Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozwój. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozwój. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 września 2015

mimo... piszę

Mimo zbiorowej histerii, czasem warto - BEZ WYRZUTÓW - nie mieć pomysłu co dalej, nie mieć ochoty na nowe, tylko wciąż to samo Emotikon smile Nie rozwijać się, nie być tak wstrząsająco wydajnym, kreatywnym, inspirującym, szybkim, tylko wsłuchanym w siebie, w SWÓJ WEWNĘTRZNY RYTM. Dać wybrzmieć skończonej pracy i zrobić sobie wolne Emotikon smile Poświęcić czas milionom spraw, na które wciąż go nam brakuje. Plan na dziś, na zdrowie, na całego Emotikon smile Czy też Twój? 



W tej przestrzeni oddechu od tego co znam, lubię, ale i od czego czasem potrzebuję odpocząć, niemal nigdy nie rozstaję się ze słowami...
Są zawsze ze mną, czasem porywane przez wiatr, na małą chwilkę...

Tym razem ułożyły się w coś, co zatytułowałam: "traktat opisowy o słowach"


Są ludzie odważni, którzy potrafiła rozdzielić chciała od bym.
Są ludzie, którzy słów unikają, bo te wciąż plączą się w niesforne supełki, grzęznące w gardle.
Są ludzie, którzy całe życie mają poczucie, że na jakieś słowo jest za późno lub za wcześnie- nigdy w porę i na czas.
Są i ci, którzy co dnia umierają po trochu, pozbawieni słów życiodajnych, całe życie na nie czekając.
I ci, którzy słowami tapetują całe połacie ścian, bez troski o składnię i to, czy ktoś ich słucha.
I także ci, którzy stawiają znaki zapytania, tylko po to, by nabrać powietrza przed kolejnym zdaniem.
I ci, którzy kurczą się pod dźwiękiem dobrych słów, biczując siebie w niezasługiwanie.
Ci którzy bez słów tracą coś ze swego człowieczeństwa,
I tacy wreszcie, którzy bez względu na porę roku zawsze mają w odzieży, przynajmniej jedną kieszeń pełną słów.
A!i drugą z notesem, ogryzkiem ołówka, by je notować, zatrzymywać na wieki ich ulotny napór.
Zdecydowanie najbliżej mi do tych ostatnich...



niedziela, 26 kwietnia 2015

napisz list...

Częściej masz sobie coś do zarzucenia, czy raczej jesteś wobec siebie łagodny, ciepły?
A może dasz się namówić na napisanie listu do siebie?
Już widzę jak wysuwa Ci się z ręki kubek z herbatą- niech spadnie na podstawkę pod kubek zrobioną przeze mnie Emotikon smile
Jaki list? No do siebie, z wyrazami uznania, że mimo drobnych wad, to tak naprawdę jest całkiem sporo powodów do tego, by siebie kochać, lubić Emotikon smile
Sekretna korespondencja, bez cenzury i tylko dla Ciebie,.
Taki list mocy, który czasem można przeczytać w gorsze dni.
Odjechane? Głupie? Zbędne?
No dobra, nie musisz Emotikon smile
Ja swój mam i to całkiem oczyszczające doświadczenie w natłoku poczucia, że mogłam lepiej, więcej, szybciej Emotikon smile
pozostawiam Cię w zaskoczeniu, z przesłaniem: "DON'T BE SO HARD ON YOURSELF".
A gdzie kupisz podstawki? No TUTAJ: )

ps. w zestawie taniej 
Emotikon smile
crazy Me?sure'a


czwartek, 16 kwietnia 2015

tsunami, ale jakie?

Nie umiem wyrazić ile dla mnie znaczyło pozytywne tsunami, jakie wywołał mój ostatni post.
Doświadczyłam tak potężnej empatii z Waszej strony oraz otrzymałam tak wiele osobistych maili, że... ZDECYDOWAŁAM!
Już nigdy nie będę tłumić wewnętrznego głosu, który zachęca do tego, by dzielić się z Wami nie tylko pracą moich rąk, moim misiurowym, pogodnym światem, ale także tym wszystkim co bywa bure jak mokra glina i nie chce się odkleić od rąk, głowy!
To niebywale oczyszczające doświadczyć swoistej wspólnoty czucia!
Dziękuję Wam za to z całego serca!

Chowam Waszą wrażliwość, odwagę i strach, małe sukcesy i czasem smucące porażki, słowa płynące z serca do pojemnika brzozowego- wiosennego :)

A na koniec chciałam Was zapytać, o czym chcecie przeczytać w kolejnych postach?
Może nurtują Was pytania na temat gliny, a może na całkiem inny?

