Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 kwietnia 2017

225# Projekt królowa - Dominika Rosik

"Nauczyłeś mnie oddychać i kochać. Każdy zniszczony kawałek mojej duszy wypełniłeś esencją życia. I to wszystko było jedynie złudzeniem?"




Tytuł: Projekt królowa
Autor: Dominika Rosik (pochodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  marzec 2017
Liczba stron: 564
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 9/10



WSTĘPNIE...

          Porównanie "Projektu królowej" do "Igrzysk śmierci" i "Więźnia labiryntu" bardzo mnie przyciągnęło, zwłaszcza że tym razem na podobną tematykę zdecydowała się polska autorka. Nie ma dla mnie zupełnie znaczenia, że jest to debiut literacki, bo sam pomysł jest zdecydowanie warty poznania. Dodatkowo uważam, że należy wspierać rodzimą literaturę, w której naprawdę trudno jest się wybić. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          
Emily budzi się w małym pokoju i nie może sobie przypomnieć, gdzie się znajduje ani jak się tam znalazła. Po kilku chwilach znajduje tablet, w którym umieszczono dla niej wiadomość od tajemniczego doktora Stone'a, który informuje ją, że jest uczestnikiem jakiegoś projektu. Gdy postanawia wydostać się z pokoju i rozejrzeć się obiekcie, dowiaduje się, że razem z nią w budynku znajduje się jeszcze siedem innych osób, a doktor Stone to znany na całym świecie psychiatra. Żadna z osób nie pamięta jak się znalazła w szpitalu psychiatrycznym lub tylko udaje, że nie pamięta. Bohaterowie szybko dochodzą do wniosku, że nikomu nie można ufać, a każdy znajduje swój własny sposób na grę...

           Osiem osób różnej narodowości, o różnych charakterach i odmiennych sposobach na radzenie sobie ze stresem to zapowiedź wielu konfliktów. Jeżeli te osoby zostają zamknięte razem w nieznanym budynku znajdującym się w podziemiach, bez kontaktu ze światem, zupełnie nie pamiętając jak się tam znaleźli i z ogromną zagadką do rozwiązania, to co wtedy może się wydarzyć? Bohaterowie tej powieści to bardzo skrupulatnie przemyślane postacie. Mimo, że troje z nich jest narratorami, co powinno oznaczać, że tych bohaterów poznamy najbardziej, bo przybliżyli nam swoje myśli i uczucia, jednak nic bardziej mylnego. Każdy coś ukrywa i paradoksalnie widać to zwłaszcza w rozdziałach, w których dana osoba jest postacią opowiadającą z własnej perspektywy. Autorka tak dobrze ukryła to, co narrator powinien zdradzić, że na każdego rzuca cień podejrzenia. Weźmy po lupę taką Emily, która wydaje się być główną bohaterką tej powieści. Jest nieco zagubiona, stara się jakoś odnaleźć w nowej sytuacji, jest pomocna i dobra, nie wchodzi z nikim w konflikty, ogólnie wydaje się być bardzo pozytywną postacią. Jednak z jej retrospekcji z dawnych lat lub urywków wspomnień, które do niej wracają dowiadujemy się o niej tyle tajemniczych faktów, że zupełnie nie wiemy, kim ona tak naprawdę jest. Matthew natomiast zdecydowanie ukrywa wiele i bardzo dużo wie, na co wskazują jego rozdziały, które są chyba najbardziej zagadkowe, ale z drugiej strony jest opiekuńczy wobec Emily i na każdym kroku stara się ją chronić. Natomiast trzeci narrator - Alex, podobnie jak Matthew, jest typem przywódcy, co sprawia, że pomiędzy tą dwójką panuje napięta atmosfera. Później okazuje się, że z całkiem innego powodu, niż początkowo można by przypuszczać. Które z nich gra? Czy może jednak naprawdę zostali zmanipulowani i nie wiedzą, czym jest Projekt? A co można powiedzieć o reszcie, np. ciągle wystraszonej Brittcie, o chroniącym ją bracie Olafie lub trochę przygłupim George'u? Jest jeszcze niezwykle inteligentny Jian, który być może tylko udaje trochę oderwanego od rzeczywistości oraz Katia, która trzyma się na uboczu, jednak jest w niej coś trudnego do określenia, coś sztucznego, ale i niebezpiecznego... 

