Nie nie, nie będzie ani dołująco, ani negatywnie. Tytuł wziął się tylko i wyłącznie stąd, że dzisiejszy słonik to odwrócone barwy wczorajszego ;)
Zrobiłam sobie krótką przerwę między słaniem maili, konsultacją nowych słówek na dzisiejszą lekcję, a kopiowaniem archiwów i kiedy zabrałam się za chrupanie pokrojonych w ósemki jabłek powróciła do mnie nieco przerażająca refleksja ostatnich dni, że nie umiem odpoczywać. Ciało co prawda otrzymuje swoją porcję snu, krótką, bo krótką, ale jednak, do tego dawka ruchu, kawa z mlekiem i paliwo dla mózgu w postaci cukru, ale skutek jest taki, że ciało trzyma się krzepko, natomiast duch coś niedomaga. Jestem zmęczona codziennym przebywaniem wśród ludzi, którzy myślą kompletnie inaczej niż ja, mają zgoła inny system wartości, a - jakby tego było mało - deprecjonują to, co moje. Bo że ludzie się różnią postrzeganiem świata, to normalne, ale gdzie akceptacja i otwartość na innych? Przecież to jest właśnie cecha ludzi mądrych, więc jeśli ktokolwiek ma się za istotę wyższą, to chyba powinien wcielić te prawdy w życie? Jeśli ktokolwiek chce być wzorem dla innych, to chyba nie przez zgryźliwość, pozerstwo i ośmieszanie innych? Bo na czym tu się wtedy wzorować i czym zachwycać?
Teorię znam, nie ma się co przejmować ludzkim gadaniem i docinkami, trzeba robić swoje i żyć własnym życiem, ale kiedy jestem nastawiona na ciągłą obronę przed złośliwymi, małostkowymi i ociężałymi umysłowo harpiami, to wówczas teoria wędruje w kąt i zostaje tylko niesmak, poczucie krzywdy i frustracja. Może te uczucia byłyby mniej palące, gdyby atakowały osoby, które w jakimkolwiek sensie mogłyby być dla mnie autorytetem, ale niestety tak nie jest. Od dawna mam wrażenie, że tak zwane elity, przynajmniej te z którymi ja się zetknęłam i które uzurpują sobie prawo do oceniania innych, to głównie matołki z kasą, a ich głównym celem jest pognębienie reszty i wpychanie tej kasy przed oczy, jakby sami siebie chcieli przekonać, że są kimś. Ostatnio wpadło mi w ręce zdjęcie z podpisem: "Po czym poznać że ktoś kupił produkt Apple? - Sam Ci o tym powie." I nic go nie obchodzi, że mi to nie imponuje i nie stanowi o jego człowieczeństwie. Moje rozumowanie jest dla niego tylko kolejnym dowodem na to, że jestem nikim, a wyraźny brak admiracji z mojej strony wywołuje kolejną falę złośliwości. Czy kasa naprawdę daje prawo gardzenia innymi? Może się mylę, ale co z tego, że bogacz, skoro w głowie sieczka, maniery pegieerowskiego kombajnisty, wrażliwość drewnianego pieńka... Co z tego, że piękna figura, nowy samochód i trzy szafy ubrań, skoro w głowie przeciągi... I to ciągłe plotkowanie i porównywanie, ten tak, tamten śmak. Co mnie to obchodzi? Po kiego grzyba te porównania, skoro nie ma między nami wspólnego mianownika. To jakby porównać rybę i ręcznik - no jak?
Niby to wszystko wiem, niby nie powinnam ulegać takim osobnikom, a jednak kiedy dzień w dzień słucham tych wszystkich "mądrości" sączonych jak żmijowy jad i z którymi nawet trudno podjąć dyskusję, tak są durnowate i absurdalne, to mimowolnie ulegam i myślę, że może to ja się mylę? Nie, nadal nie jest to wpis dołujący:) Jest to tylko i wyłącznie droga do odnalezienia spokoju i sposobu, żeby się nie poddawać ich myśleniu. Najgorsze, że do tej pory nigdy nie miałam do czynienia z kimś takim i dlatego mimowolnie daję się wciągać w bezsensowne dywagacje, a przecież jak mawiał mój lingwistyczny autorytet, Profesor U.: "zostaw, żaden to dla Ciebie partner do dyskusji". I tego będę się trzymać. Poza tym, może fakt, że nie umiem się pogodzić z takim światem, to oznaka, że i mnie brakuje otwartości i akceptacji? ;D Świat jest jaki jest i takim trzeba go brać. Żyj po swojemu i pozwól innym wieść swój żywot.