sobota, 17 listopada 2012

O czasie... albo O! Czasie!

Jako coś co nie istnieje namacalnie, czas jest zjawiskiem wyjątkowo upierdliwym. Oczywiście ten nasz, ludzki, bo kosmiczny czas operuje takimi jednostkami, że ma nas w bardzo głębokim poważaniu, a i, prawdę mówiąc, gdybyśmy nim dysponowali, to pewnie też, by go nam było za mało.

Wiem, wiem banał, ale jak logicznie wyjaśnić, że cierpiąc na chroniczny brak czasu, zapełniamy każde 5 min, czasu wolnego tak szczelnie, żeby tylko tego czasu nie mieć?
Zjawisko nie widywania się ze znajomymi z braku czasu jest dość nagminne. Z rodziną także. Tu przynajmniej święta dwa razy w roku załatwiają sprawę, albo choć trochę ją maskują. Umówiłam się ze znajomymi na 8 grudnia. Miesiąc temu. Prawie audiencja.

Nie do końca odkryłam, czy rzecz polega bardziej na ilości obowiązków, czy na ilości zabawek, które mamy do dyspozycji. W jaskini nie było internetu, książek, za zwierzyną biegali mężczyźni, ja to najwyżej jagódki zbierałam, grzybki. Czas płynął inaczej. Nie miałam też okazji dowiadywać się, jak wygląda świat, co zabiera wyjątkowo dużo czasu. Nie byłam zapracowana - albo zajęta - od rana do nocy dzień po dniu. Zajmuję się wprawdzie pracą i odkrywaniem świata z przyjemnością, ale co by mi szkodziło trochę się ponudzić? Nie ma siły. Nie potrafię spocząć w bezruchu.
Słyszę chichot Czasu :)

środa, 19 września 2012

Magia liczb

Dowiedziałam się, że jest nowy, lepszy totek. I tańszy. Zakład kosztuje 4 złote, a nie 3, ale za to kandydat na milionera bierze udział w dodatkowym losowaniu.
Ponieważ doskonale bym wiedziała, jak zagospodarować 20 milionów z głównej wygranej, postanowiłam je zgarnąć i zainwestowałam 4 złote w zakład z plusem.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy dziś się dowiedziałam, że wprawdzie ja osobiście nie wygrałam nic, ale z tej puli 20 milionów do wygrania, zrobiła się kumulacja 25 milionów.
Widzicie jak małe 4 złote przyczynia się do powstania 5 milionów górką?
Wygranych Wam życzę. Uważam, że to musi być bardzo przyjemnie tak wziąć i wygrać :)

piątek, 31 sierpnia 2012

Słyszeliście,

że dziś jest Dzień Blogera? Ja gdzieś się doczytałam.
Jak się powinno obchodzić to doniosłe święto? pisząc, nie pisząc, pisząc nadzwyczaj mądrze?
I gdzie prezenty dla blogujących? :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Pomidor

Wielką sztuka jest zjedzenie pomidora w pracy. W domu to pikuś, bo zawsze można się przebrać, albo rozebrać do jedzenia, ale w pracy... Zjeść i nie uchlizdać się sokiem, zwłaszcza po białym ubranku. Puchnę z dumy. Zjadłam ;)

P.S. Pamiętacie zabawę w pomidora?

poniedziałek, 16 lipca 2012

O tym, jak porucznik Borewicz wstrząsnął moim światem

Znowu coś zmienili w edytorze blogspota. Wystarczy czegoś jakiś czas nie widzieć, żeby potem zobaczyć zmiany.

Tak też było z Borewiczem. Nie oglądałam specjalnie, kiedy zarówno porucznik jak i ja byliśmy piękni i młodzi, aż tu nagle - przez te ogórki - łubudu powtórka z 07. Coś sobie bębniło, ja coś sobie dłubałam, ale im dłużej bębniło, tym pilniej zaczęłam nadstawiać ucha, a i okiem rzucałam. Ludzie! Ja nie miałam pojęcia, że wychowałam się w tak seksistowskim kraju :D
Przecież gdybym ja o tym wiedziała, to zamiast rechotać beztrosko z "Seksmisji" wznosiłabym jakieś barykady, ruszała na samca-twój-wróg, a nie sobie żarty robiła. Dlatego tak oczy przecierałam śledząc coraz pilniej poczynania porucznika Borewicza. Nie wiem jak Wy, ale ja wyraźnie bez świadomości żyłam tyle lat, naprawdę bez świadomości.

