Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 listopada 2015

10 najpiękniejszych książek o umieraniu

Przyszedł listopad, a z nim mgła, wilgotny zapach ziemi i... odgłosy inhalatora. Oraz nostalgia. Miewałam trudne listopady, takie które się rozciągały na trzy miesiące- z krótką przerwą bożonarodzeniową. Ale nauczyłam się, że parujący w kubkach budyń na owsianym mleku, "Dolina Muminków w listopadzie" czytana na głos, zdjęcia z lata wywołane i przeglądane po kilkanaście razy dziennie i praca, która daje zajęcie myślom i rękom, pomagają uczynić ten czas pięknym. Ale zanim to wszystko...


Chcę dziś polecić Wam kilka książek dla dzieci, których głównym tematem jest Życie, ale z wyraźnie zaznaczoną perspektywą śmierci- dlatego nazwałam je książkami o umieraniu. Inspiracją do zebrania w jednym poście najpiękniejszych książek o umieraniu były rozmowy z moimi dziećmi. Rozmowy, na które nie zawsze mam ochotę, które mnie bolą, uwierają i męczą, i nie są związane czasowo tylko z początkiem listopada, Dniem Zadusznym i wizytami na cmentarzach, ale wracają przez cały rok, w bardzo różnych sytuacjach i wynikają z mojego doświadczenia śmierci Mamy. 

Gdy umarła moja Mama- nagle, zupełnie niespodziewanie- miałam niespełna 5 lat. To była pierwsza śmierć z jaką miałam do czynienia w moim życiu, pierwsza niepowetowana strata, od razu tak ogromna. Nic tego nie zapowiadało, nie było żadnej choroby. Był za to luty i miał być zimowy spacer do parku. Ale przyjechała karetka, Mama odjechała nią i nigdy więcej się nie spotkałyśmy. Później dowiedziałam się, że ilość łez, jaką można wylać jest nieskończona, nawet jeśli jest się małą dziewczynką, a jeszcze później, że można znów się uśmiechać, mimo że myślało się, że nie uśmiechnie się już nigdy, przenigdy w życiu. Dużo się wtedy nauczyłam, chociaż wielu z tych lekcji wolałabym nie otrzymać. 


Piszę Wam o tym, żeby wyjaśnić dlaczego sięgam po ten uwierający temat. Śmierć mojej Mamy naznaczyła całe moje życie, każdego dnia w jakimś sensie mierzę się z jej konsekwencjami. Mam swoje specyficzne lęki, w mojej głowie powstają czasem, gdy choć na moment stracę kontrolę nad moimi myślami, najczarniejsze scenariusze, towarzyszy mi permanentne poczucie kruchości życia- niekiedy nie do zniesienia. A przy tym mam troje dzieci. I dwoje z nich ciągle zadaje pytania. O życie, o śmierć, o to, co potem, jak, o pogrzeb, o grób, o niebo, o duszę, o ból, o tęsknotę. Odpowiadam na wszystkie, jak potrafię. A jak nie potrafię, odpowiadam, że nie wiem. Bo ze mną przed śmiercią mojej Mamy nikt tak nie rozmawiał. A potem właściwe słowa również przyszły  o wiele za późno. Dlatego dziś chcę powiedzieć Wam o kilku książkach, za którymi sama chętnie się czasem chowam i które mogą Wam pomóc w podjęciu rozmowy o umieraniu z Waszymi dziećmi, jeśli uznacie, że taka rozmowa jest potrzebna, ale tak trudno ją zacząć. 

Tytuł, od którego zaczynam to już klasyka. "Jesień liścia Jasia. Opowieść o życiu dla małych i dużych" Leo Buscaglia (Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne) to ciepła, prosta książeczka opowiadająca o życiu liścia Jasia i jego liścianych przyjaciół. Cykl pór roku jest tu metaforą zmian jakie zachodzą w nas wraz z upływem lat. Wszystkie tak naturalne, spokojnie, oczywiste... 


