosnkiem niedzwiedzim tak jak sugerujesz :)
pozdrawiam
ps. wlasnie pisze krotkiego maila do Ciebie
Bea, mam ochotę ponownie nazwać Cię Królową. ;-) Tym razem Królową zup. :) Wszystkie jakie proponujesz niezwykle działają na moje ślinianki. ;-)
Topinamburu, jak już wspominałam wcześniej – nie znam i nigdy na naszych straganach nie widziałam. A szkoda, skoro może mieć tak szerokie zastosowanie.
Beo, na początek życzę szybkiego powrotu do zdrowia:) Choróbsko strasznie krzyżuje plany:(
Znów dowiedziałam się interesującej rzeczy od Ciebie o nie znanym warzywie. Słoneczniczek znam dobrze, ale nie wiedziałam, że jego bulwy można jeść. Nie widziałam ich jeszcze na targu. Być może nie zwróciłam uwagi. Muszę się poważnie zastanowić nad tym helianthusem przy urządzaniu balkonu w tym roku.
A tak na marginesie, to jako, że styczeń to czas postanowień, chciałabym odżywiać się zgodnie z porami roku, lecz nie bardzo rozumiem zasady. Np. co jeść zimą, skoro nic zimą nie rośnie? Może mogłabyś polecić jakąś książkę po polsku lub angielsku na ten temat?
Anooshko, milo by mi bylo Cie goscic :) I jestem pewna, ze i u Ciebie sa produkty, ktorych i my Ci mozemy pozazdroscic ;)
Zemfiroczko, pora marzenia zamienic na czyny ! :D
Leloop, trzymam kciuki i mam nadzieje, ze Ciebie nie dopadnie… Ja sie na szczescie kuruje naturalnym ‘antybiotykiem’, wiec bylo w miare szybko i w miare ‘bezbolesnie’ ;) bo wiem, ze moglo byc gorzej… A co do smaku topinambura, to fakt, sam w sobie nie jest zachwycajacy, dopiero wlasnie ‘z czyms’ nabiera wyrazistosci.
Małgosiu, moze jeszcze kiedys gdzies go ‘dopadniesz’ na straganie ? moze zapytaj sprzedajacych, bo czesto uzywa sie go jako rosliny pastewnej, nie wiedzac nawet ze ktos by to kupil ;)
A z ta krolowa to przesadzasz chyba moja droga ;) aczkolwiek dziekuje oczywiscie za tak mile slowa :)
Kasiu, niezmiernie mi milo, ze zainteresowalas sie zywieniem zgodnie z porami roku! No i jak to zima nic nie rosnie ? ! ;) zima mamy : ziemniaki, marchewke, pasternak, topinambur, karczochy, buraki, dynie wszelakie, brokuly, seler, kapusty, kalafior, endywie, szpinak, fenkul, por, salsefie… to chyba tyle z najwazniejszych ;) i gwarantuje, ze naprawde da sie cos z tego wyczarowac! I za kazdym razem cos innego :)
A co do literatury na ten temat, to polecam ksiazki Bożeny Żak-Cyran, a w szczegolnosci ‘Jedz i zyj zgodnie z porami roku’ wlasnie; rowniez ksiazki Barbary Temelie o Pieciu Przemianach, to naprawde bardzo ciekawe pozycje.
Tutaj dwa linki :
http://www.empik.com/szukaj?category=all&start=1&fr=on&pl=on&author=Cyran+Bo%C5%BCena++&_dyncharset=UTF-8
http://www.empik.com/odzywianie-wedlug-pieciu-przemian-ksiazka,69400,p
http://www.empik.com/gotowanie-wedlug-pieciu-przemian-ksiazka,62343,p
A ja przy okazji ponownie dziekuje Margot, dzieki ktorej ‘trafilam’ na te wlasnie ksiazki po polsku :)
Dziękuję za wyjaśnienie i książki:) A widzisz, ja myslałam, że warzywa są mało odporne na zimę i to co kupujemy teraz jest ze zbiorów jesiennych i przechowuje się to przez zimę w pomieszczeniach.
