Top Social

.

LIFESTYLE & INTERIOR BLOG

Featured Posts Slider

Image Slider

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SLOWLIFE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SLOWLIFE. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 26 lipca 2018

SOK Z CZARNEJ PORZECZKI


Zapytałam na Instagramie, CZY ROBICIE LATEM PRZETWORY.... I zaskakująco dużo z Was odpowiedziało, że rzeczywiście widzi sens w tym całym czasochłonnym bałaganie, którego efektem jest spiżarnia pełna domowych dobroci, do której ochoczo się zagląda jesienią i zimą. Oj tak, zdecydowanie argument dobrej konfitury do rozgrzewającej herbatki przy kominku jest decydujący, przynajmniej u mnie. Choć nie przepadam za mnożeniem domowych obowiązków, jestem raczej z gatunku tych, co woleliby mieć wszystko minimalnym nakładem sił, to jednak paradoksalnie dużo czasu potrafię poświęcić na to, by taki sielski obrazek wprowadzać do swojego domu. Nie ukrywam, że trochę walczę w ten sposób ze swoimi słabościami. Bo tak naprawdę to mogłabym kupić konfiturę BIO o każdej porze roku i cieszyć się witaminami w szkle szybko i bezproblemowo, jednak ten cały ceremoniał jaki towarzyszy zaprawianiu tych kilku słoiczków rocznie, jest niezwykle dla mnie ważny. Odzywa się we mnie potrzeba budowania domowego ogniska prymitywnymi wręcz metodami, gdyż mam wrażenie, że wtedy wszyscy jakoś bardziej w to wierzą. Mam nadzieję, że wiecie co chcę powiedzieć.... I mówiąc prymitywnymi nie mam na myśli krzesania ognia i dmuchania słoików na dżemy, a jedynie zaangażowanie w tworzenie smaków, doskonalenie ich, szukanie receptur, które w jakimś stopniu oddają upodobania nas wszystkich.
Takie jedzenie na miarę. Z umiarem, ale jakby pełniejsze.
I takie trochę magiczne.







SOK Z CZARNEJ PORZECZKI
do rozcieńczania z wodą

Gotujemy go przez dwa dni i to chyba jest klucz do sukcesu.

PROPORCJE WAGOWE (kg.)
PORZECZKA : CUKIER
1:1

DZIEŃ 1
Umyte owoce wsypujemy do dużego garnka, zasypujemy połową cukru i mieszamy. Zalewamy wodą tak, aby się przykryły i zagotowujemy. Mieszając gotujemy chwilę na małym ogniu, aż owoce puszczą sok, około 10-15 minut.
Odstawiamy na jedną dobę.

DZIEŃ 2
Zagotowujemy owoce i dosypujemy resztę cukru (proporcje są zmienne, należy skosztować sok, ale aby nadawał się do rozcieńczania wodą musi być naprawdę słodki).
Gotujemy ok. 30 minut na małym ogniu od czasu do czasu mieszając, aż będziemy widzieć, że miąższ zniknął i zostały jedynie skórki z naszych porzeczek.
Całość przecedzamy przez gęste sito. Resztę owoców możemy przelać wodą przez sito lub wycisnąć resztę soku zawijając w gazę. Przecedzony sok zagotowujemy i gorący wlewamy do przygotowanych słoików czy butelek. 
Odwracamy dnem do góry na 15 minut. 
Aby mieć pewność co do trwałości naszego soku, możemy go potem jeszcze zapasteryzować. 


Smacznego!


niedziela, 27 maja 2018

SZYBKIE KRUCHE Z RABARBAREM





Kruche robię {na oko}. Czasem wychodzi lepsze, a czasem gorsze. To najlepsze ciasto do łączenia z sezonowymi owocami.
Na przykład właśnie z rabarbarem.... prawdziwa wiosna...

CIASTO:
2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru
1 jajko
łyżeczka proszku do pieczenia (albo i nie, też wyjdzie)
120 gr. margaryny
(przyznaję, że z racji mojej humanistycznej wiedzy z zakresu chemii mocno się w sobie burzę przeciwko tej margarynie, ale jednak ekonomia wygrywa i zamiast masła jest właśnie ta olejowa mieszanka. Ale możecie oczywiście dodać masła) 
szczypta soli
odrobina mleka

Zagniatamy wszystkie składniki razem, formujemy kulkę i odkładamy na bok. Nastawiamy piekarnik na 175-180 st. (góra/dół).
Przygotowujemy rabarbar.

