Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lato. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lato. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 sierpnia 2018

czwartek

Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo trudny ze wzgledu na upał. Rano wyjechałam z domu na zajęcia. Było jeszcze dość chłodno, ale wracałam wtedy gdy żar lał się z nieba. Za kilka dni może będzie juz chłodniej i oby upały nie powróciły. Na razie nic prawie nie robię, bo ledwo żyję.

Przez te upały waga przestała spadać, a raczej sie waha. Okropnie mnie to denerwuje. Chciałabym juz bardzo być lżejsza, a tu klops. Tak sobie myśle, ze jeszcze kilo, dwa i się uspokoję, by nabrać oddechu. Na razie odrzuciłam węglowodany typu ziemniaków, kasz, makaronów. Nie jem fasoli, jajek itp. Zrezygnowałam nawet z masła. Gdyby nie odrobina śmietany to by to była dieta dr Dąbrowskiej. Akurat na upały. Chcę tak dojść koniecznie do 89 kg. Później zobaczę co dalej ale już będzie mniej nerwowo chyba. Wszystko będzie jednak zależeć od pogody i tego czy waga będzie spadać. Jeśli nie to chyba trzeba będzie spróbować stopniowo zwiekszyć kaloryczność i po jakimś czasie zacząć od nowa. Niektórzy mi radzą spokojnie przeczekać, ale ja niecierpliwa jestem i się miotam.
Skończyły mi się zioła na wątrobę i kamicę. Teraz piję mieszankę na serce i ciśnienie. Ta mieszanka jest w smaku lepsza niż poprzednia. Poprzednia zawierała mniszek, który jest okropnie gorzki. Kolejne zioła będą na stawy i kręgosłup, a konkretnie bóle. Ja w zasadzie cały czas piję zioła. Mam do nich zaufanie, a smak mi nie przeszkadza. Kiedyś kupowałam zioła w sklepie stacjonarnym, a obecnie kupuje w internecie. Czasami trochę ziół zbieram. W tym roku zebrałam tylko forsycje i pokrzywę.

Miała być juz w tym tygodniu praca przy dachach, ale ze wzgledu na upały przełozyłam ją na przyszły tydzień. Nic nie robimy tez w ogródku. W tym roku zbiory tez u mnie kiepskie. Wszystko rosło, kwitło, a owoców bardzo mało. Trochę było pomidorów i papryki ale ogórków było 8, a kwitły jak wściekłe. Ziemia była dobra. Były zasilane i podlewane. Chyba po prostu ręki nie mam i czas się poddać. Szkoda kosztów, zaangażowania i nadziei. W przyszłym roku warzywnika chyba nie będzie. Skupie się na krzewach, kwiatach i sadzie. To musi wystarczyć. Tylko jak się przestawić z marzeń o wsi na akceptacje zycia na przedmieściu. Chyba trzeba będzie pomyśleć o pomalowaniu na kolorowo domu i o trawniku zamiast łąki. Nie podoba mi sie to...

sobota, 21 lipca 2018

deszczowe lato, karty i wytworki czyli to co lubię...

Przyszły mi kolejne karty anielskie. Sa bardzo fajne i trafiają do mnie. Teraz studiuje książkę dołączona do nich i próbuję wróżyć. Idzie mi. Oprócz nich mam jeszcze 3 talie anielskie. Jedna jest łatwa i dwie trudniejsze. Nie wróżę z anielskich często. Są mistyczne i dużo mówią o sprawach duchowych, a osoby którym wróżę chcą raczej wiedzić o sprawach codziennych. 
Ostatnio znowu wróciłam do kart Kippera. Codziennie wyciągam trzy na nastepny dzień i interpretuję. Karty sa przydatne do wróżb właśnie na temat codzienności. Oznaczenia znam ale czasem jeszcze zerkam do książki by interpretacje poszerzyć. Myślę, ze kiedyś i to raczej szybko, będę z nich wróżyć tak sprawnie jak z tarota i lenorek. Kuszą mnie tez karty cygańskie. Talię mam i książkę. Znalazłam też kurs. Myślę, ze je kiedyś opanuję, bo są intuicyjne. Nie wszystko na raz jednak. :)