Leo Buscaglia dedykuje tę historię "wszystkim dzieciom, które przeżyły nieodwracalną stratę, oraz dorosłym, którzy nie potrafili im tego wytłumaczyć", ale wierzę, że każdy znajdzie w niej ukojenie i pocieszenie.  Zmieniłabym w niej jednak ilustracje, ze zdjęć na nieco mniej dosłowne, bardziej malarskie, subtelniejsze...


O śmierci jako części życia w poetycki, artystycznie wysmakowany sposób mówi książka "Gęś, śmierć i tulipan" Wolfa Erlbrucha (Wydawnictwo Hokus-Pokus). Pewnego razu gęś spotyka śmierć i dowiaduje się, że ta jest przy niej od dnia narodzin...  


To dzieło oszczędne w słowach i obrazach, ale pełne metafor, pytań i tajemnicy. I nieco przewrotnego humoru :)
"-Niektóre gęsi mówią, że potem zamienią się w anioły, będą siedzieć na chmurce i patrzeć na ziemię.
-Bardzo możliwe-powiedziała śmierć- w każdym razie skrzydła już macie. 
-Niektóre gęsi mówią też, że głęboko pod ziemią jest piekło, w którym złe gęsi się smażą.
-Nie do wiary, co wy, gęsi, sobie opowiadacie, ale kto wie.
-Więc ty też tego nie wiesz!- zagęgała gęś.
Śmierć tylko na nią spojrzała."


Kupiłam tę książkę, gdy Danusia była jeszcze malutka, teraz oboje z Jankiem odkrywają ją na nowo- myślałam, że nie spodoba im się, ale wciąż ją przeglądają i czytają.
Przepięknie o życiu i zachodzących w nim przemianach opowiada Roberto Piumini w "Migotniku"  (Wydawnictwo BONA). To niezwykła opowieść-baśń, w której istotną rolę ogrywa sztuka, proces twórczy i uczestniczenie w nim. Odnajdziemy tu także wątek natury, która żyje właśnie przez to, że nieustannie się zmienia i obumiera. 


Nie będę pisać o szczegółach fabuły, znajdziecie na pewno mnóstwo zawierających je recenzji, a w to miejsce pokażę parę ilustracji autorstwa Katarzyny Partyki- idealnie dopełniających treści i w pełni oddających baśniowy klimat tej opowieści.


Doświadczeniem śmierci, z którym najczęściej w pierwszej kolejności spotykają się dzieci jest śmierć babci lub dziadka. Trzy książki z mojego przeglądu mówią o tym, jak ważna w tych sytuacjach jest otwartość i szczerość dorosłych, ich szacunek dla dzieci wyrażający się w tym, że mówi się im prawdę, pozwala na odczuwanie smutku, złości i tęsknoty, ale też w mówieniu o własnych uczuciach: lęku, osamotnieniu, poczuciu straty.

Autor "Migotnika" w książce "Maciuś i dziadek" (Wydawnictwo BONA) opowiada o relacji wnuczka i dziadka. Miłość i więź, która ich łączy staje się dla Maciusia źródłem siły również wtedy, gdy dziadka w tym najbardziej oczywistym sensie nie ma już przy nim. 


Książkę pięknie zilustrowała Ewelina Wajgert.


"Osoba, którą kochamy, zostaje z nami na zawsze."


O tym, jak istotne jest to, by dać dzieciom przestrzeń do przemyśleń i o tym, że śmierć jest takim samym tematem do myśli i rozmów jak łodzie ratunkowe i żonglerzy, a także o babci, która to doskonale rozumiała przeczytamy w książce "Chusta babci" Asy Lind, zilustrowanej przez Joannę Hellgren (wydawnictwo Zakamarki).


"-Jeśli ktoś myśli, to zazwyczaj znajduje właściwe obrazy i słowa. A jak już znajdzie obrazy i słowa, znajdzie też pytania. A jeśli zacznie pytać, zaraz pojawią się następne pytania.
-A odpowiedzi? Nigdy się nie znajdują?- zapytał Biliam.
-Czasami tak- odparła babcia."


O książce "Mój dziadek był drzewem czereśniowym" Angeli Nanetti (Nasza Księgarnia) mogłabym napisać oddzielny i na pewno bardzo długi tekst. To jedna z piękniejszych książek dla nieco starszych dzieci, jakie kiedykolwiek czytałam.


