Zbierałam się do pisania już od piątku, ale mycie okien, pranie firanek, szorowanie piekarnika i inne podobnie pasjonujące sprawy pochłonęły mnie bez reszty. Szczęściem w niedzielę załapałam się jeszcze na ładną pogodę i udało się wybrać na długą wędrówkę w kierunku Wyspy Opatowickiej. Nie pamiętam czy Wam wspominałam o moim wiekopomnym odkryciu dotyczącym tejże wyspy? Otóż po mojej przeprowadzce do ciasnego, ale własnego domku spacer w tamte okolice jawił mi się jako wielka wyprawa, ponieważ najpierw musiałam dojechać w pobliże wyspy, no a potem już wiadomo łazikowanie i znowu powrót autem. Po kilku takich wypadach zaczęły nas gnębić podejrzenia, że coś tu nie gra, jakieś niejasne przeczucie, że chyba ktoś tu próbuje nas zrobić w balona. Okazało się, że my sami tacy sprytni byliśmy, bo mieszkamy ni mniej ni więcej tylko na przeciwko wyspy, z tym że widok po drodze przesłania nam kilka zagajników :D Od tamtej pory wydeptujemy ścieżki na wyspę albo wzdłuż Odry w kierunku zoo. Niestety w czerwcu przejście na wyspę będzie zamknięte z powodu remontu, ale wzdłuż rzeki nadal będzie można spacerować, grillować i się opalać. To tyle tytułem wyjaśnienia dlaczego dopiero dzisiaj chwalę się TAKIMI ŚLICZNOŚCIAMI!!!
Daty nie trzymają się mojej głowy i poczucie czasu też mam podobno swoje własne (tak przynajmniej twierdzi Jeden Taki ;), niemniej jednak, około kwietnia (?) umówiłam się z Jolutką na wymiankę. Jola upatrzyła sobie tildowego ślimaczka, a mnie dała tyle opcji do wyboru, że prawie oszalałam i bombardowałam jej skrzynkę mailami , że to chce, albo nie, tamto. W końcu mój wybór padł na album..., ale Jola do albumu się wcale a wcale nie ograniczyła i kiedy zaraz po wyjściu z poczty z niecierpliwością kluczykiem rozcinałam taśmy zabezpieczające moim oczom ukazały się takie oto majstersztyki.
Śliczna karteczka - Jola połączyła papier i bawełnianą koronkę. Zerknijcie proszę o tu, a zobaczycie to cudeńko w pełnej krasie.
Jeszcze nie zdążyłam się nazachwycać a tu kolejne cudo!! Ramka na zdjęcie z pięknymi trójwymiarowymi liśćmi bluszczu, perełkami i papierowymi falbaneczkami. Do tego kwiatuszki i morze turkusu, czyli wszystko tak jak kocham.
To były kompletnie niespodziewane niespodzianki (dziękuję Ci pięknie Jolu, żebyś Ty mnie widziała jak walczyłam kluczykiem z taśmą, żeby czym prędzej dostać się do środka, hihi), natomiast przedmiotem wymianki był ten tu piękniś, czyli mój wymarzony album ślubny.
Cały wieczór przesiedziałam na sofie z prezentami tuż pod ręką, żeby co jakiś czas móc po nie sięgać i sycić oczy ich urodą. Mało tego, ja jestem baba-sroka, lubię kiedy jest strojnie i turkusowo, więc rzecz jasna byłam ZACHWYCONA, ale oniemiałam kiedy On zaraz po przestąpieniu progu zapiał: "Ale ładne!!! Co to jest?", bo naprawdę rzadko udaje mi się wzbudzić taki aplauz moimi pracami. Ten okrzyk był więc najdobitniejszym potwierdzeniem mistrzostwa Jolutki :) Oczywiście zaraz odbyło się komisyjne liczenie ile zdjęć będzie trzeba wywołać. Nadmienię tylko, że tych zdjęć z wiadomych względów jeszcze nie ma, a już mają zaplanowaną przyszłość :D
Na razie całość leży zapakowana na półeczce i czeka na swój dzień :) Jolu, bardzo, bardzo Ci dziękuję(my) :*
Z kolei ja dla Joli miałam zrobić COŚ, bo co prawda Jola pod ślimaczkowym postem napisała, że ślimak, owszem, ale też że lubi fiolety, zielenie i niespodzianki. Z tej przyczyny powstał ślimaczek z fioletowo-fuksjowymi dodatkami, a że podróż w pojedynkę jest nudna, to przydzieliłam mu wesołą kompaniję w osobie pękatego misia i dwóch aniołów stróżów.
Tak cała paczka prezentowała się na godzinę przed wyprawą:
A to już efekt moich zabaw z aparatem, co niestety skutkuje tym, że coś poprzestawiałam i teraz nie wiem jak wrócić do stanu wyjściowego... :/ Od tamtej pory nie umiem ustawić ostrości, co niestety widać na zdjęciach prezentów od Jolutki, ale jeśli tylko uda mi się naprawić, co popsułam, to podmienię zdjęcia na wyraźniejsze.
Tymczasem żegnam Was, ale niebawem powrócę, bo na warsztacie od kilku dni mam kolejną lalę. Buziaki i do zobaczenia wkrótce!
(EDIT Za zgodą Jolutki pożyczyłam jej zdjęcia, bo w przeciwieństwie do moich pokazują koronkową robotę Autorki :)
A to już moje wytworki w domciu Joli: