Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Azjatyckie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Azjatyckie. Pokaż wszystkie posty

27.07.2014

[Mini Recenzja] Lipozone Body Ampoule

Uwierzcie mi.. Remont dwóch mieszkań i przygotowania do przeprowadzki to nic przyjemnego. Ale dzisiaj niedziela więc robimy sobie dzień lenia, tzn. ja mam dzień lenia :)


Przyszłam do Was z mini recenzją.
Pod lupę idzie Lipozone Body Ampoule z Memebox 5.






Są to ampułki do ciała pomagające w walce z cellulitem i komórkami tłuszczowymi. Należy je nakładać na części ciała dotknięte tym problemem.




Mam niewielki cellulit wodny na udach. I uwierzcie mi, że te ampułki same w sobie w niczym nie pomogą! Siedzenie na kanapie i zajadanie ciastek i chipsów i smarowanie się mazidłami nie spowoduje, że pozbędziemy się cellulitu, czy schudniemy.
Fakt dobrze nawilżają i ujędrniają skórę, ale nie liczcie na to, że same mazidła pomogą pozbyć się tego dziadostwa!



Zawartość ampułek ma bardzo wodnistą konsystencję i jakiś taki dziwny zapach. Nie jest nieprzyjemny, jest po prostu dziwny i nie jestem w stanie go opisać. Łatwo się je nakłada, szybko się wchłaniają i nie pozostawiają tłustej warstwy.

Jedna ampułka ma 5 ml i wystarczyła mi na dwukrotne wysmarowanie brzucha, ud i pośladków (oczywiście nie zostawiałam otwartej ampułki, zużywałam ją za jednym razem, ale smarowałam wymienione części ciała, czekałam, aż preparat się wchłonie i robiłam to drugi raz) i tak przez 7 dni.

Pełna kuracja powinna trwać 28 dni, dlatego jest to tylko mini recenzja.

Skóra po nich jest dobrze nawilżona, nie lepi się i jest jędrna. Oczywiście w tym samym czasie regularnie ćwiczyłam i piłam minimum 3 litry wody dziennie. 

Czy zmniejszył się cellulit?
Faktycznie jest mniej widoczny - muszę naprawdę mocno "ścisnąć" skórę, żeby go zobaczyć, ale na pewno nie jest to zasługa wyłącznie tych ampułek. Jest to po prostu fajny dodatek do ćwiczeń i zdrowej diety.


Pozdrawiam!




9.07.2014

[Recenzja] Hairich Vedacell Hair Program Shampoo



Producent mówi nam, że jest to szampon bez SLS, silikonów i syntetycznych barwników, stworzony z naturalnych konserwantów. Chroni włosy przed uszkodzeniami jednocześnie poprawia stan zarówno włosów jak i skalpu.


Na SLS uczulona nie jestem, ale moje włosy go nie lubią. Są po nim suche i szorstkie. Ten szampon to strzał w dziesiątkę, ale ma swoje minusy..

Szampon ma ziołowy, delikatny i przyjemny zapach i bursztynowy kolor.Pieni się bardzo delikatnie - czasami udawało mi się go spienić naprawdę dobrze i wtedy naprawdę fajnie mył włosy, ale czasami nie pienił się w ogóle. Nie wiem od czego to zależało. Próbowałam energicznie myć nim włosy, albo delikatnie masować skalp - raz się pienił, raz nie. Próbowałam nakładać go na bardzo mokrą skórę głowy, zaraz po zmoczeniu, jak i po odsączeniu wody z włosów - raz się pienił, raz nie. Wreszcie nakładałam ogromną ilość na włosy, albo mieszałam go z wodą (coś na zasadzie kubeczkowej metody mycia włosów) - efekt taki sam. Nie jest to wielkim problemem przy codziennym myciu włosów, ale przez to że się nie pienił nie radził sobie ze zmywaniem oleju. Nawet przy dwukrotnym myciu.

Włosy były po nim naprawdę świeże (wtedy kiedy myłam je z codziennych zanieczyszczeń), nie przetłuszczały się i ładnie się układały. Skalp nie był podrażniony, ani przesuszony. 

Nie jestem w stanie powiedzieć jak działa na włosy na długości, bo szamponem myję tylko skalp a włosy na długości myję odżywką, ale piana, która po nich ściekała przy spłukiwaniu nie zaszkodziła im.


