Petronela ma sklerozę. Duzą. E tam ona ma mega sklerozę. Znam ją już sto lat i przyzwyczailam się do jej dziwactw. No może przesadziłam, znamy się mniej jak sto lat ale na pewno jak stare konie. Boże jakie bzdury wypisuje, znamy się jak stare kobyły. Petronela ze swym nowym amantem jadą na wypad do Polski. Rozgłaszała to wszem i wobec i nawet ja zdziwiłam się, ze zaprosiła mnie do siebie na dzień przed jej wylotem. Nie moglysmy dokładniej ustalić godziny bo tysiąc, a może nawet dwa tysiące rzeczy Petronela musiała zrobić w ciągu dwóch dni. Siedze sobie w domu i buszuje po internecie i czekam na telefon od Petroneli. W końcu dzisiaj mam do niej pojechać aby poplotkować o jej narzeczonym i ich wspólnym wyjeździe. Słońce chyli się ku zachodowi i zegar mówi mi, ze już dzisiaj nici z zaplanowanej wizyty. O godzinie dziewiątej dzwoni mój telefon i wcale nie zdziwiłam się, ze imię Petroneli ukazało się na małym ekranie. Od samego początku usłyszałam o tym jak nie jest gotowa i co jeszcze ma do zrobienia przed wyjazdem i kilka chwil upłynęło zanim udało mi się przywitać moją koleżankę. Gdy już zamierzałam zapytać co z naszym już chyba nieaktualnym spotkaniem, Petronela znów odebrała mi głos opowiadając, ze jutro w drodze na lotnisko musi jeszcze wskoczyć do sklepu aby koniecznie kupić wieczorową sukienkę. Wtedy już byłam pewna, ze nawet pozną nocą nasze spotkanie nie dojdzie do skutku. Jeżeli miałam jakiekolwiek obawy to Petronela rozwiała je jednym zdaniem.
- Mam tyle do roboty, ze chyba nie położę się dzisiaj spać. - Nawet nie starałam się przypomnieć jej o tym, ze właśnie na dzisiaj byłyśmy umówione i jej rozgardiasz przed wyjazdem aż tak bardzo nie przeszkadzałby w pogaduszkach. Ale cóż posiedziałam sobie w domu i nie musiałam wychodzić w mroźny lutowy wieczór.
1
wtorek, 28 lutego 2012
czwartek, 23 lutego 2012
Gdy powiedziales "A"
Zapomnij, ze masz sklerozę i nie zapomnij pamiętać!!!
Teraz jest jeszcze łatwiej bo nawet grosza nie wyjmiesz ze swojej kieszeni wystarczy chwilę pomyśleć przy wypełnianiu formularza podatkowego a znów zdobywane przez nią medale będą też medalami za nasze dobre serce. To taka nagroda za rozsądne myślenie. Po prostu pomagaj jak możesz a tu masz okazję. Przekaż Ewie 1% podatku dochodowego. To prostsze niż konstrukcja cepa a pomimo to Ewa zamieściła instrukcję obsługi, tak na wszelki wypadek.JAK MOŻESZ PRZEKAZAĆ 1% PODATKU?
W zeznaniu podajemy nazwę organizacji - Fundacja Dzieciom Niepełnosprawnym ''Podaruj Uśmiech'' oraz numer jej wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego
KRS: 0000245254.
Koniecznie z dopiskiem "Ewa Kaczmarczyk"Już widzę jak zapisujecie numer oraz imię i nazwisko oraz nazwę fundacji w swych notatnikach. Przydadzą się te informacje już niedługo.
Ja dziękuję wszystkim za tą chwilę zastanowienia.
Warto pamiętac!
środa, 15 lutego 2012
Finlandia - dziki kraj.
Wydawać by się mogło, ze wszystko co największe jest w Rosji i USA. Tak było do tej pory a zmiany dokonał księżyc, który jak się okazało największy jest w Finlandii.