Zakochałam sie w tym deszczowym lecie. Lubię takie. Kocham deszcz stukający w parapety i szum rozpryskiwanych przez samochody kałuż. Kocham rześkość i umiarkowane temperatury. Moje warzywa niestety deszczu nie lubią i marnieją. Na liściach pojawiły sie duże plamy i warzywa żółkną. Pomidory może dojdą i troche ogórków, ale papryki chyba nie wszystkie. Niektóre są jeszcze bardzo małe. Nadal nie mam też cukini i dyni. Kwitnie za to bakłażan. Zobaczymy co dalej. Zbiory kiepskie mimo podlewania gnojówką z pokrzyw i dobrej ziemi. Najładniejsze są papryki i pomidory. Ogórków było mało. Zbyt mało. W przyszłym roku posadzę juz tylko jedną cukinię i jedną dynię. Będzie za to więcej cebuli, może sałata. W tym roku posieje moze jeszcze szpinak na jesienne zbiory. Ponoć dobrze w donicach idzie. Nadal nie wiem co zrobić z ogrodem w gruncie. :( Kusi mnie bób i fasolka szparagowa, kalarepka i może buraki na botwinę.

Dziś po południu będę robić kapelusik z akrylu. W międzyczasie może zrobie kartkę. Kuszą mnie kartki typu stemple malowane. Stemple muszę kupić. Już sklep z kwiatami i liśćmi znalazłam. Teraz tylko 100-150 zł muszę zdobyć, bo chcę kupić hurtem. Przy okazji tez kupię napisy i może papiery na scrapki:)
Kupiłam bazę na album i papiery w fiolecie. Niedługo album zrobię. Teraz chodzi za mną przepiśnik, ale napisu odpowiedniego nie mam i może jakieś zdjecie by się przydało wydrukować. Następne może będą zaproszenia i większy album. Kupię też kolejne wykrojniki...

Wczoraj powstała kartka i akwarela, ale akwarela mi się nie podoba i jeszcze raz ja poczynię, a ta pójdzie do kosza...:)



piątek, 13 lipca 2018

piątek

Tydzień się kończy, a ja juz myślę o nastepnym. Chcę prosić znajomego, żeby przyszedł do moich drewutni. Dachy są nieduże to powinno pójść szybko. Mam też zamiar zamówić węgiel. Mam do tego sporo drewna i myślę sobie, że to do końca roku wystarczy. Do rozpałki są listwy boazeryje, które na bieżąco rąbie Krzysiek. Dziś chcę przepalić jeszcze raz w centralnym. Mam kilka pomysłów. Jeśli sie palić nie będzie to poproszę znajomego, żeby i do pieca zerknął. Trzeba z robotą uciekać. Gorszy problem z ogrodem, bo są deszcze i nic zrobić konkretnego nie możemy. Gryzie mnie to...
Piła spalinowa jednak będzie jak dobrze pójdzie, bo sie z tym kto tnie pogodziłam. Znowu gadamy przez telefon i ma we wrześniu przyjechać. Liczę, że uzbiera mi tez grzybów, bo u niego jest dużo. Tylko co zrobić by awantur kolejnych nie było? Temperamenty mamy jaki mamy i oboje lubimy dominować. Obiecał mi, że u mnie w domu nie będzie próbował rządzić. Oby słowa dotrzymał.
Do wycięcia we wrześniu będzie kilka drzew w tym suche i sporo chaszczy. Moze mi tez wytnie zdziczałe maliny. Jeśli się uda do tego czasu z szafą zrobić, to i starą szafę potnie.

