Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

20 września 2013

Grypa na horyzoncie i nieco książkowo, czyli post codziennościowy...

Brzydka pogoda i niska temperatura szybko dały znać o sobie.
Od dwóch dni czułam się podejrzanie dziwnie, dziś już ewidentnie źle.
Do tego stopnia, że zawitałam do mojego lekarza rodzinnego - mam już doświadczenie,
aby nigdy nie czekać z wizytą u lekarza gdy naciąga weekend. 
Objawy mam ewidentnie grypowe, więc weekend przesiedzę/przeleżę w czterech ścianach.
Cóż, jestem ciepłolubna :)
Mam nadzieję, że do poniedziałku sytuacja zdrowotna zostanie opanowana :-)

Dobrze, że zdążyłam jeszcze odwiedzić bibliotekę i zrobiłam sobie pokaźny zapas czytadełek:


Kupiłam też w ubiegły czwartek Vivę z książką, o której Wam wspominałam:


Jeśli chcielibyście ją kupić, w Biedronce jest teraz fajna książkowa oferta,
która trwa od wczoraj, czyli 19 września. Fajne książki w bardzo przystępnej cenie.
Ja wypatrzyłam w tej ofercie aż cztery pozycje które chętnie bym przeczytała :-)






Lubicie czytać książki?

6 sierpnia 2013

Nieco zdrowotnie


W dzieciństwie miałam bardzo sympatyczną przyjaciółkę i jednym z naszych ulubionych
zajęć było udawanie dorosłych.  Zawsze gdy dopadło nas przeziębienie czy grypa,
mówiła bardzo dorosłym tonem, że dopiero po trzydziestce to się "wszystkie poważne"
choroby zaczynają :-)
Muszę tu zaznaczyć, że wtedy wydawało nam się, iż jak ktoś ma JUŻ trzydzieści lat,
to jest - co tu dużo mówić - stary ... Ale teraz, rzecz jasna, myślimy absolutnie inaczej :-)

Oczywiście powyższa historyjka jest tak pół żartem, pół serio :-)
Niemniej zawsze sobie to przypominam, kiedy dopada mnie jakaś choroba.
A że większość dopadła mnie rzeczywiście w okolicach trzydziestki....cóż :-)

Byłam wzoraj u endokrynologa - na szczęście zdążyłam się umówić 
tuż przed wyjazdem Pani Doktor na urlop. Wyszłam nieco zasmucona,
bo wyniki tym razem nie były tak dobre, jak ostatnio.
Ale mam nowe dawki leków, mam nadzieję że wszystko wróci do normy.
Następna kontrola na przełomie września i października.
Tymczasem pod koniec sierpnia czeka mnie jeszcze wizyta u okulisty i dermatologa.
Czekam cierpliwie :-)
Nauczyłam się nie bagatelizować żadnych niepokojąych sygnałów
które wysyła mój organizm. W miarę możliwości badam, sprawdzam, kontroluję.

Tymczasem upały nie odpuszczają.
Już nie pamiętam, kiedy widziałam choćby kropelkę deszczu...
Źle śpi się w nocy i źle funkjonuje w dzień.
A ja mam dzisiaj tyle spraw do załatwienia....cały dzień bieganiny...

Ale co tam :-) 
Uśmiechnijmy się - w końcu:





24 kwietnia 2013

Co u mnie ?

Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej u ginekologa, w związku z torbielą jajnika.
Jest znacznie lepiej, torbiel sporo się zmniejszyła i istnieje szansa, że w następnym cyklu
zniknie całkowicie.
Po wizycie czuję się znacznie lepiej, zarówno fizycznie jak i psychicznie.


Autko naprawione, błaha przyczyna a duża awaria. Najważniejsze, że mogę już spokojnie jeździć.
Znaczy.... w miarę spokojnie :-)

A dziś spotykam się z drugą blondynką w centrum handlowym. Cel - oczywisty :-)
Z tą jednak różnicą, że tym razem to druga blondynka kupuje, ja wyłącznie towarzyszę :-)
Oj, będzie się działo!






18 kwietnia 2013

Jak nie urok to...

...stopa!
Taaak, dokładnie stopa....
Wczoraj najpierw niefortunnie stanęłam podczas spaceru z psem, a potem chciałam obejrzeć wieczorem film w pewnej ciekawej pozycji i gotowe...coś mi "chrupnęło" w mojej prawej stopie!
Całą noc mnie bolała, teraz też chodzę jak kaleka..
.Jeszcze mi tylko do kolekcji lekarzy specjalistów których muszę odwiedzić ortopedy brakuje...