           Dominika Rosik wcieliła się w znawczynię ludzkiej psychiki i stworzyła niezwykle interesującą mieszankę ludzkich umysłów. W trakcie lektury czułam się, jakbym czytała nie tylko powieść o zabarwieniu sci-fi, ale przede wszystkim psychologiczną rozgrywkę pomiędzy uczestnikami. Na każdym kroku trzeba uważać i czytać bardzo dokładnie, aby nie umknęła żadna wskazówka ani zachowanie bohaterów, które mogłyby dać odpowiedź na kilka nurtujących pytań. A tych od samego początku jest mnóstwo: czym jest projekt, jaki jest jego cel, kim jest doktor Stone oraz czy w grupie znajduje się osoba, która nie tylko jest uczestnikiem, ale być może wspólnikiem doktora. Bardziej trafnym porównaniem niż do "Igrzysk śmierci" wydaje mi się skojarzenie z "Wayward Pines". Tam również po odkrywaniu kolejnych elementów zagadki, historia stawała się jeszcze bardziej zagmatwana, a części układanki zamiast coś wyjaśniać, wprowadzały jeszcze większe zamieszanie i podejrzenie wobec bohaterów. Uczestnicy nie tylko starają się zrozumieć innych i obserwują każdy swój ruch, ale muszą też współpracować, bo ten kto ich tam umieścił postanowił się zabawić ich kosztem. Muszą grać nie tylko po to, aby rozgryźć przeciwników, ale zwłaszcza, żeby przeżyć... Jestem zupełnie spokojna, że o autorce usłyszę jeszcze nie raz. Śmiało mogę powiedzieć, że Dominika Rosik jest świetnie zapowiadającą się pisarką. Stworzenie tak rozległej i przemyślanej historii, która zostanie rozłożona na trzy tomy jest niezwykle trudnym zabiegiem, zwłaszcza przy tak dużej konkurencji na rynku książek sci-fi. Stworzenie pomysłu na rewolucyjne urządzenie, które musi zostać wcześniej przetestowane w formie eksperymentu to rewelacyjna idea. Jeżeli dodamy do tego śmiertelną rozgrywkę i tajemnice krążące w okół bohaterów wychodzi nam literacki majstersztyk. Uroku dodawały również cytaty przy każdym rozdziale, które same w sobie również były zagadkowe i ciekawe. Zakończenie wgniata w fotel i zostawia czytelnika z wieloma pytaniami, a przede wszystkim: co się stało z Aurorą i jaki będzie to miało wpływ na uczestników projektu? 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Jestem pełna uznania dla wyobraźni autorki, która zmasakrowała mój mózg swoją rozgrywką. Jest to pozycja zdecydowanie obowiązkowa dla fanów sci-fi, ale również dla miłośników psychologicznych gier. Jak teraz wrócić do rzeczywistości po takiej lekturze?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


sobota, 28 maja 2016

172# Ostatni wieczór - Sarra Manning (RECENZJA PREMIEROWA)




Tytuł: Ostatni wieczór
Autor: Sarra Manning (pochodzenie: Wielka Brytania)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  maj 2016
Liczba stron: 534
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 7/10



WSTĘPNIE...

