Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiaty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiaty. Pokaż wszystkie posty

22 kwi 2018

Wiosną jemy kwiaty!

W cyklu artykułów zaproszonych gości - dziś Joanna Gałązka opowie nam o jadalnych kwiatach. Joasia prowadzi blog OFFGRODNICZKA, gdzie znajdziecie wiele intrygujących inspiracji ogrodniczych. A zatem - smacznego!
 
 
Barwy ogrodu… na talerzu
Dla szefów kuchni kwiaty jadalne to oczywistość. Już w ubiegłym roku zostały one okrzyknięte kulinarnym hitem, a w 2018 ten trend ma się utrzymać. A wiecie co jest najlepsze? Jeśli macie ogród albo balkon, prawdopodobnie macie do dyspozycji więcej gatunków kwiatów jadalnych niż szefowie kuchni!
Czy warto jeść kwiaty?
Zdecydowanie warto jeść kwiaty – szczególnie te o intensywnych barwach. Analogicznie do warzyw i owoców, barwniki zawarte w kwiatach, takie jak antocyjany i karotenoidy, są substancjami cennymi dla naszego zdrowia. I urody ;) Co więcej – w wartościach bezwzględnych kwiaty o intensywnym zabarwieniu mogą mieć więcej ich więcej niż winogrona czy pomidory. Ogólnie rzecz biorąc wartość odżywcza kwiatów jest porównywalna do innych części użytkowych roślin takich jak liście czy owoce.  Kwiaty  są niskokaloryczne i odżywcze zarazem. Jedyny ich minus jest taki, że z różnych powodów nie jesteśmy w stanie ich jeść w znacznych ilościach. Jednak nie powinniśmy patrzeć na nie jedynie jak na fanaberię i ładny dodatek, ale raczej - jak na cenny składnik dania, który nie tylko dodaje urody i smaku ale i wartości odżywczej.
sałata kwiaty
 
Smak i zastosowanie kwiatów jadalnych
Mam wrażenie, że większość kwiatów jest mniej lub bardziej gorzka. W tej grupie wymienić należy aksamitki, forsycję, chryzantemy, marcinki, nagietki, słonecznika czy stokrotki. Słodkie i chrupiące są kwiaty liliowców (dla mnie najsmaczniejsze), mieczyków, funkii, storczyków. Natomiast kwaśne są na przykład  kwiaty begonii (spróbujcie koniecznie!) i fuksji. Mało smaku ale dużo urody mają bratki, dzwonki, bodziszki, niecierpki, pelargonia, chabry czy jeżówka.
Niektóre kwiaty mają bardzo charakterystyczny smak i zapach. Pewnie znacie już smak nasturcji przypominający rzeżuchę. Ale czy wiecie że pysznogłówka pachnie bergamotką, jak herbata Earl Grey? Można z jej kwiatów przygotować aromatyczny i orzeźwiający napój. A jeśli lubicie kwiatowe zapachy, spodobają Wam kwiaty lewkonii, lawendy, floksów, fiołków, frezji, magnolii czy maciejki – można je dodać do lodów i innych słodkich dań. A może do wytrawnych? Właściwie to czemu nie?
Gatunki kwiatów można by mnożyć. Prawdopodobnie większość kwiatów jakie macie w ogrodach to kwiaty które możecie zjeść, pod warunkiem że będziecie przestrzegać kwiatowego bhp o którym piszę na końcu.
Od czego zacząć przygodę z kwiatami na talerzu?
Przede wszystkim trzeba zacząć próbować kwiaty i sprawdzić jak smakują. Wtedy pomysły same przyjdą do głowy. Możecie skorzystać ze ściągawki powyżej i gorzkie lub kwaśne stosować do sałatek a typowo kwiatowe do deserów. W zupach sprawdzą się liliowce, stokrotki, nagietki i fasola, a do smażenia – również liliowce, a także robinia, koniczyna, czarny bez czy magnolia.
Jeśli nie chcecie rzucać się od razu na głęboką wodę, możecie zacząć od jedzenia kwiatów warzyw i ziół. Na przykład kwiaty cebuli, szczypiorku, słonecznika, rukoli, kopru, mięty czy bazylii smakują tak jak reszta rośliny. Nie dość że potrawa będzie bardziej atrakcyjna, to jeszcze przestaniecie się przejmować że cebula wybija Wam w pędy kwiatostanowe i że przegapiliście najlepszy termin zbioru rukoli ;)
sałata truskawki kwiaty
 