Podsumowując: jest to dobry szampon  do codziennego mycia włosów. Nie polecam osobom, które lubią mocno pieniące się szampony i tym, które nie lubią ziołowych myjadeł.



17.06.2014

[Recenzja] Ginvera Green Tea Whitening Marvel Gel - Blackheads Remover




Peeling, o którym słyszała chyba każda osoba walcząca z zaskórnikami. Żel ma za zadanie delikatnie oczyścić skórę z martwych komórek i zostawić skórę rozjaśnioną, wygładzoną. Ponadto skóra ma być bardziej podatna na działanie innych produktów oczyszczających. 




Producent opisuje ten żel w 10 punktach, m. in. mówi nam, że żel likwiduje martwy naskórek (ściera go, działa na zasadzie peelingu enzymatycznego), zwęża pory, likwiduje zaskórniki (efekty widoczne mają być już po jednym użyciu), rozjaśnia przebarwienia, blizny, piegi, zapobiega pojawianiu się nieprzyjaciół i pomaga szybciej goić już te istniejące, reguluje wydzielanie sebum, pozostawia skórę miękką, gładką i rozjaśnioną. 

Produkt jak marzenie ;)




Konsystencja jest żelowa, dość gęsta, nie ma w niej żadnych peelingujących drobinek. Kolor żółto-zielony  (sorry, ale trochę przypomina gluty :), zapach delikatny, dość przyjemny, przypomina mi cytrynową zieloną herbatę.





Jest to pierwszy peeling jaki miałam, który należy nakładać na suchą skórę, suchymi łapkami. Masujemy skórę twarzy - szczególnie strefę T. Początkowo żel jest jakby wodnisty, ale później staje się coraz gęstszy i zaczynamy wyczuwać "złuszczające się drobinki skóry", coś jakbyśmy ścierali ołówek gumką do mazania. Czasami po rozsmarowaniu go na twarzy ostawiam na chwilkę i dopiero bo kilku minutach zaczynam ponownie masować twarz. 


Co o nim sądzę?
Przereklamowany średniak!


Produkt jest bardzo wydajny, już porcja wielkości orzecha włoskiego wystarcza na oczyszczenie całej twarzy. Dzięki temu używałam go regularnie 3 razy w tygodniu przez ostatnie kilka miesięcy. Te złuszczające się 'farfocle' powstające podczas masowania skóry - jakoś nie chce mi się wierzyć, że to faktycznie martwy naskórek. 
Skóra jest po nim faktycznie gładka, dość dobrze oczyszczona i przygotowana na kolejne zabiegi.
Co mnie bardzo rozczarowało to to, że absolutnie nie zlikwidował u mnie zaskórników, ani nie wpłyną na zmniejszenie ich ilości czy widoczności. Poza tym z tą regulacją wydzielania sebum też bym nie przesadzała - jak było tak jest.
No i do tego wszystkiego cena! około 55 zł, za opakowanie 60 ml przeciętnego peelingu to naprawdę sporo.


Być może pokładałam w nim zbyt duże nadzieje, ale nie spełnił moich oczekiwań, nie mówiąc już o obietnicach producenta, bo co najmniej połowa to jedna wielka ściema. Być może sprawdzi się u osób, które nie mają wielkich problemów z zaskórnikami i zapychaniem. Ja mówię mu zdecydowane NIE!



Pozdrawiam!

5.06.2014

[Recenzja] Purederm Exfoliating Foot Mask

Od dawna przymierzałam się do zakupu tego typu maski do stóp, ale zawsze coś mnie powstrzymywało - a to bałam się poparzenia, a to że nie zadziała i pieniądze wyrzucę w błoto, a to miałam inne wydatki. Na szczęście moje stopy nie wymagały natychmiastowego spotkania z takim cudakiem, a upałów jeszcze nie było więc mogłam spokojnie poczekać.

Traf chciał, że jedną z takich masek znalazłam w Memebox Mask Edition #2 i prawie niezwłocznie ją użyłam. I całe szczęście bo zdążyłam przed upałami!




Maski tego typu ma wiele azjatyckich firm, a ich ceny wahają się w granicach 16 zł na eBay do nawet około 100 zł. Także różnica cen jest ogromna. I jak tu wybrać tę odpowiednią? 

