Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogoda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogoda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 kwietnia 2019

Niedziela

Święta, a ja odpoczywam. Wysypiam się po 10 godzin w nocy i dosypiam w dzień. Śpię spokojnie, bo jest S. Odpocznę psychicznie. Z pracy jest tylko wróżenie, ale to mnie az tak nie męczy. S poszedł na spacer nad rzekę. Dużo ludzi spaceruje, a jeden mężczyzna się kąpał. Ja spacerować nie lubię. Nudne to dla mnie i do ludzi mnie nie ciągnie. Spacer mógły być interesujący w nieznanej okolicy, a nie tu gdzie mieszkam całe życie. Ruch dla samego ruchu odpada.
Pogoda jest piękna - słońce, ciepło i delikatny wietrzyk. Trochę czasu spędzam na dworze. Ciszą mnie ptaki. Szkoda, że ławka nie nadaje się do użytku. Niestety przyszła uszkodzona co zauwazyłam za późno i protokół nie został spisany. Sprzedawca miał podesłać kuriera, ale go nie było. Oby tylko reklamacja została uwzględniona. Czarno to widzę, ale ja często jestem pesymistką. 

Mam kontakt ze specjalistą od wypalania węzłow karmicznych. Przydałby mi się zabieg na blokady w kwesti finansów. Od dawna mam tak, że gdy zdobędę jedna pracę to tracę poprzednią. Nie mogę przeskoczyć pułapu i ciągle zarabiam mało jak na pracę, która wykonuję. Jestem gotowa na pracę na pół etatu, ale chcę zarabiać na średnim poziomie, a nie na niskim... Chodzi mi głównie o pisanie tekstów i grafikę.
Dziś miałam sen. Zeszłam ze skarpy na dół, bo chciałam nazbierać kwiatów a później wspinałam się do góry. Dawałam radę, bo działałam sposobem. Koniec wspinaczki był blisko, a gdy już dochodziłam znikał i trzeba się było wspinać dalej. Wejście było strome. Tak chyba będzie wyglądało przez jakiś czas moje życie. Nie jest to pocieszające, bo trudów nie lubię.


środa, 13 lutego 2019

środa

Pogoda niezła. Wygląda jakby to juz przedwiośnie było. Na razie ponoć ma być ciepło. Nie ma prawie śniegu. Ciekawe jak będzie. Wcześniejsza wiosna by mnie specjalnie nie zmarywiła. Bałam się siarczystych mrozów, ale jak narazie niepotrzebnie. Moja mama odgarnęła liście na rabatce przed domem i wyglada na przebiśniegi...
Kończę pracę nad antologią o wiośnie. Część wierszy napisałam teraz, a część to wiersze pisane do mojego tomiku. Tomiku raczej teraz nie wydam, bo to i koszt i promocja, której się obawiam. Trafił do mnie kolejny wydawca. To tańsze wydawnictwo, bo koszt około 3000,00 zł z uwzględnienie barwnych zdjęć. Zaproponował mi, żeby zamieścić tez moje obrazy. Propozycja jest kusząca. Nadal jednak obawiam sie promocji, która jest konieczna. W tym wypadku musiałabym pojechać do Krakowa i tam jakoś wytrzymać spotkanie z czytelnikami. Gdyby Krzysiek pracował sam koszt stałby się realny, ale nie w tym roku. Mogłby to być tomik o przyrodzie plus pejzaże. Wierszy by trzeba napisac więcej jednak. Tak naprawdę to marzę o 4 tomikach i o kilku z opowiadaniami... Piszę przecież wiersze również o miłości i o przemijaniu... No i dla dzieci. Chciałabym też wydać tomik z opowiadaniami o kotach. Może też z obrazami. Ech marzenia, ale może kiedyś...

Ostatnio odezwał się do mnie ktoś z redakcji zajmującej sie szaradziarstwem. Mogłabym dla nich układać krzyżówki. Jeszcze nie wiem jakie i ile, bo muszę czasopismo ze wzorem znaleźć. Uwielbiam układać krzyżówki, choć ostatnio rzadko to robię. Kiedyś układanie to było praktycznie moje główne źródło dochodu. Układam bardzo różne w tym panoramy. Obecnie krzyżówki panoramiczne układa przeważnie automat i dlatego są na tak niskim poziomie. Może powinnam spróbować znowu w to wejść głębiej?

czwartek, 17 stycznia 2019

czwartek


Zima u mnie sie wycofała jak narazie. Śniegu już prawie nie ma. Nie ma też w najbliższym czasie padać. Na trochę większe mrozy dopiero czekamy. Siarczystych jednak nie widać i dobrze, bo u mnie rury od wody nadal nie ocieplone. Chyba nie będą, bo Krzysiek sie miga i zmierzyć nie chce. Pewnie to mu się wydaje trudne jak wszystko co nowe. Ostatnio wracając z pracy, czekał na przystanku ponad dwie godziny, bo tramwaj przestał jeździć na tym odcinku. Przyjechał taksówką, a wystarczyło przejść na drugą stronę jezdni i wsiąść do autobusu. O tym, że autobus jeździ wiedział, ale załozył, że czeka na tym przystanku co trzeba. Zero inicjatywy i bezradny jak dziecko. Czasami zastanawiam sie czy on aby na pewno jest pełnosprawny umysłowo. Z drugiej strony wiedzę w niektórych dziedzinach ma taką, że mógłby startować w teleturniejach.

Krzysiek jest po badaniu - echo serca. No i nadal nic nie wiem, bo nie potrafię zinterpretować wyniku. Przy wynikach pisze prawidłowy i w normie ale też pisze N i w nawiasie chyba normy. Te sa niestety w niektórych miejscach troche przekroczone. Zapisze sie do kardiologa, gdy EKG zrobi. Wtedy sie wszystko wyjaśni. Z tego co widzę tragedii w tym momencie nie ma.

Nadal kombinuję z kartkami. Oglądam filmy i podpatruję.Ostatnio spodobały mi się kolorowane stemple. Trzeba będzie o tym pomyśleć. No i znowu wydatki, bo te pisaki tanie nie są. Niby jeden tylko 12 zł, ale kolorów jest sporo. Chciałabym tez zdobyć takie specjalne akwarele w odcieniach złota i srebra. Kusi mnie też brokat. Część rzeczy kupiłam i czekam na nie.