NADZIENIE:
Rabarbar kroimy według uznania na kawałki, wrzucamy do miski i obtaczamy w cukrze (ok. 2/3 szklanki cukru).


Ciasto wykładamy po kawałku do wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką foremki, wystające brzegi ścinamy nożem. Układamy nasz rabarbar. Z pozostałego ciasta robimy paski rozwałkowując I krojąc ciasto, które układamy na wierzchu ciasta. Gotowe ciasto u góry posypujemy migdałami w płatkach.
Ciasto pieczemy 45 minut.



Najlepiej smakuje jeszcze ciepłe, lekko opruszone cukrem pudrem, ze słodkimi lodami.....
i zdecydowanie na ogrodzie w upalne niedzielne popołudnie...
Uściski Kochani i smacznego! 




poniedziałek, 14 maja 2018

APFELSTRUDEL




Ciasto zagniotłam z podanych składników, dodając trochę mleka tak, aby dało się je uformować w kulkę. Następnie odłożyłam je na bok.
Załączyłam piekarnik nastawiając go na 180 st. {góra/dół}

Obrane jabłka starłam {bez gniazd} na cienkie plasterki używając tarki. Wymieszałam je z pozostałymi składnikami.


Ciasto należy rozwałkować na stolnicy na szerokość dużej blachy do pieczenia, podsypując mąką. Zwinęłam je w rulon, sprawnie przeniosłam i rozwinęłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Na środku ułożyłam nadzienie i zwinęłam na nim ciasto, sklejając delikatnie od góry. Całość posmarowałam rozbełtanym jajkiem {ups, nie ma tego w składzie u góry, a wydaje mi się, że to konieczne, żeby nam się ciasto nie rozjechało w piekarniku}.

Ciasto piecze się 40 minut. Jest chrupiące i po chwili od wyciągnięcia z piekarnika gotowe do jedzenia.

Najlepiej podawać pokrojone w plastry, oprószone cukrem pudrem i z gałką lodów waniliowych...albo karmelowych..... mmmmm
Smacznego!





G E T   T H E   L O O K

wtorek, 24 kwietnia 2018

WE ARE KNITTERS


Zastanawiam się, co też mnie podkusiło, żeby chcieć robić kolejny sweter na drutach... Czy fakt, że zrobię go sama, czyli krzywo i dalece nieprofesjonalnie, jest atutem przemawiającym za tym, żeby do pierwszej w nocy narzucać te oczka na drewniane patyczki? Nie wiem...zadaję sobie to pytanie, ale brnę w to dalej. Taki nałóg stawiania sobie ciągle jakiś poprzeczek, bo przecież o wiele łatwiej byłoby wejść do sklepu i przymierzyć gotowy produkt, niż walczyć z materią i wierzyć, że to, co z tego mi wyjdzie, będzie nadawało się do chodzenia.... Co zrobić. Cała ja. Zatem do dzieła!

kolor natural







Kochani w tym tygodniu mam dla Was rabat 20 % na produkty
Otrzymacie go przy zakupach wykorzystując kod: spring_wak. 
sobota, 25 lipca 2015

MOŻNA CZASEM ZWOLNIĆ | SLOW LIFE


CZAS ZATACZA KOŁO. Gdy patrzę na swojego syna, jak skacze do wody, nasuwa mi się wspomnienie bardzo podobnego zdjęcia sprzed lat, na którym w koszulce na ramiączkach i zbyt luźnych spodenkach (pewnie zapożyczonych od dwa lata starszej cioci, z którą spędzałam każde lato) siedzę prawie gołym tyłkiem na ściernisku. Zdjęcie czarno-białe, lekko pożółkłe i przełamane w kilku miejscach. Pełne światła, ciepła, a dziś jeszcze dodatkowo przepełnione nostalgią. I inne zdjecie, na którym chłopczyk z ciemnymi dłuższymi włosami, przystrzyżonymi zgodnie z ówczesną modą na Mireille Mathieu,  w dodatku z garnkiem na głowie w roli hełmu, zajada z niekłamanym szczęściem pieczonego ziemniaka. Ani ja, ani mój mąż nie pamiętamy już, kto stał wtedy za obiektywem aparatów, ale oboje wiemy, jaki smak miało wtedy życie. Nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy z tego, że czas ma w ogóle znaczenie.
W rodzinnym albumie znajduję też zdjęcia z tego samego miejsca - przesycone klimatem tamtych czasów, gdy wczasy w ośrodku robotniczym w małych, murowanych domkach nad jeziorem, były szczytem naszych dziecięcych marzeń. Trwała ondulacja u mamy, stylowy wąs oraz nieco zbyt krótkie i rozszerzające się dyskretnie u dołu spodnie na kant [mimo wszystko] u taty... Czas jednak wcale nie zmienił tak wiele. To miejsce ciągle ma tamten charakter, pewnie z powodu zdecydowanie mniejszej popularności, gdyż nie ma już dofinansowań do wczasów dla pracowników. Madzia, Borowik... od lat te same. Dlatego z tak ogromną przyjemnością patrzę na te zdjęcia, które udało mi się zrobić synowi. Dlatego w sepii. Dlatego mam wrażenie, że czas to zamknięte koło.









