Zapachy dobieram najczęściej do pory roku, dlatego wiosną i latem królują u mnie głównie lekkie
i orzeźwiające aromaty owocowe czy subtelne kwiatowe wonie, natomiast jesienią i zimą lubię
sięgać po nieco cięższe i rozgrzewające nuty zapachowe. W sierpniu udało mi się otrzymać do
testów w ramach Klubu Ekspertek portalu Ofemin.pl najnowszą wodę toaletową marki Playboy
o intrygującej nazwie "Queen of the game". Byłam bardzo ciekawa tej kompozycji zapachowej,
ponieważ do tej pory nie używałam żadnej wody toaletowej sygnowanej wizerunkiem króliczka.
Zapach niemal natychmiast przypadł mi do gustu. Co prawda okazał się jednak zbyt ciężki do
stosowania w ciągu upalnego dnia, ale świetnie sprawdzał się po zachodzie słońca. Intuicyjnie
czułam, że z przyjemnością wrócę do tej kompozycji jesienią oraz zimą, w pełni doceniając jej
charakter współgrający z moim aktualnym samopoczuciem.
Playboy
Woda toaletowa
Queen of the game
Opis producenta
Woda toaletowa Playboy Queen of the game to orzeźwiająca kompozycja, która zniewala swoim
zmysłowym aromatem. Zapach został stworzony z myślą o kobietach zdecydowanych, lubiących
wyróżniać się pośród tłumu. Zmysłowy i wyrazisty zapach zawróci w głowie każdemu mężczyźnie.
Zniewalającą kompozycję otwiera kuszący aromat passiflory, połączony z energetyzującą czarną
porzeczką i aksamitnym zapachem kawy. Kompozycję dopełnia subtelna nuta prażonego sezamu,
która nadaje wyrazistości słodkim akordom kwiatu pomarańczy i kremowe, czekoladowego founde.
Zmysłowości dodaje upajający aromat fasoli tonka, połączony z drzewem cedrowym i upajającym
aromatem paczuli. Dzięki tej wyrafinowanej kompozycji każda kobieta poczuje się jak królowa,
zarówno podczas spotkania z przyjaciółmi, jak i wieczornego wyjścia do klubu czy na randkę.
Moim okiem
Woda toaletowa znajduje się w charakterystycznym dla pozostałych zapachów tej marki flakoniku
wykonanym z przezroczystego szkła, którego znakiem rozpoznawczym jest plastikowa zatyczka o
kształcie przypominającym królicze uszy. Ozdobę flakonika stanowią także subtelne wytłoczenia,
między innymi znajdujące się z tyłu buteleczki logo z kultowym już wizerunkiem króliczka. Choć
sam wygląd flakonika nie jest wyjątkowo elegancki czy wyszukany, to zdecydowanie nie można
odmówić mu uroku. Całość znajduje się dodatkowo w kartoniku, który kolorystycznie jest idealnie
dopasowany do swojej zawartości - nasycony róż i klasyczna czerń tworzą przyjemny dla oka duet.
Warto wspomnieć także o tym, że flakonik jest bardzo poręczny, a atomizer działa bez zarzutu.
wykonanym z przezroczystego szkła, którego znakiem rozpoznawczym jest plastikowa zatyczka o
kształcie przypominającym królicze uszy. Ozdobę flakonika stanowią także subtelne wytłoczenia,
między innymi znajdujące się z tyłu buteleczki logo z kultowym już wizerunkiem króliczka. Choć
sam wygląd flakonika nie jest wyjątkowo elegancki czy wyszukany, to zdecydowanie nie można
odmówić mu uroku. Całość znajduje się dodatkowo w kartoniku, który kolorystycznie jest idealnie
dopasowany do swojej zawartości - nasycony róż i klasyczna czerń tworzą przyjemny dla oka duet.
Warto wspomnieć także o tym, że flakonik jest bardzo poręczny, a atomizer działa bez zarzutu.
Zapach okazał się na prawdę ciekawy. Otacza go lekka nutka tajemnicy, a tym co pociąga mnie w
nim najbardziej, jest jego niejednoznaczność. W kompozycji zapachowej znajdziemy bowiem nuty
passiflory, czarnej porzeczki i pobudzającej kawy, jaśminu i kwiatu pomarańczy oraz prażonego
sezamu. Bazą tej wody toaletowej jest apetyczny aromat czekoladowego founde, fasola tonka oraz
cedr i paczula.
Bezpośrednio po pierwszym użyciu wydał mi się nieco zbyt mocny, ale już po chwili okazało się,
że ma w sobie także odrobinę pożądanej delikatności. W moim odczuciu jest to ładny i kobiecy
zapach, pełen zaskakujących, a jednocześnie idealnie uzupełniających się połączeń zapachowych
które sprawiają, że trudno wyodrębnić jeden, dominujący aromat. Określiłabym go jako słodki ale
nie przesłodzony, o kwiatowej woni przełamanej orzeźwiającymi owocowymi nutami, ze szczyptą
zmysłowej pikanterii i odrobiną egzotycznego orientu. Jest ciepły, pobudzający i bardzo zmysłowy.
Należy do kategorii wyrazistych zapachów, jednak nie przytłacza swoją intensywnością i nie jest
duszący ani mdły. Dla mnie jest to zapach który idealnie nadaje się na wieczór, oraz na chłodne dni
- świetnie sprawdza się zwłaszcza o tej porze roku otulając swoim ciekawym aromatem. Trwałość
wody toaletowej "Queen of the game" jest moim zdaniem przeciętna i jeśli chcemy aby ten zapach
towarzyszył nam przez cały dzień nie pozostaje nic innego, jak zabrać flakonik ze sobą. Tak oto
rozpoczęłam swoją przygodę z marką Playboy i myślę, że przyjrzę się bliżej pozostałym zapachom
z "króliczkiem", choćby z ciekawości :)
Do testów otrzymałam flakonik o pojemności 40 ml który kosztuje około 40 złotych i jest dostępny
w wielu drogeriach, zarówno stacjonarnych jk i internetowych. W skład linii zapachowej wchodzi
także mgiełka do ciala, dezodorant i żel pod prysznic, oraz woda taletowa o pojemności 60 ml.
Jak zwykle zachęcam Was do zapoznania się z opniami pozostalych ekspertek portalu Ofeminin
- jak oceniły ten zapach pozostał przeczytacie tutaj