Jeśli będę znała odpowiedzi, z chęcią odpowiem :)

Śpijcie smacznie!

a na dobranoc bardzo anielski prezent.
Dla tych, którzy słuchają uważnie, pewnie żadna nowość- szelest anielskich skrzydeł tak blisko nas...

Rośnijcie pięknie, ku słońcu i marzeniom <3






piątek, 10 kwietnia 2015

urodzę albo zwariuję

Pamiętacie mój wywiad w lutowym SENSie?

Ostatnio do niego wróciłam!


Nie, nie jestem typem, który z uwielbieniem napawa się swoimi mądrościami i filozofią :)


Stwierdziłam jednak, że skoro mówiłam o "tym" publicznie, to musiało to być dla mnie ważne i chciałam Was zainspirować do sięgania po swoje marzenia.


Sama, mając gorszy dzień, chciałam zobaczyć, czy przekonają mnie moje własne słowa zachęty...

Przekonały :)

W ramce obok wywiadu dzieliłam się 10 pomysłami na to, jak wyruszyć w podróż do spełnienia.

Wywiad czekał na publikację wiele miesięcy, a ja od czasu, gdy go udzieliłam mam sporo nowych przemyśleń.



Jestem w dziewiątym miesiącu... biznesowej ciąży i 12 tygodniu Drogi Artysty (o tym innym razem).

Tak - równo dziewięć miesięcy temu powołałam do życia firmę MISIURA DESIGN - przy wsparciu banku i gazety, o czym pisałam TU.

Za chwilę urodzę albo zwariuję :)

A tak na poważnie, to dziewięć miesięcy to szmat czasu.

Czasu na przemyślenia, mierzenie się ze swoimi marzeniami i ich refleksem w rzeczywistości.

Bywa cudnie, bywa też gorzko.

Niemal każdy, kto co miesiąc ma listę opłat i całkiem nieproporcjonalną listę zamówień na mailu, powie Wam, że czasem najchętniej wróciłby na etat...

ALE co z marzeniami?

Ostatnio ktoś, kto planuje swój biznesowy start, zapytał mnie o to co jest ważne przy zakładaniu wymarzonej firmy.

Czuć było entuzjazm i energię- nieskażone prozą życia - ahhh - zatęskniłam na nimi :)

Co odpowiedzieć? Że jakoś się ułoży? Straszyć, że lepiej nie?

A może spojrzeć na siebie i ocenić co dotychczas okazało się najważniejsze?

Gdy zaczynamy, często wydaje nam się, że najważniejsze jest to, że nam się CHCE!

Fakt - to kluczowe, żeby była w nas pewność, że zawsze nam się będzie chciało.

Ale czas mija, a my zderzamy się z rzeczywistością i nasza lista wydłuża się oraz zmienia charakter.

I na przykład okazuje się, że istotne jest to by mieć pewność, że Wasz partner, rodzina, udzieli Wam wsparcia gdy padniecie na dywan w konwulsji rozpaczy. Bo mimo, iż robicie rzeczy szczególne, że dajecie swoje serce, duszę i co jeszcze, to niezbyt dobrze się sprzedają.

Żeby był blisko ktoś, kto pomoże Wam oddzielić te osobiste tony, od sytuacji ekonomicznej narodu polskiego, albo powie: koniec zabawy (o tym też całkiem niedługo) - niech Twoja praca będzie znowu "tylko" pasją.

Prozaicznie, ale koniecznie: mieć oszczędności na nagłe wypadki. Na rzeczy ważne, mniej lub bardziej, a zwłaszcza na opłaty, które co miesiąc, niewzruszone będą patrzeć na stan Waszego konta, chcąc wciąż tyle samo lub więcej.

Ważne, żeby mieć dość realny ogląd tego, ile będziecie pracować.
Nie ma już znielubianego szefa, któremu "na złość", można zrobić mniej, niż trzeba.
Mniej lub więcej zrobicie tylko dla siebie.
Będziecie mieć gorsze dni, brak weny a pracy będzie tyle samo, choć będzie ją trudniej wykonać.
W takich przypadkach punkt 1 będzie kluczowy!

Czy to znaczy, że będziesz się zajeżdżać, zaharowywać, wypruwać sobie flaki 24h na dobę?
Czasem tak, ale cenna okaże się umiejętność dbania o proporcje między pracą a życiem i umiejętność dawania sobie czasem wolnego.
Odpoczynek, daje energię na kolejne dni pracy z chęcią.

