Lata i męczących upałów ciąg dalszy – mija już tydzień ponad 30-sto stopniowej kanikuły (w środę ma się jednak ‘ochłodzić’ : 28 stopni w zamian za dzisiejsze 38 ;)) . Staram się jednak nie narzekać, wszak już jesienią żałować będziemy, że lato tak krótko trwa… Wykorzystuję każdy dzień jak mogę (wizyty w górskich termach bardzo w tym pomagają :)) dostosowując aktywność fizyczną (i miejsce pobytu ;)) do wysokości słupka rtęci. W weekend obowiązkowo jest więc bardzo wczesny spacer nad jeziorem i poranna kawa na tarasie ulubionej kafejki tamże, zanim jeszcze nadciągną tłumy i zanim słońce zacznie palić, zamiast miło rozgrzewać (teraz latem już przed ósmą zjawiają się pierwsi biwakujący, zajmując te najlepsze miejsca w cieniu drzew; niektórzy z nich dopiero powoli budzą się po ognisku i nocy spędzonej nad jeziorem, inni już rozpalają pierwsze grille i – niestety… – raczą pozostałych plażowiczów głośną i niezbyt wyszukaną muzyką…).
Nawet na takie krótkie wędrówki zawsze zabieram ze sobą książkę (zresztą praktycznie zawsze mam przy sobie jakąś lekturę). W tym tygodniu była to apetyczna opowieść Christophera Bakkena ‘Smakując Grecję’, która idealnie wpasowała się w aktualną kanikułę, podobną chyba do letniego, greckiego skwaru.
Obawiałam się, że będzie to kolejna książka o tym, jak cudzoziemiec postanawia zmienić swoje dotychczasowe życie, kupuje wymagający remontu dom w jakimś idyllicznym / egzotycznym zakątku Europy / świata (niepotrzebnie skreślić ;)), a następnie raczy nas opisami zmagań z rzeczywistością swojej nowej ojczyzny, posuwania się prac remontowych i oczywiście związanych z tym wszystkich anegdot (nie zrozumcie mnie źle – absolutnie nie neguję i nie krytykuję tego typu opowieści, jednak na przestrzeni kilku ostatnich lat pochłonęłam ich zdecydowanie za dużo, co odbija się teraz lekkim przesytem ;)). Na szczęście jednak moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, książka jest bowiem czymś w stylu pamiętnika / zapisków autora (nota bene poety, tłumacza i wykładowcy) z jego licznych podróży do Grecji, w poszukiwaniu najlepszych lokalnych specjałów i najciekawszych smaków wśród ośmiu głównych specjałów greckiej kuchni.
Jest więc tu między innymi rozdział o oliwkach, chlebie, ciecierzycy, serach, winie czy o wyjątkowym, tymiankowym miodzie. I choć w książce znajdziecie raptem kilka przepisów (jeden przepis na końcu każdego działu tematycznego), to z każdego z nich bije ciepło Grecji, zachwyca prostota i autentyczność (są to najciekawsze receptury, których autor smakował podczas greckich wojaży, udostępnione przez goszczących go mieszkańców i kucharzy). Jednak oprócz samych przepisów znajdziecie tutaj barwne opowieści oraz wspaniałe opisy wartych poznania greckich produktów, powstających dzięki lokalnym pasjonatom. Zaznaczyłam już do wypróbowania przepis na gulasz z ciecierzycy, placuszki z natką kopru, na chlebowo-pietruszkową ‘pastę’ czy kotleciki z ciecierzycy (tylko dania z użyciem ośmiornicy zdecydowanie pominę ;)). Zdaję sobie oczywiście sprawę, że tego typu dania najlepiej smakują tam, skąd się wywodzą, gdyż to przede wszystkim jakość i smak wszystkich użytych produktów ma tutaj główne znaczenie (a gleba i klimat, w którym rosną ma przecież olbrzymi wpływ na ich koćcowy smak…), o czym zresztą wspomina sam autor :
”Kiedy moi przyjaciele po raz pierwszy kosztują greckich warzyw, pytają, dlaczego są takie pyszne. Sam przez cały czas zadaję sobie to pytanie i na ogół moja odpowiedź brzmi : ‘Bo jesteśmy w Grecji’. W pewnym stopniu to prawda : jedzenie smakuje lepiej, gdy się je spożywa bez pośpiechu w pięknym otoczeniu. […] To idealne zdrowe jedzenie : posiłek, który niemal w całości składa się z warzyw skropionych oliwą z oliwek, z odrobiną białka w postaci nabiałiu oraz chleba (delikatnie zakwaszonego prozymi – zakwasem – od tutejszego piekarza). Taka zbilansowana dieta, promowana teraz przez Michaella Pollana i wielu innych, to klucz do długiego życia, nie wspominając już o korzyściach dla środowiska.” (str. 302-303)
Reasumując – książka ta jest idealną, wakacyjną lekturą, którą serdecznie Wam polecam. Ciekawostki kulinarne przeplatają się z historycznymi i literacko-poetyckimi detalami, co mnie wyjątkowo akurat przypadło do gustu.
Jedyny* mały znak zapytania postawiłam obok przepisu na placuszki z ciecierzycy (str. 203), gdzie w tlumaczeniu do gotowania ciecierzycy potrzebny jest proszek do pieczenia, zaś w innym rozdziale mowa jest o sodzie (której to właśnie dodaje się przecież między innymi do ‘zmiękczania’ warzyw strączkowych), domyślam się więc, że i w pierwszym przepisie chodzi o sodę, a nie o proszek.
*No dobrze, był jeszcze drugi, ale on nikomu innemu przeszkadzać nie będzie, jednak belfrowi mieszkającemu we francuskojęzycznym kraju (i na domiar złego uczącemu francuskiego właśnie ;)) pisownia ‘gruyére’ zamiast ‘gruyère’ niestety od razu rzuciła się w oczy, gdyż akcenty niestety nie służą tu tylko do ozdoby ;)
Christopher Bakken – ‘Smakując Grecję. Wyprawy po greckim stole’
(tytuł oryginału : ‘Honey, Olives, Octopus: Adventures at the Greek Table’)
Wydawnictwo Pascal
rok wydania : 2015
liczba stron : 320
oprawa : miękka-klejona
‚