Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Insignis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Insignis. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 października 2017

249# Młody świat -Chris Weitz






Tytuł: Młody świat
Autor: Chris Weitz (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Młody świat, tom 1
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 360
Forma: własna
Moja ocena - 7/10

WSTĘPNIE...

           Chris Weitz jest znanym reżyserem oraz scenarzystą takich filmów jak np. "Łotr 1. Gwiezdne wojny", "Kopciuszek", "Złoty kompas", czy też "Był sobie chłopiec". Dopóki nie przeczytałam tego na okładce "Młodego świata", nie wiedziałam o tym. Jednak oprócz pisania scenariuszy, zapragnął dodatkowo stać się autorem książek. "Młody świat" to pierwszy tom trylogii o tej samej nazwie z gatunku sci-fi dla młodzieży. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
"Młody świat" ukazuje wizję po Apokalipsie oczami nastolatków, których organizmy jako jedyne potrafiły przeciwstawić się nieznanemu wirusowi atakującemu ludzkość. Niestety blisko 18-ego roku życia nawet oni nie uchronią się od choroby - ma to związek z jakimś hormonem, który w tym wieku się stabilizuje i tym samym organizm staje się podatny na wirusa. Świat jest ogarnięty chaosem, brakuje prądu, żywności, wody, społeczeństwo podzieliło się na grupy, w których łatwiej jest żyć. Niestety jedna z nich, zwana Uptownersami, której członkowie charakteryzują się wielkim okrucieństwem i brakiem litości zaczyna sprawować kontrolę i władzę autorytarną, co jest niebezpieczne dla pozostałych osób. Głównymi bohaterami są Jefferson oraz Donna, dwie rożne od siebie osoby. Jefferson skrycie kocha się w Donnie, ona niestety traktuje go jak przyjaciela. Wraz z kilkoma innymi nastolatkami m.in. Mózgowcem, Szyfon oraz Peterem podejmują się wręcz samobójczej misji przedostania się poza Nowy Jork w poszukiwaniu leku na wirusa...

         Słownictwo zawarte w tej książce jest typowe dla nastolatków, którzy zresztą są tutaj narratorami pierwszoosobowymi. Nic więc dziwnego, że ich myśli, odczucia i dialogi z innymi nastolatkami (bo przecież tylko ta grupa wiekowa przeżyła) są napisane w typowo młodzieżowym stylu. Jednak można wyczuć znaczną różnicę pomiędzy narracją głównego bohatera, a głównej bohaterki. Jeff ma więcej kultury, jest poważniejszy, jego słownictwo jest bardziej wyszukane i to znajduje odzwierciedlenie w jego opisach sytuacji, natomiast Donna jest bardziej szalona, żywiołowa i "młodzieżowa". Koncepcja apokalipsy dla nastolatków jest podobna do tej w serii "Gone", gdzie również tylko młodzież została przy życiu. Tak i tutaj, gdy zabrakło dorosłych zabrakło również znanych i obowiązujących wszystkim reguł. Pozostali przy życiu nie mają niczego do stracenia, przez co są brutalni i niczego się nie boją. Światem zaczęła rządzić przemoc - kto silniejszy, ten dłużej wytrwa. Pozbawieni kontroli i opieki młodzi ludzie muszą poradzić sobie z głodem, ciągłą walką o przetrwanie oraz zwykłymi, nastoletnimi problemami, które przecież nie zniknęły wraz z pojawieniem się Apokalipsy, ewentualnie trochę straciły na ważności. Nadal chcą być kochani, ładnie wyglądać, podobać się innym. Historia jest pełna akcji i przygody. Duży plus za dynamiczność, fabuła ciągle biegnie do przodu i nie zwalnia. Jednak najciekawszym momentem okazała się końcówka, która mnie mocno zaintrygowała... Ciekawe, czy historia doczeka się ekranizacji?

PODSUMOWUJĄC...
          