Lato jak na razie mi nie dokuczyło. Nie ma upałów i przechodzą deszcze, co mi podlewanie warzywnika ułatwia. Oby i sierpień taki był. Mimo tego tęsknię do okresu w którym lata miały urok i klimat. Pamietam sianokosy, żniwa, krowy pędzne na wypas z odgłosem dzwoneczków i bukiety polnych kwiatów. To już przeszłość. U mnie teraz przedmieście-krów nikt nie ma, polnych kwiatów brak i wszędzie strzyżone trawniki i tuje. Nie lubie tego klimatu. Brak mi typowej wsi. Na obecnej wsi tez bym się chyba nie odnalazła, bo nowobogackie domy dla mnie uroku nie mają. Kochałam stare drewniane chaty, drewniane płotki, słoneczniki, malwy i bzy. Trzeba wspólczesność zaakceptować tylko niech nikt mi sie nie dziwi, ze dom mało opuszczam.

A na koniec wytworki i znikam do pracy...:)








wtorek, 11 sierpnia 2015

Upały, tęsknota za burzą, wyjazdy, praca, kartki świąteczne, horoskopy i dieta...

Upał nie odpuszcza. Wczoraj kąpałam się trzy razy i nie było mi dosyć, bo ciagle byłam spocona i ubranie kleiło mi się do ciała czego nie znoszę. Na dodatek byłam w mieście. Wróciłam w lepszym stanie niż myślałam, że wrócę, bo przed wyjazdem umyłam włosy i pojechałam z mokrymi to mnie troche chłodziło. Pal licho fryzurę. Wygoda najważniejsza. Czekam na burzę. Wczoraj dwa razy była blisko, ale przeszła bokiem. Nie podoba mi się to, bo w ogródku susza. Woda z węża do podlewania ledwie leci i Krzysiek musi podlewać konewką. W ogrodzie nic już prawie nie mam poza burakami, ziemniakami, dynią, kabaczkami i ogórkami. W doniczkach rosna pomidory i papryki. Kabaczków jeszcze swoich nie jadłam. Ciekawe czy w ogóle zjem. Zbyt małe są jak na moje oko.
Po południu zajęłam się pracą zarobkową czyli pisaniem na forum kulturystycznym i na portalu z pożyczkami. Później ozdobiłam talerzyk i zrobiłam trzy kartki świąteczne. Skromne wyszły. Nie wiem czy nie za skromne, bo ludzie lubią na bogato choć nie wszyscy przecież. Ostatnio na forum dziewczyna mi zarzuciła, że są zbyt bogate i bądź tu człowieku mądry...







Dziś też coś podziałam. Pewnie też uzupełnię wreszcie profil na portalu z wróżkami. Najwyższy czas. Jeszcze kilku usług nie opisałam. Powinnam też w tym tygodniu wysłać umowy. Trzeba będzie jechać na pocztę. Na szczęście na moment tylko. Wrócę następnym autobusem. Nie roztopię się w tym czasie. Mam też do zrobienia horoskop dla znajomej. Chodzi też o wskazanie dziedzin w których syn mógłby kiedyś pracować. O jego zdolności. Mam zrobić i astrologiczny i predyspozycje według numerologii. Chłopak idzie do gimnazjum i trzeba by go jakoś ukierunkować. Horoskop i numerologia w tym pomoże. Niekórzy wierdzą, że to droga na skróty. A niech sobie będzie. Grunt, że to przynosi dobre wyniki.
Niedługo połowa siepnia i trzeba by pomyśleć o diecie. Motywacja zerowa i sporo przytyłam. Chyba jednak tej ósemki z przodu w tym roku nie zobaczę, a miało być 85 kg. Cóż trudno. Szczerze mówiąc przestało mi na tym zależeć. To źle, bo o zdrowie tu chodzi nie o wygląd. Może za te dwa tygodnie motywacja wróci? Kto wie...


czwartek, 6 sierpnia 2015

Nowa praca, ogród, zmęczenie Krzyśka, Reiki dla umierających i decu...