Szczerze powiem, że nie wiem. Gdybym się w końcu zdecydowała na zakup, to raczej nie kupiłabym tej najtańszej z obawy, ze to jakiś bubel. Chyba że miałaby rewelacyjne recenzje.
Ta, którą znalazłam w Meme kosztuje 17$.

No ale do rzeczy. Czy to działa?



Działa! I to jak!
Nie pokażę Wam zdjęć, bo nie nadają się one do publikowania, ale efekt działania tej maski był powalający (jak macie ochotę to zobaczyć to spójrzcie tutaj, ale na własną odpowiedzialność!), ale może zacznę od początku.

Maska to dwie foliowe skarpety zawierające w sobie płyn. Płyn ma przezroczysty kolor i zapach - szczerze mówiąc nie pamiętam jaki więc pewnie nie jakiś intensywny czy specyficzny. 
Po wyciągnięciu skarpet z opakowania rozcinamy je w odpowiednim miejscu (jak na zdjęciu powyżej) tak, żeby móc je założyć jak zwykłe skarpetki. Oczywiście nie są one ta przylegające jak skarpety, które nosimy na co dzień ;) I tak siedzimy z tym całym majdanem 60-90 minut. Po upływie tego czasu myjemy stopy ciepłą wodą i nic więcej z nimi nie robimy. Słyszałam, że przez okres złuszczania naskórka nie należy smarować stóp żadnymi kremami i balsamami. Złuszczanie powinno nastąpić po 4-7 dniach od zastosowania maski i trwać od 3-5 dni.


Skład: 




Moje skarpety trzymałam na stopach 90 minut. Akurat oglądałam jakiś film, a nie czułam żadnego dyskomfortu,  czyt. pieczenia, chłodzenia, szczypania, grzania, więc w niczym mi one nie przeszkadzały. Musiałam tylko uważać, żeby nie położyć tak nóg, żeby płyn się wylał. Po 90 minutach umyłam stopy i poszłam spać.

Następnego dnia nie działo się nic. Drugiego dnia też nie zaważyłam żadnego złuszczania, ale stopy były takie jakby śliskie. W sensie, ze chodząc na boso ślizgałam się po podłodze, nie wiem jak to inaczej opisać - w każdym razie było czuć, że coś się z nimi dzieje.

Trzeciego dnia po powrocie z pracy poszłam się kąpać i doznałam szoku - coś wysypało mi się ze skarpetek! Spojrzałam na stopy, a one całe były w pęcherzykach odchodzącej skóry! Na pięcie były to tak ogromne pęcherze, że aż byłam w szoku. Oczywiście ledwo się opanowałam, żeby tego nie skubać i przez 4 dni trenowałam moją silną wolę.
Złuszczanie trwało u mnie 4 dni. Piątego dnia nie było już praktycznie żadnych suchych, odpadających skórek, a moim oczom ukazały się gładziutkie, mięciutkie stópki! Byłam zachwycona!

Dzisiaj, po tygodniu od zakończenia się złuszczania stopy nadal wyglądają fantastycznie! Są miękkie, gładkie i przyjemne w dotyku. Wróciłam do dawnej pielęgnacji, czyli raz w tyg peeling i codzienne smarowanie kremami nawilżającymi.



Jestem bardzo zadowolona z efektów działania tej maski i akurat tą mogę Wam polecić z czystym sumieniem!


Pozdrawiam!



14.03.2014

Memebox #6 Global Edition

Już kilka dni temu wspominałam, że mam jeszcze do opisania  Memebox #6 Global Edition. I dzisiaj przyszła na niego pora.

Pudełeczko wygląda standardowo, niestety jestem wybitnie uzdolniona i gdzieś posiałam jego zdjęcie (w sensie, że samego pudełeczka), ale nic nie tracicie, bo jest takie samo jak wszystkie inne.

Po otworzeniu naszym oczom ukazuje się taki oto widok:




Oczywiście najpierw mamy karteczkę z opisem wszystkich produktów:






A co znalazłam w środku?

A no aż tyle dobroci :)



1. O'sum Aloe Vera Soothing Mist 80 ml (pełnowymiarowy produkt, koszt $15)
Nawilżająca mgiełka z aloesem, ma redukować wydzielanie sebum przy tłustej cerze.

Może być używana samodzielnie, albo jako utrwalacz do makijażu.
Jeszcze jej nie używałam, ale brzmi ciekawie. Zostawię ją na cieplejsze dni.