Lekka w stylu, bo narracja poprowadzona jest z pozycji dziecka, zabawna, nasycona emocjami. Dotyka jednak kilku bardzo trudnych tematów: śmierci i związanej z nią rozpaczliwej tęsknoty, rozstania rodziców, szaleństwa. Przytoczę Wam fragment opisujący to, co działo się po śmierci babci Antosia, a który doskonale pokazuje jak dorośli, którzy plączą się w swoich porównaniach i metaforach, zaprzeczając temu, że dla nich śmierć również jest tajemnicą, wprowadzają chaos w dziecięce myśli i potęgują ich ból.

"Pewnego dnia, kiedy przyszedłem z przedszkola, nie zastałem w domu ani mamy, ani taty, byli tylko dziadek Ludwik i babcia Antonina. Z poważnym wyrazem twarzy powiedzieli mi, że babcia Teodora wyjechała w bardzo długą podróż i że nie zobaczę jej już nigdy.
-Jak to wyjechała!- wrzasnąłem- Dlaczego nic mi nie powiedziała? Dlaczego się ze mną nie pożegnała? (...)
Czułem się zdradzony i tak rozczarowany zachowaniem babci, że zalałem się łzami. Wtedy babcia Antonina wzięła mnie na ręce i zaczęła rozprawiać o podróży babci Teodory do nieba, do którego ja z nią polecieć nie mogłem. (...) I tak dowiedziałem się, że umrzeć znaczy polecieć do nieba bez samolotu i że nie ma tam miejsca ani dla gęsi, ani dla dzieci.
W dniu pogrzebu sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, ponieważ ktoś mi powiedział, ze w tej drewnianej skrzyni pokrytej kwiatami jest babcia Teodora i że ją zabierają na cmentarz. Jeśli była tam w środku, to nie mogła przecież być w niebie, czyli najwyraźniej ktoś mnie oszukiwał. Zacząłem krzyczeć:
- Nie wierzę wam! Jesteście kłamczuchy! Chcę zobaczyć babcię!- wrzeszczałem tak głośno, że wszyscy się przestraszyli, bo nie mogli mnie uspokoić."
Książki nie ma aktualnie w sprzedaży, ale może znajdziecie w bibliotece? Naprawdę warto poszukać.
Trzy pozycje z mojej listy to książki, w których temat śmierci dotyczy bohatera, którym jest dziecko. To opowieści o tym, że czasem naturalna kolej rzeczy zakładająca cykliczność, stopniowe przemiany i spokojną drogę do starości zostaje postawiona na głowie. 
O "Braciach Lwie Serce" Astrid Lindgren (Nasza Księgarnia) nie potrzeba wiele pisać, bo to znany i ceniony tytuł, ale chciałam żeby się pojawił w tym zestawieniu. Tak dla porządku i może dla przypomnienia, bo czasem przykryte przez nowości umykają nam rzeczy sprawdzone. Mnie opowieść o miłości dwóch braci i ich przejściu przez śmierć wzrusza za każdym razem, gdy do niej wracam. I koi. Dlatego polecam, jeśli jeszcze nie czytaliście. Lub posłuchajcie, jak pięknie czyta ją Edyta Jungowska.

Szczególne miejsce na mojej liście zajmują dwie książki oparte na trochę podobnym pomyśle, obie wydane przez ZNAK. Są to "Oskar i pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta i "Olivier i zeszyt z marzeniami" Sally Nicholls. To książki, które szargają rodzicielskim sercem i które wyjątkowo trudno mi czytać z dziećmi. Bez dzieci zresztą też...


Oskar choruje na raka, próbuje przeżyć całe życie w dwanaście dni, pisze listy do Boga, w których opisuje zdobywane z entuzjazmem doświadczenia. Jego krótkie życie pełne jest bólu i sensu. Ma smak, bo była w nim miłość i przyjaźń. 


Olivier ma jedenaście lat, choruje na białaczkę, lubi opowieści i różne niesamowite fakty i ma listę rzeczy, których chce dokonać. To on  jest narratorem książki- składają się na nią tworzone przez niego listy, opowieści, zdjęcia i pytania. I cała masa uczuć, które się udzielają podczas czytania, bardzo dotkliwie...