Upały trwają. Wczoraj przeszła burza z ulewnym deszczem. Zalało mi ganek. Sama nie wiem jak to się stało, bo okno było zamknięte. Podlało mi ogród i przy okazji strzepało pomidory. Kiepskie zbiory mam w tym roku. Najadłam się rabarbaru, botwinki i ziół. Było troche bobu. Są ogórki, ale nie za dużo. Kwitną kabaczki i dynie. Było dużo szczawiu. Jest sporo pomidorów z tym, że w większości kupiłam żółte, małe o czym nie wiedziałam. 
Pogody już mam dość. Roztapiam się, a zaraz jadę na pocztę. Nie da się tego przełożyć. W poniedziałek jadę znowu. Tym razem do sąsiedniego miasta z wysyłką rękodzieła i do punktu ksero wydrukować to i owo do wyrobu karek. 
Krzysiek też już ma dość upału. Coraz częściej też narzeka na pracę. Wraca zmęczony i śpi jak kłoda przez dwie godziny. Później wstawać nie chce. Mówi o przeniesieniu się do ochrony, ale to praca też na noc co mi nie odpowiada. Wolę gdy w nocy jest w domu. Coś jednak będzie trzeba pomyśleć, bo do emerytury w tej pracy nie da rady. Zbyt duży wysiłek i zbyt dużo chodzenia i schylania się. Narzeka na bóle nóg i kręgosłup.
Dostałam propozycję pracy na portalu ezoterycznym zatrudniającym między innymi wróżki. Zgodziłam się. W sumie zajmuję się ezoteryka już 30 lat i to i owo porafię. Wczoraj zaczęłam uzupełniać profil i jest tam możliwość wystawienia usług dodatkowych. Wysawiłam horoskop urodzeniowy, partnerski, zdrowia, prognostyczny, afirmacje, oczyszczanie domu różnymi metodami w tym wahadłem, oczyszczanie aury i czakr, przelewanie wosku i szepty, Reiki, Reiki dla zwierząt i na moment śmierci. To bardzo ważna usługa. Można ją zamówić dla siebie, gdy obawiamy się śmierci, dla kogoś bliskiego, dla kogoś ciężko chorego, by ułatwić odejście, a także dla osoby zmarłej. Zwłaszcza wtedy gdy śmierć była ciężka. Usługa jest też dosępna dla zwierząt. Myślę jeszcze o horoskopie miłosno-seksualnym. Będzie też oczywiście tarot. Wybrałam sposób kontaktu przez chat, esemesa i email. Z telefonu musiałam na razie zrezygnować, bo moja komórka nie zawsze w domu ma zasięg. Wystarczy troche deszczu czy burza i już nic nie słychać.
Nadal działam w decu. Dziś też będzie talerzyk tym razem z różą. To już ostatni na razie. Trzeba by się wybrać na targ po następne, ale może dopiero wtedy gdy upały przejdą.







wtorek, 4 sierpnia 2015

Upały, nowa praca, sprzedaż rękodzieła, oczyszczanie energetyczne i podrzucony kociak...