Ważne, by dawać sobie prawo do braku weny, braku chęci, zwątpienia i gorszych dni.
One przyjdą, prędzej, czy późnień. I tak samo odejdą.

Warto mieć bardzo realny ogląd tego, czy jest zapotrzebowanie na nasz projekt, usługę.
Bo czy marzenie o sprzedaży - na Saharze - suszarek do włosów, to projekt z szansą na powodzenie, czy brak realnej oceny sytuacji? :)

Nie znaczy to, że jeśli 20 osób robi już TO, to nie możecie wejść na rynek, robiąc TO po swojemu :)

Mnie ostatnio olśniło, gdy w newsletterze Agaty z Latającej Szkoły, przeczytałam, min, że każdy kiedyś zaczynał i że w trakcie mam prawo (CUDOWNE) do zmiany kursu.

Jeśli zaczyna Was przerastać to co się dzieje, ilość gorszych dni dominuje nad lepszymi, robicie wszystko, a wychodzi, jakby nic - DAJCIE sobie chwilę na oddech. Porozmawiajcie z kimś, kto jest Wam życzliwy w uczciwy sposób i powie jak sytuacja wygląda z zewnątrz oraz co można jeszcze z robić (inaczej)!

Ruch z głośnymi okrzykami też warto wpisać na swoją dietę :)

TO WARTO, CZY NIE?

Nie lubię kontaktu z ludźmi, dla których szklanki są zawsze do połowy puste, nawet jeśli właśnie wygrali bilet lotniczy dookoła świata, o czym marzyli od kołyski.

Ale pamiętam mój wyjazd do Irlandii 13 lat temu... 
Miałam dwie możliwości: pojechać z parą, która ostrzegała, że będzie ciężko, albo z parą, która zapewniała, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie...

Naiwnie wybrałam opcję nr dwa... a rzeczywistość mnie zaskoczyła/zdruzgotała...


bywało ciężko
PUENTA?

Nie ma jasnych rozstrzygnięć: robić, nie robić, da się, nie da się - warto jednak wiedzieć najkonkretniej jak się da, z czym przyjdzie nam się zmierzyć.

A całkiem cudnie byłoby, gdybyśmy otwarcie mówili:

- hej da się, ale będzie czasem trudno
- może ci braknąć na opłaty
- od razu zażądaj rozwodu pomiędzy słupkami sprzedaży a samooceną
- nie poddawaj się, choć w przypadku braku sprzedaży suszarek do włosów na Saharze, po pewnym czasie, daj sobie prawo do zmiany kursu... Może wentylatory na baterie słoneczne?:)

Trzymam za Ciebie kciuki i za siebie też- bo czasem jest mi bardzo trudno!

Robię dla Ciebie wciąż nowe prace. Zaklinam w nich dobre zaklęcia, moje serce i nadzieję, że wniosą do Twojego życia coś dobrego.
Jeśli zechcesz możesz je kupić w moim sklepie TU

piątek, 20 marca 2015

bajka optymistyczna

Dzisiaj opowiem Wam bajkę...

Była sobie raz dziewczyna, która za nic miała szarość świata i tych, którzy mówili: nie miej śmiałych marzeń :)


Bardzo marzyła o swojej pracowni,
 w której mogłaby zaklinać swoje marzenia i kawałeczki serca w kawałeczkach gliny :)
Marzenie udało jej się spełnić.
Codziennie rano, poza małymi wyjątkami
idzie do swojej pracowni- pracowni Misiury!


Bardzo lubi tam pracować, bo to praca z miłości poczęta.
Spędza długie godziny w milczeniu z gliną. Czasem upaja się jej zapachem, wilgotnym wspomnieniem mokrej trawy, oceanu, gdzieś daleko od domu.
Czasem wkurza się na pył i rezultaty niezgodne z oczekiwaniami.
Lubi myśleć, albo wręcz rozpływać się w niebycie, niemyśleniu.


Lubi dawać ludziom uśmiech a sobie spełnienie :)
Lubi etapy pracy z gliną!


Lubi, 
gdy glina szczodrze wynagradza 
godziny jej pracy, pięknem wypalonych prac :)


I lubi bardzo, a właściwie najbardziej, że 6 lat temu, w ówczesny pierwszy dzień wiosny, obiecali sobie z Panem Misiurą, od wtedy Mężem, być zawsze RAZEM :)
A kluczyk, który jest prezentem na ten szczególny dzień rocznicowy, zrobiła Niezwyczajna Renia z Galerii pod Chmurką!