Odcinek 07 z perspektywy czasu wygląda mniej więcej tak: złodziej - cycki - milicja wkracza do akcji - cycki - sekretarka z Komendy głównej rozwiązuje zagadkę - cycki - Borewicz zgarnia pochwały - cycki - napisy końcowe na cyckach i Borewiczu nagim od pasa w górę wkraczającym do sauny, gdzie rzeczone cycki.

Dla pewności obejrzałam jeszcze jeden odcinek i schemat był uderzająco podobny. No kompletnie nie zachowałam takiego wspomnienia, ale wiadomo prawda czasu, prawda ekranu... Tak się zastanawiam, czy to ja taka byłam ślepa, czy skleroza, czy co?

Teraz to jeszcze chwila, a mężczyźni zaczną oglądać pokątnie serial z Borewiczem, żeby sobie przypomnieć czasy, kiedy królowali na Ziemi, a jedynym osiągalnym trylobitem będzie detektyw Rutkowski, wypisz wymaluj jak ten Borewicz.

Trochę mnie niepokoi ta moja fascynacja odkryciem 07, jeszcze z 50 lat, a zacznę oglądać M jak miłość i dopiero się narobi.

piątek, 1 czerwca 2012

Drogie dzieci,

mniejsze i większe, starsze i młodsze, chłopaki i dziewczyny. Z okazji naszego dnia życzę nam wszystkiego najlepszego, zdrowia i humoru, wspaniałych przygód i kondycji do ich przeżywania.
To co? Jakąś imprezkę robimy? :)

środa, 23 maja 2012

Okropnie dawno

nie napisałam nic głupiego, ani mądrego też nie zachowując tym sposobem równowagę w naturze. Aż głupio. Może tłumaczą mnie kwitnące akacje, za którymi szaleję. Gdybym mogła to bym je jadła, tarzała się i nacierała.
Ale nie o tym miało być, a o tym, że po raz kolejny zaskoczyły mnie emocje, a właściwie sposób ich wyrażania. Przyznaję się od razu, że na nowoczesnej sztuce - eventowej zwłaszcza - nie znam się nic a nic, ale najwyraźniej ona sama trafiła pod strzechy. Przekonał mnie do tego dzisiejszy występ taksówkarzy, którzy swoja dezaprobatę wobec zamiaru deregulacji ich zawodu potraktowali wyczynem artystycznym. Obrzucili mianowicie papierem toaletowym drzewa wokół sejmu*.

Pojęcia nie mam, jak interpretować tę papierową przenośnię, której towarzyszył wprowadzający zamęt w moich myślach transparent: MAMY NA WAS PAPIER. Nie wiem, czego symbolem ma być owa srajtaśma zwieszająca się z drzew. Że życie długie i do dupy? Że przepisy zawikłane jak te serpentyny? Że mamy was tam, gdzie wiecie?...
No i tylko wiadomo, komu rachunki za sprzątanie wystawić ;)

*Autorem zdjęcia jest Luka Łukasik.

poniedziałek, 7 maja 2012

O sentencjach

Jak mogę poważnie traktować sentencje, które część narodu z dziwnym upodobaniem serwuje celem chyba uwiarygodnienia własnej mądrości, kiedy przeciętna sentencja wygląda mniej więcej tak, jak to, co przed chwila zobaczyłam na własne oczy. Uwaga, pisownia oryginalna, więc proszę się nie czepiać gramatyki.