Cóż, biegnę do apteki zaopatrzyć się w jakieś przeciwzapalne i przeciwbólowe smarowidła.
Byle mnie tylko jakiś gips nie czekał, brrrrrr....

Dobrze że chociaż pogoda piękna - cieplutko, słonecznie, wręcz letnio :-)

4 kwietnia 2013

Zapisków ciąg dalszy...

Dziś miałam sporo czasu i przeglądałam fora internetowe. I tak mi się smutno zrobiło kiedy przypomniałam sobie, że jeszcze jakiś czas temu byłam częscią pewnego prężnie działającego forum. Tworzyłyśmy z dziewczynami tam piszącymi zgrane grono. Bardzo lubiłam to forum. Aż miło było zajrzeć, popisać...Ale pojawiła sie osoba, która chyba za cel życiowy postawiła sobie zniszczenie tego naszego internetowego miejsca. I zniszczyła. Zagladałam dzisiaj - forum przetrwało, ale zdecydowanie nie jest już takie samo. Nie ma piszacych tam kiedyś wyjątkowych dziewczyn, nie ma takiej jak dawniej, wręcz rodzinnej atmosfery.

Z kilkoma fantastycznymi dziewczynami mam kontakt do dziś. Takie wsparcie - choć wirtualne - jest nieocenione. Zwłaszcza gdy dopada nas choroba, a ktoś po drugiej stronie rozumie co czujemy, bo był w takiej samej sytuacji. Mam takie marzenie, abyśmy wspierały się tak jeszcze dłuuuugoooo:-)
Kwiatuszek dla Was kochane kobitki!

Dziś czuję się juz nieco lepiej. Torbiel dalej sobie siedzi i żyje własnym życiem, ale przynajmniej już tak nie dokazuje. Mam nadzieję ze jej koniec zbliża się wielkimi krokami. Najlepiej takimi stawianymi w siedmiomilowych butach :-)

Dziś był pogrzeb wujka. Pojechałam z mężem. Nie uczestniczyłam w całej ceremonii, ale byłam przy tym ostatecznym pożegnaniu. Teraz czuję ulgę, bo pożegnałam się z nim w duchu i towarzyszyłam mu w ostatniej drodze. Bardzo żal mi jego córki...

Jest taki fragment w książce Małgorzaty Kalicińskiej "Lilka" :

"Do nieba powinna być jakas linia telefoniczna. Oczywiscie z limitem minut, bo zmarłym nie należy zawracać głowy byle czym. W ważnych sprawach by się dzwoniło.
Na centrali mogłaby siedzieć jakaś święta Aniela z salawy.
- Halo? Niebo?
I ta Aniela odpowiadałaby:
- Pani do kogo?
- Ja...dzień dobry, do mamusi. Chciałam się zapytać...
A ona decydowałaby, mówiąc:
- Łączę, ale ma pani tylko cztery minuty. Czas start!
Albo:
- O pracy?! O, nie! Takimi duperelami zmarłym nie bedziemy dupy zawracać! Proszę sobie poradzić samej!

Chyba wszystkim nam by się taka linia telefoniczna do nieba przydała...



3 kwietnia 2013

Zapiski torbielowej

Już czwartą noc z rzędu źle śpię. Boli mnie prawe podbrzusze i usilnie szukam pozycji w której będzie mi najwygodniej. Póki co najlepiej sprawdza się spanie na plecach z wyprostowanymi nogami. 
Torbiel ciągle daje o sobie znać. Zażywam skrupulatnie leki i czekam na efekt...oby nastapił szybko, bo ciagły ból sprawia że moja kondycja psychiczna nie jest najlepsza. Mimo tego że mam dosyć wysoki próg bólowy, to jednak ciągłe odczuwanie tego bólu męczy...Dobrze że jestem w domu gdzie mogę w każdej chwili odpocząć, położyć się. Ugotowałam sobie pyszną zupke pomidorową na mięsku z indyka i posilam się:-)
Staram się przekierować myśli na inne, bardziej pozytywne tory, więc przy łóżku mam stosik książek i czytam...

