Włączyłam dziś komputer po kilkudniowym chorobowym "odcięciu". Rwąca rzeka informacji, dyskusji, sensacji, kontrowersji i wszelkich nowości nieprzerwanie płynąca w internetowym świecie zamigotała mi przed oczami, ale nie jestem jeszcze gotowa, żeby do niej wejść. Otwieram więc inne okno i wracam sobie spokojnie, dzieląc się z Wami Perłą, którą w tym szalonym wirtualnym świecie udało mi się któregoś dnia odnaleźć. I która wcale nie jest wirtualna.
Zapraszam, poznajcie wyjątkową, chwytającą za serce, ceramiczną twórczość Misiury :)
Wszystko zaczęło się od makowego talerza, który uznałam za stworzony właśnie dla mnie :)
Wizyta na misiurkowym blogu sprawiła jednak, że straciłam głowę również dla tych cudownych małych domków:
I lampionów:
Nie wszystko, co przybyło do mnie od Misiury zostało ze mną- to są takie rzeczy, którymi chce się otaczać, ale też którymi chce się obdarowywać innych. Same w sobie są Darem. Emanują ciepłem i miłością. Przypominają o tym, co naprawdę ważne.
A blog Misiury to miejsce, w którym uspokaja mi się oddech. Piękne, inspirujące, dobre. Jestem pewna, że odczujecie to, gdy tylko tam zajrzycie. I będziecie wracać po więcej :)
Te cudowne prace chciałam Wam pokazać jeszcze zimą, ale chyba musiały poczekać na ten czas i na taką właśnie oprawę.
Życzę Wam wielu zachwytów i wielu maków spotkanych przy drodze :) I chabrów. I jasnych, ciepłych dni czerwcowych. Do napisania wkrótce!