Nadeszły upały. Dziś ma być 33 stopnie, a ja muszę jechać do miasta. Będę na poczcie, w antykwariacie i w punkcie ksero, bo czas wydrukować scrapki do kartek na Boże Narodzenie. Jadę rano tak, zeby po 11 juz wrócić do domu. Po południu będę działać i w pracowni i zarobkowo, bo mam nowa pracę. Wreszcie mi sie udało chwycić taką za lepsze pieniądze. Będę pisać na forum o dietach, odżywianiu, ćwiczeniach i zdrowym stylu życia. Może mi się uda zarobić. Tylko ciekawe jak długo ta praca będzie. Wczoraj udało mi się też sprzedac troche rękodzieła, a dokładnie talerzyk i kilka kamieni. Jestem bardzo zadowolona, bo pieniędzy sporo porzebuję w najbliższym czasie. Powinnam zrobić troche zakupów i oddać komputer do naprawy, bo niekóre litery są zupełnie starte i nie wszystkie klawisze dobrze działają. Nie zawsze działa t i klawisz alt. Dużo błędów robię przez to w tekście i muszę później nanosić poprawki, a to zajmuje sporo czasu.
Od kilku dni oczyszczam energetycznie wszystko co sie da. Nie tylko moje mieszkanie, ale i działkę i oba domy i budynki gospodarcze. Używam soli do egzorcyzmów i wahadła z kryształu górskiego. Wszystko idzie dobrze i działa, bo mi się śnią koszmary, a to oznacza, ze walczę. Będzie dobrze. O egzorcyście przestałam myśleć, bo to bez sensu. Musiałabym zrezygnować z ezoteryki na co się nie zgadzam. Dalej mam zamiar stawiać tarota i robić zabiegi Reiki potrzebującym. Nie wyrzeknę się tego. Nie tylko Kościół umożliwia oświecenie i dotarcie do Boga. Są też inne drogi wcale nie gorsze i ja mam zamiar jedną z nich kroczyć dalej...
Dwa dni temu zadzwoniła do mnie koleżanka z wiadomością, że ktoś jej podrzucił małego kotka. Kotek wszedł do komórki i schował się. Był całkiem dziki. Jej mąż kotów nie cierpi i groził, że poszczuje go psem, który koty morduje. Do schroniska nie miał go kto odwieźć, a straż miejska wcale problemem nie była zainteresowana. Zdecydowałam się, że go zabiore do siebie do komórki i będzie żył jako kot wolnożyjący. Jak długo to już inna sprawa, bo obok u sąsiadów jest pies. Jest też ruchliwa droga. Mieli kota złapać i przynieść do mnie. Niestety nie udało się. Maluszek uciekł do sąsiada i schował się w stercie drewna. Sąsiad co prawda koty ma, ale je rozmnaża i pewnie mało karmi i nie leczy więc problem rozwiązany nie jest. Ja już nic zrobić nie jestem w stanie. Czy biedactwo przeżyje trudno przewidzieć. Szkoda...

Wczoraj wstawiłam troche nowości na mój blog galerię. Dziś może jeszcze dołożę...










sobota, 25 lipca 2015

Upał, codzienność, kamienie i egzorcyzmy...

Upały nieźle mi dały w kość. Wczoraj nalałam wody do wanny i wchodziłam kilka razy się ochłodzić. Na szczęście ma się od jutra ochłodzić. Podobno. Oby, bo już jestem na wpół uduszona. Planowałam w tym tygodniu zrobić ser, ale nie byłam w stanie z powodu gorąca pojechać po mleko. Poczekam na ochłodzenie. Chcę zrobić ser na podpuszczce. Może z ziołami. Kusi mnie też taki typu oscypka, ale nie mam formy, a formy troche kosztują. Wczoraj zrobiłam za to pasztet z soi, a na kolację placuszki z resztki rabarbaru. Na obiad była zupa szczawiowa. Dziś jest oczywiście schab, bo Krzysiek ma ciężką dniówkę i chce się najeść mięsa jak zawsze wtedy. Po południu mam zakisić ogórki takie na szybkie zjedzenie. Jeśli dobrze się ukiszą to kupię w przyszłym tygodniu następna partię już do zakiszenia na zimę.
Ostatnio prawie z pracowni nie wychodzę. Ozdabiam kamienie. Bardzo mi się to spodobało i jeszcze mam następne pomysły. Kamienie mnie zachwyciły i w większości zostaną w domu. To praktyczna ozdoba w domu gdzie są koty. Nie potłuką się, sierścią nie oblezą. Dziś będę robiła dalsze kamienie z kurami. Mam już z tematyką leśna i z kotami. No i te...