 
Na zdjęciu macie właśnie przykład takiej kojącej ogrodnicze sumienie sałatki, w której połączyłam truskawki z liśćmi i kwiatami rukoli oraz kwiatami cebuli.
Kwiatowe bhp
Żeby Wasze kwiaty trafiły z rabatki do sałatki, powinniście przestrzegać pewnych zasad, które szerzej omawiam na swoim blogu. Najważniejsze zasady są następujące:
Przede wszystkim jedzcie tylko te kwiaty które znacie i co do których jesteście pewni że są jadalne. Tutaj naprawdę warto odrobić pracę domową i zapoznać się z listą roślin trujących i niejadalnych: amarylis piękny (Amaryllis belladonna), Aster, azalia (Azalea), barwinek (Vinca), bluszcz (Hedera), bieluń (Datura), ciemiernik (Helleborus), ciemiężyca (Veratrum), cyklamen (Cyclamen), glicynia, słodlin, wisteria (Wisteria), goryczka (Gentiana), groszek pachnący (Lathyrus odoratus), hiacynt (Hyacinthus), hortensja (Hydrangea), irga (Cotoneaster), irys, kosaciec (Iris), jaskier (Ranunculus), kaczeniec, knieć błotna (Caltha palustris), konwalia (Convallaria), lantana pospolita (Lantana camara), lilia (Lilium), lobelia (Lobelia), lulecznica (Scopolia), lulek (Hyoscyamus), łubin (Lupinus), naparstnica (Digitalis purpurea), narcyz, w tym żonkil (Narcisuss), oleander (Nerium oleander), orlik (Aquilegia), ostróżka (Delphinium), pokrzyk wilcza jagoda (Atropa belladonna), piwonia (Paeonia), powojnik (Clematis), przebiśnieg (Galanthus), psianka (Solanum), różanecznik (Rhododendron), sasanka (Pulsatilla), serduszka (Dicentra), szafirek (Muscari), szalej (Cicuta), szczwół (Conium), tojad (Aconitum), wawrzynek wilczełyko (Daphne mezereum), wiciokrzew (Lonicera), wilczomlecz (Euphorbia), zawilec, anemon (Anemone), złotokap (Laburnum), zimowit, krokus jesienny (Colchicum). Rośliny podkreślone należą do tych najgroźniejszych.
Biorąc pod uwagę, że każdy z nas jest inny oraz zasadę Paracelsusa "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną", zalecam ostrożność podczas próbowania nowych gatunków roślin: zacznijcie od niewielkiej ilości - paru płatków. Jeśli Wasz organizm to toleruje i nie widzicie niepokojących objawów, po dwóch dniach spróbujcie zwiększyć porcję. Szczególną ostrożność zachowajcie w częstowaniu kwiatami dzieci, osób starszych i alergików. Przy pierwszych próbach jedzenia kwiatów jedzcie same płatki – bez słupków, pręcików i dna kwiatowego.


sałata kwiaty
 
 
Rośliny których kwiaty chcemy jeść chrońcie przed szkodnikami i chorobami tylko fizycznie - nie stosujcie żadnych oprysków – ani ekologicznych ani chemicznych, bo metody ochrony kwiatów przeznaczonych do jedzenia nie zostały opracowane – jest to niszowy temat.
Nie jedzcie też kwiatów kupionych w kwiaciarni lub innym sklepie sprzedającym rośliny. Możecie ewentualnie kupić takie rośliny (np. begonie), ściąć wszystkie kwiaty i poczekać aż zakwitną ponownie – co najmniej 8 tygodni. A jeśli nie chcecie czekać, możecie kupić kwiaty jadalne w specjalistycznych sklepach.
Smacznego! ;)
Więcej informacji na temat kwiatów jadalnych znajdziecie na moim blogu.     
   
dr Joanna Gałązka – ogrodniczka z wykształcenia i zamiłowania. Swoją wiedzą i doświadczeniami dzieli się na blogu offgrodniczka.blogspot.com.  Jej ulubione rośliny to te które da się zjeść. Namawia więc do jedzenia nie tylko ciekawych warzyw i owoców, ale też kwiatów, chwastów i drzew.  Angażuje się  w propagowanie kuchni bezodpadowej. W wolnym czasie uprawia ogródek, podróżuje i gotuje. Najbardziej lubi kiedy przynajmniej niektóre z tych rzeczy uda się połączyć.