"Są cztery rzeczy, których cofnąć nie można:
Kamień... który został rzucony
Słowo... które zostało powiedziane
Okazja... której się nie wykorzystało
I czas... który przeminął"

Nie wiem, czy to pozwala ludziom żyć lepiej, czuć się fajniej albo osiągnąć pełnię harmonii z kosmosem, ale pragnąc przyczynić się do ogólnego szczęścia, owej harmonii i pokoju na świecie, dodam:

Bąk... który się wyspnął przy rodzinnym obiedzie
Woda... z naczyń spływająca hen w zlewie...
...

piątek, 27 kwietnia 2012

Weź pan kosę

Sezon wiosenny rozpoczęty. Trawka rośnie, ptaszki ćwierkają, muszki bzykają... i panowie z kosiarkami ruszyli w plener. A właściwie między domy. Czynią dokładnie to, co budowlańcy w dniu świra, czyli napierniczaja od bladego świtu. Czy kos zabrakło?

piątek, 20 kwietnia 2012

Z cyklu zagadki wszechświata

Dlaczego jaszczurka nie chce wychodzić z terrarium?

To intrygujące, ale i słuszne pytanie znalazłam na jednym z forów nternetowych.
No? Dlaczego?

wtorek, 17 kwietnia 2012

sobota, 7 kwietnia 2012

piątek, 23 marca 2012

Szanowny google

Odmawiam podania numeru mojego telefonu komórkowego, do czego uparcie usiłujesz mnie zmusić za każdym razem, kiedy się loguję. Co to za zwyczaje żesz w pysk?!

wtorek, 13 marca 2012

sobota, 10 marca 2012

W Birmie Święto Pory Bezdeszczowej, a u nas Święto 40 męczenników

czyli Dzień Mężczyzny. Mam nadzieję, że nie będzie męczenniczy ani seksistowski, wszak o parytet zadbałam :)
Życzę Wam jak najlepiej. Lubmy się, kochajmy i cieszmy sobą nawzajem.

Przy okazji pragnę obalić niesłuszne plotki, które Mężczyznę demonizują a Kobietę - jak głosi stara freudowska nauka - wpędzają w kompleksy:

Mężczyzna nie posiada paranormalnej zdolności oddawania moczu w linii prostej pod wiatr.

Co za ulga!

czwartek, 8 marca 2012

Liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi

Ale zmuszaniu języka do sztucznych wygibasów jestem przeciwna. Zresztą oceńcie sami:

W Wielki Piątek z rana Wokulska przypomniała sobie, że dziś i jutro hrabina Karolowa i panna Izabela będą kwestowały przy grobach.
"Trzeba tam pójść i coś dać - pomyślała i wyjęła z kasy pięć złotych półimperiałek. - Chociaż - dodała po chwili - posłałam im już dywany, ptaszki śpiewające, pozytywkę, nawet fontannę!... To chyba wystarczy na zbawienie jednej duszy. Nie pójdę."
Po południu jednak zrobiła sobie uwagę, że może hrabina Karolowa liczy na nią. A w takiej razie nie wypada cofać się lub złożyć tylko pięć półimperiałek. Wydobyła więc z kasy jeszcze pięć i wszystkie zawinęła w bibułkę.
"Co prawda - mówiła do siebie - będzie tam panna Izabela, a tej nie można ofiarowywać dziesięciu półimperiałek."
Więc rozwinęła swoją rulonę, znowu dołożyła dziesięć sztuk złota i jeszcze namyślała się: "Iść czy nie iść?..."
"Nie - powiedziała - nie będę należała do tej jarmarcznej dobroczynności."
Rzuciła rulonę do kasy i w piątkę (piątek jest niesłuszny. Tam wyżej "dywan" też jest niesłuszny, ale i tak w l.mn. będą te dywany, one znaczy) nie poszła na groby.
Ale w Wielką Sobotę sprawa przedstawiła jej się całkiem z nowej punkty....

To oczywiście fragment słusznej "Lalki" Bolesławy Prusej, rozdział 9 t. 1, jakby się kto pytał.

wtorek, 28 lutego 2012

O wyciąganiu wniosków

Poczytałam dziś różne mądrości napisane przez różnych mądrych ludzi, w różnych mądrych miejscach. Były to mądre analizy, podsumowania, przewidywania, uwagi, opinie...

