Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eveline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eveline. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 lipca 2014

Lipcowe nowości... czyli zakupowe podsumowanie miesiąca :)

Lipiec małymi (albo i wielkimi) krokami zbliża się ku końcowi, czas więc na podsumowanie moich małych grzeszków ;) Jak co miesiąc trochę się tego nazbierało, moja silna wola legła w gruzach.


Do tej pory wiecznie używałam jednorazowych maszynek do golenia. Długo zastanawiałam się nad przerzuceniem się z jednorazówek na normalną maszynkę i w końcu postanowiłam zamiar wcielić w czyn. Wahałam się między wersją damską i męską bo męskie ogólnie są lepsze, ale koniec końców kupiłam maszynkę Gillette Venus przeznaczoną dla kobiet. Maszynka + 4 wymienne wkłady kosztowały mnie w Rossmannie niecałe 42 PLN. 

Podczas zakupów w Realu, kiedy tak przechodziłam się między półkami na dziale kosmetycznym, w oko wpadł mi nawilżający peeling do rąk z ekstraktem z wanilii z firmy Eveline. Czytałam o nim sporo dobrych opinii dlatego też postanowiłam go wypróbować. Cena do wysokich nie należała bo peeling ten kosztuje ok. 8-9 PLN.


Chyba nikogo z Was nie zdziwią moje powyższe zakupy? Zdjęcia nowej serii produktów Ziai opanowały instagram i blogosferę, ja także nie mogłam w tym przypadku pozostać obojętna. Kupiłam 4 produkty z serii z liśćmi mauka: żel myjący normalizujący na dzień/na noc, tonik zwężający pory na dzień/na noc, pastę do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom oraz krem nawilżający balans korygująco-ściągający spf10. Nie pamiętam ile kosztował każdy z nich z osobna ale w biurze Ziai gdzie ceny są niższe niż w sklepach i gdzie dodatkowo mam rabat za wszystkie produkty zapłaciłam niecałe 28 PLN.


Biedronka, ach Biedronka... coraz bardziej lubię ten sklep :) Podobnie jak większość z Was skorzystałam z oferty kosmetycznej i kupiłam suche szampony do włosów Batiste w mojej ulubionej wersji zapachowej Tropical. Aż żałuję, że nie zrobiłam większego zapasu, szczególnie, że ich cena była bardzo przyjemna bo kosztowały chyba 11 PLN. Do koszyczka trafił też łagodzący płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu z BeBeauty. 400 ml butelka kosztowała 8 PLN a płynu były aż 3 rodzaje :) Aktualnie używam tego micela i szczerze nie widzę różnicy w działaniu pomiędzy wersją łagodzącą i zwykłą - no może ma dużo przyjemniejszy zapach.


W lipcu mąż odwiedził Stolicę - nie mogło więc się obyć bez prośby o zakupy :) Długo upragniony puder matujący Blot z MAC'a wreszcie wpadł w moje łapki. Miałam spory problem z doborem odcienia i tu z pomocą przyszła mi kochana Megdil, której raz jeszcze naprawdę bardzo dziękuję :* Używam tego produktu odkąd mąż mi go przywiózł, ale nie mogę znaleźć na niego dobrego sposobu aplikacji w związku z tym mam pytanie do posiadaczek tego pudru: czym go aplikujecie, żeby buzia jak najdłużej pozostawała matowa? Pędzlem czy może gąbeczką/puszkiem?


W lipcu przyszło moje kolejne zamówienie z BBW złożone w ramach wspólnego zamówienia ze Stanów. Tym razem w moje łapki wpadły dwa balsamy do ciała: White Tea And Ginger oraz Coconut. Kosztowały tylko 3$ + podatek, żal więc było nie kupić, szczególnie, że lubię latem używać tych balsamów. Ale nie samymi balsamami człowiek żyje - popatrzcie na panię hipopotamicę. Czyż nie jest słodka? :) Jak tylko zobaczyłam to etui na żele antybakteryjne to wiedziałam, że musi być moje. 


Do Yves Rocher pewnie bym w tym miesiącu nie wstąpiła, ale moja siostra miała imieniny i zażyczyła sobie jakiś prezent z tej firmy. Oczywiście prezent jej kupiłam, ale przy okazji... kupiłam też kilka rzeczy dla siebie. Mój ulubiony lawendowy balsam do stóp kosztował niecałe 10 PLN (gdzie normalnie kosztuje ponad 35) więc nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Połyskująca pomadka opanowała blogosferę, a że miałam 40% zniżkę na jeden kosmetyk kolorowy to pokusiłam się o kolor 32 Rose Cocktail. Uwielbiam ją już za sam zapach :) Ostatnią rzeczą na którą się skusiłam była kostka do kąpieli o zapachu wanilii, lubię tego typu 'gadżety'. W prezencie natomiast dostałam lakier do paznokci w wybranym przez siebie kolorze, kosmetyczkę (która nie została uwieczniona na zdjęciu) oraz chyba z 20 próbek.