2. Anti-aging Facial mask 14 g (pełnowymiarowy produkt, koszt $2.50)
Nawilżająca maska w płachcie, zapobiega powstawaniu zmarszczek. Nakładamy ją na 15-20 minut, a później wklepujemy pozostałość.

Nie używałam jeszcze żadnej maski w płachcie, ale mam kilka sztuk. Muszę się w końcu an nie skusić.

 3. Recipe by Nature Spray Essence Water 140 ml (pełnowymiarowy produkt, koszt $35)
Dwufazowa esencja w spray'u, bogaty w minerały, witaminy, aminokwasy, kwasy organiczne. Zawiera 6 olejków. Działa nawilżająco i odżywiająco. Przed użyciem należy wstrząsnąć.

Podoba mi się pomysł zrobienia esencji w sprayu. Jak zużyję tą co używam teraz to zabiorę się za tą.

 4. Hanskin Bio Orgin Wrinkle Talk BB SPF30 PA++ 10 ml (pełnowymiarowy produkt ma 40 ml i kosztuje $39)
Krem BB zapewniający ochronę przeciwzmarszczkową, przeciwsłoneczną, kryjący niedoskonałości, odbudowujący komórki skóry.

Obawiam  się trochę tego, że nie sprawdzi się na mojej tłustej cerze. Ale zobaczymy.

 5. Nelfantasia One day Whitener Magical Whitening Lotion 40 ml (pełnowymiarowy produkt ma 120 ml i kosztuje $26)
Balsam z kompleksem nawulżającym do każdego typu skóry. Zawiera zaawansowaną formułę wybielającą, która rozjaśnia skórę. 

I tak jestem blada jak trup, więc nie mam potrzeby dodatkowego rozjaśniania skóry ;) może się przydać latem, gdy za bardzo opali mi się jakaś część ciała.

 6. Kerasys Moringa Miracle Essence 50 ml (pełnowymiarowy produkt, koszt $13.5)
Esencja z drzewa Moringa, zapewniająca blask włosów oraz odbudowująca suche, zniszczone włosy. Sprawia, że włosy stają się miękkie i zdrowe.

Lubię takie cuda do włosów :)

7. Dr. Jart + Silver Label Rejuvenating Beauty Balm 8 ml (pełnowymiarowy produkt ma 50 ml i kosztuje $29)
Kryjący, odmładzający krem BB, posiadający ochronę przeciwsłoneczną. Formuła idealna dla każdego typu cery.

Nigdy nie używałam kryjących podkładów czy BB, wolę lekko kryjące + korektor, bo dają delikatniejszy efekt. Ale ten chętnie wypróbuję.

8. Laneige Snow Crystal Pure Lip Gloss 3g (pełny produkt 5g cena $20)
Produkt powtórzony z pudełka nr 4. Przez to wybuchła burza w blogosferze i na forach, dlatego, że w pudełku 6-2 zamiast tego błyszczyku była jakaś dobra próbka ampułki CLIV.

Nie jestem tym zachwycona, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.




Jestem zadowolona z pudełka i cieszę się, że je zamówiłam :)

Pozdrawiam!

10.03.2014

[RECENZJA] SkinFood Black Sugar Cleansing Oil

Zbieram się do tej recenzji już od tygodnia. Sama nie wiem dlaczego nie mogę się za nią zabrać.

No ale dzisiaj już ją zacznę więc mam nadzieję, że skończę ;)

To zapraszam na recenzję


SkinFood Black Sugar Cleansing Oil





Co mówi nam producent?
Olej oczyszczający wzbogacony brazylijskim czarnym cukrem. Rozpuszcza nawet wodoodporny makijaż i pozostawia skórę miękką. 
Oczyszcza skórę z makijażu i nadmiaru sebum, nie blokuje porów, nie pozostawia tłustej warstwy.

Olej otrzymujemy w plastikowej butelce z pompką o pojemności 170 ml. Pompka działa sprawnie i dozuje odpowiednią ilość produktu - do zmycia makijażu twarzy nabierałam 2 pompki + 1 do zmycia makijażu oczu. Do zabezpieczenia np., w podróży mamy klips (widoczny na zdjęciu), który zapobiega przypadkowemu wciśnięciu pompki i wylaniu się oleju. Zapach jest wyczuwalny, pachnie trochę jak owocowa wata cukrowa, nie jest duszący, nie pozostaje na skórze. Olej jest dość wodnisty, kolor lekko żółtawy.

