Niedawno próbowałam wytłumaczyć Komuś, czym i po co jest scrapbooking. Tłumaczyłam słowami, pokazując moje prace. Doszłam jednak do wniosku, że to za trudne i chyba trochę bez sensu. Bo jak opowiedzieć o emocjach, myśli, zdarzeniu, które były impulsem do stworzenia jakiejś pracy w tej konkretnej technice, z tych właśnie materiałów, w tych kolorach, w takim akurat układzie, w sposób, który nie będzie jak tłumaczenie dowcipu? Pomyślałam zatem, że tysiąc moich słów nie przemówi lepiej niż jeden obraz (w dyskretnej słownej asyście) i zrobiłam scrap.
Metafora, którą zbudowałam w tej pracy wywiedziona jest wprost z pasji i życiowej misji jej Adresata i Bohatera zarazem. W tym widzę siłę scrapbookingu: daje nieograniczone wręcz możliwości techniczne, dzięki czemu wykorzystując nawet bardzo proste środki wyrazu (to, co mamy pod ręką: papier, gaza, guziki, bursztyny zeskrobane z jakiejś nadmorskiej pamiątki ;)) możemy stworzyć obraz o dowolnym stopniu skomplikowania. Możemy każdemu drobiazgowi, który się w naszej pracy znajdzie przypisać oddzielne znaczenie- to naprawdę nie muszą być tylko dodatki estetyczne, dekoracje. Ile zabawy miałam przy tworzeniu tej pracy i wzbogacaniu jej o kolejne znaczące elementy, będzie wiedział zapewne tylko Obdarowany- kiedy je wszystkie odkryje i rozpozna :)
Scrap jest już w rękach jego Adresata. Wiem, że przyniósł dużo radości i że został odczytany tak, jak chciałam. Opowiedział o scrapbookingu i o mojej motywacji do tworzenia więcej i lepiej niż ja słowami.
Na stronie Przystanku Twórczej Eduakcji można przeczytać o wyjątkowych warsztatach dla ojców, które odbyły się w Wyszkowie dwa tygodnie temu. Zdjęcie na scrapie zostało zrobione właśnie na tych warsztatach. Zapraszam do lektury postu- jest trochę jak przypisy do tej notki, sporo tłumaczy ;)
Pozdrawiam serdecznie, ostatni już raz listopadowo! :)