autor: John Ronald Reuel Tolkien
przeczytana: 15 lutego 2015
tytuł oryginału: "The Lord of The Rings. The Fellowship of the Ring"
data wydania: pierw.: 1954
polsk.: 2002
wydawnictwo: Libros
tłumaczenie: Jerzy Łoziński
liczba stron: 600
ISBN: 83-7311-253-7
kategoria: fantastyka
moja ocena: 10/10
seria: Śródziemie
Władca Pierścieni tom 1/3
"Kiedy
Bilbo Baggins z Bag End oznajmił, że wkrótce wyda wspaniałą ucztę dla
uświetnienia swoich sto jedenastych urodzin, w Hobbitowie zapanowały wielki
gwar i podniecenie.
Bilbo, osoba bardzo bogata i wybitna, cieszył się w Shire niesłabnącą
sławą od sześćdziesięciu lat, kiedy to znienacka zniknął, a potem równie
nieoczekiwanie się pojawił. Bogactwa, jakie przywiózł, obrosły legendą i
panowała powszechna opinia, że bez względu na to, co mówiłby sam Bilbo, wzgórze
w Bag End podziurawione jest tunelami pełnymi skarbów. Jakby tego było mało,
sławę wspierała także niezwykła żywotność Bilba. Czas mijał, ale wydawało się,
że ma niewielki wpływ na imć Bagginsa. W wieku lat dziewięćdziesięciu wyglądał
tak samo jak Bilbo pięćdziesięciolatek. Gdy osiągnął dziewięćdziesiąt dziewięć
lat, zaczęto o nim mówić, że dobrze się trzyma, chociaż bliższe prawdy byłoby
stwierdzenie, że się w ogóle nie zmienia. Niektórzy kręcili głowami i myśleli,
że to zbyt wiele jak na jednego hobbita; wydawało się niesprawiedliwe, by ktoś
cieszył się nieprzemijającą młodością i w dodatku korzystał z nieprzebranych
skarbów.
- Kiedyś za to wszystko zapłaci - powiadali sceptycy. - To niezgodne z
naturą i będą z tego kłopoty!"
OPIS
Władca Pierścieni to najsłynniejsza
powieść J.R.R. Tolkiena, okrzykniętego przez czytelników "Timesa"
pisarzem XX wieku.
Pierwsza powieść Tolkiena zrodziła się z
opowieści, jakie pisarz wymyślał dla swoich małych synków. Tak powstał Hobbit, czyli tam i z powrotem.
Powodzenie książki i sympatia, jaką wzbudzili stworzeni przez wyobraźnię
pisarza hobbici, skłoniły go do napisania kontynuacji, tym razem przeznaczonej
dla dorosłego czytelnika. Władca
Pierścieni to zaliczana do szczytowych osiągnięć fantastyki baśniowej
wielka epopeja o walce dobra ze złem, osadzona w realiach szczegółowo opisanego
fikcyjnego świata. Zamieszkujące go ludy mają własne języki, miary czasu,
legendy i mity. Książka wzbudziła entuzjazm czytelników. Od połowy lat 60. na
całym świecie zaczęły powstawać kluby miłośników twórczości Tolkiena, wydające
własne pisma i organizujące tolkienowskie zjazdy.
MOJA OPINIA
John Ronald Reuel Tolkien, to postać
ponadczasowa, która od 1892 do 1973 roku istniała na tym świecie, jako
obywatel, rodzic, przyjaciel, a przede wszystkim pisarz. Nie muszę chyba
przedstawiać go dokładniej, ponieważ (mam taką szczerą nadzieję) wszyscy
poznali go w jakimś nieokreślonym bliżej stopniu. Czy to z filmów, czy książek,
czy tłumaczeń. Chciałabym jednak dla ciekawostki dodać, że znał on ponad 30
języków (w dużym stopniu), wymarłych, tj. łacina, hebrajski, nordycki i wiele
innych. Podobno uczył się także języka polskiego, jednak uznał go za język
bardzo trudny i nie potrafił się nim dobrze posługiwać.
Skarb, nie człowiek.
W moim egzemplarzu dzieła wielkiego pisarza,
znajduje się Przedmowa, która, napisana przez samego Tolkiena, wyjaśnia jak to
się stało, że stworzył to dzieło, że powstawało przez wiele lat i to za sprawą
namowy znajomych, ujrzało światło dzienne. W Prologu wyjaśnione są
najważniejsze hobbitowe wydarzenia, ich tradycje oraz uzależnienia, np. ziele
fajkowe. Można przeczytać również o ich początkach, wojnach oraz roszczeniach
sobie praw do danych ziem. Dzięki temu Prologowi można zrozumieć sens ich
postępowania (acz nie do końca), długowieczność oraz miłość do pracy na roli.