Niech Was dzisiaj zaćmi tylko na chwilkę, a potem wiosna ucieszy :)
Piszcie swoje piękne bajki, optymistyczne :)

niedziela, 15 marca 2015

pospolite ruszenie i pozorna cisza

Kochane Kobiety ( i nie mniej Wspaniali Mężczyźni, którzy podczytują mnie ukradkiem :)

Dziękuję Wam z całego serca za Wasze komentarze pod ostatnim postem.
Za prywatne wiadomości, zdjęcia Waszych kolaży i tsunami dobrej energii.

Mam nadzieję, że został w Was zapał troski o siebie, celebrowania codzienności, stawiania granic i tego wszystkiego, co jest dla Was ważne, a zwraca Waszą uwagę zbyt rzadko?

Ilekroć to się dzieje, czuję MOC i chęć, by nadal wkładać małe kawałeczki mojego serca nie tylko w glinę, ale także w moje blogowe posty, nawet w dni, gdy nikt nie zostawia komentarzy, od tygodnia nie sprzedałam ani jednej pracy a rachunki za wynajem pracowni, prąd, zus, biuro rachunkowe wywołują ścisk w żołądku.

Milczenie ostatniego tygodnia było tylko pozorne.

Byłam w nieustannym dialogu ze światem i ze sobą.
Był to dialog bardzo intensywny, często niecenzuralny, a ja niejednokrotnie strzelałam tzw. focha.

Powiem tylko, że 8 tydzień z Drogą Artysty i jeszcze mała dokładka z kursu rozwojowego, w trakcie którego jestem, sprawiły, że fruwałam pod sufitem, z głębokiego pogniewania, rozżalenia- silne, trudne. Stan, z kategorii: żałuję, że się za to zabrałam.

Macie tak? Z jednej strony czujecie, że czas na zmiany.

Racjonalnie na początku drogi mówicie głosami dorosłych: wiem, że będzie bolało, liczę się ze skutkami ubocznymi. A przy pierwszej, solidnej przeszkodzie, piszczycie głosikiem dziecka: boli, już starczy i ja chcę do... (każdy niech wstawi do kogo chce)

To był tydzień 8 : Odzyskiwania poczucia gotowości.

Zostały ostatnie cztery tygodnie pracy z książką. 

Notesy puchną od kilometrów zapisanych słów, cennych i takich z zamierzchłej przeszłości, której wolimy nie pamiętać. 
Słów- marzeń, śmiałych, jak nastolatek na imprezie po drugim piwie :)

Dzisiaj był czas na retrospekcję porannych stron, które są codziennym spotkaniem z samym sobą- czas by spojrzeć na siebie z boku, bez oceny, raczej z troską, z uważnością. 

Tak wiele zaczyna się dziać, gdy damy temu przestrzeń.
Tak wiele możemy zrobić!
Nowego, czy też takiego odkładanego na potem, albo STRASZNIE przerażającego :)

Nie mówię o wielkich rzeczach za miliony!

Mówię o pobyciu ze sobą.
O chwili bez pośpiechu, z zamkniętymi oczami, gdy słońce głaszcze naszą twarz.
O koncercie muzyki prawosławnej, w nieznanym dotąd kościele, zupełnie za darmo, którego sklepienie zachwyca.
O asanie wielbłąda, która ma rozluźnić miejsca tak bardzo spięte.
O zajęciach tanecznych, wbrew kijowi od szczotki, który połknęliśmy tak dawno temu, że nikt nie wie przy jakiej okazji i o pierwszych momentach, gdy nie mylicie kroków, a rytm do Was "mówi".
O bezwstydnym rysowaniu dziecięcych form - bez krytyki.
O śpiewaniu na koncercie Natalii Przybysz- głośno, z serca, mimo, że Pan obok tak dziwnie patrzy :)
O krzyku w parku, po filmie BODY/Ciało - żeby zobaczyć jak to jest- krzyczeć. Czy się krzyczy tylko gardłem, przeszłością, czy niczym i się raczej szczeka, nie czując nic?
O obejrzeniu po raz trzeci Nietykalnych, chichocząc w tych samych miejscach.
O mówieniu: więcej nie dam rady i osunięciu się w czułe ramiona, Przyjaciół!
O dniach, gdy dotychczasowe: nigdy mi się nie uda, staje się niespostrzeżenie: o, ale fajnie jest spróbować; mimo że wciąż sporo zostało tych "nigdy mi się nie uda".

Bez względu na to, jak trudno bywa, jak czasem brakuje sił- UWIELBIAM to :)

Kto nie był na facebooku, ten nie wie, że to był tydzień wpisów o tęsknocie...