A na koniec kartki i wiersz za który zdobyłam wyróżnienie.

Złudzenie

w imię dobra
przekułeś prawdę w kłamstwo
wypuściło pąki
 trując jadem myśli
czemu bez wstydu
trwonisz czas
na igraszki z Lucyferem
trwasz w złudzeniach bijąc się w piersi
przetrzyj oczy
stań pod pręgierzem
i pozwól by powieki zakwitły łzami


W imię dobra

cóż żeś uczynił
świat zamarł i przeklął
ten moment gdy dobro
strąciłeś do wrót Belzebuba
anioły zapłakały
nie posłuchałeś głosu serca
zbrukana dusza ogłuchła
od krzyku sumienia
dzierżyłeś błąd jak wieniec chwały
i tylko mi nie mów
w imię dobra






wtorek, 15 stycznia 2019

wtorek

Połowa stycznia minęła. Do wiosny coraz bliżej. Większych mrozów na razie nie widać i dobrze. Pogoda jest raczej typowa dla przedwiośnia i śniegu juz prawie u mnie nie ma. Nie lubię zimy bez śniegu, ale że wpływu na pogodę nie mam, to i o niej specjalnie nie myślę. Chyba, że jakaś ekstremalna jest typu siarczystych mrozów lub tropikalnych upalów. Tego się zawsze boję.

Teraz skupiam się na nauce i diecie. Wszystko przebiega bez zakłoceń, co mnie bardzo cieszy. Nie lubię wysiłku i walk, także wewnętrznych. Lubię gdy wszystko mi przychodzi łatwo i życie jest przyjemne. U mnie tak właśnie sie w tej chwili dzieje- cele osiągam bez specjalnej spiny i codzienność mnie zaskakuje przyjemnie.
Jeśli chodzi o dietę to waga ruszyła na dół. Dietę trzymam bez trudu, a na pokusy jestem odporna. Ostatnio bliscy kusili mnie ciastkami i michałkami. Mam też ciecierzycę w puszce, którą uwielbiam i fasolę, która bardzo lubię. Nie ulegam jednak. Teraz chciałabym w Wielkanoc 84 kg zobaczyć. Może się uda.

Ostatnio jestem skupiona na kartkach. Kartki, które robię podobaja mi się i mam z tej pracy frajdę. Mam zamiar robić około sześciu kartek tygodniowo minimum. Cały czas podglądam inne scraperki i  filmy na You tube. Planuje tez swój rozwój w tej dziedzinie. W najblizszym czasie kupię maski i pastę, więcej stempli. Później chyba wejdę w embossing. Co dalej jeszcze nie wiem. Wydaje mi się, że styl wreszcie podłapałam. Juz jestem pewna, że z minimalizmem mi nie po drodze. Nie lubie tego stylu jeśli chodzi o wystrój wnętrz i nie pokocham w scrapbookingu. Jest dla mnie za surowy, za zimny, bez romantyzmu i wdzięku. Całe szczęście, ze to nie jedyny trend.
Muszę zrobić porzadek w kartkach. Część wystawię do sprzedazy, a część wyślę do kocich fundacji. :)





Wspomnienie/ trzynastozgłoskowiec/

siądź przy kominku miły podaj mi dłoń czule
przytulę ją do serca taką mam naturę
wspomnę nasze spotkanie w lesie na polanie
kasztanów pełen koszyk i  to twoje zadanie

znaleźć rydze i kanie w lesie tym głębokim
zamoczyć stopy w stawie przy jarze szerokim
dziś widzę twoją minę sfrasowane czoło
gdy grzybów w lesie braki i tłum ludzi w około

siądź przy kominku miły nie frasuj się wcale
teraz grzyby szukamy już razem zuchwale
w wielkie lasy chodzimy ludzi nie mijamy
maślaki borowiki w koszyki zbieramy


poniedziałek, 7 stycznia 2019

poniedziałek

Pogoda nadal piękna. Uwielbiam taka zimę. Nawet wyjazdy z domu bardziej mi nie przeszkadzają. Może sypać. W tym tygodniu będą chyba dwa wyjazdy - do fryzjera i na zajęcia z malarstwa. Do fryzjera chcę się umówić dzisiaj. Będzie obcinanie i balejaż. Ta wizyta to stres dla mnie. Będę siedzieć z trzy godziny i czas tracić. Nie da sie jednak tego uniknąć. Trzeba wytrzymać. Chcę włosy obciąć krótko. 

Wczoraj pracowałam tylko chwilę. Napisałam horoskop tarota na fan page, którym się opiekuję. Poza tym były działania artystyczne - kartki i obraz. Dziś już będzie sporo pracy. Czekam na pieniadze i kurierów. Dziś muszę opłacic zajęcia z malarstwa. Zbieram na materiały do embossingu. Metoda mi sie podoba i chyba warto w to wejść. Chcę pudru uzywać do stempli i napisów. Obejrzałam ostatnio filmik na ten temat. Wkrótce chcę kupić maski i pastę oraz stemple szczególnie motyle i kwiaty. Moze ptaki. Odkryłam fajny sklepik. Chcę tez kupić takie specjalne narzędzie do stemplowania. Bardzo ułatwia pracę. Mozna by wtedy stemplami robic napisy...:)


Gdzie te chwile

Gdzie podziały się chwile minione
gdzie są dni dźwięki wrażenia
czas nie czeka
życie ucieka w szalonym pędzie
czasem przez mgnienie wracam
do zdarzeń uczuć
dotykam ich myślą smakuję
rozkosz nie pachnie jak wtedy
i tylko łzy nadal  się toczą
do zwiędłych ust
suchych jak pergamin

Agata Rak





Jestem już na diecie. Od wczoraj. Na razie to normalne jedzenie, ale zmniejszona kaloryczność. Za kilka dni o ile waga nie będzie spadać, przejdę na zupy. Dziś 70 dkg mniej. Chciłabym do Wielkanocy około 7 kg zrzucić. Liczę, że po przerwie i zwiększonej kaloryczności waga będzie spadać szybciej. To odchudzanie etapami zajmie mi chyba kilka lat, ale myślę, że warto. Chciałabym zobaczyć piątkę, ale jeśli to będzie szóstka to też będę się cieszyć.

sobota, 5 stycznia 2019

sobota

Śnieg nadal leży, ale jest ciepło. W domu tu gdzie siedzimy również. Przedzielenie pokoju zdało egzamin. Teraz martwią mnie tylko ewentualne duze mrozy, bo nadal ocieplenie rur od wody nie kupione. Powinien to załatwić S, ale zapomniałam. Teraz mam za swoje. Będę chyba musiała sama mierzyć i zakładać, bo Krzyśkowi nie bardzo ufam. Ostatnim razem rury zamarzły przy - 30 stopniach. 
Dziś jadę na zajęcia do ośrodka kultury. Skończę obraz. No prawie, bo zostanie kosmetyka. W przyszłym tygodniu zacznę moze pejzaż zimowy. 