11 sty 2017

Wspomnienia z roku 2016 - część 2

Kolejny Ogród Botaniczny, który przez lata nie był przeze mnie odwiedzony, w tym roku mnie zachwycił. Źródło nieskończonych inspiracji, mieszanka kolekcji systematycznych z rabatami ozdobnymi. Cudowny, całodzienny spacer z tysiącami zdjęć czyli Ogród Botaniczny we Wrocławiu.
ogród botaniczny we wrocławiu
Tak jak lubię: sztuka wtopiona w bujną roślinność...
Kolekcja roślin tu zgromadzonych jest tak różnorodna i tak ciekawa, że można stworzyć nie jedną opowieść. Teraz, w środku zimy, warto przypomnieć te fragmenty, które widziane w upalnym, słonecznym wrześniu zrobiły na mnie największe wrażenie...
***
Zupełnie wyjątkowo podoba mi się kolekcja roślin w szklarniach. Bardzo często to zapomniana część ogrodów botanicznych, gdzie ma się wrażenie, że czas się zatrzymał... Tutaj z wielką przyjemnością spacerowałam między kolekcjami kaktusów i sukulentów, wspominając moją dawną nimi fascynację. Oj, z jakim zapałem niegdyś kolekcjonowałam sukulenty...
ogród botaniczny we Wrocławiu
Nieskończona rozmaitość odcieni i kształtów...
 
Moja pasja ogrodnicza rozpoczęła się właśnie od nich. Od gruboszy, eszewerii, starców... Nie mogę zatem nie zachwycać się tak ciekawym zbiorem, które prezentowany jest idealnie w szklarniach Ogrodu Botanicznego we Wrocławiu.
 
ogród botaniczny we Wrocławiu
Poduszeczki, kępki, łany. Zachwyciły mnie te sukulenty...
 
***
Późne lato było doskonałym momentem do odwiedzenia rozległych rabat dekoracyjnych. Fantastyczne rabaty z astrów jesiennych opisałam już tutaj (klik). Dziś pamiętam o konieczności wysiania w naszym ogrodzie słoneczników, które pozostawione na pędach są najbardziej naturalną ptasią stołówką. Wokół wysokich kwiatów kłębiły się wróble i szczygły, a trochę dalej dzieci i dorośli podglądacze ptaków. A było na co patrzeć...
Ogród Botaniczny we Wrocławiu
Można i jeść i wygrzewać się na słońcu, na słoneczniku
Z fajnych i prostych pomysłów, które to podpatrzyłam, zabieram także pomysł na obwódkę z niskich dalii. Jeszcze nie wiem, gdzie znajdę na nie miejsce, ale bardzo mi pasuje!
Ogród Botaniczny we Wrocławiu
Idealna rabata letnio-jesienna...
Absolutnie w moim stylu, jest także cudowny chaosik roślin jednorocznych. Trochę wiejsko, trochę skandynawsko: szarłat, suchołuski i stado motyli między nimi...
Ogród Botaniczny we Wrocławiu
Kolorowy chaos przyciąga motyle...
Do ponownego wypróbowania w naszym ogrodzie dorzucam też perowskię, która dotychczas nie chciała u nas przezimować. Tutaj wygląda doskonale jako szaro-fioletowe tło do astrów w zdecydowanych, nasyconych kolorach.
Ogród Botaniczny we Wrocławiu
Złagodzone bladymi odcieniami, ciemne astry marcinki...
 
Warta zapamiętania i przeniesienia do mojego ogrodu jest też obfitość bluszczy, pokrywających pnie, konary i zastępujących trawniki w miejscach cienistych. Bluszcze wcale nie są nudne, a kiedy kwitną przyciągają rozmaitość owadów, od której nie sposób oderwać wzroku...
 

I tak Ogród Botaniczny we Wrocławiu był dla mnie jednym z ciekawszych miejsc odwiedzonych w ubiegłym roku. Przed nami jeszcze jeden ciekawy Ogród Botaniczny, zapraszam wkrótce!
 