Wiele lat temu byłam w Finlandii.
Zostały wspomnienia,TĘSKNOTA ZA ZORZĄ POLARNĄ, nieugruntowany lekturą zachwyt Muminkami oraz cytat z biografii muminkowej mamy :
„Zawsze chciałam być wolna, jak ten nieskrępowany samotnik z namiotem, gotowy wkroczyć do lasu z setkami kilometrów ciszy przed sobą.” <„Tove Jansson: Mama Muminków”, Boel Westin>
taki dzień, gdy wiosna zniknęła a zima pomrukuje z (nie)daleka..




Nadal tęsknię...
Do tęsknoty za zorzą polarną dołączyła tęsknota za SŁOŃCEM!
Pomyślałam, że mogę je namalować na pochmurnym niebie, z którego prószy śnieg.
Ale nic z tego.
Słońca nie namalowałam, a podczas malarskiego szału, niespostrzeżenie ozdobiłam dla Was kolejny pojemnik, z własnym słońcem i słonecznym domem :) Do środka można schować wszystkie tęsknoty, psie smuteczki i chwilowe zwątpienia a słońce i tak nie przestanie nas grzać nadzieją :)


A poza bólami egzystencjalnymi było też całkiem sporo działań z gliną w roli głównej :)
Wiosenne kolory szkliw, wylały się optymizmem na kolejną porcję prac, którą szykuję na następną sobotę i KONTURY, czyli wrocławskie targi sztuki użytkowej :)
Halo WROCLOVE!!!
Przybywam :)

Dobrej niedzieli i nowego tygodnia!
Dzielę się z Wami myślą, którą Ktoś mi podarował:
'Wiedz, że jest na tym świecie specjalne miejsce, które tylko ty możesz wypełnić.
Jesteś zdecydowana by stworzyć lub znaleźć to miejsce.
Twoim zadaniem jest określić to, co kochasz, co cię inspiruje, co ekscytuje.
Wykorzystać swoje talenty i zalety, by żyć spełnionym, pełnym radości życiem.'
:) 

niedziela, 8 marca 2015

tak, to dziś...

Dzisiaj Dzień Kobiet.

Lubię to święto.
I wcale nie dlatego, że jestem kobietą u boku niezwyczajnego Pana Misiury... (żeby nie popadać w fikcję i nie przyczyniać się do kreowania fałszywego obrazu naszego związku, oświadczam: żadne z nas nie było materiałem na dobrego partnera z tzw. urzędu.
Determinacja, mozolna praca u podstaw, upadki, decyzje, by wstawać, lata codziennej pracy, miłość i chęci, sprawiają, że nasz świat jest dla nas ceny, ważny i szczególny).

Lubię je, mimo głupiego wydźwięku, bo jest okazją do świętowania.
Czego?
Tego, że jesteśmy KOBIETAMI :)
Delikatne, wrażliwe, chcące, dbające czasem bardziej o innych niż o siebie, zagubione i silne i.... i.... i....

W minionym roku wstrząsnęła mną śmierć Anny Przybylskiej.

Była dla mnie kwintesencją radości życia, rodzinności, wdzięku dziewczęcego i czegoś nieuchwytnego, moja równolatka.

Kiedy dowiedziałam się, że umarła, wzięłam kartkę papieru i spisałam, bezwiednie swoje myśli, o których przypomniałam sobie, zaatakowana reklamami kobiecego święta.

Nie odkładam szczęścia na później.
Mam pasje i marzenia.
Okazuję tyle samo troski, dobra i czułości sobie, jak tym, których kocham.
Odżywiam się zdrowo.
Mówię chcę, zamiast muszę.
Rozwijam się.
Piję ze szklanek do połowy pełnych, nie pustych.
Mam odwagę mówić co czuję.
Daję sobie prawo do smutku i niemocy.
Nie boję się prosić o pomoc.
Nie boję się przyjmować pomocy.
Cieszę się małymi rzeczami.

Gdy je czytam po wielu miesiącach, brzmią jak całkiem przyzwoity manifest kobiecości, kobiecej troski o siebie, decyzji o dobrym życiu.

To tylko część większej całości.

A co Ty dopisałabyś do tej listy, z decyzją, że wprowadzisz To w czyn?

Wielokrotnie słyszę, że mam cudowne życie, że ja to tak potrafię, że jestem konsekwentna, że się rozwijam, tyle mi się udaje osiągnąć, etc, etc.

To jest PRAWDA, ale wiecie gdzie jest metoda? W pracy, mozolnej, bez względu na pogodę i niepogodę.