         "Młody Świat" stanowi dobry początek dla dłuższej post-apokaliptycznej historii z nastolatkami w rolach głównych, to ekscytująca opowieść o świecie bez dorosłych, a rozmowy i ogólny nastoletni sposób wyrażania się są wiarygodne i realne. Ta książka porusza również wiele wciąż aktualnych kwestii, takich jak homofobia, czy rasizm. Może nie jest wyjątkowo oryginalna, czy nie pokazuje niczego nowego, jednak dla fanów dystopii, czy antyutopii jest to pozycja obowiązkowa.



sobota, 23 września 2017

245# Zaślepienie - Aga Lesiewicz (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)






Tytuł: Zaślepienie
Autor: Aga Lesiewicz (pochodzenie: Wielka Brytania)
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 400
Forma: własna
Moja ocena - 8+/10

WSTĘPNIE...

            Thrillery psychologiczne to bardzo specyficzny gatunek w dziedzinie powieści kryminalnych. Tajemniczość i niepewność motywów mordercy, czy prześladowcy to główne cechy tego gatunku. Od dawna nie czytałam podobnej powieści, dlatego byłam bardzo ciekawa lektury "Zaślepienia" Agi Lesiewicz. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Kristin jest fotografem, obecnie zajmującym się prywatnymi zleceniami dla różnych firm, a niegdyś pracującym jako fotograf miejsc zbrodni. Marzenia o wielkiej karierze i bycia sławną na całym świecie artystką dawno już zniknęły z jej umysłu, pomimo że kiedyś była tego bliska. Aktualnie mieszka w Londynie w wielkim, eleganckim lofcie ze swoim chłopakiem Antonem i prowadzi niemal idealne życie. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczego e-maila, którym początkowo się nie przejmuje, dopóki nie zaczyna przychodzić ich więcej. Jest coraz bardziej przestraszona, gdy zdjęcia i filmiki w e-mailach pokazują coraz więcej szczegółów z jej życia obecnego, jak i z przeszłości. Kto może je wysyłać i jaki ma w tym cel? Kristin zmienia się w przerażoną kobietę, która za wszelką cenę stara się odkryć zamiary i tożsamość prześladowcy...

          Cała fabuła jest szybka, pełna wyobraźni i nieustannego oczekiwania na kolejne kroki prześladowcy, które mogłyby nam w końcu przybliżyć jego postać. Początek nie wróżył aż tak dobrej lektury, kilka pierwszych rozdziałów ciągnęło się trochę leniwie, jednak gdy akcja w końcu ruszyła, popędziła galopem nie dając nam ani chwili wytchnienia. Szczęśliwe życie Kristin nagle sypie się jak domek z kart - spotyka ją coraz więcej tragicznych wydarzeń, tj. wypadki, śmierć bliskiej osoby, wyciek prywatnych zdjęć. Kristin zaczyna czuć się osaczona i przerażona we własnym mieszkaniu, które kiedyś było jej ostoją. Teraz czuje się obserwowana na każdym kroku, a najgorsze jest to, że nie wie przez kogo. Mimo początkowej pewności, że nie ma osoby, który chciałaby jej zaszkodzić, zaczyna podejrzewać coraz więcej osób z bliskiego sobie otoczenia. Ta niepewność sytuacji i uczucie, że prześladowca jest gdzieś blisko i czai się niedaleko bohaterki nadała tej powieści złowieszczej aury. Przez tę ciągły niepokój, bohaterka popada w lekką paranoję, jednak nie można się jej dziwić. Miejsce akcji również przyczynia się do pogłębienia wrażenia niepokoju. W wyobraźni widzę wielkie, nowoczesne mieszkanie z dużymi oknami, w którym właściwie brak prywatności przez tą otwarta przestrzeń i niezasłanianie okien przez bohaterów. To stwarza świetne warunki dla potencjalnych podglądaczy z budynku znajdującego się naprzeciwko. Byłam bardzo ciekawa, czy tą postacią okaże się ktoś z przeszłości kobiety, czy może jednak osoba, która wspierała ją cały czas w tych trudnych poszukiwaniach? Sama bohaterka momentami mnie mocno irytowała - brak konsekwencji w działaniu, czy też podejmowanie bardzo złych decyzji, jakby nie była dorosłą kobietą, lecz napaloną nastolatką - to zdecydowanie minusy jej charakteru. Emocje towarzyszyły mi do samego końca, a zakończenie przyniosło oczekiwaną odpowiedź co do motywów stalkera, co mnie w pełni usatysfakcjonowało. 