Ostatnią książką, którą chce Wam pokazać, trochę jako pocieszenie po trzech ostatnich tytułach jest "W pogoni za życiem" Przemysława Wechterowicza, z fantastycznymi ilustracjami Emilii Dziubak (której zdecydowanie należy się oddzielny post!) (którą wydała Agencja Edytorska EZOP).


Opowiada ona o jednodniowym życiu Jętki, która szczęśliwie spotkała na samym jego początku mądrą Muchę Łucję i dzięki niej przeżyła swój dzień doświadczając pełni bogactwa  kolorów, dźwięków i smaków świata. 


Piękne przypomnienie o tym, że w życiu nie chodzi o jego długość, ale o jakość opartą na pięknych relacjach z innymi i tym, czego możemy razem doświadczać.


Dziękuję Ci za lekturę tego postu. Mam nadzieję, że wybaczysz mi jego długość (tworzenie go zajęło mi niemal całe życie Jętki!) i uznasz czas spędzony na czytaniu  za wartościowy, a jego treść za pomocną i inspirującą. Chętnie poznam Twoje zdanie na temat książek z mojej listy. A może znasz tytuły, które warto byłoby do niej dopisać? 

Pozdrawiam serdecznie!
Agnieszka

sobota, 31 stycznia 2015

5 innych książek o sztuce (nie tylko) dla dzieci

Polecałam Wam już kiedyś (o, w tym poście) moje ulubione książki o sztuce dla dzieci. Dostaję cały czas sygnały, że był to inspirujący i przydatny artykuł i że wiele osób skorzystało z zawartych w nim recenzji, dlatego też dziś zapraszam Was do lektury postu będącego jego kontynuacją :) 


Trzy z pięciu książek, o których chciałabym opowiedzieć to pozycje mogące pełnić funkcję przewodników- doskonale wprowadzają w historię i teorię sztuki z uwzględnieniem także tej najbardziej współczesnej. Dwie pozostałe to swego rodzaju książki-rebusy, które z powodzeniem zastąpią zbiór testów z wiedzy o sztuce, a do tego dostarczą świetnej rozrywki. I to nie tylko dzieciom! :)


Pierwsza w moim zestawieniu książka "Sztuka dla małolatów. Inspirujące wprowadzenie do fascynującego świata sztuki" z National Geographic śmiało może być także pierwszą książką jaką warto kupić/przeczytać/obejrzeć z dzieckiem, choć może już nieco starszym. Podzielona jest na trzy części: Sztuka wczesna. Od czasów prehistorycznych do roku 1850, Sztuka współczesna od 1850 roku i Rzeźba. W ramach każdego działu znajdziemy cztery grupy informacji: sylwetki znanych artystów, technikę pracy- z opisem i przykładami, galerię prac różnych artystów podejmujących ten sam temat, styl w sztuce.


Lekturę rozpoczynamy od zmierzenia się z niby oczywistym, a pomijanym pytaniem "Czym jest sztuka?", dostajemy na nie kilka odpowiedzi i przestrzeń na udzielenie własnych. Myślę, że to dobry początek dla wszelkich rozważań o sztuce. Nawet jeśli najwłaściwsza odpowiedź jest dopiero owocem tych rozważań.


Książkę ilustrują dobrej jakości reprodukcje i zdjęcia nie tylko najbardziej znanych dzieł (nie miałam wrażenia, że widziałam już to wszystko setki razy), które razem z ciekawymi, zwięzłymi opisami sprawiają, że "Sztuka dla małolatów" (tytuł oryginału "Children's Book of Art" jest mniej pretensjonalny) to bardzo praktyczne kompendium wiedzy o sztuce, i wbrew tytułowi nie tylko dla dzieci.