2 kwietnia 2013

Torbiel jajnika

Niestety ból nie przeszedł, więc nastawiłam się dziś na kierunek "ginekolog". 
Intuicja mnie nie zawiodła...czułam, że dzisiejsze wiadomości w gabinecie ginekologicznym nie będą zbyt optymistyczne. Łudziłam się jednak, że może to jakiś stan zapany przydatków, problemy z drogami moczowymi...Niestety. Moim oczom na monitorze usg ukazała się olbrzymia torbiel. Widziałam ją sama, lekarz nawet nie musiał zbytnio tłumaczyć, bo znajomy to dla mnie widok. Zresztą przysłoniła swoją obecnością wszystko inne, łącznie z jajnikiem na którym się znajduje, więc nie sposób jej było nie zauważyć.
Szczęście w nieszczęściu to klasyczna torbiel czynnościowa z czystym płynem surowiczym w środku, tyle że bardzo duża i bardzo boli...
Powtarza się u mnie zawsze jeden schemat, mianowicie kiedy torbiel osiągnie już na moim jajniku pewną wielkość zaczynam ją konkretnie i zdecydowanie czuć , no i zaczyna mnie bardzo boleć. Ból jest kłująco - piekący i zwykle promieniuje do pachwiny a czasem także jakby do nogi. Nic przyjemnego.

Lekarstwa wykupione, dalsze działanie uzależnione jest od tego jak torbiel będzie się zachowywać.

Dostałam piękne zdjęcia mojego "okazu". Do kolekcji.

Na pocieszenie kupiłam sobie całe pudło śliwek w czekoladzie.

Idę leżeć. Ale nie poddaję się.
Moje hasło w przypadku torbieli jest zawsze takie samo: "do boju"!

1 kwietnia 2013

Smutne Święta...

Jedynym pozytywnym aspektem padającego od wczoraj obficie śniegu, jest dla mnie piekny widok za oknem. Innych plusów nie widzę, choć i ten "widokowy" jest dla mnie mocno naciagany...może nawet napiszę inaczej - stararm się na siłę szukać jakichkolwiek plusów aktualnej pogody.
Same problemy, począwszy od spaceru z psem - bo nie ma gdzie wyjść i musimy spacerować w większości ulicą, bo tylko tam nie zapadamy się pod kolana w śniegu. Od samego rana podają informacje w ilu miejscowościach nie ma prądu w te święta, właśnie przez padający śnieg. A padać ma nadal.

Jakby tego było mało, od wczoraj boli mnie prawy jajnik. Mocno. Obawiam się, że jeśli nie przejdzie to jutro będę musiała udać się na niezapowiedzianą wizytę do mojego ginekologa. Odwołaliśmy wszystkie rodzinne wizyty i poza jednym spacerem z psem wygrzewam się z książką w ręku. Dobrze że mąż w domu, więc wyręcza mnie w większości spraw. Nieudane te Święta u mnie w tym roku.
Na dodatek w tym tygodniu szykuje się w rodzinie pogrzeb, w piątek przed samymi świętami zmarł wujek na raka trzustki. Zdiagnozowano go w styczniu tego roku...i tak szybko to wszystko się potoczyło...

Znowu uświadomiłam sobie ze życie to wielka niewiadoma...ze trzeba czerpać z niego pełnymi garściami i doceniać każdy pojedynczy dzień, bo nigdy nie wiadomo co nas czeka za miesiąc, za dwa...

Dzisiaj Śmigus Dyndus, zrobiliśmy sobie takie delikatne "polanie" wodą :-) Psiak też się załapał :-)



22 marca 2013

Nicnierobienie i bolący ząb


Zaczyna boleć mnie ząb...
Ręce mi opadają - dopiero co na przełomie grudnia i stycznia wyleczyłam wszystkie zęby które tego wymagały! Mam jedynie nadzieję że do Świąt wytrzymam i będę mogła zająć się tym problemem dopiero początkiem kwietnia...i że nie spędzę Wielkanocy na ostrym dyżurze dentystycznym.

I chyba muszę troche odpocząć, bo wczoraj jadąc samochodem szukałam ulicy o nazwie "Widokowa" i okazało się że właśnie na niej byłam, tyle że przeczytałam ją jako "Windowsowa"- to chyba wpływ zbyt długiego przebywania przed komputerem...  I dopiero po chwili wpadłam na to, że raczej nie jest możliwe aby ulica się tak nazywała. Dziś nie robie nic. Odpoczywam. I może wreszcie obejrzę film "Odwróceni zakochani" który leży i czeka od paru dni:

Ta pogoda mnie dobija...miałam nadzieję że wczorajszy deszcz i plusowa temperatura spowodują zniknięcie zalegających resztek sniegu, ale nic z tego. Na dodatek słyszę, że zima nie zamierza tak szybko nas opuścić i przed nami kolejne opady białego puchu, a także minusowe temperatury. Świetnie. Ale na to niestety nic się nie poradzi, pozostaje albo narzekanie albo pogodzenie się z faktem że jest jak jest.


