Wokół zrobiło się tak zielono, że aż oczy bolą. Żeby tylko zielono. Zrobiło się biało i różowo jednocześnie. Wszystko bucha taką energią, że wstydzę się ziewać.
Nie, nie, nie będę dziś narzekać
jak mi się to bardzo nie chce. Wręcz nie wypada.
Zobaczyłam dziś pełno nóg nie
uzbrojonych w wysokie buty i jeansy. Widziałam białą spódniczkę
i kilkanaście krótkich rękawków.
Nie widziałam ani jednej czapki i
żadnego szalika (choć rano było całkiem chłodno). W powietrzu
powiewały całe stada rozpuszczonych na wietrze włosów.
I wydawało mi się, że widziałam
dziś więcej uśmiechów niż zazwyczaj. Czy to te nogi wyłuskane z
ciemności były tego stanu przyczyną? A może włosy wypuszczone
na wolność? Albo słońce tak bujne, że aż miałam ochotę wsiąść
w samochód i pojechać gdzie oczy poniosą?
Miałam wrażenie, że powietrze
pachnie nie tylko świeżymi pączkami i rosnącą szaleńczo trawą
ale radością. Na kogo dzisiaj nie spojrzałam miał ten sam nieco
nieprzytomny, radosny wyraz twarzy. Odurzenie wiosną? Oby trwało
jak najdłużej.
Dlaczego? Bo świeci słońce! Bo
wszystko się zaczyna! Bo pachnie, bo kwitnie, bo jestem!
Szkoda gadać, bo za chwilę zacznę
wiersze pisać.
W ramach samodyscypliny pieczemy
faszerowaną paprykę.A potem znów wracamy do zachwytów nad różowym
kwieciem.
Papryka faszerowana kaszą jaglaną
1 szklanka kaszy
2 czerwone papryki
1 cebula
1 ząbek czosnku
2 łyżki orzeszków piniowych
pół łyżeczki mielonego kuminu
ćwierć łyżeczki cynamonu
ćwierć łyżeczki mielonego ziela
angielskiego
1 łyżka suszonej mięty, pokruszonej
w palcach
2 łyżki świeżej mięty, drobno
posiekanej
2 łyżki natki pietruszki, niezbyt
drobno posiekanej*
2 łyżki zmielonych orzechów nerkowca
(zamiast jajka) jako elementu wiążącego
sól
pieprz
oraz
odrobina parmezanu i masła
kilka łyżek dobrego gęstego jogurtu
Zazwyczaj kiedy faszeruję paprykę,
nie opiekam jej wcześniej. Do surowej papryki wkładam farsz i piekę
ją w piekarniku. Potem, po lekkim wystudzeniu (ale ciągle parząc
sobie palce) próbuję zdjąć z niej skórkę. Bardzo nie lubię
pieczonej papryki ze skórką.
Ty razem chciałam napełnić nie całą
paprykę ale połówki. Zależało mi na eleganckim daniu z ogonkiem.
Chcąc, nie chcąc trzeba było
wcześniej paprykę upiec. Nie jest to robota dla cierpliwych. Raz
skórka schodzi jak po maśle a raz trzeba wyskubywać z papryki
płatki skórki wielkości konfetti.
I mogę za kłopoty winić tylko
paprykę, ponieważ jej pieczenie i przechowywanie do momentu
obierania ze skórki zawsze wygląda tak samo.
Kiedy już mamy upieczoną i obraną
paprykę, kroimy ją na dwie połówki i wyjmujemy pestki.
Pora na farsz.
Gotujemy kaszę jęczmienną. Najpierw
płuczemy ją w wodzie. Odcedzamy. Potem zalewamy ją wodą (na dwa
palce ponad poziom kaszy) i stawiamy na ogniu. Gotujemy około
kwadransa w lekko osolonej wodzie. Kasza powinna wchłonąć całą
wodę w czasie gotowania.
Lekko studzimy kaszę.
Na odrobinie oleju smażymy pokrojoną
w kostkę cebulę i czosnek. Kiedy staną się szkliste wsypujemy
kaszę. Mieszamy i dorzucamy wszystkie przyprawy oprócz zmielonych
orzeszków. Doprawiamy według upodobania do smaku. Zdejmujemy z
ognia i mieszamy z mielonymi orzechami nerkowca. Faszerujemy połówki papryk.
Kładziemy je w naczyniu żaroodpornym
i podlewamy połową szklanki bulionu.
Na górze kładziemy kilka wiórków
parmezanu i masła.
Przykrywamy folią aluminiową i
pieczemy 15 minut w 180 stopniach. Potem zdejmujemy folię i pieczemy
jeszcze 5 minut.
Wyjmujemy z piekarnika i po 10 minutach
podajemy z kleksem gęstego jogurtu.
Nie macie pojęcia jakie to jest dobre!
* na zdjęciach są liście pietruszki smażone na oleju, by były chrupiące. Jak usmażyć liście, napisałam tutaj