To, czym się z Wami dzielę, to tylko koniec procesu, za którym kryją się, oprócz słońca, także/najczęściej dni wytężonej pracy, zwątpienia, smutku, bólu fizycznego, po niezliczonych godzinach nad gliną, poczucia, że nie dam rady, decyzji, by sobie nie odpuszczać a czasem wręcz przeciwnie: odpuścić całkowicie, samotności...

i jeszcze chyba jedno, najważniejsze, nawet w gorsze dni: KOCHAM to co robię i wkładam w to całe serce. I nie tylko w glinę, w sprzątanie, wściekłość, gotowanie i całą resztę :)

Pamiętacie książkę o której wspominałam? „Droga Artysty”.

Błogosławię dzień, w którym Dorota mi o niej powiedziała.

Dorota, niech moja wdzięczność uczyni Twoje życie, takim, jakiego pragniesz <3!!!!

Minione 7 tygodni to jedne z ważniejszych 49 dni w moim życiu.

Za jakiś czas napiszę o tym dlaczego, ale na koniec chciałam Wam podarować ćwiczenie, które ja już zrobiłam :)



Kobiety Wspaniałe- wszystkiego dobrego :)!!!!

Aaa i jeszcze fragment piosenki Natalii Przybysz, to moje kolejne życzenie dla Was – niech Wam nie brakuje!!!!

Wzięłam do ręki dziś moja rękę
Myślałam ze to za tobą tęsknie
Ale się okazało ze jednak nie
Tak bardzo brakowało mi mnie”

lov!

ps. foto by Sonia Jeje


środa, 4 marca 2015

kosmicznie piękna myśl

Piękna myśl, bez dodatku cukru. 
W towarzystwie misiurowej cukiernicy kosmicznej.
Na zimową środę.
Dla tych, którzy wahają się, czy SIĘ UDA :)
ps. a dla spragnionych słońca... poprzedni post :) 



wtorek, 10 lutego 2015

wdzięczność przez ogromne Wu!

Kochane Dziewczyny - Czytelniczki, gdy publikowałam ostatni post byłam przerażona, tym co robię!

Coś w środku prosiło, by powiedzieć głośno: "nie wyszło mi, czy to jest ok?". 
To coś podejrzewało, że często nam nie wychodzi, całkiem wielu nam :)

Coś drugiego (wk?), krzyczało: "nie kompromituj się nieszczęsna istoto..." 
To, z kolei uważało, a przynajmniej starało się mnie przekonać, że każdemu wychodzi zawsze- a galerie na fejsbuku, blogu pękające od piękna, to prawda bez brzydkiego rewersu.

Zrobiłam TO a Wy zrobiłyście najpiękniejszą "resztę", jaką mogłyście mi podarować.

Nie umiem wyrazić wdzięczności wobec oceanu Waszej serdeczności, czułości! 

Każdy komentarz był jak całus w serce!!!

Chciałam Wam podarować  w podziękowaniu coś, co nadal ma związek z książką o której pisałam TU...

To owoc artystycznej randki.

Czym ona jest?

Randką ze swoim kreatywnym ja, randką wolną od ocen.
To takie spotkanie z drugą istotą, w blasku akceptacji, czas na zabawę, niczym za dawnych lat, święto kreatywności, czas na spotkanie z zapomnianymi pasjami...

Nigdy nie robiłam mandali, nie znam "zasad". Może Wy robiłyście?

W każdym razie, jakiś czas temu trafiłam na niezwykłą stronę: Mandalami.
Po spotkaniu z pracami Klaudii, wiedziałam w jakim celu otworzę moje pudełko z suszonymi roślinami.

Gdy powstała, zaskoczyła mnie formą, mocą, energią, mocno bijącym, bugenwillowym sercem.

Ma tytuł: W drodze do...



Być może więcej z Was jest w drodze do... wiosny, do siebie, do narodzin i dobrze Wam zrobi jej moc.
Ja patrzę na nią z uśmiechem.