Wczoraj w  drodze powrotnej do domu wstąpiłam do Lidla i wypatrzyłam bardzo fajne nawilżane chusteczki odświeżające w małych, idealnych do torebki opakowaniach. Takie chusteczki zawsze się przydadzą, więc wzięłam po jednym opakowaniu z każdego zapachu bo cena była bardzo zachęcająca - 89 groszy za sztukę. Skusiłam się też na Świąteczny akcent - zajączka :-) Z tyłu na plecach "niesie" malutką doniczusię z kwiatuszkiem ale może wypełnię ją malutkimi jajeczkami:-)

( zajączek )
( chusteczki - od lewej:  melon, rumianek, pomarańcza, mentol )

  

13 marca 2013

I po wizycie

Jestem zaskoczona. Nie jest źle, wręcz przeciwnie - jest dobrze!

Plamienie niczym za dotknieciem czarodziejskiej różdżki zniknęło koło południa i wszystko się uspokoiło. Ginekolog spokojnie mnie wysłuchał, a ponieważ wie że ciężki ze mnie przypadek medyczny, podszedł do wszystkiego ze szczególnym zainteresowaniem :-)
Podczas usg okazło się, że jestem w okresie okołoowulacyjnym i najprawdopodobniej stąd to pobolewanie i krótkotrwałe plamienie.
I nie było by w tym absolutnie nic dziwnego, gdyby nie to, że nigdy wczesniej nie miałam aż tak widocznych i odczuwalnych objawów owulacji...
Choć nie powiem żeby mi to nie pasowało. Dawniej aby stwierdzić moment owulacji musiałam chodzić na monitoring cyklu - mój organizm nigdy nie dawał mi w żaden sposób znać czy jest, czy nie i ewentualnie kiedy. A teraz po raz pierwszy objawy pokryły się z obrazem usg.

Zostało mi zrobione także badanie cytologiczne, w przyszłym tygodniu wynik.
Mam nadzieje że wyjdzie mi równie dobrze jak do tej pory.



Wizyta u ginekologa

Jak to dobrze, że umówiłam się do ginekologa akurat na dzisiaj...

Do pobolewania w podbrzuszu dołączyło plamienie, dziś znacznie mocniejsze niż wczoraj. Plus tej sytuacji jest jeden - lekarz nie będzie musiał wierzyć mi na słowo że je mam, widać gołym okiem. 

Cóż, sezon na wizyty w gabinecie ginekologicznym uważam za otwarty...

20 lutego 2013

Pogoda dla pingwina i inne przemyślenia...

U mnie od wczoraj zima jak z obrazka :-)
Tak sypnęło, że musiałam dziś rano solidnie się opatulić w czapkę, szalik i rękawiczki.
Zimowa aura jakoś nie wpływa na mnie na mnie zbyt optymistycznie, za to radość mojego psa nie ma granic :-)Dobrze, ze przynajmniej on się cieszy :-)

Receptę od endokrynologa zrealizowałam.
Następnym krokiem będzie odwiedzenie w marcu mojego ginekologa - muszę koniecznie zrobić sobie cytologię, usg i porozmawiać co dalej.
Prawdopodobnie będziemy znowu się ,,starać".Przynajmniej taki był plan działania pod koniec listopada, na ostatniej mojej wizycie. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że miałam chyba najdłuzsze ,,wakacje" jeśli chodzi o odwiedzanie gabinetu ginekologicznego. Cztery miesiące bez wizyty u ginekologa? Niemożliwe! Ja? :-)
Chciałabym czuć się nadal tak dobrze jak teraz....ale biorąc pod uwagę jaką sympatią darzą mnie torbiele to czarno to widzę....
Nie no, myślę pozytywnie, myślę pozytywnie :-)


Wczoraj w bibliotece czekała na mnie niespodzianka :-)


Nareszcie!!! :-)
I nawet tematyka taka "śnieżna" :-)

18 lutego 2013

Wizyta u endokrynologa

Dziś nareszcie miałam wizytę u endokrynologa.
Jestem bardzo zadowolona, Pani doktor także. Wyniki bardzo dobre, TSH pięknie spadło i teraz już mam takie, jakie być powinno.
Oczywiście kontynuujemy leczenie tak, by podtrzymać aktualne wyniki.
Następna wizyta kontrolna za trzy miesiące.
Wyszłam z gabinetu przeszczęśliwa że zostalam wreszcie prawidłowo zdiagnozowana i że leczenie przynosi widoczne i odczuwalne skutki.