          Książka to również intrygujące spojrzenie na sztukę uliczną i fotografię. Street-art, czyli potocznie graffiti, którym zajmował się chłopak bohaterki - Anton uważany jest od jakiegoś czas za sztukę. Zdecydowanie się z tym zgodzę, gdyż "grafficiarze" mają czasami niezwykły talent i tworzą prawdziwe artystyczne dzieła na murach, czy w innych miejscach. Autorka przedstawiła również kulisy zawodu fotografa, który wielu ludzi uważa za bardzo łatwy. Bo co jest trudnego w zrobieniu zdjęcia, prawda? Jednak na dobre ujęcie ma wpływ tak wiele czynników, że faktycznie trzeba mieć wiedzę i być może również talent do wykonywania tego zawodu. 

PODSUMOWUJĄC...
          
         Aga Lesiewicz stworzyła bardzo dobry, trzymający w napięciu thriller psychologiczny, który śmiało mógłby posłużyć jako scenariusz do filmu. Mam nadzieję, że w Polsce ukaże się również jej debiutancka książka pt. "Rebound", gdyż "Zaślepienie" to druga powieść w jej dorobku.


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

sobota, 22 lipca 2017

239# Angielka - Katherine Webb [RECENZJA PREMIEROWA!]






Tytuł: Angielka
Autor: Katherine Webb (pochodzenie: Wielka Brytania)
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: lipiec 2017
Liczba stron: 480
Forma: własna
Moja ocena - 8+/10

WSTĘPNIE...

            Mogę śmiało powiedzieć, że jestem fanką twórczości Katherine Webb, mimo że w Polsce dotychczas zostały wydane tylko dwie książki - "Dziedzictwo" oraz "Echa winy". Teraz do tej kolekcji dołącza "Angielka", którą chciałam bardzo mocno przeczytać odkąd dowiedziałam się o jej zapowiedzi. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Joan Seabrook od najmłodszych lat z zafascynowaniem słucha opowieści swojego ojca o odległej i egzotycznej Arabii. Pan Seabrook snuje historie o magicznych dżinach, Sindbadzie i pustynnych tajemnicach, a mała Joan marzy o podróży w te zaczarowane zakątki. Gdy dorasta jej marzenie się spełnia - w 1958 roku, jako świeżo upieczona archeolożka wraz ze swoim narzeczonym Rory'm wybiera się w podróż do Omanu, gdzie stacjonuje jej brat David. Niestety już na początku spotyka ją zawód, gdy wszyscy traktują ją jak kolejną turystkę, która dla kaprysu chciała odwiedzić egzotyczny kraj. Dodatkowo państwo jest w stanie wojny, co utrudnia jej pobyt, który staje się coraz bardziej niebezpieczny. Jednak Joan nie zamierza rezygnować z marzeń - odwiedza swoją odwieczną idolkę - Maude Vickery, pierwszą kobietę, Angielkę, która udała się wgłąb pustyni. Kobiety zaprzyjaźniają się ze sobą, a Joan dzięki Maud poznaje uroki starożytnego miasta Maskat, natomiast Vickery skrywająca od wielu lat wielką tajemnicę z przeszłości, w końcu może ją komuś wyjawić...


           "Angielka" jest zupełnie różna od tego, co Katherine Webb napisała wcześniej. Miałam wrażenie, jakbym czytała powieść całkiem innej autorki. Jednak inna, to niekoniecznie znaczy gorsza. Może ta "inność" wynikła z tego, że akcja powieści działa się przede wszystkim w Omanie, w kraju arabskim, a bohaterkami były dwie kobiety zafascynowane od najmłodszych lat tym, co kryje w sobie pustynia. Jednak muszę przyznać, że na początku książka wydawała mi się lekko nudnawa - aż do momentu, gdy autorka zaczyna snuć opowieść Maude Vickery, pierwszej kobiety która przemierzyła pustynię, rozpoczynając jej historię w 1890 roku - czyli mniej więcej od 50 strony przepadłam całkowicie w upalnym świecie Arabii. Oczywiście ogromnym plusem jest fakt, że autorka wplotła w historię o Joanie postać archeolożki, jaką jest Maude (inspiracją była prawdziwa postać Gertrude Bell). Zawsze sobie chwalę takie zabiegi w powieściach, które tak naprawdę są fikcją literacką, jednak z ciekawszą domieszką realizmu. 