Rośliny ozdobne to co innego, ale w warzywach nie jestem dobra:)
Kasiu, niektore z tych warzyw faktycznie sa z tych ‚przechowywanych’, jak chocby dynie np.; ale to w niczym nie ujmuje ich wartosci odzywczych i sa o wiele lepsze dla naszego organizmu, ktory wlasnie wg takich naturalnych praw natury swietnie funkcjonuje :)
O tak królowa zup
topinambur jest pyszny ,jadłam kilka razy właśnie u mistrza pięciu przemian i obiecał mi bulwy wysłać do sadzenia ,ale jakoś tak zeszło i nie mam
Bea ,a nie pamiętam ,a masz taką książkę w całości o zupach pięciu przemian?
http://www.lideria.pl/sklep/opis?nr=56338&idp=377
niezła jest:D
O kurcze, nie, jeszcze nie mam :D A siostra niedawno pytala co mi przyslac ;) wiec bedzie juz na ‚nastepny’ raz :)
Dziekuje Margot! I prosze o wiecej! Ty zawsze doradzisz cos ciekawego :)
No tak, cóż z tego, że bym dziabnęła, skoro u mnie takiego warzywa nie uświadczysz? Poliżę więc ekran. Mniam!
Oj, jak dobrze ze ekran wczoraj myty! :D
Beo, Twoja zupka jest taka piękna! Ma prześliczny kolor! Jak ja uwielbiam ten kolor dyni i teraz mi się przypomniał smak zupki dyniowej, którą pierwszy raz jadłam.Mniam!:)
Topinambura niestety nigdy nie probowałam i chyba go nie widziałam w sklepach. Muszę dokładniej poszukać.
POzdrawiam ciepło :)
Mmmyyy… Zrobiłam się tak głodna po Twoim opisie, że właśnie zajadam (o tej porze! o zgrozo!) domowy chlebek z domowym smalcem. O topinamburze pierwsze słyszę i na straganach też go nigdy nie widziałam. Choć kwiatki w ogrodach i owszem. Może uda mi się go zaprowadzić w moim ogrodzie? Pytanie tylko w której części kwiatowej czy warzywnej ;)
Witaj Bea,
Dziękuję za Twój komentarz – rzeczywiście po takim wydarzeniu związanym z konkurem na blog roku onetu, nie chce się brać udziału w przyszłym roku.
Twój blog jest piękny, a zupka apetyczna.
Zainteresuję się uprawą topinambura w Polsce :)
Pozdrawiam,
Ewa
wiesz nigdy nie jadłam topinambury, ani nie widziałam w sklepach lub nie zwracałam uwagi-to bardziej prawdopodobne ;)
narobiłaś mi smaka na to warzywo, o zupie już nie wspomnę, bo od tego roku pokochałam dynie- i to dzięki Tobie (jeszcze raz dziekuje)
jednym z powodów mojego ubolewania nad brakiem większej zamrażalki jest właśnie niemożność zamrozenia dynii
p.s. jak zdrówko?
Majano, i ja kocham wszelkie dyniowe zupy :) Daj znac czy znalazlas topinambur :)
Jo-hanno, zazdroszcze ogrodu! Moze w takim razie juz za niedlugo posmakujesz tego ‚innego’ warzywka? :)
Dziekuje za mile slowa Ewo i za wizyte :) Ciekawa jestem jakie beda plony naszego topinamburowego sledztwa ;)
Zgadzam sie z Toba Ago, bo tez niestety nie posiadam zamrazalki :(
I ciesze sie, ze dynie tak Ci posmakowaly!