Melduję także, że mutant przeziębieniowy utrudnia stanie w pełni sił nad gliną, ale bawię się przednio :)

Nie chcę Was (prze)straszyć, więc nie napiszę, że znowu w ramach artystycznej randki, tylko, że dałam się zainspirować niezwykłej twórczości Kasi Urban Rybskiej, która haftuje  haftem gobelinowym (mała próbka poniżej, ale Wy zajrzyjcie na stronę Kasi) <3



Wyciągnęłam z szafy tamborek, który podarowała mi niezwykła Magda z Cudaki i Wianki (Magda ma w sobie szczególną wrażliwość na to, co dla nas mogłoby się schować w szufladzie pt."zbędne" - pięknie nadaje nowe życie domowym różnościom, zobaczcie same) i... wróciłam do mojej pasji sprzed dwóch dekad.
Haftuję krzyżykiem i myślę o mojej zwariowanej podróży do Szwecji, o nocnej wyprawie na podglądanie łosi, spaniu w krzakach 





i twarzy a'la Myszka Miki :) To było wieki temu...
Jakby, ktoś chciał przeczytać dziennik z podróży, to zawiesiłam go dla Was TU


dbajcie o siebie i bądźcie tak troskliwe, serdeczne i czułe, wobec siebie, jak jesteście wobec innych :)

<3

piątek, 30 stycznia 2015

cztery pokoje

"Każdy z nas jest domem z czterema pokojami: fizycznym, mentalnym, emocjonalnymi i duchowym. Większość z nas mieszka w jednym z tych pokoi przez większą część czasu; ale dopóki codziennie nie będziemy odwiedzać każdego pokoju- chociażby tylko po to, by go przewietrzyć- dopóty nie będziemy całością”
                                                                                                - hinduskie przysłowie-


Z okazji nadchodzącego weekendu, przed wiosną, która w końcu przyjdzie, dla siebie... miłych odwiedzin w zapomnianych pokojach...

ps. a mniej metaforycznie, wystarczy popołudnie oraz pełna gotowość do pożegnań a zaskoczy Was jak wiele przedmiotów możecie ofiarować komuś, kto ich potrzebuje, jak pełna ubrań nie noszonych od lat, jest Wasza szafa a przedmioty trzymane z powodu wspomnień, wyblakły.

Cudownie ożywczych pożegnań, Kochami!

Mknę do pracowni, potykając się o torby pełne skarbów- już nie moich- a jestem pewna, że czyichś na pewno.

Photo by Basia Sielańczyk. Fotograf. 



piątek, 23 stycznia 2015

Misiura w końcu robi rzeczy z SENS'em...

Miniony weekend spędziłam a Zlocie, o czym pisałam w poprzednim poście TU.

Wróciłam pełna wrażeń- przeróżnych, o których niebawem napiszę, ale zanim zaczęłam wracać na ziemię, budując kolejne osiedla mieszkaniowe z nowymi przesłaniami, odnalazłam SENS w kiosku ruchu!!! :)

Spełniło się moje marzenie z prawego górnego rogu mapy marzeń :) 

Kochani, w najnowszym wydaniu SENS'u czekam na Was na stronie 40 i 41 Emotikon smile

Ju Kochana, dziękuję! 
Bez Ciebie, to nie miałoby SENSU

ps. napiszcie jak Wy pomagacie marzeniom urzeczywistniać się w swoim życiu- zróbmy tu małą zawieruchę, która przyda nam się w drodze od chcę - do zrobię - jestem spełniona :)

ps. chciałam Wam też powiedzieć jeszcze jedną dla mnie ważną rzecz... 
Mój wewnętrzny krytyk wczoraj, gdy weszłam do kiosku, dał mi spokój!!
Pozwolił poczuć radość, spełnienie, szczęście, ekscytację. 
To było cudowne!
Przeżyć ten dzień bez niego.
To dodało mi otuchy, że musi być jakiś sposób, by przeważały dni i myśli serdeczne, czułe i pełne uznania wobec tego co robimy, osiągamy a nie dni, w których zarzucamy sobie, że trzeba było inaczej, lepiej. Że inni potrafią a my nie.
Jak tylko ustalę z moim WK jak sprawić, by złagodniał, lub zajął się sobą, nie mną- dam znać :)




i bardzo piękne, misiurowe podsumowanie, autorstwa: Dale Keys


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Długo niepisane podsumowanie roku 2014

Im dalej od końca roku, tym więcej myślę jak go zamknąć w słowach. Żeby nie był wyliczanką sukcesów, czymś- co osoby, które nieśmiało zaczynają marzyć- zdołuje.
Żeby był świadectwem że można! Bez niepotrzebnej pychy

To był bardzo ważny rok ( który poprzedził bardzo trudny ) i wszystko, co przyniósł jest jak gwiazdka z nieba- powiem więcej, jak cały gwiazdozbiór - Wielkiej Niedźwiedzicy.

Niepewna jak zacząć, postanowiłam, że podzielę się z Wami fragmentem listu, który napisałam do uczestniczek ZLOT'u Latającej Szkoły.