          Autorka pięknie opisuje zarówno krajobrazy, jak i emocjonalne podróże dwóch głównych bohaterek. Oba opowiadania są pełne przygód w niesamowitej scenerii wydm i piasków pustyni, zamieszkanej przez beduinów i ich wielbłądów, niepokojonych przez nieustraszonych, idealistycznych zachodnich odkrywców, rządzonych przez sułtanów, a teraz będących w samym środku walk brytyjskich żołnierzy z lokalnymi wojownikami. Opowieść Maude dotyczy nieszczęśliwej miłości, zdrady i intryg. Jest ściśle powiązana z historycznymi wydarzeniami z tamtych czasów i daje fascynujące spojrzenie na lokalną historię społeczno-polityczną ówczesnej epoki. Jednym z ważniejszych wątków, czy przesłań tej powieści jest pokazanie kobietom, że mogą wszystko. Maude, która żyła w naprawdę ograniczających czasach dla kobiet przeciwstawiła się systemowi i udała na pustynię, w towarzystwie samych mężczyzn, rezygnując z luksusów przynależnych jej klasie. Joan żyła już w bardziej "wolnych" czasach, jednak jako kobieta nadal miała utrudnioną ścieżkę do spełniania marzeń. Brawo dla niej za podjęcie trudnych decyzji zmieniających całkowicie jej życie, co było niezwykle trudnym doświadczeniem. Obie kobiety przeciwstawiły się konwenansom, społeczeństwu i mężczyznom. Obie są ambitne, rządne przygód i życia w inny sposób, niż ich matki, czy babki. I to jest w nich wspaniałe. 

PODSUMOWUJĄC...
          
         Katherine Webb zafundowała nam ciekawą opowieść o silnych kobietach, które postanowiły żyć w niesprzyjającym klimacie oraz wśród społeczeństwa, które kobiety ma za nic. To wspaniała podróż przez pustynię i arabskie ciepło, napisana w niesamowitym stylu. Przepiękne krajobrazy, gorący klimat i ciekawie opowiedziana historia pierwszej kobiety, która przemierzyła dziką pustynię - oto, co znajdziecie w "Angielce".


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

poniedziałek, 20 marca 2017

221# Marlene - Hanni Münzer (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)

"Żydzi ze swoją kulturą, wykształceniem i całą swoją defetystyczną literaturą stali nam na drodze. Myślący lud nie pozwoli sobą kierować."




Tytuł: Marlene
Autor: Hanni Münzer  (pochodzenie: Niemcy)
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 552
Forma: własna
Moja ocena - 8+/10

WSTĘPNIE...

         "Miłość w czasach zagłady" pamiętam do tej pory, co oznacza, że książka była bardzo dobra i zapada w pamięć. Kontynuacji się nie spodziewałam, dlatego byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam okładkę "Marlene" Hanni Münzer, która ma wiele cech wspólnych z okładką poprzedniej powieści tej autorki. Historia dzieje się w czasach Debory, ta postać jest wspominana, jednak nie patrzcie na nią tylko jak na kontynuację. "Marlene" to zupełnie inna historia, o zupełnie innej bohaterce...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Marlene poznajemy w chwili, gdy jest już staruszką. Mieszka w Krakowie wraz ze swoim synem Noahem, jego żoną Oliwią oraz córką Klaudią. Po śmierci swojej przyjaciółki postanawia napisać autobiografię, jednak chce aby została ona wydana dopiero po tym, jak i ona pożegna się z życiem. Czuje, że powinna podzielić się ze światem swoją historią. A zdecydowanie ma o czym pisać. Jej młodość przypadła na okrutne czasy II wojny światowej. Marlene jest Niemką, jednak od samego początku potrafi dojrzeć okrucieństwo, do którego namawiał Adolf Hitler. Kobieta nie pozostaje obojętna i dołącza do ruchu oporu, aby położyć temu kres. Akcja powieści zabiera nas do roku 1944, do Warszawy, gdzie przygotowywana jest akcja powstańcza. Jednak los miesza jej szyki - trafia do jednego z najgorszych obozów koncentracyjnych w Polsce, do Auschwitz. Tam doznaje ogromnego okrucieństwa, ale czuje również coś, o czym myślała, że już nigdy nie będzie dane jej poczuć - miłość...