Wczoraj zrobiłam kolejne kartki. Dziś już chyba nie da rady zrobić, bo napisy się skończyły. Czekam na te które kupiłam. Nad napisami muszę popracować. Chyba proste będę robić sama w Corelu, a inne będę kupować wycinane ploterem. Tak będzie chyba najlepiej, bo cięcie nożyczkami nie daje dobrych wyników.






tautogram

puch pokrył pierzynką pustkowia
pojaśniały pola
pobladły policzki pokryte pąsem
pigwowiec posmutniał
przeminął pochmurny poranek
pomroził przechodniów
 przytupują
pies podąża pobielonym poboczem
ptaki prędko pochłaniają pszenicę
po przejściu paru przecznic
pragnę pięknej pogody
piasku plaży
pieszczoty promieni
poczekam
Agata Rak

czwartek, 3 stycznia 2019

czwartek

Śnieg spadł i leży. Jest pięknie, ale mrozu nie ma dużego. Obawiam się, że szybko stopnieje. Ma padać przez kilka dni to się jednak śniegiem nacieszę. Czasem jestem z tym śniegiem jak dziecko. Czekam na niego co rok. W ogóle zimę kocham o ile w domu mam ciepło. Kiedyś gdy spadł śnieg, wychodziłam na spacer zdjęcia porobić. Teraz mi sie nie chce.

S dziś jedzie. W domu będzie po 18. Ja się martwię i odetchnę dopiero gdy dojedzie. Nie wiem jakie będą drogi. U mnie ślisko. Ma zadzwonić jak będzie na miejscu. Był dwa tygodnie i strasznie szybko ten czas zleciał. Lubię jak u mnie jest.



Od kilku dni raczę się frytkami, bo mam już frytkownicę beztłuszczową. Urządzenie jest bardzo fajne, ale trzeba je wyczuć. Jest to konieczne, bo kroję dość grubo i frytki po 16 minutach są niedopieczone. Wstawiam po wymieszaniu jeszcze raz na 16 minut i sa wtedy idealne. Na 7 ziemniaków po około 100 g trzeba uzyć łyżkę oleju. Frytki wychodzą nawet dość rumiane. Urządzenie ma moc 1350 W. Dziś może zrobię frytki z batatów.

lubię

lubię gdy rok przed zmierzchem
sypie podarkami
jak konfetti
lubię czas przełomu
oczekiwanie urywki życzeń
zapisałam ubiegłe dni
pomalowałam  oddechem
wnętrze umysłu
 marzenia wplotłam we włosy
czy uda się oszukać los
czy będę
przepraszać że żyję
 czy przeciwnie walczyć z losem tobą

W najblizszym czasie mam iść do fryzjera.To konieczne. Trzeba włosy ściąć i ufarbować. Kolory będę te same co ostatnio. Chciałabym trzy z dodatkiem rudego na końce, ale S jest temu przeciwny. Nie chcę sie wykłócać na razie. Gdy schudnę do 59 kg to jednak chyba te rude końce będą. Do fryzjera chodzić nie lubię, bo to zmarnowane kilka godzin. Bywam 3-4 razy w roku najwyżej. Gdy pracowałam poza domem bywałam tez czasem u kosmetyczki. Teraz mi się nie chce.



sobota, 15 grudnia 2018

sobota

Śnieg nadal leży, a mnie mimo ciepła w pokoju, marzną stopy. To chyba stresy sprawiły. Mną czasem psychika rzadzi, a teraz martwie sie o Megusię. Znowu leżę na termoforze albo cegle grzanej na piecu. Wczoraj kupiłam termofor z pestkami z wiśni. Zobaczymy co jest wart. Powinnam pilnie kupić farby akrylowe i podobrazia. Chcę kupić dwa kursy z pisania i frytkownicę bezolejową. Czy sie uda w grudniu, nie wiem. Farby być muszą i jeden kurs raczej też. Reszta ostatecznie może poczekać. Musi, bo kupiłam dla Józka puszki zamiast saszetek i  nie chce jeść. Muszę dzis kupić saszetki. To dość droga karma, bo urinary.

Dziś jadę na zajęciach z malarstwa. Dziś dalsza praca nad obrazem. Już niedługo będzie koniec. W domu w tym momencie nic nie maluję. Ostatnio skończyłam pejzaż... Raczej mi sie podoba. Lubię ciepłe barwy. Zwłaszcza w chłodne pory roku. Wydrukowane mam następne wzory i wkrótce za pędzel chwycę.  Może już dziś:)



Nadal kombinuję z grafiką. Wiem juz co bym chciała robić oprócz logo, wizytówek i papierów firmowych. Interesuja mnie okładki do książek, tapety na ekran, avatary, może pocztówki i ilustracje dla dzieci. To tyle. Coś nie ciągnie mnie do plakatu, ulotek i opakowań.



W domu powoli szykuję się do świąt. Dziś ma być zmieniona pościel w pokoju dziennym, a jutro ja wypiorę. Posprzatałam w kuchni i materiały do rękodzieła wróciły do pracowni. Jeszcze mam sprzatnąć w lodówce i przenieść rzeczy z szafki do szafki w kuchni. Trzeba wynieść bieliźniarke i wnieść biblioteczkę. Ma być wyprany dywan. Trzeba posprzątać łazienkę, ale to już Krzysiek, bo ja niczego pucować nie będę, a porządek już zrobiłam. Od środy już zaczynam pichcić. Na poczatek pójdą pierniczki i pierogi na Wigilię. Gość przyjeżdża we wtorek. Zrobi śledzie i sałatkę.

wtorek, 11 grudnia 2018

czwartek

Kilka dni temu spadł śnieg. Zrobiło się bajkowo. Chciałabym by święta były białe. Uwielbiam patrzeć na ośniezone drzewa. Tak pięknie przewieszają się gałązki obsypane białym puchem. Ptaki już są mniej zachwycone. Wyjadają ze śniegu ziarno i kroczą podnosząc wysoko nóżki. W przyszły piątek trzeba będzie chyba zamówić więcej ziarna, by był zapas na zimę. Jest masa wróbelków o które trzeba zadbać. Wylęgły się u nas i liczą na to, że pomożemy im przetrwać. Przylatuje też kilka gołębi. Gołębie po dziadku opuściły strych, bo bały się kotki od sąsiadów. Trzeba by kupić coś dla sikorek.