Decu idzie mi coraz lepiej. Już coraz większe kawałki przyklejam. Wczoraj zrobiłam też deskę i zawieszkę. Ozdobiłam również wazonik. Niestety wszystko czeka na lakierowanie, bo lakieru prawie nie mam. Zostały z 2 łyżki na dnie opakowania. Ciekawe kiedy kurier przesyłkę przyniesie.
Wczoraj dostałam od mamy firankę. Jest cudna, gruba i wycinana na dole. Niestety jest cała żółta, bo mama jest wielbicielką papierosów. Od rana z tą firanka walczę, żeby ja wybielić. Była już moczona w wybielaczu. Teraz ją piorę i jeszcze mam zamiar potraktowac ją wybielaczem do firan. Ciekawe czy pomoże. Powinnam też wyprać kocie kocyki i psią poduszkę, ale deszcz dziś zapowiadają. Mam nadzieję, że będzie, bo ogrodu sama nie dam rady podlać, a Krzysiek wróci późno.
Przedwczoraj zarobiłam na tarocie i teraz czekam na pieniądze. Chcę kupić książkę o egzorcyzmach Wandy Prądnickiej. Coś ostatnio mnie ta tematyka bardzo interesuje. Zastanawiam się czy egzorcyzmy nie przydałbyby się członkom mojej rodziny, bo nie zawsze dobrze się w niej dzieje. Niby potrafię oczyścić i ludzi i mieszkania, ale tylko w lżejszych przypadkach. Za poważne egzorcyzmy się nie biorę, bo nie mam do tego powołania.

czwartek, 23 lipca 2015

Nieznośny Pikuś, wstręciucha Onka, pitraszenie i robótki...

Nie mam już siły do tego Pikusia. Nie dość, że od kilku miesięcy odmawia spania w przedpokoju, bo wrzeszczy jak wściekły i wszystko demoluje. To jeszcze teraz, gdy już ustąpiliśmy i zyskał przywilej spania w sypialni ładuje się na łóżko. Na to nie mogę pozwolić, bo miejca brak. Próbuje więc spać na pufie obok głowy męża, albo na podłodze koło łóżka. W przygotowanym specjalnie koszyku z poduszką spać nie zamierza. Wojna trwa co noc. Dopóki świeci się światło i rozmawiamy z Krzyśkiem grzecznie leży w koszyku. Gdy tylko gasimy światło i milkniemy on nastychmiast wychodzi i mości się pod łóżkiem na podłodze. Nie było by to tragedią, ale on nie śpi na dywanie tylko na gołej podłodze. Boję się, że zimą po prostu zmarznie i rozchoruje się na stawy. Z kotami też problemy ostanio, a właściwie z Onką, bo zrobiła sobie kuwetę z miski Pikusia. Nie mam możliwości załatwić jej osobnej kuwety, a ona ze wspólnych nie chce korzystać. Ostatnio kuwetą była popielniczka. Teraz miska. Koty przez te upały straciły apetyt i mniej jedzą. Suchy pokarm zalega w miskach dopóki pies nie wyje. Strasznie dużo za to piją.
Ja ostatnio staram się gotować lekkie potrawy - mało mięsa, więcej warzyw. Jemy mniej strączkowych i mniej wędlin. No przynajmniej ja, bo Krzysiek je codziennie. Dziś znowu  będzie botwinka, bo buraczki trzeba z ogródka wyjeść. Tym razem podam ją z jajkiem. Na kolacje zrobię placki z rabarbarem, albo krążki z cukini. Wczoraj był bób i placki z cukini i papryki. Wszystko z mojego ogródka z wyjątkiem cukini, która jeszcze nie doszła. Nawet papryka. W tym roku była ta podłużna.
Do ogródka wychodzę wieczorem, bo chłodniej. Wszystko jest zarośnięte, bo w ogródku wiele miejsc jest pustych, gdyż uprawy się nie udały. Teraz grządki zarastają chwastami. Krzysiek się wścieka, że ogródek zaniedbany. On pamięta ogródek swojej mamy. Tam wszystko było elegancko wyplewione i trawy się nie spotykało. Mama plewiła codziennie. Zawzięcie i wytrwale. Ja plewię gdy już bardzo trzeba.
Robótkowo działam cały czas. Głównie decu i kartki. Zastanawiam się nad ozdobieniem osłonek na doniczki, ale nie wiem jak to by na plastiku wyszło. Nie przekonam się póki nie spróbuję. A osłonek ceramicznych nie mam ze względu na koty, które kwiatki zrzucają. Ceramiczna osłonka od razu do wyrzucenia, a plastikowa niekoniecznie. Kusi mnie też kupić chlebak...






wtorek, 21 lipca 2015

Upały, zakupy, robótki, trochę o ogrodzie i eremita...

