Czekolada i róże. Każdy łasuch na
dźwięk tych dwóch słów wpada w stan bliski ekstazie.
Czasami dopada mnie obsesyjna myśl na
jeden temat. To jak muzyczny robak. Rano człowiek się budzi i ma
wdrukowaną melodię w głowie. Skąd ona się wzięła? Czy to obcy
wszczepili nam muzyczny implant? A może umysł robił
inwentaryzację.?...nie wiem. W każdym razie budzę się rano a w
głowie mi gra Modern Talking. Wyobrażacie sobie? Modern Talking!
Czy tego chcę czy nie brzęczy mi
słodkie Cheri, Cheri Lady… I chociażby nie wiem jak mi się to nie podobało, nagle
łapię się na tym, że nucę tę głupią melodię.
Z pomysłem aby pożenić czekoladę z
konfiturą różaną było podobnie.
Czekolada z różanym aromatem. Róże
czekoladowe w smaku.
Uwielbiam zapach róż. Wszystkie moje perfumy pachniały i pachną różą.
Z zamierzchłej
wycieczki do Bułgarii najlepiej pamiętam małe drewniane flakoniki
skrywające fiolkę z upojnie pachnącym olejkiem róży
damasceńskiej. Gdyby jeszcze dało się ją zjeść.
Wtedy może nie ale dziś? Dziś
wszystko jest możliwe. I lody o smaku kaszanki, i jabłko smakujące
gruszką, i arbuz jako składnik curry.
Od samego początku miałam pod górkę.
Biszkopt zamiast zamienić się w puszystą chmurkę urósł jakieś
5 centymetrów i ani centymetra więcej.
Postałam nad nim jak żona Lota i
pogodziłam się z faktem.
Najważniejsze przecież, że urósł.
Reszta będzie kremem...I różami oczywiście.
Tort różano
czekoladowy
Biszkopt kakaowy:
(forma o średnicy 20 cm)
4 jajka
4 łyżki cukru pudru
4 łyżki mąki pszennej
2 łyżki kakao
Zaczynamy od oddzielenia białek od
żółtek. Następnie ubijamy białka na sztywno i dodajemy do nich
cukier puder. Chwilę ubijamy i po jednym dodajemy żółtka.
Wyłączamy mikser i ostrożnie
mieszamy pianę jajeczną z przesianą mąką z kakao.
Dno formy wykładamy papierem do
pieczenia i wlewamy masę.
Wstawiamy formę do piekarnika i
pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 35 minut.
Upieczone ciasto chłodzimy a potem
zostawiamy w spokoju najlepiej do następnego dnia.
Wtedy kroimy je na dwie części i
przekładamy kremem.
Krem różany:
300 ml kremówki
3 łyżeczki żelatyny
4 łyżki konfitury różanej
oraz
3 łyżeczki żelatyny
odrobina różowego barwnika
(niekoniecznie)
Zagotowujemy kremówkę z konfiturą.
Studzimy a potem przecedzamy. Bardzo dokładnie odciskamy konfiturę.
Jej aromat jest na wagę złota.
Wystudzoną różaną kremówkę
przykrywamy folią i chowamy w lodówce na 24 godziny.
Krem czekoladowy:
400 ml kremówki
1,5 tabliczki mlecznej czekolady
oraz
3 łyżeczki żelatyny
Poncz do nasączenia:
1 szklanka herbaty earl grey
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka wody różanej
Podgrzewamy kremówkę prawie do punktu
wrzenia i zdejmujemy z pieca. Wrzucamy do gorącej śmietany połamaną
czekoladę i zostawiamy na minutę. Potem dokładnie mieszamy do
rozpuszczenia się czekolady. Studzimy czekoladową śmietanę i
przykrywamy folią. Wkładamy do lodówki na 24 godziny.
Następnego dnia.
Zaparzamy szklankę herbaty earl grey.
Studzimy i wlewamy łyżeczkę wody różanej i 2 łyżeczki cukru.
Do miseczki wsypujemy 3 łyżeczki
żelatyny i zalewamy letnią wodą (tyle aby żelatyna była
przykryta). Zostawiamy do nasączenia. Potem stawiamy miseczkę z
napęczniałą żelatyną na garnuszku z gotującą się wodą. Kiedy
żelatyna się rozpuści, zdejmujemy miseczkę z garnka.
Studzimy żelatynę.
Ubijamy mikserem różaną kremówkę,
wyjętą z lodówki.
Kiedy krem jest gęsty wlewamy
schłodzoną żelatynę i jeszcze chwilę miksujemy.
Nasączamy dolny blat ponczem i
wykładamy cały krem różany. Wyrównujemy powierzchnię i wkładamy
ciasto do lodówki.
Robimy krem czekoladowy tym samym
sposobem jak krem różany. Rozpuszczamy żelatynę i schłodzoną
dodajemy do ubitego kremu.
Wyjmujemy dolną część ciasta z
lodówki i nakrywamy drugą częścią ciasta. Znów nasączmy
ponczem i smarujemy górę i boki kremem czekoladowym.
Ponownie schładzamy ciasto w lodówce.
Ostatnim elementem jest polewa
czekoladowa.
100 g gorzkiej czekolady
1 łyżka masła
100 ml kremówki
1 łyżka golden syrupu
Doprowadzamy kremówkę z masłem i
golden syrupem prawie do wrzenia i zdejmujemy z pieca. Dorzucamy
połamaną czekoladę i po minucie mieszamy dokładnie aż nie
otrzymamy gładkiej, aksamitnej polewy czekoladowej.
Studzimy ją a potem polewamy górę
tortu. Grawitacja zrobi resztę i polewa płynnie spłynie na boki,
zasłaniając miłosiernie maleńkie niedostatki.
Tort był urodzinowy i solenizantka
była nim zachwycona.
Czekolada i róże... to brzmi jak
bajka.
A teraz idźcie i cieszcie się piękną
wiosenną pogodą.