Dziś  albo jutro wsadzę do soli schab. Będzie wkrótce wędzony. Rura do wędzarki juz wkopana. Robienie wędzonek to tradycja w moim domu. Zawsze wędziło sie przed świętami. Wędził i dziadek i tata. Wędzona była kiełbasa, schab, boczek i szynki. U mnie nie ma kto szynki wiązać, a kiełbasy robić nie potrafię. Miały być tez wędzone udka kurczaka. Jeszcze to przemyślę. Ciągle przede mną wędzenie serów. Problem z tym jest, bo nie mam gdzie mleka kupić, żeby sery zrobić.

Zabawy Corelem ciąg dalszy. Z drobnymi grafikami typu buźki na razie koniec. Teraz będę robić bardziej skomplikowane. Te ostatnie drzewa wyszły chyba zbyt ciemne przez ta czerń. Powinnam dać więcej brązu. Jeśli chodzi o ilustracje to się waham. Nie lubie malować ludzi, zwłaszcza postaci, miast, techniki i tego też nie polubie w grafice. Jak tu więc robić ilustracje? Musiałabym działać bardzo wybiórczo i robić tylko to co lubię. Kto jednak zamawia ilustracje kwiatów, kotów, pejzaży? Gdy bylam dzieckiem rysowałam księżniczki, pałace, domy i zwierzęta. Moze czas do tego wrócić? Było by to jednak nawiązanie do sztuki naiwnej.








Megusia jest po operacji i rokowania sa dobre. Miała drogie znieczulenie i drogie leki. Wolałam na zimne dmuchać. Ulżyło mi teraz i oby nie odrosło. Zastanawiam sie nad kastracją, bo to ponoć zmniejsza prawdopodobieństwo nawrotów. Ona nie jest kastrowana, bo ruję miała raz w roku. Taki z niej typ. Pikuś jest zaszczepiony. Udało mu sie też obciąć pazury u przednich i tylnych łapek. Warczał i szarpał się ale nie ustąpiliśmy. 

wtorek, 27 listopada 2018

Wtorek

Pogoda ostatnio jest typowo listopadowa tylko deszczu brak. Czuć nadchodzącą zimę. Przejmujący chłod na dworze i chłodno w domu. Śpię już od jakiegoś czasu w podkoszulce, bo w sypialni ciepło nie jest. Jeszcze jej nie ogrzewam. Lubię spać w chłodzie. Gdy jest około 20 stopni męczę się pod kołdrą-pocę, odkrywam. W centralnym rozpalę dopiero gdy nadejdą solidne mrozy. Może w styczniu. Wcześniej zrobimy rozruch. Będę też palić w Wigilię, żeby wieczerzę ugotować. Opału jest sporo. Nowa tona nawet jeszcze nie rozpoczęta. Na razie palimy głównie drewnem. Wiadro węgla jest na dwa dni ale palimy zapasami z zeszłego roku.

W najbliższym czasie muszę kupić ocieplenie na rury od wody. Kupuję juz kilka lat i nadal nie mam. Dziś może pogonię Krzyśka, żeby pomierzył ile tego trzeba i kupię oczywiście w internecie o ile sie da. Powinnam też poszukać hydraulika i zamówić go na przyszły rok do pracy przy wodociągu.To będzie straszny problem, bo rury sa głęboko, a nad nimi leżą rury od gazu. Chciałam zamówić mini koparkę ale sama nie wiem jak to będzie. Zrobić jednak trzeba, bo wodociąg leży w ziemi od 55 lat.

Myślę też o uszczelkach na drzwi. Z tym jest problem, bo gdy uszczelki są, to drzwi nie chca się zamykać i same sie z klamki otwierają. Zwłaszcza te od ganku sa problematyczne. Gdy sie rano otworzą jak Krzysiek będzie wychodził do pracy to strasznie dom sie ochłodzi. Musiałabym chyba za nim drzwi rano zamykać ale jak tu wstać z ciepłej pościeli.

Trzeba kupić niedużą patelnię teflonową do omletów i naleśników. Kupiłam łapacz snów. Wybrałam do kupna karty lenormand, karty anielskie, kominek do olejków, kadzidełka, świeczki zapachowe, pachnące saszetki, kubeczek z kotem i trochę kosmetyków naturalnych-mydełka, płyny do kąpieli i sole. W tym sklepie sa tez obrusy do wróżb i karty tarota. Nie kupię teraz, bo by Krzysiek zawału dostał albo by mnie z domu wygonił. :) Chcę kupić puszkę na pierniki...

Kolejne podejście do choinki. Chyba nie ostatnie...



sobota, 24 listopada 2018

niedziela

Biblioteczka przyjechała i jest. Krzysiek sobie jakoś poradził. Opłacone było wniesienie, a kierowca był dość sprytny. Teraz czekam na bejcę i zacznę ja malować. Myślę teraz juz o szafie ale Krzysiek jeszcze całego etatu nie ma i chyba w styczniu nie uda mi sie jej kupić. Myślę tez o kolejnej biblioteczce albo o starym regale. Stanie na tle nowej ściany. Chcę tez kupic stare krzesło do sypialni. Stanie w miejscu fotela, który potargały koty. Fotel to antyk- uszak i strasznie mi go szkoda, ale kto ma koty ma i szkody i z tym sie pogodziłam. Szelmy drapaki omijaja, a wyzywają sie na meblach. Kanapa w pokoju dziennym tez jest do wymiany. To będzie na razie tyle. Meble mam teraz solidne i myślę, że wystarczą mi na lata. 