Upały mi ostatnio dokuczyły. Zwłaszcza wczoraj, bo byłam w mieście na zakupach. Wróciłam ledwie żywa i cała mokra mimo użycia przed wyjściem dezodorantu. Od razu weszłam do wanny i wyciągnęłam się w chłodnej wodzie. Co za rozkosz. Kupiłam troche fajnych rzeczy do robótek. Między innymi wstążki, kieliszek na lampion, butelkę i deski. Przyszły mi też drobiazgi do zdobienia ze sklepu dla rękodzielników. Czekam na kamienie i lakier. No i na książki.
Dziś będę przez cały dzień działać robótkowo z przerwami na czytanie książki o egzorcyzmach. Książka jest własnością mojej mamy i jest już w domu od jakiegoś czasu, ale jakość mnie do niej do tej pory nie ciągnęło.
Wczoraj wiele nie zrobiłam tylko dwie kartki i broszkę z motylem. Dużo za to spałam, bo miasto i upał mnie wykończyły.










Dziś już spania tyle nie będzie. Mam zamiar skończyć lampion, zawieszkę i zrobić może jakieś kolczyki. Pewnie też zrobię ze dwie kartki. Może jeszcze coś.  Do ogrodu nie wyjdę, bo za gorąco jest. Wieczorem tylko pójdziemy wszystko podlać. Upały mają jeszcze kilka dni potrwać. Kurczę jak ja tego nie znoszę. Byle do jesieni i rześkich poranków mgłą osnutych...
Na obiad będę miała dziś znowu botwinkę. Jem ją ostatnio z dwa razy w tygodniu, bo buraki pięknie mi obrodziły. Jem też często potrawy z rabarbarem, bo też mi go nie brakuje. Jem również ogórki. Ładnie mi rośnie papryka w doniczce. Kiepskie są za to pomidory - małe i tylko po kilka na krzakach. Kapusta przepadła coś ją zjadło, a czerwona nie wykształciła główek. Podobnie kalarepy. Ciekawe jak udadza się kartofle. Sa bardzo wysokie i wyciągniete. Obawiam się, że bulw będzie mało, bo rośliny wysiliły się na zielone pędy.
Ostatnio wyszedł mi w tarocie eremita. Powinnam chyba bardziej skupić się na swoim wnętrzu, wycofać się, odizolowac od gwaru świata. Więcej medytacji też by nie zaszkodziło. Karta może przynieść depresję, samotność, artretyzm i chroniczne choroby. Mimo tego lubię tą kartę za jej spokój.

środa, 8 lipca 2015

Urodziny, robótki i nieznośny upał...

Dziś są urodziny Krzyśka, a wczoraj przyjechał brat Krzyśka z synem. Zrobili grila. Tak się rozochocili, że w końcu moja mama musiała interweniować, bo było za głośno. Ciekawe jak wrócili do domu. Było ciemno, a oni przyjechali na rowerach. Było to dla mnie dziwne. Upał straszny, a tu rowery. Ja oczywiście już tych upałów mam dość. Jestem ledwie żywa, a ubranie mi się lepi. Zwłaszcza w pracowni jest gorąco po południu. Nie ma czym oddychać. Rośliny mdlają. Zwierzęta też całymi dniami leżą jak nieżywe. Nawet apetyt straciły i tylko piją całe litry wody. Do wody wystawionej na podwórku dla gołębi schodzą się zwierzęta z połowy wsi. Dziś był kot sąsiadki.
Nadal działam robótkowo. Robię kartki. Nie zapomniałam też o decu. Sprawia mi to dużo przyjemności. Mam zamiar rozwijać się w tym kierunku. Wiem, że moje wytworki nie wszystkim się podobają, ale mnie to nie zniechęca. Przecież nie wszyscy mają
taki sam gust. Pomysłów mam sporo. Część czeka na realizację. Prawie wszystkie zakupy mam już w domu. Ostatnio przyszły skrzyneczki i głęboka taca, w której mam zamiar przechowywać przyprawy, bo nie wszystkie mieszczą sie w słoiczkach. Jak to wszystko ozdobię jeszcze nie wiem, ale kuszą mnie większe serwetki. Mam kilka pięknych wzorów. Tylko jak je przykleić, żeby zmarszczeń nie było? Może czas wypróbować żelazko?