I uznałam, że wystarczy już tego pieprzenia głupot :)

wtorek, 21 lutego 2012

Miłość międzymiastowa

Obśmiałam się z rana jak norka wyczytawszy ten oto post (przy okazji otwarcia zamkniętego/otwartego w każdym razie narodowego stadionu w Warszawie):

~Krakus: WARSZAWA
Zawsze jak przejeżdżam przez ten kurnik, to rzucam ludziom cukierki przez okno. Jakoś tak mi ich szkoda.

P.S. Muszę się czym prędzej ustawić na trasie po te cukierki :))

sobota, 18 lutego 2012

Język czarodziej

Cytat z sieci:
"Jest osobą publiczna, która się stara ciągle jakimiś głupawkami zaistnieć. Nie ma, co się dziwić, że jest na języczku uwagi."

A nie to zadziwiło i rozbawiło. Poszalejmy językowo :)

czwartek, 16 lutego 2012

Logika

W naszej Konstytucji zapisano taką ciekawostkę, że mianowicie parlamentarzysta nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu, chyba że narusza prawa osób trzecich.
Dotyczy także oczywiście całej Rady ministrów oraz prezesa tejże Rady.

1)Jako osoba trzecia czuję, że nic tylko naruszają.

2)Nawet nie warto mówić o tym, że gdyby każdy pracujący nie odpowiadał za to, co robi, to byłoby nam wszystkim znacznie weselej. Taki motorniczy mogły np wjeżdżać dla zabawy w cokolwiek na drodze, a co! Lekarz mógłby uciąć nogę pacjentowi, bo ma zły dzień, inżynier budowałby wyłącznie krzywe budowle, bo tak mu nakazuje fantazja i poczucie estetyki. Policja zatrzymywałaby pijanych kierowców - tak jak teraz pijanych parlamentarzystów - i guzik! Zamachałby jeden z drugim Konstytucją, a gdyby to nie wystarczyło, pokazałby palcem stosowny fragment.

3)Ta sama Konstytucja posiada też zapis, z którego wynika, że każdy obywatel tego kraju ponosi odpowiedzialność za to, co wyczynia.
Mnie wychodzi na to, że parlamentarzyści nie są obywatelami Polski, bo nie dotyczy ich pojęcie odpowiedzialności. Jako tacy - znaczy nie-Polacy, nie mogą być więc parlamentarzystami. A jednak są. Wot zagadka!

4) Fajnie mieć świadomość na jak solidnych podstawach opiera się nasz podstawowy akt prawny, a co za tym idzie - nasze życie.

piątek, 10 lutego 2012

Prawdziwy mężczyzna nie je miodu, prawdziwy mężczyzna żuje pszczołę!*

Teraz, kiedy już trochę przycichło - a część już nawet nie pamięta o co poszło, tak bardzo jeden pan zagarnął show - mogę o tym napisać.
Każda kobieta oczywiście wie doskonale, co dla niej oznacza określenie "mężczyzna" (ten prawdziwy, ale bez dodawania, że prawdziwy", co znaczy "męskość" jako zespół pewnych cech, co jej się kojarzy i jakiego lubi, o jakim marzy, a czego nie cierpi. Każdy mężczyzna również, jak sądzę, definiuje sobie to pojęcie.

Czasami łatwiej jest zdefiniować przez podanie cech negatywnych. Podejrzewam, że ta "łatwość" jest wprost proporcjonalna do stopnia irytacji, jaką wzbudza definiowany osobnik.
Otóż dla mnie osobiście gość, który zwołuje konferencje prasowe celem puszczenia kolejnych bąków, uważa się za teksańskiego szeryfa (nie mylić z piłą) i jako ten najmądrzejszy z całej wsi (ma się rozumieć również najpiękniejszy) puszy się udowadniając, że bezprawie jest lepsze od prawa nie zasługuje na to, żeby mu dać pszczołę do przeżucia.