Beo jestes niesamowita :)
Co do braku swiatla.. pozromawiaj z Anoushka…:)))) Ona zna dobre sposoby na ominiecie takich przeciwnosci ;)
Hmmm, ja tego cuda jeszcze nigdy nie widziałam. A dyni też już pod swoją Halą nie widziałam – buhuuu ;((( I nie zdążyłam zamrozić (M się pewnie potajemnie cieszy, bo uważa – trochę słusznie – że zagracam nasze, hm, dwie zamrażarki…)
Zawszepolko, teoretycznie (no praktycznie tez ;) ) moge sobie poradzic z brakiem swiatla przeslona, czasem naswietlania i uzyciem statywu; ale… te zdjecia i tak nie sa takie jak w jasny, sloneczny dzien niestety :( Moze powinnam ‚zainwestowac’ w jakas lampe, ale ciagle sie z tym ociagam… A z Anoushka i tak oczywiscie o tym porozmawiam :)
Ptasiu, zazdraszczam tych dwoch zamrazarek! ja niestety mam tylko takie male ‚cus’ w lodowce, wiec bardzo jestem niepocieszona :(
Chciałabym spróbować topinambura i to w takiej cudownej zupce. Może jak się wykuruję, bo i mnie dopadł jakiś wirus :( to uda mi się zamówić go na bazarze u mojego ulubionego sprzedawcy. Nawet ostatnio obiecał mi, że postara się dostać kardy, choć jak na razie bez sukcesu ;p
Zdrówka życzę i buziaki przesyłam :*
Ojej, Tili, u Ciebie tez wirusowo?!? wspolczuje bardzo :(
U mnie dzis juz stanowczo lepiej, choc energii dzis mialam tyle co kot naplakal; pewnie tez i dlatego, ze juz od kilku dni mniej jadlam, wiec i energii nie bylo juz z czego czerpac ;)
Mam nadzieje, ze powoli zacznie sie to zmieniac na lepsze ;)
Duzo zdrowka Tlilinaro!
Oraz owocnych lowow na targu :)
A za mną też ostatnio chodzi dynia i chyba będę musiała zutylizować jej jesiennie mrożonki :) A topinambura bardzo bardzo ciekawa. Trzeba będzie pomyśleć o jej uprawie na rodzimym gruncie :)
Bea, zdrowia życzę!
No tak Komarko, Ty masz ten luksus ze masz swoj ogrodek, wiec faktycznie mozesz. I zazdraszczam dyniowych mrozonek ;)
Taką rozgrzewającą zupę bardzo chętnie byłabym zjadła, zawłaszcza w sobotę, późnym wieczorem, kiedy się okazało, że w czasie naszej tygodniowej nieobecności w ruinie padło ogrzewanie. Termometr wskazywał… 7°C i nie było ciepłej wody :(
Bea, miło Cię znowu czytać :)
Na mejla odpisze, może jeszcze dziś… ;)
No wlasnie, a ja kompletnie zapomnialam, ze wyjezdzaliscie w polowie stycznia :/
I wspolczuje problemow z ogrzewaniem, mam nadzieje ze szybko sie z tym uporacie…
Pozdrawiam serdecznie! I czekam na wiesci :)
Topinambur to dla mnie kompletna egzotyka, ale zupa wygląda zachęcająco.
Ja nie mam ani zbyt wielkiego z dynią doświadczenia, ani wielkiego do niej sentymentu (wyjąwszy, oczywiście, wigilijny kompot z dyni mojej mamy), ale czuję potrzebę wyrażenia zachwytu zdjęciami – są śliczne, a zarazem takie swojskie, nie wiem, jak to dobrze określić – no, budzą sentymenty same w sobie ;-)
Nino, dla mnie tez do pewnego czasu to byla egzotyka :)
Ju, ja dyni praktycznie nie znalam i dopiero tutaj ja ‚odkrylam’ i pokochalam. I zupelnie nie moglabym juz bez niej zyc! ;)
Pozdrawiam i dziekuje za wizyte u mnie!