 

6 sty 2017

Wspomnienia z roku 2016 - część 1

Wyjątkowo mroźne dni rozpoczynające styczeń kolejnego roku dają dobry pretekst aby przypomnieć ciekawe ogrody odwiedzone w roku minionym. Tak się niefortunnie składało, że Ogród Botaniczny w Krakowie zazwyczaj umykał z mojej listy miejsc odwiedzanych podczas kolejnych pobytów. Dopiero w tym roku odwiedziłam go po raz pierwszy w życiu i przyznam, że zrobił na mnie ogromne wrażenie.
ogród botaniczny w Krakowie
Wyjątkowa harmonia roślin i sztuki
Moją opowieść o niesamowitych donicach i wazonach, które tam widziałam znajdziecie tutaj (klik), a dziś przypomnę to co podobało mi się najbardziej. Misją ogrodów botanicznych jest edukacja i badania naukowe, co tradycyjnie jest realizowane przez kolekcjonowanie roślin należących do różnych grup systematycznych. Takie założenie bardzo często sprawia, że ogrody botaniczne nie oferują atrakcji przeciętnemu odbiorcy, dla którego systematyka nie jest istotna. Odpowiedzią na to jest umiejętne wplatanie do kolekcji roślin użytkowych, dekoracyjnych, czy wręcz modnych. Tak właśnie poczyniono w Ogrodzie Botanicznym w Krakowie.
Ogród Botaniczny w Krakowie
Cieniste alejki w gąszczu zieleni
Ogromnie różnorodna i unikalna kolekcja o charakterze dydaktyczno-naukowym została uzupełniona rabatami typowo ozdobnymi, które są po prostu piękne. Jakże przyjemnie jest nie rozważać zależności morfologicznych, nie doszukiwać się charakterystycznych lub unikalnych cech budowy, tylko po prostu zachwycić się pięknem, kolorami, kształtami.
Ogród Botaniczny w Krakowie
Dwa kolory i sukces czyli szałwia, lawenda i krwawnik
To dobry pomysł na mroźne wieczory, prawda? Dlatego wybrałam dziś zdjęcia trochę bardziej magiczne niż zwykle... Popatrzmy po prostu na piękno roślin.
Ogród Botaniczny w Krakowie
Maki delikatne jak z bibuły
Bardzo delikatne, ulotne i takie swojskie. Maki, po prostu maki. Odmiany ozdobne bywają kolorowe, większe, ale czy właśnie takie, proste nie są najpiękniejsze?
 
Ogród Botaniczny w Krakowie
Po prostu fiolet
Jak bardzo letnio wygląda szpaler lawendy. Kiedyś była u nas rzadkością, dodawała wrażenia romantycznej egzotyki. Obecnie jest jedną z roślin, które upiększą nasz ogród dostarczając jednocześnie pożytku owadom.
 
Bardzo lubię rośliny ozdobne w swojej prostocie, białe kwiatki, które pojedynczo są niepozorne, a pięknieją w stworzonym baldachu.
Ogród Botaniczny w Krakowie
Po prostu baldaszki roślin baldaszkowatych
Na zakończenie roślina tropikalna, pochodząca z Australii, która oczywiście nie zimuje w naszych warunkach. Jej kwiaty maja bardzo specyficzną budowę, stąd nazwa potoczna: łapa kangura.
Ogród Botaniczny w Krakowie
Niezwykłe i oryginalne kwiaty
Spacer w Ogrodzie Botanicznym w Krakowie był jednym z moich najmilszych spacerów mijającego roku. Przed nami jeszcze kilka wspomnień z innych, wyjątkowych miejsc, które odwiedziłam w 2016 roku.
 
 

4 wrz 2016

Florystyka jesienna...

W miniony weekend odwiedziłam wystawę Zieleń to Życie, w ramach której była także część florystyczna.
Choć blogerzy ogrodowi, skupiają się bardziej na ofertach roślin, maszyn i innych elementów do ogrodu, ja zawsze jestem miłośniczką kompozycji roślinnych.
Z całą pewnością, jest to miły powrót do dawnych marzeń o studiach florystycznych, a także podziw dla twórców coraz to nowych pomysłów na kompozycje nie tylko kwiatowe.
Powyższe trzy kompozycje, w formie dużych, płaskich bukietów najbardziej mi się podobały. Warto dokładnie przyjrzeć się idealnej harmonii kolorystycznej w każdej z ich, a także zestawieniu bardzo wielu gatunków. Widzę, że panuje moda na rozety liściowe sukulentów i kolorowe grzebienie celozji. Do tego - ogromna rozmaitość form astrów, dalii i chryzantem, plus nietypowe dodatki wokół. Nowe pomysły mogą ożywić już trochę oklepanie storczyki i anturia, prawda?
Oczywiście, trudno nie zachwycić się kompozycjami wielokolorowymi, których założenie polegało na zestawieniu bogactwa jesiennych kwiatów...
... także w kolorach wyjątkowo energetycznych:
 
Ciekawe pomysły dotyczyły także dużych, przestrzennych konstrukcji - dekoracji kwiaciarni albo kawiarenki. Podobają mi się znowu: celozje, sukulenty i elementy metalowego tła (rama łóżka?)
A na koniec, chyba żarcik... idzie jesień... czas pomyśleć o moherowym bereciku ;)
Inspirującej jesieni!