Książka "Poznajemy arcydzieła. Przewodnik po sztuce" Rosie Dickins (wydawnictwo Papilon) to zbiór opowieści o 35 słynnych obrazach. Każdy z nich to arcydzieło, reprezentatywne dla swojego twórcy, epoki lub stylu i techniki. Znajdziemy tu kilka obrazów "z kanonu" (oczywiście "Krzyk", "Słoneczniki", "Pocałunek" Klimta, "Lilie wodne" Moneta i obowiązkowa "Mona Lisa"), ale oprócz tego kilka dzieł artystów mniej, nazwijmy to, wyeksploatowanych: jest na przykład "Golkonda" Margritte'a, "Harmonia w czerwieni" Matisse'a, "Orientalne maki" Georgii O'Keeffe. 


Reprodukcje obrazów są duże i wyraźne, teksty mniej techniczne, czasem anegdotyczne, na pewno nie wyczerpują tematu, ale inspirują i sugerują kierunek dalszych poszukiwań. To książka z gatunku rozbudzających apetyt na więcej, co jest, myślę, jej dużą zaletą.


"S.Z.T.U.K.A. Szalenie Zajmujące Twory Utalentowanych i Krnąbrnych Artystów" Sebastiana Cichockiego  (Wydawnictwo Dwie Siostry) to książka, w której- jak czytamy na okładce- wszystko jest możliwe. Przeczytamy w niej o 51 dziełach współczesnych artystów z całego świata- pomniku przyrody, projekcie muzeum, który nigdy nie został zrealizowany, przekrojonym domu, spacerze, wybuchu- a zamiast fotografii obejrzymy charakterystyczne ilustracje Aleksandry i Daniela Mizielińskich. 


To książka, która nie daje się porzucić po przeczytania i przejrzeniu- dalekie od realizmu ilustracje pozostawiają nas z niezaspokojoną ciekawością. Książka sama w sobie jest świetnym przykładem sztuki, o której opowiada- takiej, która zachęca do dialogu, aktywności, własnych twórczych działań i poszukiwań. Dzieci bardzo dobrze na nią reagują- moje dzieci przyjęły niektóre pomysły z większą otwartością i zrozumieniem niż ja.

A teraz o książkach, które sprawdzą, czego się nauczyliśmy z poprzednich :) I czy mamy poczucie humoru ;)


"(Prawdziwa!) Historia sztuki" Sylvain Coissard, Alexis Lemoine (wydawnictwo Muchomor) to żart na temat powstania arcydzieł malarstwa. To niewielka i z pozoru niewinna książeczka, ale może poprzestawiać nam trochę w głowie- odziera wielkie dzieła z patosu, ujmuje im wagi i powagi.


Myślę, że nam dorosłym, którzy przyjęliśmy pewne interpretacje za prawdę i przywykliśmy do tego, że o dziełach sztuki mówi się w określony sposób, jakby miały one tylko jedno, z góry przypisane znaczenie, ta książka dobrze zrobi. Mnie ona zupełnie "rozbroiła" "Krzyk" Muncha- no, zawsze chyba już będę widzieć ten ulatujący tupecik ;)


Doskonałej zabawy dostarcza lektura "Wielkiej księgi portretów zwierząt" Svjetlana Junakovicia (wydawnicwa Tako). To rzekomy zbiór portretów zwierząt z różnych krajów i epok, których "podobieństwo do znanych portretów gatunku ludzkiego jest czysto przypadkowe". 


Każdy portret opatrzony jest notą na temat okoliczności powstania, personaliów modela, zawiera także informacje o autorze. Bardzo podoba mi się ten pomysł :)

Dziękuję wytrwałym, którzy dotarli do tego momentu :) Jeśli znacie te tytuły, może podzielicie się swoimi spostrzeżeniami? A może dorzucicie coś ciekawego od siebie?

Pozdrawiam!

środa, 26 lutego 2014

Poznajemy polskie baśnie i legendy :)

Podążanie za zainteresowaniami dzieci prowadzi mnie czasem w takie miejsca, w które sama z siebie nigdy bym się nie wybrała. Dosłownie i w przenośni :) Dziś troszkę o tym, jak to ciekawość i fascynacje moich dzieci otworzyły mi drzwi do świata polskich legend i baśni i o tym, jak się po tym świecie poruszamy.