           Byłam nieco zaskoczona stylem autorki, gdyż bardzo różnił się od tego w poprzedniej książce. Jak nawet wspomniałam w recenzji, w pierwszym tomie autorka trochę jakby oceniała bohaterów, albo wyjaśniała ich zachowanie, natomiast w przypadku "Marlene" odeszła jakby od tego i zastosowała klasyczną narrację. Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki był cel zmiany tego stylu, jednak nie wpłynęło to w żaden sposób na moją ocenę - obie formy uważam za równie udane. Jakkolwiek by mnie zainteresowała historia Debory, uważam że opowieść jej przyjaciółki jest nieco ciekawsza. Niemiecka baronessa pochodząca z szacownej, poważanej rodziny, której jedyny obowiązek powinien sprowadzać się do bycia dobrą żoną i rodzenia dzieci, okazuje się od samego początku być przeciwna reżimowi i mało tego - buntuje się i przechodzi na przeciwną stronę, to na pewno postać nietuzinkowa. I taka właśnie Marlene, a właściwie Anna von Dürkheim jest. Niezwykła odwaga, całkowite oddanie się życiu w partyzantce i odporność na ogromny stres, jakim jest ukrywanie własnych przekonań to cechy charakteru prawdziwej bohaterki. Jak jeszcze dodamy do tego wszystkie okropności, jakie musiała znieść aby przetrwać np. ślub z nazistą, sypianie z wrogiem, ciągłe gwałty, czy pobyt w obozie koncentracyjnym to wychodzi nam całkiem przyzwoita powieść wojenna. Powiem nawet więcej - dzięki dodatkom wprowadzonym przez Hanni Münzer (mam tutaj na myśli krótkie rozdziały zatytułowane jako "Odpryski wojny") historia wydaje się bardziej autentyczna. W jednej chwili czytamy o zmyślonych losach, zmyślonej postaci, żeby za chwilę poznać tzw. suche fakty, np. liczbę ofiar, czy wypowiedzi nazistów albo po prostu różne cytaty związane z tematyką powieści. To nas od razu stawia do pionu i przypomina, że Marlene mogła naprawdę przeżyć te wszystkie dramaty. A nawet jeśli jedna osoba nie doświadczyła na swojej skórze tych wszystkich okropności, to mnóstwo ludzi odczuwało je pojedynczo. Dodatkowo jestem zaskoczona, że został rozwiązany jeden tajemniczy wątek z "Miłości w czasach zagłady" i to w naprawdę ciekawy sposób! Myślę, że fanów poprzedniej książki autorki zainteresuje to na tyle, że zdecydują się sięgnąć po kontynuację. Postać wykreowana przez Hanni Münzer pokazuje, że nie tylko we Francji, czy w Polsce można było spotkać walczące kobiety, ale również niektóre Niemki przyczyniły się do zakończenia II wojny światowej. Ludzie są różni to jakiej są narodowości, czy wyznania nie przesądza o tym, jakimi są osobami. 

PODSUMOWUJĄC...
          
          "Marlene" to bardzo mocny obraz okrucieństwa człowieka wobec człowieka w wojennych realiach. Z każdej kartki wyzierała rozpacz poległych, ale również apel o to, aby społeczeństwo nie musiało już przechodzić takiego bestialstwa, jakim jest wojna. Książka pokazuje również, jak wielki wpływ ma propaganda na sterowanie umysłem ludzkim.


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

sobota, 26 marca 2016

166# Miłość w czasach zagłady - Hanni Münzer (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)

Tytuł: Miłość w czasach zagłady
Autor: Hanni Münzer  (pochodzenie: Niemcy)
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 488
Forma: własna
Moja ocena - 8/10

WSTĘPNIE...

         Babcia to osoba, której nigdy nie podejrzewałoby się o ciekawe, emocjonujące życie, która mogła wieść w przeszłości. Babcia zazwyczaj kojarzy się z ciepłą osobą, która całe życie gotuje, piecze ciasta i zajmuje się wnukami. Jednak każda babcia była kiedyś młoda i mogła przeżyć więcej emocjonujących chwil, niż jej córka, czy wnuczka. Właśnie tego próbuje dowiedzieć się Felicity szukająca swej zaginionej matki, która z kolei próbuje rozwikłać tajemnicę z przeszłości swojej matki. Obie kobiety pragną poznać sekrety swojej przodkini i to jest głównym motywem "Miłości w czasach zagłady".