Filuś ostatnio awansował na pupila. Kocurek od małego za mną nie przepadał i wolał Krzyśka. To do niego się tulił i z nim się pieścił. Od jakiegoś czasu jednak wysiaduje obok mnie. Zaczął sie tez przytulać i wchodzić na kolana. Gdy go głaskam pokazuje brzuszek, podwija główkę i mruczy jak traktor. Doczekałam sie po prawie 10 latach. Towarzyszy mi nawet wtedy gdy w piecu sie pali, a to świadczy o tym, że mnie wreszcie polubił i że jest złakniony moje bliskości. 








Zima u mnie trwała kilka dni. Śnieg spadł i leżał, a powietrze było mroźne. W domu było ciepło. Grzejemy na razie tylko w pokoju dziennym. W innych pomieszczeniach nie trzeba. W sypialni jest około 15 stopni i w kuchni około 13. To dość dla mnie. Nie narzekam. 
Przygotowuję sie do świąt. Kupiłam wreszcie zestaw do grzańca i kolejny świecznik w sklepie garneczki. Uwielbiam ten sklep. W najblizszym czasie Krzysiek musi wkopać rurę do wędzarki, bo ma być na święta schab, ser i może udka kurczaka i kaczki. Kupiłam juz część prezentów. Synowi wyślę pieniadze i kupi sobie sam.



piątek, 19 października 2018

piątek

Zastanawiam się czy jest sens kupować robot kuchenny. Potrzebuję tylko czegoś do rozdrabniania warzyw, do robienia koktailu i blender do wyrobu majonezu. No ewentualnie sokowirówkę. Gdybym kupiła to coś taniego typu zestawu Kasia. Mimo wszystko robot moze znacznie więcej i za to czego nie potrzebuje tez trzeba zapłacić. Poza tym to czego nie potrzebuję zajmuje miejsce w kuchni. Chyba jednak kupię to czego potrzebuję osobno.

Zrobiło się chłodniej. Zaczęłam marznąć. Rano codziennie dogrzewam grzejnikiem, a po południu Krzysiek pali w piecu. Na razie tylko drewnem. Siedzę po całych dniach na kanapie z nogami pod kocem. Myślę juz by koc zamienić na kołdrę. To marzniecie to chyba przez dietę. Mało jem, a miesa wcale. Zawsze to ono mnie grzało. Teraz nie ma co.

Kupiłam wreszcie lampki do sypialni. Uważam je za ładne choć nie wymarzone. Chciałabym cos bardziej w starym stylu. Wolałabym kolorowe abażury, bo te białe niby ładne ale to jednak nie to. Szybko je pewnie zmienię. Muszę jeszcze kupić abazur do lampy stojącej. Znalazałm bardzo fajne. Lampa miała byc nowa ale nic fajnego nie znalazłam. Stara mi sie podoba ale trzeba ja pomalować.


Znalazłam cudny ceramiczny zegar i piękny ręczny młynek do kawy. Kupię za kilka dni, bo teraz czekam na pieniadze.

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

poniedziałek

Ostatnio pogoda mi bardzo pasuje. Jest ciepło ale czuć, że to już koniec lata. Słońce słabiej grzeje i noce są chłodniejsze. Kusi mnie pójść na spacer poszukać kolorowych liści. Czekam na mgły i babie lato. Dziś spałam już pod kocem, a moja mama zmarzła, bo miała otwarte okno. Kusiło ją palenie w piecu. Jest ciepłolubna w przeciwieństwie do mnie. Czasem pali w piecu nawet latem gdy jest chłodniej lub pada. Twierdzi, że jest człowiekiem wsi, a kiedyś na wsi cały rok paliło się w piecu. Gdy mieszkała w Kamesznicy też tak robiła. Piec był duży z duchówką i pojemnikiem na wodę. Wchodziło do niego ponad wiadro. Miała ciepłą wodę do mycia naczyń. Piec był bardzo praktyczny. Też bym taki chciała mieć, ale teraz już nikt takich nie buduje. Kiedyś ludzie chyba byli bardziej praktyczni.
Ja chodzę już po domu w poncho. Jestem w nostalgicznym nastroju-wspominam. Chyba niedługo zacznę znowu pisać haiku i wiersze o jesieni. Chcę wprowadzić w życie jeszcze większy spokój. Lubię takie nastroje. Ostatnio stresy wywołują u mnie większy niepokój niż zwykle. Czuję ciężar na sercu. Czas chyba zacząć się chronić i z częścią ludzi, którzy nie chcą mojej wrażliwości i potrzeby spokoju uszanować, zerwać lub bardzo ograniczyć kontakty. Tak będzie lepiej dla mojego zdrowia już nie tylko psychicznego. Nawet z moją mamą dyskutować nie będę i po prostu wyjdę gdy zacznie mnie denerwować.

Kupiłam kolejną książkę i myślę o następnych... Zbankrutuję jak nic. To oczywiście psychologia i rozwój. Myślę też o kursie parapsychologii w ESKK.



Dziś został zrobiony dach nad drewutnią. W październiku będzie robiony drugi i ściana w pokoju dziennym. Chyba się zdecyduję na gipsowo-kartonową, bo mniej brudu w domu. W przyszłym roku zrobię jeszcze dach nad komórką mamy, bo przecieka. Do wymiany będzie kilka desek i jedna belka. Mama nie zapłaci, bo nie chce.

sobota, 11 sierpnia 2018

sobota

Chłodniej. Wreszcie jest chłodniej. Od razu chce mi sie zyć, działać, myśleć. W głowie mi się przejaśniło, mam lepszy nastrój i już snuję nowe plany. Ostatnio ogladałam nawet farby fasadowe. To jeszcze nie plany, ale moze w następnych latach o tym pomyslę. Wszystko zależy od finansów. Moich, czyli tego ile ja sama zarobię. Na razie ogladam i zastanawiam sie jakbym sie czuła w domu np. fioletowym albo zielonym. Jest to dla mnie trochę abstrakcja, bo zawsze mi się podobały domy tradycyjne czyli drewniane z bali, albo z cegłą klinkierową, albo białe czy po prostu szare. Zachwycają mnie tradycyjne, stare polskie dworki albo domy typu wiejskiej chaty. Podoba mi sie też styl zakopiański. Nie lubię nowobogackich rezydencji. Kolorowe domy to stosunkowa nowość, a ja na nowinki jestem dość oporna. Jeśli jednak mam zaakceptować to, że mieszkam na przedmieściu to i kolorowe domy by chyba trzeba było? Chyba by sie trzeba choc trochę do ludzi dostosować, a może to zła droga? Sama jeszcze nie wiem... Może jednak powinnam pomalować dom na biało? Będzie podobny troche do dworku...