Przez te upały wcale mi się nie chce jeść. Gotuję niechętnie i cokolwiek byle ugotować. Wertowanie przepisów i gotowanie smakołyków zostawiam sobie na jesień lub ewentualnie późne lato, gdy już żar z nieba przestanie się lać. Ogródek też zaniedbałam. Zarośnięy jest okropnie. Wiele dobra to ja w tym roku z niego nie zbiorę. Wszystko rośnie strasznie wolno albo śmiga ale jest jakieś takie wyciągnięte. Nie wiem co robię nie tak. Zasilam, podlewam, a wszystko u mnie jest albo o połowę mniejsze niż w ogrodzie koleżanki, a siałyśmy w tym samym czasie albo wybujałe. Nic tylko to wina słońca. U mnie wszystko prawie rośnie w świetle rozproszonym, w pobliżu drzew. Koleżanka natomiast ma ogród od południa i cienia brak...

środa, 1 lipca 2015

Lipiec, praca Krzyśka, wytworki i braki...

Lipiec nadszedł nie wiadomo kiedy. Czas pędzi w zawrotnym tempie. Dopiero niedawno siałam w ogrodzie, a tu już zbiory. Jeszcze troche i zaczną się żniwa. Pamiętam z dziecińswa tą gorączkę. Moja rodzina wprawdzie nigdy pola nie miała, ale za to sąsiedzi mieli. Nie daleko też od mojego domu była młockarnia i pełne wozy ze zbożem przejeżdżały raz za razem pod oknami. Troche mi brak tych czasów i tego klimatu. Teraz już widać, że mieszkam w mieście. Sąsiedzi nic nie uprawiają, nie hodują zwierząt. Zniknęły wiejskie kwiaty z ogrodów i drewniane płoty. Nie ma już ławeczek przed domami. Wszędzie rosną iglaki. Każdy strzyże trawnik i rzadko kto uprawia kwiaty. Zbyt dużo pracy wymagają. Warzywniki też oczywiście zniknęły. Pojawiły się za to kute bramy i wyłożone betonem podjazdy. Mnie tam te zmiany nie pasują, ale cóż.
Krzysiek dostał nową umowę tak, że pracuje dalej. Tym samym nerwy i strach, że zostanie bezrobotnym już za nami. Ostatnio wraca z pracy bardziej zmęczony, bo sporo ludzi poszło na urlop, a praca musi być wykonana. Sama się nie zrobi. Krzysiek wraca skonany i od razu kładzie się spać na godzinę, żeby odreagować i odpocząć. Narzeka na bóle nóg. Ciekawe jak długo jeszcze w takim tempie pociągnie. Byle do jesieni. Wtedy urlopy się skończą i będzie mu lżej. Aż się boję jak nadejdą upały.
Fanty na bazarek dla kotów prawie gotowe. Są już karty, podkładka, zakładki, obrazki pastelami. Wczoraj kończyłam kolczyki drewniane i butelkę. Zostały do roboty kolczyki ale niemalowane. Kusi mnie też zrobić jeszcze lampion z kieliszka. Co prawda nie mam preparatu do robienia szronu, ani szucznego śniegu, ale można ozdobić inaczej. Jeszcze się zastanowię...Czasu trochę zostało.
A na koniec ostatnie wytworki. Część pójdzie na koty. Część sobie zostawię...











W decoupage bardzo mi brakuje złotej i srebrnej pasty postarzającej w scrapbokingu dziurkacza na rogi. Są piękne zestawy na rogi i brzegi, ale mnie w tej chwili nie stać. Kiedyś pewnie kupię.