13 sie 2016

Jeszcze inna werbena...

Ostatnio dużo pisałam o werbenie patagońskiej (Verbena bonariensis), która od kilku sezonów stała się królową naszych ogrodów w drugiej połowie lata. Moim zdaniem ten gatunek doskonale uzupełnia letnie, kwiatowe kompozycje.
Tak jak powyżej, na przykładowej rabacie w sklepiku przy szkółce w Ciechanowie (więcej werbenowych inspiracji tutaj - klik). Podziwiając rabaty w tym ogrodzie pokazowym zwróciłam uwagę na nieco mniej dekoracyjny gatunek - werbenę oszczepowatą (Verbena hastata).

Werbena oszczepowata - czy znasz?

Werbena oszczepowata ma dosyć podobny pokrój do werbeny patagońskiej, dorasta troszkę niżej - do ok. 1 metra, a na szczycie silnych kanciastych pędów pojawiają się podłużne kwiatostany. Na ich szczycie, stopniowo otwierają się niewielkie kwiatuszki, prawie identyczne jak u werbeny patagońskiej.
 
Ten gatunek werbeny jest w naszych warunkach byliną, zimuje bez problemu i zazwyczaj daje liczne siewki. Najlepiej mu będzie w miejscu raczej słonecznym i w towarzystwie delikatnych, niższych roślin. W Ciechanowie posadzono go blisko floksów o mocnych kolorach, które moim zdaniem zaćmiły delikatniejszą werbenę... Na tej rabacie można ładnie zobaczyć porównanie obu gatunków werbeny. Oszczepowata jest niższa i bardziej rozgałęziona, patagońska- wyższa i ma mniej okrągłych kwiatostanów .
 
 

Werbena oszczepowata w moim ogrodzie

W poprzednim sezonie udało mi się kupić sadzonki werbeny oszczepowatej. Posadzone na mojej rabacie kwiatowej, przezimowały bez problemu. Rosną pomiędzy peoniami, dzięki czemu ich kwiatostany wystają ponad liście peonii. Są jeszcze niewielkie i nie przyciągają uwagi tak bardzo jakbym chciała. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będą bardziej spektakularne.
 

 
W sprzedaży można znaleźć aż trzy różne odmiany: Rosea - o lekko różowych kwiatach, Alba - biała i Blue Spire - niebieska, przypominająca trochę przetaczniki kłosowe. Ja na razie mam dwie pierwsze i choć różowa ma większe kwiatostany to biała bardziej mi się podoba.
 
 
Ciekawa jestem jakie Waszym zdaniem jest najlepsze towarzystwo dla tego gatunku werbeny? Moim zdaniem - raczej spokojne, zielone, naturalistyczne...
 
 
W warunkach naturalnych, werbena oszczepowata rośnie na preriach, na brzegach rzek i nieużytkach wielu stanów USA. Łatwo przystosowuje się do podłoża o gorszej jakości, choć najlepiej jej będzie na w miarę słonecznym i nie wyschniętym stanowisku. Podobnie jak werbena patagońska, także oszczepowata jest chętnie odwiedzana przez różne gatunki owadów pożytecznych, natomiast jest unikana przez szkodniki (uff!). W wielu rejonach USA jest to gatunek inwazyjny, gdyż jego gorzki smak sprawia, że nie zjadają go roślinożercy.
 
 
Ciekawa jestem, czy znacie tę werbenę? Jest unikalna ze względu na kształt kwiatostanów, a ponadto zimuje i z roku na rok rozrasta się coraz silniej. Więc jak, kto zaprosi ją do siebie?
 


28 lis 2014

A na zajęciach z florystyki...