Skład:
Ingredients: Mineral Oil, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Octyldodecanol, Sorbeth-30 Tetraoleate, Cetyl Ethylhexanoate, Polysorbate 20, Triethylhexanoin, Water, Sorbitan Sesquioleate, 1,2-Hexanediol, Alcohol Denate., Hydrogenated Lecithin, Cholesterol, Ceramide 3, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Sodium PCA, Betaine, Sorbitol, Glycine, Alanine, Proline, Serine, Threonine, Arginine Lysine, Glutamicacid, Disodium EDTA, Sucrose, Fragrance, FD&C Yellow No. 5 (CI 19140), D&C Red No. 33 (CI 17200), FD&C Blue No. 1 (CI 42090).

Cena: około 40 zł, co przy tak dużej wydajności jest naprawdę niewielką ceną.
Dostępność, Internet.

 Co ja o nim sądzę?
Jest to naprawdę dobry kosmetyk do demakijażu! Kupiłam go na eBay, sama nie wiem dlaczego wybrałam akurat ten olej, bo jest ich mnóstwo w Internecie, ale to był dobry wybór!
Bardzo dobrze i bardzo szybko rozprawia się nawet z wodoodpornym linerem, kremami BB, czy zwykłym podkładem. Fakt podczas zmywania nie wyglądamy atrakcyjnie, bo wszystko rozmazuje nam się po twarzy, ale później zmywamy to wodą i nie ma śladu. Ja robiłam tak, że najpierw nabierałam 2 pompki oleju na suche dłonie i masowałam nim suchą skórę twarzy i szyi przez około minutę. Później nabierałam jeszcze jedną pompkę i zmywałam tym makijaż oczu. Gdy już czułam, że na rzęsach nic nie ma, moczyłam lekko dłonie w letniej wodzie i ponownie masowałam całą twarz. Później spłukiwałam twarz ciepłą wodą i używałam żelu do twarzy. Tak naprawdę żel nie ma większego znaczenie, bo jakiegokolwiek użyjemy, to skóra będzie czysta i gładka.
Podczas jego używania zauważyłam, że zmniejszyła się ilość pojawiających się niespodzianek, skóra była czystsza, nie zapchana i dobrze oczyszczona. Nie podrażnia skóry, ani oczu. Trzeba uważać, bo może szczypać w oczy, ale jak zmywamy makijaż z zamkniętymi oczami to nic nie czujemy.
Wydajność jest powalająca! Używałam go codziennie wieczorem przez 5 miesięcy!
Nie mam porównania z innymi olejami, bo ten był moim pierwszym, ale oleje na pewno zagoszczą w  ojej łazience na stałe! Zresztą już mam kolejny, tym razem ze Skin79.




Na pewno kiedyś do niego wrócę!

Pozdrawiam!

5.03.2014

Memebox #5 Global Edition

Chęci były, ale lenistwo się wpier... dokończcie sobie same ;)


I tak oto Memebox #5 odebrałam od uprzejmego Pana Celnika już tydzień temu w środę i do dzisiaj leżał pod łóżkiem w sypialni i oczekiwał na swoją premierę tutaj. Ba! Nawet już #6 czeka! Ale jeszcze trochę czasu poleży ;)


Okazało się, że do Anrochte wcale nie jest tak daleko i trzeba jechać tylko 'małą autobanką', czyli dwupasmową autostradą, o której w Polsce możemy tylko pomarzyć, bo wyobrażacie sobie, żeby np., z Bydgoszczy do Szubina jechać autostradą? Bo ja właśnie taką odległość musiałam pokonać do najbliższego urzędu celnego ;) Do tego nie musiałam zapłacić, ani cła ani vatu, bo... jeżeli wartość paczki jest mniejsza niż 25€ to nie trzeba - moja kosztowała 29,99$, czyli 23€. Oczywiście uprzejmy Pan zapytał co jest w środku i przy mnie otworzył paczuszkę. Nie pytajcie jaką miał minę, gdy po otworzeniu różowego pudełeczka jego oczom ukazało się to..




O tak Pani w bikini przykuła uwagę sympatycznego łysiejącego Pana około 50-tki ;)

Ale jak zwykle piszę o pierdołach...

Dobra to przechodzę do rzeczy!