          Nieziemska i bardzo tajemnicza okładka od razu przyciągnęła mój wzrok. Magnetyzujące spojrzenie kobiety z okładki sprawiło, że bardzo chętnie przeczytałam opis książki. I wtedy całkowicie zainteresowałam się tą historią, której akcja przypada na jakże intensywne lata 40. XX wieku oraz na lata współczesne. Moje ulubione połączenie.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Rose to bardzo młodziutka, wciąż nastoletnia Angielka, która pragnie uciec od okropności, które przyniosła za sobą wojna oraz od pracy na polu. W tym celu udaje się do Londynu, aby zaznać trochę miejskiego życia i pobawić się. Już na samym początku będąc na stacji King's Cross spotyka amerykańskiego żołnierza będącego na przepustce - Philla oraz jego przyjaciela Danny'ego. Szybko się zaprzyjaźniają i dzięki mężczyźnie Rose poznaje nocne życie Londynu zachwycając się klubem Rainbow Corner.
Siedemdziesiąt lat później. Jane jest niespełna 27-latką, która kiedyś przyrzekła sobie, że wyjdzie za mąż przed swoimi 27 urodzinami. Poznajemy ją dzień przed tym wydarzeniem, gdy w sukni ślubnej udaje się do jednego z barów w Las Vegas. Tam spotyka Leo, który proponuje jej spełnienie tego marzenia. Tak też się staje i po niespełna kilku godzinach znajomości Jane i Leo pobierają się. Jane od samego początku kłamie przybierając postać skrzywdzonej przez narzeczonego dziewczyny, jednak w miarę upływu czasu dowiadujemy się, co tak naprawdę skłoniło ją do rezygnacji ze ślubu z wybrankiem. Leo wykorzystując fakt, że Jane jak najszybciej chce unieważnić jednodniowe małżeństwo zabiera ją w podróż do rodzinnych stron - do Londynu. Tam Jane poznaje Rose...
Sarra Manning stworzyła historię o dwóch kobietach, które dzieli kilkadziesiąt lat. Która z bohaterek bardziej przypadła mi do gustu? Sama nie wiem. Żadna z nich nie jest bohaterką, która od samego początku wzbudzałaby sympatię. Jane jest straszną materialistką, gotową rzucić narzeczonego, gdyż jej marzenia o jego wielkich milionach się prawdopodobnie nie ziszczą, a Rose... Rose jest po prostu jeszcze trochę głupiutką i płytką nastolatką. Jednak to się bardzo szybko zmienia, gdy dopadają ją okropieństwa wojny. Obie kobiety mają jednak bardzo silne charaktery, które ukształtowały różne zdarzenia z ich przeszłości. Młodość Rose przypadła oczywiście na bardzo tragiczne czasy, ale Jane też nie miała łatwego dzieciństwa. Początkowo historia ciągnie się nieco leniwie, a zwłaszcza losy Rose, które ciekawiły mnie najbardziej, jednak później autorka zaserwowała nam naprawdę okrutne wydarzenia, których trzeba Rose strasznie współczuć. Ale nie tylko okrutne, również pozytywne i słodkie. Dlatego też książka ta jest emocjonująca i wielowątkowa. W żadnej innej książce nie czytałam o Rainbow Corner, dlatego też cieszę się, że pani Manning wykorzystała w swojej powieści legendę o tym klubie, bo dzięki temu dowiedziałam się czegoś nowego dotyczącego czasów wojennych.
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Dwie pozornie zupełnie różne historie, jedna w Londynie w czasie wojny, druga w nowoczesnym Vegas, połączone przez Rose, z jednej strony młodą, odważną dziewczynę, a z drugiej chorą staruszkę. Myślę, że fabuła mogłaby zostać opisana w więcej, niż jednej książce. Jest urocza i pełna różnych emocji. Zabrakło mi jednak jakiegoś większego powiązania między dwoma historiami. Nastawiałam się na odkrywanie przez Jane życia Rose, a jednak te dwie bohaterki nie były ze sobą wcale tak mocno związane. Jest to jednak jedyna wada tej książki.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


wtorek, 13 października 2015

143# Agenda 21 - Glenn Beck, Harriet Parke




Tytuł: Agenda 21
Autor: Glenn Beck, Harriet Parke (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  wrzesień2015
Liczba stron: 335
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 8/10



WSTĘPNIE...