Listopadowe szarości przełamuję kursem florystyki, na który teraz mam czas. Raz w tygodniu, po pracy mogę mieć ogromną przyjemność zajmowania się swoją pasją. W miłym towarzystwie, pod krytycznym okiem naszej mistrzyni, próbujemy jeszcze dość nieporadnie układać kwiaty...
Najpierw zachwyt nad bujnymi kolorami w środku jesiennej szarości ...
Jak dobrać kolory, skoro wszystkie są piękne, choć każdy w swoim rodzaju?
Czy ja naprawdę mówiłam kiedykolwiek, że nie przepadam za różowym? Tak, nie przepadam, ale ten różowy z odrobiną zieleni albo bieli, to już jakby nie-całkiem-majtkowy-różowy...
 Robi się jeszcze ciekawiej, jeśli dodamy do niego troszkę zieleni, fioletu, bieli...Kwiaty tak piękne, dorodne i wysokie, wcale nie zimowe...Aż szkoda, przycinać...
A potem, okazuje się, że to wcale nie jest takie proste... Więc jeszcze raz i jeszcze raz i w końcu już bardziej intuicyjnie udaje się...
I jeszcze taki, trochę inny w kolorystyce, jakby bardziej nowoczesny, ułożony przez Władkę...
A potem układamy bukiety na konstrukcji z badylków wierzbowych albo winobluszczowych...
I większy bukiet Władki...
Ćwiczymy też kompozycje w naczyniu...
Pewnie nigdy nie będę zajmować się florystyką zawodowo, ale troszkę podszkolić się jest miło. .. Polecam twórcze spędzanie jesienno-zimowych wieczorów!

5 sie 2014

Hortensja z wiatraczkami

Dzisiejszy poranny spacer po ogrodzie przyniósł chwilę refleksji nad modami na rośliny wzbudzające pożądanie ogrodników.
Po zobaczeniu gdzieś nowej rośliny, która jest wyjątkowa czujemy nagłą myśl: muszę ją mieć! W efekcie namiętnego pożądania spędzamy długie godziny nad wyszukiwaniem upragnionych roślin, długie godziny nad wyszukiwaniem miejsca do ich posadzenia w prawie-skończonym ogrodzie, a potem długie godziny nad wyszukaniem uzasadnienia ich zakupu, który nieoczekiwanie stanowi istotną pozycję w domowym budżecie...
To właśnie jest pasja ogrodowa, prawda?
Pretekstem do moich rozmyślań jest oryginalna odmiana hortensji wiechowatej Le Vasterival (lub Great Star) Hydrangea paniculata.
Odmiana ta pojawiła się na polskim rynku w 2007 roku, wzbudzając wielkie emocje: zachwyt i pożądanie. Była bardzo bardzo trudno dostępna, aż do wystawy Zieleń to Życie, gdzie po zdobyciu brązowego medalu, pojawiła się w sprzedaży detalicznej. W zasadzie prawie każda para wychodząca z wystawy składała się z rozanielonej pani, która właśnie kupiła to co chciała i trochę mniej zadowolonego męża, który niósł lub upychał w samochodzie siatki, z których wystawały charakterystyczne wiatraczki tej właśnie hortensji. Tak, tak, właśnie tak było, z tym, że w naszym samochodzie upychaliśmy jeszcze po złożeniu siedzeń, wysoką ozdobną jabłonkę i dwie nastoletnie pociechy...
Chyba żaden zakup ogrodowy nie wywołał we mnie tyle emocji i tyle radości!
W kolejnych latach nastąpił wysyp innych odmian hortensji bukietowych, które stopniowo spowszedniały, są powszechnie dostępne i nie wywołują już takich emocji. Mam wrażenie, że teraz zachwycamy się raczej odmianami o większych kwiatostanach, przebarwiających się na różowo, przy których delikatne wiatraczki Le Vasterival nie są niczym wyjątkowym... Czy słusznie?
Ja jednak cenię te odmianę za jej niezawodność. Kwitnie na pędach tegorocznych, więc nigdy nie przemarza. Jest dużym, rozłożystym krzewem o ładnej, intensywnej zieleni liści. Na końcach pędów tworzy dość luźne kwiatostany, w których kwiaty są zróżnicowane: w środku niewielkie kwiaty płodne, na brzegach wiatraczki czteropłatkowych kwiatów płonnych.
 
Kwiaty delikatnie przebarwiają się, w pączkach są zielonkawe, a jesienią nabierają lekkiego różowego podbarwienia. W moim ogrodzie mam dwie hortensje Le Vasterival, i dzięki nim połowa lata jest bardzo oryginalna, a małe pajączki mają gdzie się skryć w oczekiwaniu aż przyleci śniadanie...
Ciekawa jestem jak jest w Waszych ogrodach z hortensjami, pożądanymi roślinami i apetytem na nowości?
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...