Memebox #5 Global Edition






Pudełeczko wygląda standardowo, rzekłabym nuda ;)


W środku jak zwykle znajdujemy karteczkę,




a na niej opis produktów, które znajdują się w środku wraz z cenami produktów pełnowymiarowych.






Tym razem w środku znalazłam:






1. Derma B Daily Moisture Body Lotion 100 ml - (produkt pełnowymiarowy ma 400 ml i kosztuje $16)
Jest to balsam do ciała, który ma zapewniać 24 - godzinne nawilżenie. Skóra staje się po nim miękka i gładka. Dodatkowo łagodzi podrażnienia skórne.
Lunię wszelkie mazidła do ciała więc chętnie go wypróbuję.

2. Nuganic Customize Pole Control Essence 30 ml (produkt pełnowymiarowy, cena $46)
Jest to esencja redukująca widoczność porów.
Coś dla mnie, może poradzi sobie z moimi kraterami ;)

3. CNP Laboratory Cleansing Perfecta 50 ml (produkt pełnowymiarowy ma 150 ml i kosztuje $23).
Oczyszczacz. podobno dobrze radzi sobie z wodoodpornym makijażem, kremami BB i sunblokerami. Nie zawiera oleju. 
Ostatnio jestem zwolenniczką oczyszczania twarzy olejami, ale zobaczymy.

4. Aromatica Tasteless Aroma Roll On 14 ml - pełny produkt 14 ml, cena $15
Olejek do aromaterapii. 
Podobno może hamować apetyt. Mam nadzieję, że zniechęci mnie do czekolady ;)

5. Lipozone Body Ampoule 5 ml x7 (produkt pełnowymiarowy to 5 ml x14, koszt $32)
Ampułki pomagające w walce z cellulitem i komórkami tłuszczowymi. Pełna kuracja to 28 dni.
Nie wierzę w takie cuda, ale warto spróbować.

6. Sella Organic Soap 18g (produkt pełnowymiarowy ma 100g i kosztuje $20)
Mydło organiczne, stworzone w 100% z naturalnych składników, wytwarzane ręcznie z najczystszych regionów świata. Ma działanie przeciwstarzeniowe i zmniejszające pory.
Kolejny produkt dla mnie! Trafiło mi się tym razem ;)

7. Espoir Lip Gloss 4.4g (produkt pełnowymiarowy ma 37g [tu chyba jakaś pomyłka, ale tak jest napisane na ulotce w środku, koszt $15)
Błyszczyk do ust. Ma nawilżać i nadawać ładny kolor.
Kolor chyba nie mój, ale wypróbuję i najwyżej komuś oddam.

8. Dear Jane Touch the Silk Velvet Primer
    Dear Jane Glam on your Shimmer Bomb
Zestaw próbek: Primer zakrywający pory i rozświetlacz do twarzy.

9. Physiogel pouch sample mix - Cleanser, Cream, Intensive Repair Cream
Zestaw próbek: czyścik, krem i krem naprawczy.

10. Leaders CC Cream
     Leaders UV Moist Sun Gel 
Zestaw próbek: Krem CC i sunbloker.



Ogólnie jestem zadowolona z tego Boxa. Na pewni pojawią się recenzje! ;)




Zaciekawiło Was coś szczególnie? A może znacie coś? Napiszcie jak się u Was sprawdziło!

Pozdrawiam!



1.03.2014

[RECENZJA] It's Skin Power 10 Formula YE Effector

Fanką Azjatyckich kosmetyków jestem już od jakiegoś czasu. Poszukując ideału, testowałam wiele kosmetyków. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić znany krem wodny It's skin, którego działaniem na początku byłam zachwycona, a później....


... jak jesteście ciekawe co było później, to czytajcie dalej ;)


W związku z tym, że moja skóra lubi się błyszczeć, jest pełna zaskórników i niedoskonałości postawiłam na:


It's Skin Power 10 Formula YE Effector






Co mówi nam producent?
Serum zawierające wyciąg z drożdży, wspiera wzrost komórek skóry, przywraca prawidłowy rytm skórze i normalizuje ją łagodząc jednocześnie podrażnienia. Zapewnia kontrolę nad wydzielaniem sebum.


