... za co bardzo wszystkich przepraszam. Niestety, jakoś tak sie składa, że różne choróbska i inne perturbacje zdrowotne jakoś nie mogą się odczepić tej zimy ode mnie i mojej rodziny. Teraz np. jestem obolała bo przedwczoraj miałam usuwaną ósemkę, która dwa tygodnie wcześniej zafundowała mi ostry stan zapalny. Niestety, z racji karmienia Marianny, musiałam zarzucić dzisiaj znieczulenie przy pomocy tabletek, tak więc muszę to przejść na "żywca" :( Czegóż się nie robi dla dzieci i rodziny....
A propos - chciałabym zaprezentować wam moje pierwsze filcowe wyroby:)
Pierwsza i druga fotka przedstawia drugą zrobioną przeze mnie broszkę - skormny maczek. Broszka już powędrowała do mojej siostry, za sprawą której wogóle zajęłam się filcowaniem. A filc straaaaasznie mnie ostatnio wciągnął:) I miałam dużo radości przy robieniu tej broszki, bo wykorzystałam do jej zrobienia trzy różne odcienie czerwonej wełny oraz odrobinkę czarnej na środku. Niestety zdjęcia nie oddaja nawet połowy jej uroku.
A to już wogóle mój debiut broszkowy. Jak widać - nie do końca dofilcowany, bo jeszcze nie wiedziałam zbytnio jak to się robi - jestem filcowym samoukiem, który zagląda na blogi i Youtube'a, i w ten sposób uczy się, uczy sie i uczy się:)
Nie bardzo wiedziałam jak wykorzystać tego kwiatka, bo:
-ja broszek nie noszę
-niedofilcowanego głupio wogóle byłoby mi komuś sprezentować
-kwiatek jest duży - ma ok. 15 cm średnicy!
Z radością wykorzystałam go, żeby zrobić kwiatka na przedstawienie z okazji pierwszego dnia wiosny, w przedszkolu Joasi. Muszę jeszcze dziś dorobić z jakiegoś patyka łodygę, którą prawdopodobnie owinę wstążką.
A to już moja kulekcja :) koralików z filcu. Niestety, jeszcze nie doszłam do perfekcji i dość często robi mi się "mózg" czy "fałd", jak kto woli. Może któraś z was zna jakiś patent, żeby tego uniknąć?
Mimo to pokusiłam się, żeby zrobić pierwszą bransoletkę, z której jestem zadowolona - już trafiła w dobre ręce:), a może trafiła "na" dobre ręce:)
A to kolejne dwie broszki, które zrobiłam wczoraj wieczorem i "wykańczałam" dzisiaj.
Tło stanowi rysunek Asi, która od kilku dni nie rozstaje się z kartkami, pisakami, kredkami i nożyczkami. Chyba idzie w ślady mamy:) bo ja pamiętam, że kredki i malowanki były dla mnie zawsze najlepszymi prezentami.
Podjęłam dzisiaj wyzwanie i spróbowałam zrobić moje pierwsze korale filcowe. Nie są idealnie ufilocowane, niestety, ale nie od razu Kraków zbudowano :)
Wkrótce pokażę coś nowego - papa :)