jeszcze chcialam dorzucic na temat topinamburu cos o czym Bea w swej delikatnosci nie wspomniala, zeby z pewnoscia nie zrazac ;)
dosc watpliwym walorem topinamburu jest fakt, ze powoduje on przykra dolegliwosc nazywana kiedys wiatrami :}
on po prostu tak ma i nie zaleca sie spozywania dan z jego udzialem np. przed wyjsciem do filharmonii ;)
a ja wlasnie nabylam droga kupna i topinambur i dynie i wyprobuje wkrotce przepis :)
Leloop, wspomnialam o tym :) ale faktycznie bardzo ‚delikatnie’ piszac : „Niestety niektórzy mogą odczuwać pewne ‘problemy trawienne’ po spożyciu tego warzywa, dlatego lepiej nie jeść go w dużych ilościach za pierwszym razem, a także nie go gotować zbyt długo (raczej ‘al dente’), gdyż długie gotowanie również wpływa na trudniejsze trawienie.” :D
Fakt, nie mialam ochoty pisac tak wprost o ‚wiatrach’ i temu podobnych ;)
Beo, jestes jednak Krolowa Zup. Chyle czola :)
przyznam sie bez bicia, ze troche sceptycznie podeszlam do tego zestawu dynia, topinambur, pomarancza. a teraz juz moge powiedziec, ze polubilam topinambur, bylo przepysznie :) do Twojego zestawu dodalam jeszcze zielonej pietruszki, ktora gotowala sie razem ze wszystkim i dosmaczylam przyprawa zwana „macis”, ktora przybyla do mnie onegdaj ze Szwajcarii :)
a o wlasciwosciach topinamburu napisalam pod wplywem obejrzanego dzis programu, w ktorym jeden ze znamienitszych kucharzy Francji dosc dosadnie opisal te dolegliwosc, dodajac przy tym, ze byl to jeden z powodow dla, ktorego topinambur znikl z restauracyjnych menu.
pzdr
Ojej! jak sie ciesze, ze posmakowala! :) Wiesz, moj maz tez jak uslyszal : dynia – topinambur – pomarancza, to nie byl zachwycony ;) a gdy sprobowal, to prosil o dokladke :)
A co do samej pomaranczy jeszcze, to stwierdzilam, ze skoro smakuje w zupie marchewkowej, to dlaczego nie w dyniowej? ;) Z pietruszka i macis to rowniez dobry pomysl, ciesze sie, ze sie przydalo ;)
Pozdrawiam!
nawet nie wiem co to jest :(
i współczuję choroby
Lukrecjo, choroba na szczescie jest juz tylko wspomnieniem ;)
A warzywo nawet ciekawe, wiec moze kiedys uda Ci sie go sprobowac! :)
Pozdrawiam!
Pyszna zupa!
Pozdrawiam
Tylko gdzie ja znajdę teraz dynię.Dylemat.
Hmmm, przepis do zakładek. Będę działać jesienią :).
Witaj Olciaky! Pozdrawiam i ja :)
No wlasnie Bellaaa, zostaw sobie przepis na jesien ewentualnie ;) U mnie tez dyni coraz mniej, jednak sa jeszcze na targu, wiec korzystam poki moge, bo dynie kocham nad zycie :)
Beo, zfrobiliśmy tę zupę i wyszła bardzo smaczna. zastanawiam się tylko, czy nie można by również przygotować jej z pieczonych warzyw? Czy topinambur występuje w ogóle w wersji pieczonej?
Katasiu, ciesze sie, ze smakowalo!
A co do topinamb., to ja nie pieklam ich osobno w piekarniku, ale z tego co slyszalam – mozna jak najbardziej.
Dzisiaj dopisuję się tutaj, choć nie wiem, czy powinienem ;) Użyłem bowiem tego przepisu jako bazy. Dodałem jeszcze grubego korzenia pietruszki. Ku mojemu zaskoczeniu jego smak był później całkiem wyczuwalny. Całość podsmażyłem na miodzie, a przed zmiksowaniem wrzuciłem trochę pieprzu kajeńskiego. Efekt okazał się udany, lekko słodka zupa z pazurem. Dzięki, Beo :)
Xaldster, Twoje zmiany bardzo do mnie przemawiaja :) Milo mi, ze kolejny przepis Cie zainspirowal (mimo pracochlonnosci obierania topinamburowych bulw ;)).
Pozdrawiam!