Krem (lub serum jak kto woli) otrzymujemy w szklanej, brązowej buteleczce z pipetą. Rozwiązanie wygodne, ale pod koniec opakowania trzeba wylewać sobie je prosto z buteleczki, bo pipeta jest za krótka. Wolałabym pompkę, no ale nie wybrzydzajmy już ;)
Samo serum ma dość wodnistą konsystencję. Jest to mętny płyn przypominający trochę zawiesinę. Zapach delikatny, ładny, trudno mi go do czegoś przyrównać.


Skład:
water, butylene glycol, glycerin, pseudoalteromonas ferment extract, saccharomyces polypeptides, trietholamine, carbomer, methylparaben, chlorphenesin, fragrance, disodium EDTA.

Cena: 30-60 zł.
Dostępność: Internet.
Swój kupiłam za 35 zł na eBay.


Co ja o nim sądzę?
Może zacznę od początku.
Kupiłam go licząc na to, że zmniejszy wydzielanie sebum i nie będę się świecić jak latarnia. Początkowo byłam zadowolona. Ba! Nawet zachwycona! Po około tygodniu codziennego stosowania wieczorem pod krem, rano skóra była matowa, pory były zmniejszone i nie świeciłam się jak latarnia przez dobrych kilka godzin
Niestety później już nie było tak dobrze. Po około miesiącu regularnego stosowania wydzielanie sebum powróciło do początkowego stanu i znowu kilka razy dziennie latałam z bibułkami matującymi i pudrem, a pomimo to nadal mogłam robić za odblask. 
Później w związku z rozpoczęciem kuracji AcneDerm stosowałam go co drugi dzień na noc i znowu było lepiej, ale już nie tak samo jak przez pierwszy miesiąc stosowania.
Ponadto: serum jest bardzo wydajne, wystarczyło mi na około 4,5 miesiąca z czego pierwsze 2 miesiące używałam go codziennie. Wszelkie niedoskonałości stosunkowo szybko się goiły, a ślady po wypryskach bardzo szybko znikały. 
Latem 2013 roku pod lewym okiem pojawiło mi się 'coś'. Nie wiem co to było, ale było duże i czerwone, wyglądało trochę jak pęcherz, ale nie dało się tego wycisnąć, było dość twarde. Początkowo myślałam, że to odcisk od okularów przeciwsłonecznych, bez których nie rozstaję się latem, ale 'noski' były trochę niżej. W końcu po kilku dniach codziennych prób wyciśnięcia tego udało się, ale pozostała blizna i mała dziurka, którą bardzo trudno było zatuszować. Próbowałam wielu kosmetyków, ale dopiero YE pomógł mi początkowo zmniejszyć widoczność tej blizny, a obecnie jest ona prawie w ogóle nie widoczna - dziurka pozostała, ale pod lekkim, średnio kryjącym BB jest niezauważalna.

Nie polecam stosowania go na delikatną skórę pod oczami - raz się zapędziłam i wklepałam go też pod oczy i mnie niemiłosiernie szczypało, a skóra była zaczerwieniona i podrażniania.



Podsumowując: Jest to dobry produkt, który zmniejsza widoczność i przyspiesza gojenie niedoskonałości i blizn. Skóra jest po nim gładka, miękka, nie odczuwamy ściągnięcia, ani wysuszenia, wręcz lekkie nawilżenie. Jest to produkt warty uwagi i na pewno będę do niego wracać, ale na pewno nie będę go używać codziennie, żeby skóra się nie przyzwyczaiła. Może przy drugim podejściu uda mi się utrzymać zmniejszone wydzielanie sebum.




Serdecznie Wam go polecam! Obecnie stosuję inny krem wodny z tej serii i jestem też zadowolona, ale o tym innym razem.


Pozdrawiam!


13.02.2014

[RECENZJA] Holika Holika Honey Acerola Sleeping Pack

Cześć Dziewczyny!



Przyszłam do Was dzisiaj z recenzją maski nawilżającej, która nie nawilża jakoś specjalnie, ale pomimo to i tak jest bardzo przyjemna w użyciu ;)



Jak jesteście ciekawe 'cotoktoto' to zapraszam dalej!