          Naprawdę uwielbiam podgatunek sci-fi jakim jest dystopia. Mimo, że od kilku lat na rynku wydawniczym pojawia się dużo książek opowiadających o jednej z możliwych wizji przyszłości, do której zmierza świat, to i tak chętnie sięgam po te powieści. Trafiają się różne: te gorsze, które ani nie wnoszą nic nowego, ani nie mają ciekawych bohaterów, ani choć trochę zaskakującej lub szokującej fabuły, te które są naprawdę ciekawe, choć właściwie nic nowego nie pokazują i te, które zapierają dech w piersiach poprzez ciekawą akcję lub postacie. Nie ukrywam, że jeszcze przed premierą "Agendy 21" wiele od niej oczekiwałam...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Agenda 21 to dokument programowy, który przedstawia sposób opracowania i wdrażania programów zrównoważonego rozwoju w życie lokalne. Jednak Agenda 21 nie jest fikcją, została naprawdę wprowadzona z inicjatywy ONZ na konferencji w Rio de Janeiro w 1993 roku. Program ten jest realizowany przez 170 krajów, wliczając w to Polskę. Jest to jednym zdaniem: program ratowania planety, mający na celu między innymi oszczędzanie energii. Jednak co się może wydarzyć, gdy program wymknie się spod kontroli i gdy do władzy dojdą nieodpowiedni ludzie to jedynie fikcja literacka duetu Glenna Becka i Harriet Parke. Ale czy jest to jedynie fikcja, czy może hipoteza i zapowiedź tego, co w przyszłości może stać się ze światem? Oby była to jedynie wyobraźnia autorów...

          Emmeline żyje wraz z matką na jednym z Osiedli w Mieszkalniku, jak nazywane są w ich czasach dawne domy. Stanów Zjednoczonych, Europy ani innych kontynentów już nie ma, są po prostu Wspólnoty, które konkurują między sobą o ilość pozyskanej energii, o liczbę narodzonych dzieci, o zebrane plony itp. Większość mieszkańców ma obowiązek codziennego dostarczania energii do Wspólnoty za sprawą długiego marszu na desce energetycznej, a nagrodą są za to podawane dwa razy dziennie posiłki. Jeśli rząd kontroluje jedzenie ma wielką władzę, jeśli kontroluje jedzenie i energię ma władzę całkowitą. Wielu ludzi jest bezpłodnych, więc przeprowadzane są specjalne testy reprodukcyjne, a obywatelom dobierani są partnerzy, nie mają oni wolnego wyboru. Emmeline rodzi córeczkę, jednak może nawet jej zobaczyć, gdyż dzieci nie należą do swoich rodziców, lecz do Centralnego Zarządu Spolegliwości, głównych władz Wspólnoty. Bohaterka zaczyna dostrzegać niesprawiedliwość świata i postanawia się temu przeciwstawić.

          Jest to w pewnym stopniu powieść młodzieżowa, nie powiem, że nie. Główna bohaterka jest niespełna osiemnastoletnią dziewczyną, przeżywa swoje pierwsze uczucia. Jednak ta powieść ma w sobie o wiele większy przekaz i historię do opowiedzenia. To naprawdę szokująca i wstrząsająca wizja świata, w której ekologia jest na pierwszym miejscu, a ludzie zamiast być najważniejszymi istotami na świecie stają się jedynie pionkami ratującymi środowisko. Zamiast żyć pełnią życia, po prostu istnieją, aby świat mógł przetrwać. Są ciągle kontrolowani, nie mogą sami podejmować żadnych decyzji, bo tylko Republika wie, co jest dla nich dobre. Czy jest to naprawdę cena warta uratowania świata? Jeśli tak ma wyglądać życie ludzi do końca świata, to czy naprawdę warto żyć? Bez możliwości spędzenia wolnego czasu, tak jak się ludziom podoba, bez możliwości wyboru partnera na całe życie, bez możliwości ujrzenia własnego dziecka. 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Czy powieść mnie zaskoczyła? Jak najbardziej tak. Miałam duże wymagania i zostały one spełnione. Jest tutaj realność, historia, która warto opowiedzieć, nieowiązane zagadki i ciekawa postać głównej bohaterki. Naprawdę polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