Chyba tak na dobre to wszystko zaczęło się od podróży. Jechaliśmy w lipcu do Krakowa, całą niemal drogę słuchając "Bajek-Grajek". Były to "Wars i Sawa" i "Smok ze Smoczej Jamy"  oraz "O Bazyliszku" i "O sielawowym królu" w opracowaniu Wandy Chotomskiej. O "Bajkach-Grajkach" pisałam już kiedyś i niezmiennie uważam, że to jeden z najciekawszych, najbardziej wartościowych projektów skierowanych do dzieci. Nie inaczej jest w przypadku bajko-grajkowych adaptacji legend- scenariusze słuchowisk zachwycają połączeniem doskonałych tekstów, z dobrą muzyką i mistrzowską grą aktorską. 


Treść legend z "Bajek- Grajek", których słuchanie stało się wręcz naszym nałogiem (dzieci niemal szukały pretekstu, żeby gdzieś pojechać samochodem i móc ich w czasie jazdy posłuchać ;) ) niemal od razu skonfrontowaliśmy z ich tradycyjnym, lub też najbardziej znanym zapisem. 


Czytaliśmy teksty Mariana Orłonia ("O wawelskim smoku, królu Kraku i szewcu Skubie", "Bazyliszek"), Artura Oppmana ("Syrena", "Złota kaczka"), Józefa Ignacego Kraszewskiego ("Kwiat paproci").  Mieliśmy akurat w domu zbiór wydawnictwa Papilon "Moje ulubione baśnie polskie" z ilustracjami Andrzeja Fonfary, ale świetnie jako legendowy elementarz sprawdzi się każda tego typu antologia. 



Ciekawą propozycją jest wydany przez Naszą Księgarnię tom "Baśnie i legendy polskie" zilustrowany przez klasyka polskiej ilustracji Mirosława Tokarczyka.



Lektura i słuchanie zrobiły z Jasia i Danusi prawdziwych kolekcjonerów i tropicieli legend :). Na każdej wycieczce szukamy śladów historii, które znamy i z radością odkrywamy nowe opowieści. 




Z Poznania przywieźliśmy dzieciom książki Elizy Piotrowskiej z "Legendą o rogalach świętomarcińskich" i "Legendą o poznańskich koziołkach"- miejscowość, która ma swoją legendę zdobywa mnóstwo punktów w naszym domowym rankingu Miejsc, Które Chcemy Odwiedzić. :)





Z Turnieju Rycerskiego  w Liwie, na którym byliśmy w sierpniu przywieźliśmy "Legendę o Żółtej Damie z Liwu" (bardzo tragiczna historia ze sroką-złodziejką, zazdrosnym mężem i niezawinioną śmiercią pięknej żony w finale).



No i jeszcze samą Żółtą Damę przywieźliśmy... 


No, przyznacie, że czasem szata jednak zdobi człowieka, to znaczy lalkę? ;)

Z ciekawostek w temacie chcę Wam jeszcze pokazać cudowne memo "Odkrywamy polskie legendy" zaprojektowane i wykonane przez Malu Studio

 

Na początku w nagrodę za każde odkrycie pary czytaliśmy legendę z załączonej książeczki, teraz znamy już wszystkie dobrze, ale w memo nadal lubimy sobie pograć :) To jest wyjątkowo ładne i szczególnie przez nas lubiane.


Marzy nam się, by poznać wszystkie polskie legendy, także, a może szczególnie te lokalne, znane tylko określonej społeczności. Doceniam - ale tak naprawdę to dopiero teraz, zainspirowana entuzjazmem dzieci- niesamowite bogactwo: znaczeń, motywów, języka i zwyczajów ukryte w tych starych opowieściach. Szkoda byłoby je zapomnieć, stracić...  Jeśli wśród Was, Czytelników tego postu znajdują się osoby, które mieszkają w miejscu, które ma swoją wyjątkową opowieść, i które zechciałyby się nią ze mną podzielić (pisząc chociażby tytuł legendy w komentarzu lub linkując do odpowiedniej strony) byłabym ogromnie wdzięczna! :) Może ktoś znajdzie jakąś wyjątkową perełkę? 



Kto wytrwał do końca? Gratuluję i dziękuję :* 

Przesyłam pozdrowienia (od nas w połowie rodziny znów kaszlących... Wiosny!!!!!) !