Zastanawiam się nad wizytą u dietetyka...
Nie po to żeby ,,nie jeść" :-) wręcz odwrotnie, aby jeść - tyle że mądrze :-)
Może mógłby ułożyć dla mnie jakąś fajną dietę, biorąc pod uwagę chorobę Hashimoto i leczoną niedoczynność. Muszę uważnie prześledzić ten temat.
W sumie troche mniej kalorii tez by się przydało :-)


Tymczasem jak to w życiu bywa, zjadłam frytki :-)
Muszę nad sobą baaardzo popracować....
:-)


6 lutego 2013

8 tygodni leczenia

Minęło osiem tygodni, odkąd stwierdzono u mnie niedoczynność tarczycy i chorobę Hashimoto.

Jutro wybieram się do laboratorium na kontrolne badania z krwi - oczywiście pod kątem tarczycowym. Umówię sie też na wizytę do endokrynologa, gdzie według zalecenia mam sie pojawić po dwóch miesiącach zażywania leków z aktualnymi wynikami badań.

Jutro Tłusty Czwartek :-)
Oczami wyobraźni już widzę te pyszne pączusie, którym nie sposób się oprzeć i czego - wyjątkowo - absolutnie robić nie zamierzam :-)



Etykiety:

recenzja (183) ulubione kosmetyki (140) codzienność (101) zakupy (84) nowinki kosmetyczne (67) miłe chwile (50) ulubieńcy miesiąca (48) włosy (43) pielęgnacja włosów (38) Rossmann (31) książki (28) pielęgnacja twarzy (24) L'Oreal (22) Yves Rocher (22) kosmetyki (22) kosmetyki do włosów (21) promocje (20) przemyślenia (20) filmy (19) pielęgnacja ciała (19) farby do włosów (18) zachciewajki (17) zużyte kosmetyki (17) Garnier (16) projekt denko (16) zwierzęta (16) makijaż (15) Isana (14) mój pies (14) zdrowie (14) oferty (13) tusze do rzęs (13) weekend (13) Maybelline (11) Nivea (11) odżywki do włosów (11) moje gotowanie (9) przyroda (9) szampon do włosów (9) Biedronka (8) krem do twarzy (8) maska do włosów (8) Bielenda (7) krem do rąk (7) kremy (7) regeneracja (7) Święta (7) żele pod prysznic (7) Avon (6) Dove (6) Schwarzkopf (6) balsamy do ciała (6) farbowanie (6) gazetki (6) paznokcie (6) przesyłki (6) ulubione granie (6) wizyta u lekarza (6) wygrane rozdania (6) Kallos (5) Rimmel (5) TAG (5) kino (5) peeling do ciała (5) prezenty (5) rzęsy (5) żel do twarzy (5) Biovax (4) Lirene (4) Regenerum (4) peeling (4) regeneracja włosów (4) tanie i fajne (4) życzenia (4) Bioliq (3) Douglas (3) Gliss Kur (3) Timotei (3) balsam do ust (3) inspiracje (3) niespodzianki (3) olejek do włosów (3) podkład (3) podkład matujący (3) próbki (3) serum do twarzy (3) stylizacja włosów (3) Drogeria Natura (2) Elseve (2) L'Oreal Prodigy 5 (2) Lidl (2) Liebster Blog Award (2) Mikołaj (2) Pantene Pro-V (2) apteka (2) kosmetyki apteczne (2) maseczki do twarzy (2) mieszkanie (2) produkty do twarzy (2) rozdanie na blogu (2) sport (2) Aussie (1) Batiste (1) Dermika (1) Drogeria Hebe (1) Palette (1) Ziaja MED (1) buty (1) coś do kawy (1) gazety (1) imieniny (1) krem CC (1) kuracje do włosów (1) muzyka (1) oddanie na blogu (1) post informacyjny (1) przepisy (1) rozdanie (1) rozdanie świąteczne (1) sałatki (1) storczyki (1) suchy szampon (1) suplementy (1) szampony (1) ubrania (1)