środa, 10 czerwca 2015

110# Esesman i Żydówka - Justyna Wydra


Tytuł: Esesman i Żydówka
Autor: Justyna Wydra (pochodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  kwiecień 2015
ISBN: 9788377856307
Liczba stron: 280
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 8/10





TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

         Główna bohaterką jest Debora, Żydówka mieszkająca w Polsce. Poznajemy ją w momencie, gdy wraz z wieloma innymi więźniami zmierza w bydlęcym wagonie w kierunku Oświęcimia. Jednak jej i kilku osobom udaje się uciec z pociągu przez dziurę w podłodze. Oczywiście esesmani od razu orientują się w sytuacji i rozpoczyna się pościg za zbiegłymi. I tak poznajemy głównego bohatera - Brunona Kramera, oficera SS, który poznaje w Deborze swoją dawną wybawicielkę. Postanawia odwdzięczyć się jej tym samym i pomaga w ucieczce. Tak zaczyna się na pozór niewinna historia dwóch wrogów.


          
  Czytałam naprawdę wiele książek dotyczących życia Żydów w okupowanej przez nazistów Polsce podczas II wojny światowej. W wielu z nich były opisane straszne sceny, które przeraziłyby największego twardziela. Jednak każda książka dotycząca szeroko pojętego Holokaustu jest przerażająca, a "Esesman i Żydówka" nie jest wyjątkiem. Mimo tego, że spodziewałam się tragicznych opisów, to i tak nie byłam na nie dostatecznie przygotowana. Bo jak można wyobrazić sobie esesmana wyrywającego dziecko kobiecie, który później przerzuca je przez mur jak jakąś lalkę, a kobieta słyszy tylko krzyk i plaśnięcie o ziemię i nie być wstrząśniętym? Moja wyobraźnia niestety (w takiej sytuacji niestety) działa bardzo sprawnie i takie sceny potrafię zobaczyć w myślach. Ale to nie jedyna taka wstrząsająca scena, było ich naprawdę wiele. 
Pomimo, ze fabuła nie należy może do najbardziej oryginalnych (uczucie rodzące się pomiędzy potencjalnymi wrogami... znacie to, prawda?) to i tak książka niesamowicie wciąga. Miłość pomiędzy katem, a ofiarą... Od razu zastanawiałam się, jak ta historia się skończy. Będzie mało prawdopodobny happy end, czy może jednak bolesne rozstanie? Strasznie mnie kusiło, żeby zerknąć na ostatnią stronę, ale na szczęście się powstrzymałam. Na pewno nie jest to typowy romans. Jest to tragiczna, wzruszająca i wstrząsająca opowieść okraszona nutką romantyzmu. 

          Przez większą część książki narracja jest trzecioosobowa, choć czasem historia ukazana jest w pierwszej osobie. Raz narratorem jest Debora, raz Bruno, którzy przekazują tej drugiej osobie uczucia i emocje panujące w różnych momentach. Uważam, że to bardzo ciekawy zabieg. Raczej wolę książki z narracją trzecioosobową, jednak takie wstawki wyszły bardzo pozytywnie, bo uczucia bohaterów nie były łatwe do opisania w trzeciej osobie. Książka na szczęście nie wybiela głównego bohatera. Tak, był on esesmanem. Tak, podejmował decyzje przez które mordowani byli ludzie... Dlatego ta powieść jest tak dramatyczna i ... realna. Bo nawet gdyby taka sytuacja miała faktycznie miejsce podczas II wojny światowej (miłość pomiędzy Niemcem i Żydówką) to na pewno ten Niemiec nie byłby aniołem... 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Spodziewałam się historii jakich wiele: płomiennego romansu pomiędzy Niemcem, a Żydówką i raczej naiwnej fabuły. Jednak otrzymałam piękną, tragiczną historię miłosną dwojga ludzi, którzy spotkali się w złych czasach. Ale gdyby się wtedy nie spotkali, prawdopodobnie nie spotkaliby się nigdy... Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


poniedziałek, 4 maja 2015

103# Dying Light. Aleja koszmarów - Raymond Benson


Tytuł: Dying Light. Aleja koszmarów
Autor: Raymond Benson (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  kwiecień 2015
ISBN: 9788377856567
Liczba stron: 280
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 7+/10



WSTĘPNIE...