O Szkole pisałam przy okazji konkursu na list miłosny TU.

Już wtedy Szkoła była dla mnie ważna, ale odkąd wykupiłam bilet na ZLOT i zaczęłam poznawać dziewczyny, które wezmą w nim udział, bicie mojego serca jest szybsze, przeważają w nim dźwięki radosne oraz poczucie, że niemal każdy potrzebuje „Zewnętrznych Źródeł Mocy”.
Bez względu na to jak silna, dzielna i zdeterminowana czuję się na co dzień, to teraz WIEM, że ani nie muszę taka być nieustannie, ani nie muszę za wszelką cenę szukać źródła siły tylko w sobie.

Tak wiele chciałabym Ci powiedzieć- na wypadek jeśli nie poznamy się osobiście- że nie wiem od czego zacząć, i ile kartek byłoby mi potrzebne. Ale..w sumie chciałabym Ci przekazać tylko, że zeszły rok zaczynałam jako bezrobotna export manager (która poprzednio uciekła z korporacji), z kończącym się prawem do zasiłku; która odpadła w przedbiegach w staraniach o dotację na otwarcie własnej pracowni ceramiki.
A zakończyłam go z pewnością- że determinacja, pewność co chcę robić, jaką drogą podążać; wsparcie bliskich, zaufanie do świata oraz miłość do pracy moich rąk, a przede wszystkim wiara, że „if you can dream it, you can do it”, sprawiły, że zadziały się rzeczy szczególne!”

Część z Was odwiedza mnie regularnie i wie o wszystkim, o czym napiszę poniżej, ale gdybyście czasem tracili wiarę w siebie lub Świat; albo jeśli jesteście tu od niedawna, to przesyłam Wam małe świadectwo mocy marzeń.
Oczywiście nie tych, które się spełniają, tylko tych, które się spełnia!


1.Jako jedna z sześciu osób skoczyłam na bank, który organizował konkurs "Pomysł na firmę" i nie dość, że nie zamknęli mnie do więzienia, to jeszcze mi za ten skok zapłacili, dzięki czemu mogłam otworzyć i wyposażyć swoją własną pracownię ceramiki.
Czasami czułam się jakby to był skok na bungee, zwłaszcza intelektualnie. Albo jakby to był skok do basenu bez wody. Ale dzięki wsparciu, jakie otrzymałam od wyjątkowych ludzi, finalnie był to skok do basenu pełnego pluszowych kulek szczęścia :)
Nie wierzysz? Przeczytaj TU


2. W pierwszy dzień jesieni obejrzałam lokal, który był zawalony starymi meblami, ukrywając w ten sposób - przed moim rozsądkiem - swoje bardzo marne oblicze. Jednak wierząc w niemożliwe, powiesiłam klucz na wieszaku MOJEJ PRACOWNI CERAMIKI- pod szyldem: MISIURA DESIGN i zabrałam się - jako majtek pokładowy Pana Misiury - za remont, o czym donosiłam TU

Z początku było bardzo źle, czego dowody znajdziesz tutaj, ale po morzu wylanych łez, pracy ponad siły, w końcu słońce rozświetliło pracowniane okno. Brzmi nieprawdopodobnie? Przeczytaj post z października :)

3. Co zrobiłam po zakończonym remoncie? Zadebiutowałam na (nie)dużym ekranie -
REPORTAŻEM o mojej miłości do gliny i nie tylko.
Do dzisiaj piszecie do mnie wzruszające listy w tej sprawie, za co bardzo Wam dziękuję!

4.W tym roku dotknęłam Ziemi mocniej, niż kiedykolwiek wcześniej, a spotkanie z żywiołem do dzisiaj we mnie rezonuje. Po szczególnym tygodniu w Artystyce, przypomniałam sobie jak niewiele znaczymy bez ziemi, powietrza, wody i ognia. 
O RAKU, starałam się opowiedzieć Ci TU.

5.Napisałam dla Was 69 postów, czasem glina była tylko pretekstem, by podzielić się z Wami czymś ważnym - np moimi rozważaniami o ustach lub dłoniach- ten ostatni post lubiliście szczególnie.

6.Przegniotłam kilkadziesiąt kilo gliny, z nadzieją, że mój nieporadny - kolorowy, wrażliwy świat- będzie Wam bliski tak jak mnie, a Wy napisaliście do mnie listy, które trzymam do dzisiaj! 


Dziękuję Wam za ten rok!
Za każde słowo wsparcia, ciepła i entuzjazmu!

Panie Misiuro?
Bez Pana nic by z tego nie było <3!