Kiedy mąż jechał do Warszawy to prócz zakupów z Mac'a poprosiłam go o zakupy w Phenome. Niestety mąż pocałował wtedy klamkę bo pani gdzieś wyszła i zostawiła kartkę "zaraz wracam". To zaraz trwało jednak bardzo długo i po 15 minutach czekania mąż sobie poszedł. Z pomocą jednak znowu przyszła mi Megdil i kupiła mi krem nawilżająco-matujący Active Sebum-Control Gel. Cena tego kremu to 124 PLN a więc nie mało, ale jeśli chodzi o pielęgnację twarzy to wolę w tej kwestii nie oszczędzać.

Kilka dni po tym jak Magda kupiła mi krem w sklepie internetowym pojawiła się promocja na kosmetyki Phenome. Postanowiłam więc raz jeszcze wypróbować ich sklep internetowy i zamówiłam peeling enzymatyczny, który miałam okazję wcześniej przetestować dzięki uprzejmości Dagi :* Po zużyciu odlewki wiedziałam, że kupię pełnowymiarowy produkt, a że nadarzyła się okazja... :) Produkt ten kosztował mnie po obniżce 122 PLN a przesyłka była darmowa. Niestety z firmy kurierskiej obsługującej sklep nie jestem zbytnio zadowolona. Żadna to znana firma (zupełnie inna niż podana na ich stronie), kurier nawet nie zadzwonił a na dodatek jak zadzwoniłam do Phenome w celu zapytania się kiedy mogę spodziewać się przesyłki to usłyszałam, że przed chwilą kurier zabrał paczkę więc będzie jutro, a tymczasem kurier zjawił się u mnie kilka minut po moim telefonie do sklepu. Czegoś tu nie kumam.


Produkty z firmy Clinique chodziły mi po głowie już od dłuższego czasu, ale nie miałam ochoty płacić za nie pełnowymiarowej ceny. Przypadkowo będąc na zakupach w Gdańskim Fashion House rzuciła mi się w oczy kartka wywieszona w sklepie The Cosmetics Company Store, na której widniał napis "-40% na wszystkie produkty od ceny dystrybutora". Przede wszystkim bardzo chciałam wypróbować krem po oczy w bogatszej wersji all about eyes rich i kiedy zobaczyłam, że na półce zostało tylko jedno opakowanie to czym prędzej je pochwyciłam. Natomiast na podkład Even Better w kolorze Ivory miałam ochotę po zużyciu miniaturki a 40% promocja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jak nie teraz to kiedy? Za kremik po rabacie zapłaciłam 101,40 PLN natomiast za podkład 89,40 PLN. 


17.07 w Gdańsku w Aptece Natura odbyły się dermokonsultacje firmy Sylveco. Postanowiłam więc się na nie wybrać i dowiedzieć co nieco więcej o produktach oraz obwąchać i przetestować wszystko co się da :) No i nie obyło się bez zakupów, ale kupiłam akurat wszystko to co planowałam kupić: łagodny żel do higieny intymnej (16,48 PLN), krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną (30,74 PLN), hibiskusowy tonik do twarzy (15,48 PLN), rokitnikową pomadkę ochronną (8,56 PLN), lipowy płyn micelarny (17,31 PLN) oraz tymiankowy żel do twarzy (16,48 PLN).


Na dermokonsultacjach bez względu na to, czy się coś kupiło czy nie - dostawało się pakiet próbek. Można też było poprosić o zrobienie odlewki bo Pani reprezentująca firmę Sylveco miała przy sobie małe plastikowe pojemniczki.


Ostatnimi rzeczami, na które się skusiłam były... lakiery do paznokci Essie. W Hebe któregoś dnia była 40% obniżka na cały asortyment tej firmy, a że na mojej liście wisiało kilka kolorów to przygarnęłam 5 buteleczek choć przyznam szczerze - miałam ochotę na więcej. Jakie kolory dołączyły do mojej lakierowej kolekcji? Od lewej: Ballet Slippers, Fiji, Too Too Hot, Lapiz Of Luxury oraz Mint Candy Apple. Każda buteleczka kosztowała 19 PLN/szt.