Dziś chcę zrobić kolejne przetwory. Tym razem fasolkę na zupę. Jutro może zrobimy porządek w spiżarni. Od przyszłego tygodnia pracy może byc wiecej, bo ma byc chłodniej. Dziś moze podziałam już robótkowo. Brakuje mi tego mimo warsztatów w których z zapałem uczestniczę.

Spuchłam przez te upały. Niby wiecej nie ważę, ale centymetrów tu i ówdzie przybyło i pierścionki zrobiły się ciasne, a prawie mi już spadały. Czekam na chłodniejsze dni ale takie naprawde chłodniejsze. Może deszczowe, rześkie. Dziś taki jest. Myślę, ze we wrześniu odchudzanie będzie łatwiejsze choć apetyt może byc większy. Jeszcze tylko trzy tygodnie muszę wytrzymać. 
Ostatnio znajomi mojej mamy wrócili z Chorwacji. Ponoć tam było ponad 40 stopni. Nie wyobrażam sobie tego i nigdy bym do Chorwacji w lecie nie pojechała. Nienawidzę plaż w lecie. Jechać też by mi sie tak daleko nie chciało, ale co kto lubi... Ja marze o Bieszczadach, Mazurach i Podlasiu, ale to teraz nierealne, bo z takim stadem zwierząt Krzysiek sobie rady nie da... Jeśli chodzi o zagranicę to chyba tylko coś typu Alaski lub Syberii wchodzi w grę... Wolałabym Syberię. Musi być dziko, prymitywnie i swojsko.

Ogród chyba jednak będzie, bo mam bakłażana, a nawet dwa. Jeden wkrótece wyląduje w zupie :) Strasznie mnie cieszy.

Bociany już odlatują. Trwają sejmiki, a niektóre juz odleciały. To wyjątkowo wcześnie. Jesień idzie i w tym roku może nadejść wcześniej. Nie pogniewam się...

czwartek, 2 sierpnia 2018

czwartek

Dziś wstałam o 7:30. Wypiłam kawę i pojechałam do ośrodka kultury na kurs malarstwa sztalugowego. Tym razem sie udało, bo sie dostałam. Spotkania będą we wtorki i czwartki od 9 do około 12:30. Spotkań ma być jeszcze 8 i myślę, że sporo z nich wyniosę. Na razie już dziś jutro albo w weekend usiądę do sztalugi. Mają powstać polne kwiaty lub ptaki. Kursowi sprzyjają siły wyższe, bo to pokazały karty anielskie, a ja im wierzę.

Karty anielskie, które ostatnio kupiłam bardzo mi odpowiadają. Mam z nimi więź. Uruchamiają intuicję i są bardzo konkretne. Wychwytują wszystkie problemy i odpowiadaja na niezadane pytania. Te które krążą w głowie. Jeszcze nie doszłam czy to moje mysli czy to co się ma zdarzyć. Ważne, że wczoraj wyszła poprawa zdrowia. To może oznaczać, że Krzyśkowi nic nie grozi. Ostatnio tym problemem żyję. Niby jestem aktywna, niby nie myślę i działam ale odreaguje w nocy i śnią mi się koszmary. To mi się daje we znaki niepokój. Śni mi sie tez babcia, a ona przynosi poczucie bezpieczeństwa. Oby tak sie stało.

Upały wróciły, a ja już myśle o jesieni. Wręcz o niej marzę. Pierwsze oznaki już są typu całe wiadra grzybów w lasach. Kto lubi zbierać jest zadowolony. Ja może z Krzyśkiem pójdę w niedzielę jak mi sie będzie chciało. Dusza się rwie tylko nie wiem czy ciało da radę. Najwyżej przejdę kawałek i wrócę. Zdjęć troche zrobię. :) Za kilka dni bociany juz zaczna zbierać sie w sejmiki, a to zapowiada koniec lata. Wieniec z nawłoci juz na drzwiach wisi. U mnie kolejne, poważne prace dopiero sie zaczynają. W następnym tygodniu chyba będą robione dachy drewutni i przeglad centralnego ogrzewania. Później wezwę kominiarza i wyczyszczę komin od dołu. Po 15 VIII kupie meble do sypialni, bo pieniądze juz mam. Zaczne tez wtedy malowanie mebli, które mają zostać. Muszę to wszystko skończyć do 10 IX, bo wtedy przyjedzie gość i co innego będzie robione.

Wczoraj był młyn, bo była awaria wody. Rurka w piwnicy pękła. Dziś dopiero ma być zrobione. Marzę  kąpieli, bo wczoraj i dziś myłam sie w misce.


poniedziałek, 23 lipca 2018

Kaszel, deszcz, praca i wytworki

Krzysiek choruje już cały tydzień. Strasznie kaszle aż sie dusi. Przy tym sie poci i jst okropnie zachryniety. Boli go całe gardło i brzuch od kaszlu. Wypił dwie butelki syropu i nadal jest kiepsko. Jest wściekły, bo okropnie się męczy. Oby mnie tylko nie zaraził, bo wirus paskudny. Świat się kończy, żeby w lecie chorować.

Ostatni tydzień lipca się zaczął, a praca w ogrodzie leży i kwiczy. Do zrobienia są cztery rabatki na kwiaty i krzewy. Jest też plewienie pokrzyw i dalsze niszczenie chwastów. Denerwuje mnie ten przestój, ale ani pogoda nie była odpowiednia ani czasu nie było, bo nadal straty finansowe przez mundial odrabiam. Co mi sie uda zrobić w tym roku to zrobię. Mogę  jednak w przyszłym roku jeszcze truskawek i poziomek nie dosadzić. Nie wiem też czy mi sie uda w tym roku posadzić maliny i jeżynę bezkolcową. Perzu już nie powinno być zanim to zrobię. Powinnam drzewka przyciąć i nie wiem kiedy. Został jeszcze tylko sierpień, bo we wrześniu inna praca będzie-sad i meble z sypialni. W sierpniu z pracą moze byc problem, ponieważ planuje dwa razy w tygodniu uczestniczyć w kursie malarstwa sztalugowego. Zajęcia trwają po kilka godzin. Chcę się podszkolić, bo wolę malować na papierze jak do tej pory. Może kurs mnie otworzy i sztalugę pokocham.

