Cześć!
Serum zwężające pory z organicznym olejem z manuki Organic Therapy - serum było jedną z nagród, które wybrałam sobie w ramach konkursu u Marty z bloga Kosmetycznie i Modnie. Bardzo cieszyłam się, bo chciałam go spróbować już od dawna. Ciekawiła mnie naturalna formuła i działanie. Serum jest lekkie, żelowe i do złudzenia przypomina wszelkie silikonowe preparaty wygładzające pod makijaż. Takie bazy zawsze mnie zapychały, myślałam, że w tym wypadku będzie inaczej, bo skład lepszy. Niestety... Po kilku użyciach zaczęły pojawiać się niedoskonałości. Kilka razy odstawiałam serum, żeby sprawdzić, czy to aby na pewno jego wina i okazało się, że tak... Żałuję, bo bardzo przyjemnie się go używało, dobrze spisywało się pod makijaż i wydłużało jego trwałość. No nic, serum powędruje do Mamy, bo ona też lubi takie wygładzacze, a jej cera jest dużo bardziej tolerancyjna :)
Bronzer Kobo 308 Sahara Sand - taki zachwalany, taki rozchwytywany, a tak naprawdę wcale nie jest doskonały. Owszem, odcień jest świetny i ciężko sobie nim zrobić krzywdę, efekt można stopniować i naprawdę ładnie wygląda na buzi, ale cóż z tego wszystkiego, skoro u mnie ściera się do zera w przeciągu dwóch godzin? Nie ma znaczenia, ile go nałożę, nie ma znaczenia, jaki podkład i puder mam pod spodem, po prostu znika, czasem zostawia po sobie niewielką plamę... Nie pozostaje mi nic innego, jak kupić puder konturujący z Inglota, oby okazał się trwalszy!
Płatki do zmywania lakieru do paznokci Ebelin - dostałam je w superowej świątecznej paczce od Karo. Nigdy wcześniej nie używałam do zmywania lakieru płatków, a już od jakiegoś czasu jest o nich głośno, byłam więc mocno zaintrygowana :) Niestety, okazało się, że to nie przygoda dla mnie... Płatki są bardzo cienkie i mocno nasączone, a płyn jest bardzo tłusty i potem zostawiałam palcami wszędzie nieestetyczne plamy. No i wydajność kiepska, u mnie jeden płatek wystarczał ledwo na zmycie 3 paznokci, a w opakowaniu jest ich 30. Jedyny plus to całkiem przyjemny zapach :)
Balsam do ciała Lumene, Angry Birds - był to prezent od Eska, Floreska i bardzo mnie ucieszył, bo markę Lumene darzę sympatią, a już Angry Birds to w ogóle;) Kiedy w końcu zabrałam się za niego, rozczarował mnie od pierwszego naciśnięcia tubki... Samym właściwościom pielęgnacyjnym nie mogę nic zarzucić, bo naprawdę dobrze nawilża, nie mazia się i nie zostawia białych smug. No ale zapach jest tak tragiczny, że ledwo go znoszę... Nie dość, że mdły do bólu, to ja wyczuwam w nim jeszcze zepsutą landrynkę ;) Na szczęście nie utrzymuje się długo i jest dość słaby, dlatego uparłam się i zużywam do końca.
Zdziwiłam Was moimi rozczarowaniami?
Piszcie, co Was w ostatnim czasie zdegustowało! :)