Jak być może kojarzycie Fiji już wcześniej miałam ale było mega rozwarstwione i aplikacja była dla mnie koszmarna. W przypadku tego egzemplarza aplikacja jest nieco lepsza, ale dochodzę do wniosku, że ten lakier chyba mnie nie lubi - 3 warstwy to u mnie minimum. No i jakoś nie czuję się zbyt dobrze w tym kolorze na paznokciach, choć u innych bardzo mi się podoba. Może przyjdzie kiedyś taki dzień, że docenię wreszcie jego fenomen ;)

To by było na tyle jeśli chodzi o moje lipcowe zakupy. Mam nadzieję, że udało Wam się wytrwać do końca :) A na koniec pochwalę się Wam, że udało mi się załapać do testów nowego masełka do ciała z linii Wild Argan Oil z TBS. Oczywiście poszło już w ruch :)


Wpadło Wam coś w oko z moich nowości? Może macie ochotę dowiedzieć się o którymś produkcie czegoś więcej? Dajcie znać :)


piątek, 30 listopada 2012

Listopadowe denko!




Wydawało mi się, że moje denko w tym miesiącu będzie bardzo skromne, bo jakby nie było już drugi raz jestem chora w ciągu tego miesiąca. Najpierw problemy z żołądkiem, teraz mocne przeziębienie. Jednak jak zebrałam puste opakowania walające się po różnych częściach mieszkania to okazało się, że trochę zużytych rzecz jednak się nazbierało :) 


 Zapraszam więc Was na listopadowe denko.


1. BeBeauty, wygładzający płyn do kąpieli migdałowy, bardzo fajny płyn do kąpieli, ładnie pachnie, dobrze się pieni i jest naprawdę wydajny, a kosztuje grosze, coś ok. 5 zł. Jak zużyję zapasy płynów do kąpieli to na pewno kupię.


2. Bielenda, musujący piasek do kąpieli z ekstraktem z owoców figi, bardzo się cieszę, że wreszcie się skończył, miałam go i miałam i nie mogłam się doczekać aż w końcu go zużyję. Miał wytwarzać rzekomo musującą pianę – nie robił tego, a zapach bardzo szybko się ulatniał. Nie kupię.


3. Balea, sól do kąpieli dzika róża i irys, już kiedyś pisałam, że uwielbiam te sole do kąpieli, pięknie pachną przez całą kąpieli i ciało po nich jest takie delikatne. Opakowanie starcza mi na 2 użycia bo dość sporo tej soli sypię, ale nie mogę się opanować. Kupuję na okrągło, cena to 0,55€.


4. Original Source, żel pod prysznic malina i wanilia, ostatnio o nim pisałam tutaj. Bardzo lubię żele tej firmy a ten zapach kupię jeszcze kiedyś z pewnością.


5. Balea, malinowe mydło do rąk w płynie, uwielbiam: za zapach, za kremową konsystencję, za to, że nie wysusza skóry rąk i jest niedrogie bo 500 ml kosztuje 0,75€. Szkoda tylko, że to edycja limitowana, ale jest dość długo dostępna. Mam już kolejne opakowanie.


6. Avon, delikatne nawilżające mydło w płynie z wyciągiem z rumianku i owsa, nie było drogie bo w promocji kosztowało coś ok. 6-7 zł, ale więcej go nie kupię. Fakt, że ładnie pachniało i super się pieniło – wystarczyła kropelka do umycia rąk, jednak ja po nim miałam problemy ze skórą – swędziała mnie i piekła. Dla mnie wiec delikatne ono nie było.


7. Oriflame, łagodzący mus do higieny intymnej, nie nie i jeszcze raz nie, nigdy więcej się na niego nie zdecyduję. Nie wiem co mnie podkusiło, zawsze używam płynów do higieny intymnej Ziaji i wszystko jest ok, a po tym płynie wylądowałam u ginekologa bo mnie tak uczulił, że bez leków się nie obyło. Tak samo miałam po słynnym Lactacydzie. Nigdy więcej.


8. Ziaja, pomarańczowe masło do ciała, bardzo lubię masła do ciała tej firmy, super nawilżają, szybko się wchłaniają, nie kleją się i pięknie pachną. O tym konkretnym zapachu pisałam tutaj


9. Balea, krem do ciała Indian Chai, bardzo polubiłam się z jego działaniem, z zapachem bywało różnie, na początku po nałożeniu na ciało średnio mi się podobał, po kilku minutach mój nos go lubił. Pisałam o nim tutaj.