      O Dying light ostatnio bardzo głośno. Ale nie o książce, lecz o grze polskich producentów - od Techlandu. Miałam okazję grać w Dying light i uważam, że gra jest naprawdę dobra. Zdążyłam już się przekonać do zombie i "polubiłam" te stworzenia. Gra ma bardzo rozbudowaną fabułę, jest ciekawa i naprawdę wciąga. Także powrót do uniwersum i to w postaci powieści bardzo mnie ucieszył. Chciałam poznać wydarzenia sprzed wybuchu pandemii i w trakcie pierwszych jej dni, bo akcja gry toczy się nieco później, gdy epidemia jest już w bardzo zaawansowanym stadium. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Na początku jest prolog, w którym poznajemy doktora Khalima Abbasa, który jako jedyny zdaje sobie sprawę z 
powagi sytuacji.
Jednak główną bohaterką jest Melanie, 18-letnia uczestniczka Światowych Igrzysk Lekkoatletycznych w Harranie, mieście-państwie pomiędzy Turcją, Gruzją i Armenią, gdzie spotykają się różne kultury. Mel przyjechała z rodzicami i 12-letnim bratem. Była podekscytowana wyjazdem do nieznanego miejsca oraz oczywiście uczestnictwem w zawodach. Jednak wtedy wybucha Dzień "M" - Dzień Masakry i młoda dziewczyna postawiona jest przed bardzo ciężkim zadaniem: musi przeżyć w tym strasznym miejscu i pozostać człowiekiem, zarówno pod względem fizycznym, jak i moralnym...

         
  Pomimo tego, że główna bohaterka jest nastolatką, zdecydowanie nie jest to literatura dla młodzieży. Dlaczego więc autor wybrał tak młodą bohaterkę? Według mnie chciał wzbudzić w nas jeszcze większy szok pokazując, że tak młoda, ledwo wchodzącą w dorosłość osoba musi sobie poradzić z przetrwaniem wśród potworów, nie dopuścić do stania się jednym z nich oraz podejmować ciężkie dla jej człowieczeństwa decyzje. Bo gdyby bohaterem był dorosły, silny mężczyzna to chyba aż tak szokujące by to nie było. Powieść jest momentami bardzo drastyczna, zresztą niczego innego się nie spodziewałam, bo miałam namiastkę tej historii w grze, która była podobno krytykowana w Niemczech za zbyt sadystyczne traktowanie Zarażonych. Jednak mi to nie przeszkadzało, a dzięki grze moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach.        

          Zakończenie jest zaskakujące, a przynajmniej ja się jednak takiego nie spodziewałam. Jest szokujące, wstrząsające i przerażające. Czyli właściwie takie, jak cała książka, więc nie powinno mnie to dziwić. Ale jednak... Powieść jest naprawdę dobra, jest to rasowy thriller o ohydnych, przerażających zombie. Jedną wadą tego utworu jest brak rozwiązania sprawy, a mianowicie nie wyjaśnienie przyczyn zachorowań, czy też okoliczności, w jakich powstał wirus. Jednak z tego co pamiętam w grze również nie zostało to wyjaśnione, bo mają chyba powstać kolejne części. Zapewne to dlatego autor nic nie wyjaśnił, bo akcja w Harranie nadal się toczy...
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Teraz czekam na film lub serial... Mam nadzieję, że taki zostanie stworzony, bo Harran ma bardzo wielki potencjał. Można opowiedzieć jeszcze tak wiele różnych historii o ludziach, których dotknęła choroba, którzy czekają na lekarstwo, szukają swoich rodzin i mają moralnie trudne decyzje do podjęcia - zabić, czy może nie, bo przecież Zarażeni to nadal ludzie...

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


czwartek, 26 marca 2015

93# Pandemia - Jana Wagner


Tytuł: Pandemia
Autor: Jana Wagner (pochodzenie: Rosja)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  luty 2015
ISBN: 9788377854419
Liczba stron: 432
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 7+/10



WSTĘPNIE...