Znajomy był i obejrzał co jest do roboty. Niektóre deski na drewutniach przegniły i trzeba je wymienić. Muszę rozbiórkowe deski gdzieś wcześniej kupić. Okazało się, że znajomy ma też urządzenie do cięcia metalu. Jeśli się uda to potnie mi piece od centralnego stojące w piwnicy. Sprzeda się na złom i troche grosza wpadnie, bo są okropnie ciężkie.
W przyszłym roku zostałaby do roboty ostatnia komórka, a konkretnie dach nad nią. Jest w fatalnym stanie i koszty będą duże, bo dach spory. To komórka mojej mamy, ale ona za naprawę płacic nie chce. Nie zależy jej, bo na śmierć wygląda. Ma 77 lat, ale jest zdrowa. Pożyje jeszcze, choć pewnie narzekać będzie jak to robiła przez całe życie. Taka jej natura.
W tym tygodniu kupie już na pewno wegiel. Miał już być kupiony ale przez chorobę Krzyśka wszystko się odwlekło.
Cały czas robie przetwory i jeszcze robić będę.

Ostatnio robię czapki i kartki. Czasem maluję. Czapki powoli kończę. Gdy skończę może z powrotem wezme się za decu do kuchni. Mam jeszcze zrobić herbaciarkę, zwierzątka na patykach do wbijania w kwiatki i skrzyneczkę do przechowywania cebuli. Skrzyneczka jest bardzo urokliwa i ma ażurowe wieko. W tym roku chciałabym jeszcze kupic zegar do kuchni, dwie lampy do sypialni i dwie skrzynczki do scrapbookingu w tym jedną dużą. Trochę decu więc mnie czeka...

Ostatnie zakupy wikliny... Ławeczkę pod koszykiem zrobili moi mężczyźni. Obaj, choć jeden tylko pomagał...





sobota, 21 lipca 2018

deszczowe lato, karty i wytworki czyli to co lubię...

Przyszły mi kolejne karty anielskie. Sa bardzo fajne i trafiają do mnie. Teraz studiuje książkę dołączona do nich i próbuję wróżyć. Idzie mi. Oprócz nich mam jeszcze 3 talie anielskie. Jedna jest łatwa i dwie trudniejsze. Nie wróżę z anielskich często. Są mistyczne i dużo mówią o sprawach duchowych, a osoby którym wróżę chcą raczej wiedzić o sprawach codziennych. 
Ostatnio znowu wróciłam do kart Kippera. Codziennie wyciągam trzy na nastepny dzień i interpretuję. Karty sa przydatne do wróżb właśnie na temat codzienności. Oznaczenia znam ale czasem jeszcze zerkam do książki by interpretacje poszerzyć. Myślę, ze kiedyś i to raczej szybko, będę z nich wróżyć tak sprawnie jak z tarota i lenorek. Kuszą mnie tez karty cygańskie. Talię mam i książkę. Znalazłam też kurs. Myślę, ze je kiedyś opanuję, bo są intuicyjne. Nie wszystko na raz jednak. :)

Zakochałam sie w tym deszczowym lecie. Lubię takie. Kocham deszcz stukający w parapety i szum rozpryskiwanych przez samochody kałuż. Kocham rześkość i umiarkowane temperatury. Moje warzywa niestety deszczu nie lubią i marnieją. Na liściach pojawiły sie duże plamy i warzywa żółkną. Pomidory może dojdą i troche ogórków, ale papryki chyba nie wszystkie. Niektóre są jeszcze bardzo małe. Nadal nie mam też cukini i dyni. Kwitnie za to bakłażan. Zobaczymy co dalej. Zbiory kiepskie mimo podlewania gnojówką z pokrzyw i dobrej ziemi. Najładniejsze są papryki i pomidory. Ogórków było mało. Zbyt mało. W przyszłym roku posadzę juz tylko jedną cukinię i jedną dynię. Będzie za to więcej cebuli, może sałata. W tym roku posieje moze jeszcze szpinak na jesienne zbiory. Ponoć dobrze w donicach idzie. Nadal nie wiem co zrobić z ogrodem w gruncie. :( Kusi mnie bób i fasolka szparagowa, kalarepka i może buraki na botwinę.

Dziś po południu będę robić kapelusik z akrylu. W międzyczasie może zrobie kartkę. Kuszą mnie kartki typu stemple malowane. Stemple muszę kupić. Już sklep z kwiatami i liśćmi znalazłam. Teraz tylko 100-150 zł muszę zdobyć, bo chcę kupić hurtem. Przy okazji tez kupię napisy i może papiery na scrapki:)
Kupiłam bazę na album i papiery w fiolecie. Niedługo album zrobię. Teraz chodzi za mną przepiśnik, ale napisu odpowiedniego nie mam i może jakieś zdjecie by się przydało wydrukować. Następne może będą zaproszenia i większy album. Kupię też kolejne wykrojniki...

Wczoraj powstała kartka i akwarela, ale akwarela mi się nie podoba i jeszcze raz ja poczynię, a ta pójdzie do kosza...:)



niedziela, 18 marca 2018

koniec tygodnia i plany

Pogoda mnie zaskoczyła, bo spadło sporo śniegu i leży. Wyglądałam już na wiosnę-bazie i forsycja w wazonie, a przed domem przebiśniegi się pokazały. Przed świętami planowałam wędzenie schabu i boczku i nie wiem co z tych planów wyjdzie. Mam dość zimy:)
Dziś odpoczywam. Chcę poczytać babską książkę i zrelaksować się. Pewnie namaluję kolejny obraz vedic art i napiszę kolejne wiersze. Ostatnio przystąpiłam do wydarzenia Droga Krzyżowa. Polega ono na pisaniu codziennie wiersza. Na razie napisałam dwa.