* To jedno z moich ulubionych powiedzonek kolegi Daviego tego od gitary i od Muuuu ;)

wtorek, 7 lutego 2012

Hasła podnoszące na duchu

Moje (obecnie) ulubione, wypatrzone na tablicy świetlnej w autobusie miejskim brzmi:
KLIMATYZACJA JEST WŁĄCZONA, PROSIMY NIE OTWIERAĆ OKIEN

Przyznaję, że kusi mnie czasami, żeby tak zrobić wbrew, ale tym razem pełna dyscyplina :)

niedziela, 5 lutego 2012

O przystosowaniu

Gdybyśmy naprawdę mieli zdolności adaptacyjne, to powinniśmy błyskawicznie porosnąć gęstym futrem, ot co!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Nie dla ACTA

Obudziliśmy się wszyscy z ręką w nocniku. Państwa nie rządzą sobą, nie mają pieniędzy, nie decydują o kluczowych dla siebie sprawach. Kiedy w Egipcie wkurzeni ludzie zwołali się na FB i skutecznie przeprowadzili rewolucję, wielcy tego świata byli zachwyceni, ponieważ było to zgodne z ich interesem. Niedobrze jednak, żeby lud za bardzo fikał.
Wiele wynalazków żyje własnym życiem. Proch nie miał początkowo służyć do robienia BUM. Nie przewidziano także, że ciemny lud skorzysta z internetu dla swobodnego wyrażania myśli ani, ze może się to obrócić przeciwko Władcom marionetek.
Świadomie oznajmiam, że - choć prowadzę wydawnictwo - jestem przeciwna ACTA. Mamy przepisy chroniące prawo autorskie i własność intelektualną. ACTA nie ma na celu ochrony, tylko inwigilację.

NIE DLA ACTA - link do strony, gdzie można się podpisać na nie.

P.S. Taką dykteryjkę jeszcze opowiem. Skuszona tysiącem maili na temat unijnych dotacji na wszystko, poszłam na spotkanie informacyjne. Na tym spotkaniu zadałam pytanie czy mogę dostać dofinansowanie nie na rzeczy materialne, ale na zakup wartości intelektualnych jak prawo do tłumaczenia ksiązki, honorarium dla autora, dla tłumacza...
I nawet przyszło tysiąc atletów, i zjadło nawet tysiąc kotletów i każdy nie wiem jak się natężał, lecz nie udźwignął. Taki to ciężar. Zostałam zaproszona po 2 tygodniach i eksperci zapytali, czy przypadkiem nie zechcę wybudować drukarni albo czegoś w tym guście, bo na tych tysiącach różnych stron, to oni nie mają czegoś takiego jak wartość intelektualna. Grzecznie więc pytam, o co &^%&!!! chodzi?
Tak, wiem, że o tym pisałam kilka dni temu. I widzicie? Zrobiła się chryja.

sobota, 21 stycznia 2012

Prawda, sama prawda

Załóżmy, że postanawiacie od teraz ludziom, którzy Was nie znają, mówić wyłącznie dokładnie to, co myślicie. Bez zdobień i bez łagodzenia. Swobodnie wyrażacie opinie, emocje, chęć i niechęć w sprawach zupełnie prostych jak i tych zasadniczych.
Co z tego może wyniknąć?

czwartek, 19 stycznia 2012

Mężczyzno! Jeśli złamiesz sobie wacka, nie licz na współczucie, czyli pacjent w szoku

Pewnemu panu z miasta Łodzi
pomysł na figle się w głowie zrodził
I już wymyślnie zmierzał do nieba
lecz oręż się wygiął nie tak jak trzeba
i choć dogodził to się uszkodził.

P.S.Inspirowane niestety wydarzeniem prawdziwym, jeśli wierzyć doniesieniom dziennikarzy. A lekarze to dopiero mieli radochę, jak ich znam :)

wtorek, 17 stycznia 2012

Nawet jeśli Ty nie kochasz polityki, ona kocha Ciebie

Grzebiąc dziś w necie w poszukiwaniu pewnej informacji, trafiłam do angielskojęzycznej Wiki, a tam łubudu.
Pierwsze nieśmiałe kroki w internecie poczynione przez wojsko doprowadziły do powstania wspaniałego medium. Wydawałoby się, że rok 1984 mamy za sobą, a tu kiszka, on jest za progiem. Jeśli jeszcze raz usłyszę o demokracji - która sama w sobie jest ustrojem wyjątkowo niedoskonałym - w USA, to mnie chyba coś trafi.

czwartek, 12 stycznia 2012

O wyższości nauki

Wynaleziono nową jednostkę chorobową. Nazywa się owa jednostka prokrastynacją. Jest tak nowa, że słownik google'a usiłuje ją koniecznie poprawić na "biurokratyzację", ale nic z tego, słowniku, nie pozwolę! Jedyne co ci się kojarzy, to urzędnicy? No nie wiem, nie wiem...