Wszystko dookoła jakby niczyje bo żywej duszy nie widzieliśmy już od wielu dni. Prosta dedukcja doprowadziła mnie do takiego stwierdzenia; skoro to wszystko co widzę nie ma jawnego właściciela to ja ogłaszam samą siebie kilkudniowym właścicielem jezior i wysp. Od razu poczułam się lepiej i rozkazałam, jak Królowa jakaś, swojemu giermkowi wiosłować na wybraną wyspę. Trochę za bardzo kierowałam się urodą wyspy wabiącej skalami i lasem. Ledwo znaleźliśmy małą ale za to bardzo zaciszną plażę. Moj osobisty wioślarz nabrał trochę wprawy po kilku dniach zwiedzania okolicy lodzia wioslowa a bąble na dłoniach przemieniły się w rany pokryte ciągle zrywanymi strupami. Jedna podkoszulka została pocięta na bandaże, których nie mieliśmy w naszych bagazach. Po co brać bandaże do cywilizowanego kraju jak można je kupic bez problemu. Sęk w tym, ze nie było gdzie na tym odludziu. Czysta woda i najczystsze powietrze świata dobrze wpływały na kondycje poranionych dłoni. Rany goiły się szybko i była nadzieja, ze pacjent wróci do zdrowia na czas aby chwycic kierownicę w swe dlonie i powiezć mnie w kolejne bajeczne miejsce.
Razu pewnego wybralismy sie na grzybobranie bo w takich lasach powinno cos znalezc sie do jedzenia. Ledwo oddalilismy sie od domku na jakies dwadziescia metrow i naszym oczom ukazal sie widok jak marzenie grzybiarza. Grzyby występują tutaj w dużej obfitości. Nie może być duża obfitość bo obfitość już sama w sobie jest wielka i ogromna ale w Finlandii grzybów jest zatrzęsienie. Znacznie więcej niż potrzeba jakiemukolwiek zbieraczowi czy amatorowi grzybów. Ostrożności nie za wiele i postanowiłam dowiedzieć się które z występujących niedaleko nas gatunków są jadalne. To co nadawało się do zjedzenia nie brałam nawet pod uwagę bo nie dość, że miało blaszki od spodu to rosło dosłownie wszędzie. Skoro takich jadalnych grzybów jest aż tak dużo to przestałam interesować się innymi gatunkami. W ten oto sposób nie zgłębiłam tematu czy jadalne w Polsce truje w Skandynawii. Wybrałam się na grzybobranie obchodząc dom dookoła i nazbierałam więcej niż powinnam. Zachłanność lub wygoda zbierania. Jak oprzeć się pokusie wzięcia do ręki kolejnego grzyba skoro on ładniejszy od poprzedniego. Zamiast jajecznicy z grzybami mieliśmy smażone grzyby z jajkami. Zmieniły się proporcje tak samo jak i nasze porcje, które zwiększyły się na tyle, ze były nie do zjedzenia.
Mieszkaliśmy w małym domku weekendowym (daj Boże każdemu taki dom mieszkalny) i korzystaliśmy ze wszystkich udogodnień jak umieliśmy. Kuchenka do gotowania była na gaz z butli, światło ze świeczek ale nie bardzo przydatne bo w nocy widno a sauna na drewno. Ponoć taka właśnie sauna ma wszystkie pod sobą bo jest lepsze powietrze niż w elektrycznych pomimo komfortu regulowania temperatury potencjometrem. Co by nie powiedzieć nie mieliśmy wyboru i bardzo często uzyskiwaliśmy ekstremalnie wysokie temperatury gdy nowe polana zajeły sie płomieniem. Było tak cieplo, ze żywy organizm nie wytrzymuje i ratowaliśmy się nagłym wyjściem na świeże i o wiele chłodniejsze powietrze oraz skokami do jeziorka. Z ust wydobywały się wtedy okrzyki radości, ze jeszcze żyjemy i przerażenia, ze woda taka zimna. O saunie pewnie napisano więcej niż o Sibeliusie i nie ma się co dziwić bo nie kazdy lubi muzykę poważną a saunę kochają wszyscy. Jest ona częścią składową Finlandii i bez sauny ten kraj nie mógłby funkcjonować. Prawdziwy Fin znajdzie czas aby chociaż raz w tygodniu spędzić w saunie godzinę. Zatwardziali tradycjonaliści lub miłośnicy korzystają z sauny dwa razy w tygodniu. Częściej ponoć niezdrowo. Nie zwracając uwagi na zdrowotne zalecenia lub przeciwwskazania my wygrzewaliśmy się codziennie. Gdybym sama tego nie zakosztowała to wskakiwanie do zimnej wody wprost z ukropu sauny uważałabym za zwykłe szaleństwo. Jednak nawet drastyczna różnica temperatur jest do przeżycia, zapewniam.