Holika Holika Honey Acerola Sleeping Pack





Co mówi nam producent?
Jest to całonocna maseczka o konsystencji gęstego żelu z dużą zawartością bogatego w składniki odżywcze, minerały oraz aminokwasy miodu. Miód wiąże wilgoć w skórze pomagając ją dogłębnie nawilżyć przez cały dzień. Ponadto pomaga ukoić suchą i szorstką skórę. Zawiera 40% naturalnych składników. Maseczka jest bogata w witaminę C, która jest silnym antyoksydantem, dzięki czemu posiada właściwości przeciwzmarszczkowe i anty-starzeniowe. Jest odpowiednia dla skóry dojrzałej, pozbawionej jędrności i blasku. Ujędrnia skórę, przeciwdziała oznakom starzenia się skóry sprawiając, że cera wygląda na wypoczętą i zdrową w ciągu dnia. Ponadto ma działanie przeciwzmarszczkowe i rozjaśniające, wzmaga produkcję kolagenu i elastyny.
Należy ją nakładać po dokładnym oczyszczeniu skóry delikatnie wmasowując w całą twarz i pozostawić na całą noc. Rano zmywamy ją letnią wodą i nakładamy krem na dzień.






Produkt otrzymujemy w uroczym, ozdobnym słoiczku z grubego, przezroczystego szkła z plastikową nakrętką. Zawartość zabezpieczona była folią, dzięki czemu wiemy, że nikt wcześniej nie maczał w niej paluchów. Na innych blogach czytałam, że w zestawie jest plastikowa szpatułka - niestety ja takiej nie dostałam.
Sama maska jest żelowej, dość gęstej konsystencji, przypomina trochę płynny miód. Kolor jest intensywnie czerwony, ale nie barwi skóry. Zapach.. ah ten zapach! Mogłabym ją wąchać cały dzień! Piękny, słodki, wiśniowy! Pozostaje chwilę po aplikacji na twarzy.





Skład:
Water, Honey Extract, Malpighia Glabra (Acerola) Fruit Extract , Glycerin,Dimethicone,Glycereth-26,Arginine, Carbomer,Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer,Phenoxyethanol,Ethanol,Methylparaben, PEG-2M, PEG-90M, Hydrogenated Lecithin, Sucrose Distearate , CI 19140, CI 17200,Dipotassium Glycyrrhizate, Fragrance,Caramel,Disodium EDTA, Dipropylene Glycol, Portulaca Oleracea Extract. [Źródło]


Cena: swoją maskę upiłam na eBay za około 37 zł za 90ml.
Dostępność: Internet.


Co ja o niej sądzę?
Uwielbiam ją za zapach! Jest fantastyczny, słodki, dokładnie taki jaki lubię. Utrzymuje się jakiś czas po nałożeniu na twarzy! Poza tym pozostawia lepką warstwę na twarzy, co nie przeszkadza jakoś specjalnie, ale trzeba pamiętać, żeby nie nakładać jej przed samym pójściem spać, bo klejącą poduszkę mamy w gratisie - najlepiej zrobić to około godziny przed spaniem, wtedy zdąży się trochę wchłonąć.
Co z tym nawilżaniem? No jest średnie. Na pewno nie nadaje się na noc zamiast kremu, bo to za mało. W tej kwestii mnie rozczarowała. Za pierwszym razem nałożyłam ją na 'gołą' skórę i wchłaniała się tak szybko, że dokładałam ją chyba z dwa razy. Niestety rano w lustrze zobaczyłam okropny wysyp! Trochę się zniechęciłam więc na kilka tygodni poszła w odstawkę, ale zatęskniłam za jej zapachem. Teraz nakładam ją 1-2 razy w tygodniu na serum i krem na noc i jest ok. Nie ma wysypu i zauważyłam też, że rzadziej zdarzają mi się przesuszenia po Acnederm i hennie pichtowej kiedy jej używam. Nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego ujędrnienia skóry, od tego mam inne mazidła. Rano skóra nadal jest lepka (ale nie tak bardzo jak zaraz po nałożeniu, bo część wycieramy w poduszkę), ale bez problemu można pozbyć się tego uczucia samą wodą lub płynem micelarnym.


Podsumowując: jest to pięknie pachnąca maska, ale raczej taki dodatek, który nie zrobi nam kuku, ale też nie pozostawi efektu wow! Obietnic producenta o ujędrnianiu i rozjaśnianiu skóry nie spełnia.



Raczej nie kupię jej ponownie. Chyba, że dla tego cudownego zapachu ;) ale nie od tego są maski :)


A Wy miałyście ją? Jak sprawdziła się u Was?


Pozdrawiam!