Choroba (?) polega na tym, że człowiek nią tknięty odczuwa niechęć do pracy. W artykule tłumaczą, że "Zazwyczaj osoby skłonne do prokrastynacji zamiast wykonać zaplanowane działania oddają się drobnym przyjemnościom."

Nie wiem, czy to całkowite przeciwieństwo pracoholików? Mniejsza z tym. Patrzę, czytam i podziwiam. Nauka tak szybko pędzi do przodu, że człowiek już sam nie wie na co choruje.

P.S. Wszyscy dys-coś-tam oraz prokrastynaci powinni czym prędzej utworzyć klub mniejszościowy oraz ZZ i zadbać o to, by ich nie prześladowano w miejscach pracy ani za lenistwo ani za gamoństwo, bo to hańba by była, represje oraz nietolerancja. Religijna też. Kto się zapisuje? :)

czwartek, 5 stycznia 2012

A dzisiaj to chyba wezmę i się pochwalę

Zazwyczaj na blogu piszę o mojej życiowej pasji, czyli rozmowach o dupie Maryni, co stanowi dla mnie przyjemną odskocznię, a i trampolinę, żeby sobie pofiglować na temat absurdów, których pod dostatkiem każdego dnia i jak okiem sięgnąć, ale dziś zerwę z tym obyczajem i podzielę się czymś, co dotyczy mnie bezpośrednio, a właściwie mojej pracy. Coś tam już trochę przebąkiwałam i niektórzy tu zaglądający znają mnie jeszcze skądinąd, więc wiedzą, czym się zajmuję, a zajmuje się przede wszystkim książkami(zaraz potem sportem i chętnie bym chyba odwróciła proporcje uprawiając np przez 3/4 roku sport choćby taki jak wędrówki po świecie, ale na to trzeba jeszcze poczekać;)
Prowadzę malutkie i skromniutkie wydawnictwo, no i od niedawna księgarnię, czym się już chwaliłam. (Tak naprawdę to buduję imperium Nietoperza, ale o tym na razie sza!)
I wreszcie po latach (sześciu) harówy i przebijania się wśród rekinów doczekałam się nagrody w postaci pochwał na portalu Carpe Noctem.
Odsyłam tu jak się komuś chce do podsumowania roku przez Marka Grzywacza: antologie Wydawnictwa Fu Kang to o nas :) znaczy się o Nietoperzu.
To balsam na moja duszę, więc się nim nacieram ile wlezie.
Bardzo mnie to docenienie cieszy też dlatego, że czuje się jak nietoperza matka "moich" autorów, więc zarówno zauważenie wreszcie po kilku latach uporczywego przekonywania do Patricka Senecala (kanadyjski autor), jak i pochwała dwóch tomików rodzimych twórców ("Chory, chorszy, trup" Kazka Kyrcza i Dawida Kaina oraz "Lek na lęk" autorstwa Łukasza Radeckiego i Kazka Kyrcza przy gościnnym udziale Łukasza Orbitowskiego) to wielka frajda. Włożyliśmy w to mnóstwo pracy (normalne) i fajnie, że są tego efekty.
Poza tym w podsumowaniu Marek Grzywacz dostrzegł nasze pląsy i zabawy z czytelnikami opracowane specjalnie dla nich przez Tego-któremu-już-się-blogować-nie-chce-ale-jest i dba o Nietoperza ;) Genialne produkcje filmowe możecie sobie pooglądać na naszym youtubowym profilu. Jak ktoś zechce, to znajdzie;)
P.S. Proszę nie wyciągac pochopnych wniosków na temat mojego wieku na podstawie stanu dorosłości "moich dzieci". Każdy Nietoperz ma tyle lat, na ile wygląda, a panowie wyrośli :D