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

         
           Felicity to młoda współczesna kobieta, która jest początkującą lekarką gotową wyjechać do Afganistanu, aby rozpocząć tam pracę w zawodzie. Jednak jest zmuszona do przełożenia swoich planów na później, gdyż wyrusza w podróż za własną matką, która nagle zniknęła z dnia na dzień. Okazuje się, że Martha wykupiła bilet lotniczy do Rzymu. Felicity jest zaskoczona spontanicznością rodzicielki i niewiele się namyślając rusza za nią do Włoch.
Bardzo szybko poznajemy historię z przeszłości osadzoną w burzliwych latach pomiędzy I a II wojną światową w Niemczech. Główna sprawczyni poszukiwań sekretów przez współczesne kobiety to Elisabeth, słynna śpiewaczka, której młodość przypadła na niespokojne lata 20. i 30. XX wieku. Młoda mężatka jest osobą bardzo spontaniczną, wesołą i żywiołową. Jej życiem jest muzyka, dopóki nie rodzi córki Debory, która kradnie całe jej serce. Gdy Hitler dochodzi do władzy rodzina Berchinger wie, że nastały ciężkie czasy, zwłaszcza dla Żydów. W synagogach wybuchają pożary, Żydzi znikają w tajemniczych okolicznościach, na ulicach palone są stosy zakazanych książek. Niemcy się zmieniają, a Gustav i Elisabeth postanawiają uciec do Londynu, póki jest to jeszcze możliwe. Niestety nowa władza miesza im szyki...


           Narracja w tej książce jest bardzo specyficzna. Nie jest to typowe opowiadanie o losach bohaterów, które czasem można uznać za nieco bezosobowe, spotykane w większości powieści. W tym przypadku narrator swoimi wypowiedziami jakby trochę ocenia bohaterów i zarazem wyjaśnia ich zachowanie, nadając im tym samym cechy charakteru. Niby nic takiego nie mówi, ale w tej narracji można wyczuć komentowanie sytuacji lub zachowania poszczególnych osób. Jest to dość rzadko spotykany sposób prowadzenia fabuły, który stanowił naprawdę ciekawą odmianę od klasycznej wersji. W książce od samego początku dużo się dzieje. Na szczęście długo nie trzeba czekać na rozwój fabuły i historię prababki Felicity, a w wielu takich powieściach musi minąć wiele stron.

           Niby jest to kolejna książka z serii odkrywanie rodzinnych tajemnic, jednak każda jest inna. Tym razem znajdujemy się w samym sercu rodzącego się nazizmu i nienawiści do rasy niearyjskiej. Możemy poznać sytuację w Niemczech, odczucia obywateli po klęsce podczas I wojny światowej i "światełko w tunelu", którym dla niektórych był Adolf Hitler i jego partia. Bardzo lubię takie połączenie wątków obyczajowych, czy kryminalnych z historycznymi. Obsadzenie fikcyjnych bohaterów w "czasach zagłady" wyszło autorce Hanni Münzer bardzo dobrze, gdyż całą opowieść czyta się z wielkim zainteresowaniem. Autorka zdecydowanie ma lekkie pióro, nie nudzi, a bohaterowie (zwłaszcza muzykalnie uzdolniona Elisabeth) są barwni i interesujący. Poznajemy ludzi z różnych sfer, z różnych krajów i o różnych przekonaniach, co sprawia, że jednym kibicujemy i współczujemy w razie niepowodzeń, a innym wręcz przeciwnie.

PODSUMOWUJĄC...
          
          Pozycja Hanni Münzer to dobra lektura o okrucieństwie II wojny światowej. Jest w niej zawarte wszystko, co być powinno: wątek i postacie historyczne, opowieść o różnych formach miłości oraz zagadka, rozwiązana dopiero kilka pokoleń później. Dla miłośników literatury wojennej jest to pozycja obowiązkowa.


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...