Zdjecie z internetu. |
Ciąg dalszy o saunie w kolejnym poście o Finlandii.
środa, 8 lutego 2012
(247365) Boczne drogi.
Każdy z nas ma swoje prywatne ścieżki. Tak samo do i z pracy. Swoje alejki w parku którymi bezwiednie najczęściej spaceruje. Skąd to się bierze nie mam pojęcia. Może ludzie wola znany stan rzeczy. Nie słyszałem jeszcze aby ktoś specjalnie wstawał dwie godziny wcześnie tylko po to aby nie jechać ta sama droga do roboty. Ludzie nie lubią zmian, cóż tak jesteśmy stworzeni. Blogowicze tez postępują schematycznie (nie mówie nic o pisaniu postów) odwiedzając te same strony ulubionych blogów, a ze mają ich długą listę to i dużo czasu upływa im na odwiedzinach i komentarzach. W jednej trzeciej odwalonej pracy jesteśmy już spóźnieni i przeważnie przerywamy naszą prace, która powinna być przede wszystkim przyjemnością. Podziwiam tych internautow którzy są jak roboty przed ekranem. Odpowiadają na wszystkie komentarze, zaglądają i czytają nowe posty, zapewne są i tacy, solidni i pracowici.
Ja szukam nowego i starymi ścieżkami chodzę tylko do połowy, brak mi tej wytrwałości. Nie narzekam jednak i czasami zostaje wynagradzany za poszukiwania. Takim prezentem ostatnio było odkrycie prac fotograficznych pana Wojtka Kwiatkowskiego.
Przywita was autor przemiłym uśmiechem a po obejrzeniu 154 fotografii nie zapomnijmy o komentarzach.
Polecam zerknąć na jego prace i wybrać sobie rumaka aby na jego grzbiecie pocwałować w nieznane wam jeszcze obszary cyberprzestrzeni. Może gdzieś właśnie tam się spotkamy.
247365
środa, 1 lutego 2012
Gigantyna
Marilyn Monroe zawitała do Chicago. Jak na prawdziwie seksowną blondynkę przystało nawet jej pomnik budzi żywe zainteresowanie. Nie wiem czy była ulubienicą wietrznego miasta ale podejrzewam, ze tak bo przecież cała Ameryka ciagle kocha MM.
Jakoś nie spieszno nam było odwiedzić najsławniejszą blondynkę. Pomnik stanął już jakiś czas temu ale dopiero na wieść, ze wiosną Pani Monroe wyjeżdża z Chicago wybraliśmy się do centrum aby w końcu ją przywitać.
- Czteropiętrowy... - Z wielką powagą p. wypowiedział kolejne słowa. - ...kawał baby. Nie ma co się oszukiwać, amerykanie ciągle kochają się w rozmiarach XXL. - Taki tez jest pomnik, duży i rzucający się w oczy, budzi lekki uśmiech na twarzy.
Tak ona tu nie pasuje, ze aż w kościach swędzi. Jest tak charakterystyczny i kontrowersyjny jak cala Marilyn. Nie można przecież nie znać tej postaci. Tak zdeterminowanej i zdobywającej co zechciała w swoim życiu. To nie tylko symbol seksu ale również szybkich karier w Ameryce. Wychowywana w sierocińcu zrobiła światową karierę. Ludzie kochali ją za ta burzliwą karierę i wiele dziewcząt z zadupia wierzyło, ze przyjdzie również czas na nie i staną się piękne i znane.
Pomimo tego, ze lubię MM i chciałabym zatrzymać ja w Chicago na zawsze to sam pomnik nie zaparł mi tchu w piersiach. Może to nieodpowiednia pora roku spowodowała, ze uczucia były lekko zmrożone. Serce biło w tym samym jednak podwyższonym tempie bo obcowanie z gwiazda zawsze wywołuje emocje. Będzie smutno po wyjeździe MM.
Subskrybuj:
Posty (Atom)