MIEJSCE: Turawa
CZAS: tu i teraz

l o v e
a g a

niedziela, 5 lipca 2015

SLOW LIFE


Gdyby nie te upały, naprawdę byłby to pracowity weekend... a tak? Tyle planów, tyle spraw na wczoraj, to by trzeba podgonić, do tego jeszcze zajrzeć.... I co? No nic a nic nie posunęłam się dalej w całym moim sklepowym rozgardiaszu. Wybaczcie, jeśli czekaliście na aktualizację. Po prostu nie udało mi się znaleźć na tyle siły, aby w tym wszechrozleniwiającym upale usiąść do komputera. Eh... taki piękny ten czas, że aż szkoda było udawać, że to dzień jak co dzień.  Było pięknie. Jutro też będzie, bo wreszcie wrócę do pracy! He he he  [ :) ]!






Cieszę się, że udało mi się spędzić te dni z rodziną. Ostatnio jakoś często o tym myślę, o dobrych proporcjach czasu na pracę i dla najbliższych, jak znaleźć balans w tym wszystkim. I czuję, że jakoś mi się udaje. I w takich chwilach jestem szczęśliwa i w pełni zadowolona ze swoich wyborów i swojego życia. 




Śpijcie spokojnie. Jutro poniedziałek, czyli mocna kawa na rozruch i kolejny piękny tydzień do zdobycia!


l o v e
a g a
poniedziałek, 20 kwietnia 2015

KITCHEN PERSPECTIVE | KUCHENNA PERSPEKTYWA






Dzień dobry Kochani!
Tygodnie uciekają jak szalone. Naprawdę mam ogromne tyły na każdym froncie i nie mam pojęcia jak to zrobić, żeby wreszcie ze wszystkim być na bieżąco...
Nawet posty, które chodzą mi po głowie i kadry, które uwieczniam w pośpiechu, nie są w stanie przerodzić się w konkretną treść i nie daje mi to spokoju. 

Ale nie po to wpadam do Was, żeby narzekać na coś, co pewnie każdemu z Was również doskwiera. Bo jak od czasu do czasu odezwę się do kogoś, żeby w tym moim warsztacie nie zbzikować do końca, to zawsze tak samo skutecznie wracam do pionu, ze świadomością, że i tak wygrałam los na loterii. Bo na przykład nie muszę się czesać do pracy :P Zrobię to w przerwie na lunch :P he he :)))
I wiele, wiele takich drobnych rzeczy, które gdy się na nie spogląda z odpowiednim nastawieniem z wady zmieniają się w całkiem przyzwoitą cechę, a nawet czasem zaletę. Szklanka do połowy pełna, prawda?

Ta dobra perspektywa to prawdziwa sztuka, nie zawsze mam na tyle dystansu do siebie i życia, żeby z kwiatów w wazonie, czy słoiczka konfitury robić wielkie święto. Ale jak by nie było, z tych drobnych gestów, chwil i kolorów, składa się nasze codzienne życie. Z tego właśnie, że mąż mi przygotował kawę w chemeksie, ja kupiłam po drodze ze szkoły żółte tulipany, a na kolację, gdy zorientowałam się, że kwiaty owszem, fajnie i miło, ale zapomniałam kupić chleb..., no to zamiast zwyczajnych kanapek, ku radości chłopaków są naleśniki. I bilans jest na plus.










Miłego i pozytywnego dnia Wam życzę!
l o v e
a g a


SZKLANE PUDEŁKO AGNETHA.HOME
CHEMEX
CZAJNIK HARIO
KSIĄŻKA O JABŁKACH WHITE.PLATE
STOŁEK I DESKA CZD
TABLICZKA BLOOMINGVILLE
KONFITURA LUKS POMADA Z CUDMIÓDBOX
FARTUSZEK LNIANY MADAM STOLTZ

Custom Post Signature

Custom Post  Signature