10. Anida, krem do rąk i paznokci z woskiem pszczelim i olejem makadamia, polubiłam się z tym kremem i mam w szafce kolejne opakowanie. Ma ładny, subtelny zapach i przede wszystkim natłuszcza dłonie. Przez chwilę pozostawia uczucie takiej warstwy na dłoniach ale po kilku minutach to uczucie znika. Ci co lubią jak kremy wchłaniają się od razu pewnie go nie kupią, dla mojej popękanej skóry dłoni jest dobry, a kosztuje coś chyba koło 4-5 zł.


11. Nivea, antyperspirant Dry Comfort, to moje chyba 3 opakowanie tego antyperspirantu pod rząd, ładnie pachnie, dobrze chroni przed potem, mi niczego innego do szczęścia nie potrzeba. Kupię jeszcze nie raz.

 
12. Garnier, upiększający krem BB 5 w 1, nie pamiętam już co tam było napisane na tym kartoniku, w którym znajdował się krem bo dawno temu go wyrzuciłam, ale moich oczekiwań ten krem nie spełnił. Po 2 godzinach świeciła mi się masakrycznie buzia (mimo, że była przypudrowana pudrem matującym) i krem ten szybko się z twarzy ścierał, mimo, że moja skóra do tłustych nie należy. Nie kupię więcej.


13. Ziaja, wygładzający krem pod oczy Sopot Spa, to moje drugie opakowanie, bardzo lubię ten krem, w szczególności na dzień, bo nadaje się pod makijaż. Do tego dobrze nawilża i jest niedrogi. Mi póki co droższe kremy pod oczy jeszcze nie są potrzebne.

 
14. Ziaja, maseczka oczyszczająca, lubię tak jak i inne maseczki tej firmy, są dobre, tanie, buzia po nich jest gładka i miła, po tej dodatkowo jest odrobinę zmatowiona. Kupuję bardzo często.

15. Balea, maseczka do twarzy z miodem i mlekiem, jeśli chodzi o działanie to maseczka jest bardzo fajna, bo buzia jest po niej gładziutka i naprawdę nawilżona. Natomiast zapach jest dla mnie okropny, bo nie przepadam za połączeniem miodu i mleka, po prostu. Jeszcze mydło do rąk w tym zapachu jest ok, ale na twarzy ten zapach mnie odrzuca.

 
16. Sephora, róż do policzków Cinnamon Spice N01, bardzo fajny róż do policzków z małymi drobinkami rozświetlającymi. Miałam go ponad rok, używałam codziennie więc był naprawdę wydajny. Kosztował coś ponad 50 zł i kupiłabym go ponownie, ale zupełnie zmieniła się gama kolorystyczna :(

 
17. Cleanic, patyczki kosmetyczne do korekty makijażu i demakijażu, miałam je dość długo i bardzo się z nimi polubiłam. Z jednej strony są zakończone jak zwykłe patyczki do uszu a z drugiej są „spiczaste”. Pomagały mi zetrzeć tusz spod dolnych rzęs i z górnej powieki jak się gdzieś nim ubabrałam. Kupię ponownie.

 
18. Carea, płatki kosmetyczne 100% bawełny, co by tu powiedzieć więcej oprócz tego, że pojawiają się w moim denku co miesiąc? Bardzo je lubię. Kosztują ok. 3 zł.

 
19. Eveline, profesjonalny zmywacz do paznokci bezacetonowy, jeśli ktoś z Was lubi zmywacze bezacetonowe to pewnie się z nim polubi, niestety na moje paznokcie nie działał zbyt dobrze bo zaczęły mi się po nim rozdwajać.  Plusem jest jego opakowanie z pompką, które zachowam aby przelać inny zmywacz oraz to, że dobrze zmywa lakier z paznokci. Ja jednak wolę zmywacze z acetonem i do tego nie powrócę.


20. The Body Shop, masło do ciała Winna Brzoskwinia (próbka), w szafie czeka już na mnie pełnowymiarowe opakowanie, które mam zamiar zacząć używać w okolicach wiosny :) Zapach ma naprawdę bardzo ładny, dobrze się rozprowadza, dość szybko wchłania, ale dla suchej skóry będzie za słabe.
 
21. Salvador Dali, Itisdream (próbka), starczyła mi na kilka użyć i mogę powiedzieć jedynie tyle, że wyczuwałam w niej czarną porzeczkę i że zapach dosyć szybko się ulatniał ze skóry, po godzinie nie było jej już czuć. Nie kupiłabym pełnej wersji.


 
To by było na tyle, jeśli chodzi o moje listopadowe denko.
Z przyjemnością zaglądam na Wasze blogi i patrzę, jak Wam poszło zużywanie kosmetyków :) 


LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...