      Przyznam szczerze, że kompletnie nie znam rosyjskiej literatury. Nie wiąże się to z żadnym uprzedzeniem z mojej strony, lecz po prostu nie trafiałam do tej pory na ciekawą fabularnie powieść rosyjskiego pisarza. Dlatego trochę mnie zaskoczyło, że "Pandemia" dzieje się właśnie w Rosji. Jednak to dobrze, w końcu liznę choć trochę wschodniej literatury.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Główną bohaterką jest Ania, Rosjanka, która mieszka razem z mężem Sieriożą i synem Miszką niedaleko Moskwy. Gdy wybucha epidemia nieznanej choroby, razem z sąsiadami Lonią, Mariną i ich córką Daszką, z ojcem Sierioży - Borisem oraz z "drugą rodziną" jej męża - Iriną i Antoszką. W czasie podróży bohaterowie zauważają wiele niepokojących zdarzeń: rabujących na drogach, opuszczone miasta, czy też ludzi tłumnie uciekających ze swoim dobytkiem. Początkowy plan staje się coraz trudniejszy do zrealizowania i zdają sobie oni sprawę, że sytuacja w kraju się pogarsza i nie tylko w Moskwie panuje pandemia. Kierunek, w którym zmierzają ma być wybawieniem, a staje się koszmarem...

          Czytając "Pandemię" jesteśmy ciekawi, jak potoczą się losy bohaterów, czy dotrą w planowane miejsce, co ich jeszcze spotka po drodze itp. Książka jest bardzo dramatyczna, ale też realistyczna. Bo czy w dzisiejszych czasach taka sytuacja nie mogłaby się wydarzyć? Oczywiście, że tak, jest nawet bardzo prawdopodobna. Jest to bardzo dobrze wykreowany obraz futurystycznego (choć może jednak współczesnego?) świata. Jana Wagner przedstawiła realny kryzys, który może się pojawić z dnia na dzień. Nie jest to jakaś historia o zmutowanej  epidemii, która tworzy zombie, tylko po prostu opowieść, w której zwykła, potencjalnie niegroźna choroba zalewa świat. Jest to nie tylko powieść o epidemii. Bohaterowie mają również bardzie przyziemne problemy. Duża część fabuły jest poświęcona emocjom Ani dotyczącym jej spotkania z byłą żoną Sierżoi - Iriną. Jest to dla niej bardzo niekomfortowa sytuacja, bo nadal ma wyrzuty sumienia, ze zajęła jej miejsce oraz że jej mąż opuścił dla niej swoją rodzinę. Mają również problemy natury moralnej: pomóc innym, głodnym ludziom, czy  myśleć tylko o sobie i swojej rodzinie? Prawdziwy, wielki dramat, przecież taka decyzja jest bardzo trudna do podjęcia.
          

          Autentyczność historii wzbudza wiele emocji i sprawia, że zastanawiamy się, co byśmy zrobili w takiej sytuacji. Czy byśmy uciekali tak jak bohaterowie, próbująca "przeczekać" kryzys, a może nie opuścilibyśmy swojego domu i czekali na instrukcje państwa i wojska? Ludzka moralność, psychika są tutaj poddane wielkiej próbie i autorka bardzo sie na tym skupiła. Jest to jedna z zalet tej książki - prawdziwa, psychologiczna analiza zachowań ludzkich w kryzysowej sytuacji. Bardzo dawno nie czytałam takie rasowego dramatu psychologicznego, dlatego bardzo mi się to podobało. Pierwszoosobowa narracja, czyli opowieść z perspektywy głównej bohaterki to na pewno był trafiony pomysł. Przez całą książkę to właśnie Ania prowadziła nas przez całą, długą podróż do miejsca, a w którym miało być bezpiecznie.
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu polecić tę książkę. Powinna ona spodobać się "przeciętnemu" odbiorcy z racji tego, że jest w niej pokazany bardzo współczesny problem naszego świata. Warto!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...