***

cierpienie
dopada nagle
drąży ciało kaleczy duszę
wykrzyczałam je
tłum zafalował przeszedł obok
obojętny czasem wrogi
nie ukoił
dotknęłam ran Jezusa
i pojęłam że uleczy tylko
wieczność

***

dzień po dniu stąpam
powoli do przodu
to nie szkodzi
że życie czasem boli
że ciało nie nadąża za duchem
los zapisany w niebie
jest jaki jest
znoszę  go z pokorą
 cierpienie Jezusa  drogowskazem
i tylko on słyszy krzyk mojej duszy


Poza tym zapisałam się na kolejną antologię komercyjną. Tym razem to mają być wiersze  miłości lub erotyki. Tym samym zrezygnowałam na razie z jednej szafki do sypialni. Jeśli chodzi o tomik to na razie zrezygnowałam. Tomik papierowy oczywiście, wydany w lepszym wydawnictwie to i koszty i promocja autora. Ta promocja to przeważnie wieczorki autorskie, na które nie bardzo jestem gotowa psychicznie, bo w domu zdziczałam i dobrze mi z tym.:) W tym roku wezmę udział w sześciu antologiach w tym jedna z felietonami. To chyba dość...

Jutro mam ostatnie zajęcia z ikony. Teoretycznie powinnam ją skończyć, ale jak będzie nie wiem. Zastanawiam się nad następnym warsztatem tylko nie wiem co będzie. Nie wszystko mnie interesuje. Chciałabym akwarelę i oleje...:)

A na koniec obraz vedic art



sobota, 24 lutego 2018

wolne ale nie całkiem

Dziś odpoczywam tak na niby, bo jednak pracuję czyli piszę. Nie wróżę jednak, ponieważ chcę od ruchu odpocząć. Dziś i jutro spędzę dni w ciszy domu, bez kontaktu z ludźmi poza bliskimi i tymi których lubię. Potrzebuje tego czasem. Praca z kartami to praca niełatwa. Ma się styczność z problemami ludzi, a to wibracje trudne. Czasem to ból, czasem cierpienie, czasem choroby, samotność i skomplikowane relacje. Niby wróżka powinna się od tych złych emocji dystansować, ale nie zawsze się to udaje. Czasem o problemie osób, którym radzę myślę jeszcze później, gdy już nie jestem dostępna na portalu. 

Od kilku dni w wolnym czasie pracuje nad ikoną w domu. Praca posuwa się do przodu. Wczoraj położyłam złocenie i sankir. Dziś będę malować szaty i położę kolejna warstwę sankiru. Jutro już chcę zacząć nakładać światła na twarz. Na razie z pracy jestem zadowolona i już planuję kolejne ikony. Chcę mieć w domu jeszcze 6 czyli po trzy w pokoju dziennym i w sypialni. Planuje kupić jeszcze inne kolory złoceń i dodatkowe pigmenty. Zrobię to jednak dopiero wtedy gdy kupię meble do kuchni. 



Ostatnio wreszcie kupiłam książkę o ikonie. Długo kupowałam, bo nie była dla mnie tania. To bardzo obszerne opracowanie, treściwe i pięknie wydane. Przejrzałam ją na warsztatach i wiem, że warto ją kupić.
Poza tym t nadeszła fala mrozów. W nocy jest -13 stopni. Nie marznę jednak mimo, że nie palę w centralnym. Wczoraj za to dwie godziny grzałam grzejnikiem w sypialni. Nabiło do 15 stopni, a to dość dla mnie. Dziś zrobię tak samo. tylko kwiatków mi żal, bo zmarzły w kuchni. Nie mam już dwóch dracenek i cytryny. Szkoda. Dracenki pięknie przez lato urosły, a cytryna kwitła. Może ją spróbuję uratować?

niebo i piekło

odszedłeś
wściekły niedostępny
rzuciłeś moim sercem o bruk
rozpadło się
jestem w piekle
cierpienie tarmosi myśli
cisza skowyczy i nakłada pęta
miotam się złorzeczę
a jeszcze tak niedawno
byłam w niebie
otulona jednością
spełniona
zaczarowana rozkoszą i ciepłem
piekło i niebo krzyk i westchnienie
splecione ze sobą
jak bóstwa miłości
tak mi blisko do nich i tak daleko

środa, 7 lutego 2018

Wiersze, śnieg i kocia akwarela

Ostatnio znowu pisze wiersze. Dostałam zaproszenie z wydawnictwa do wzięcia udziału w antologii. Wiersze miałyby być o kobiecie i ewentualnie o miłości. O miłości pisać bardzo lubię. Książka byłaby do nabycia w księgarniach stacjonarnych oraz w Empiku. Problem w tym, że nie bardzo w tej chwili mam na wydanie pieniądze. Mam inne bardziej pilne wydatki i chyba moje ambitne plany w tym momencie wezmą w łeb. Mogłabym wprawdzie pieniądze pożyczyć ale nie wiem czy Krzysiek od lipca będzie pracował. Nie lubię ryzyka i chyba najpierw kupie meble i zrobię remonty i dopiero później gdy pieniądze będą pomyśle o antologiach. Jeśli nawet ta ucieknie to będą wydawane następne. Może latem będzie nabór do antologii o przyrodzie, o przemijaniu i może  bliskich czy z wierszykami dla dzieci. Kusi mnie tomik, bo mam dwa gotowe, a trzeci się kończy, ale taki tomik to wydatek rzędu 3000 zł najmniej. Za tą sumę to ja szafę do sypialni kupię i tak to w tej chwili przeliczam, a sponsorów szukać nie potrafię. Zorganizowałam sobie wprawdzie zrzutki na zrzutce i na pomagam ale kiepsko mi idzie, bo chodzić koło tego nie potrafię...

Wiosna


wczoraj dostrzegłam w słońcu
pierwsze oznaki wiosny
przebiśnieg uśmiechnięty
listek bardzo radosny

czekam jeszcze na bazie
puchate jak kaczuszki
fioletowe krokusy
dziecko weźmie w paluszki

wiosna wiosna radosna
kroczy przez pola łąki
trawę sieje las budzi
wnet pędy jak postronki

wróble szaleją w parku
kos po ogrodzie chodzi
jutro bocian przyleci
on nigdy nie zawodzi

wiosna zimę przegania
w przyrodzie ducha budzi
wlewa otuchę w serca
wszystkich zwierząt i ludzi


Poza tym to spadł śnieg i zrobiło się biało. Tak jakoś zimowo, a ja już wiosny wyglądałam. Śnieg leży od kilku dni. Chyba z tego powodu znowu mnie bolą stawy, szczególnie ramion. Już mam problem z podniesieniem ręki i założeniem bluzki. Ech...