Bardzo długo zastanawiałam się czy pisać o
czym jest fabuła. Ostatnimi czasy każdy kto sięga po tę książkę pisze jedynie,
że jest taka czy taka. Ponieważ tak dobrze jest znana, że kolejne opisywanie
jej treści jest czasami bezcelowe. Stwierdziłam, że i ja również nie będę tego
robić. Nie dlatego, że to byłoby dla mnie nudne czy męczące, jednak dlatego, że
nie potrafiłabym tak wiernie przedstawić wszystkiego, jak podaje to książka.
Znając mnie napisałabym za dużo dla czytelnika, który po książkę nie sięgnął
lub pominęła jakiś istotny fakt, dla osoby, która już czytała tę pozycję.
Ze swojej strony mogę napisać, że nie tego
spodziewałam się, co zastałam. Sądziłam, że książka będzie równie krwawa,
niebezpieczna, co film. Bez tchu opisywane będą kolejne przygody, w które
wkradałyby się elementy czysto 'plastikowe', bo nigdy nie mogłyby zaistnieć w
realnym świecie. Sądziłam, że książka będzie biernie opływała najważniejsze
emocje i zachowania, pozostawiając resztę rozszalałej wyobraźni, przez co
mogłaby być interpretowana źle. Sądziłam, że spotkam się z zawiścią i
wszechobecnym złem, pragnieniem dominowania na wszystkim i nad wszystkimi, aby
być wszechpotężnym, niezastąpionym i nieśmiertelnym.
Otrzymałam coś, co wbiło mnie w kanapę,
połączyło nierozerwalnie z fantastyką, a znikome prześwity zakleiło gadem, aby
świat otaczający mnie przestał istnieć. Otrzymałam najpiękniejszą
bajkę-opowieść-historię-balladę, o jakiej kiedykolwiek marzyłam. Otrzymałam
lekkość, barwność i piękno, które nawet najlepszy film z najefektowniejszymi
wizualizacjami nie potrafiłby mi przedstawić. Moja wyobraźnia zaakceptowała
wszystko, co wyszło spod pióra Tolkiena i dziękuję mu, obiecując, że nigdy nie
zostanie zapomniany, tak długo jak długo żyć będą ludzie czytający.
Podczas czytania wyłapałam wiele niezgodności
z filmem, czym mordowałam swoich znajomych, za każdym razem gdy ich widziałam.
Przecież musieli wiedzieć, że to nie Arwena pomogła Frodowi przedostać się
przez rzekę i to nie ona jej fale wzburzyła. Musieli wiedzieć, że to nie Frodo
rozstrzygnął zagadkę pod drzwiami wejściowymi do Morii. No i oczywiście nie
mogłam pominąć również w swoich relacjach informacji o Gollumie. A oni
akceptowali to z lekkim uśmiechem pobłażliwości i paranoi, podczas gdy ja byłam
rozanielona. Ale oni pozostaną w cieniu, nieoświeceni, nie przeczytawszy
Tolkiena.
Nie wiem czy potrafię w równym stopniu tak
dobrze pisać, co odczuwać słowa książki. Jestem zafascynowana i oczarowana.
Tolkien uratował mą duszę przed zgubnym wpływem Charlaine Harris, za co
będę mu dozgonnie wdzięczna. I choć we wstępie wspominał, że książkę ukończyć
mu było niezwykle ciężko i pisana była przez bardzo długi okres czasu, ja nie
odczułam zmian w stylu autora. Pozostał on dla mnie od pierwszej strony do
ostatniej jednostajnie przyjemny. Posuwając się ruchem przyśpieszonym, dodawał
elementy niebezpieczeństwa, które czyhały ze strony nieprzyjaciela,
umiarkowanie dozując grozę i wiedzę.
I choć wydawać się może, że oddaję swe serce
wielu pisarzom, jak pisałam zarówno przy Zafónie jak i Kingu, to prawda jest
taka, że moje serce jest wystarczająco przestrzenne, aby pomieścić ich
wszystkich, bez możliwości jakichkolwiek niesnasek. Każdy z tych autorów ma w
sobie coś, co wyróżnia i cechuje ich osobowości, pośród tak wielkiego chłamu i
brudu, jaki czasem udaje nam się wydobyć. Wspominam tutaj o chłamie i rynsztoku
nie przypadkiem, gdyż Tolkien powinien unosić się nad nimi na złotej niteczce
przywiązany, wprost dla rąk czytelnika.
Rozpisałam się tak, a nawet nie streszczałam
fabuły książki. Jedynym usprawiedliwieniem jakie znajduję dla siebie to
odczuwanie. Mogłabym pisać i pisać, jednak najważniejszym, co chcę przekazać,
jest zachwyt. Mam nadzieję, że ktoś, kto jeszcze nie czytał "Bractwa
Pierścienia" tudzież "Drużyny Pierścienia" (bo to jedno i to samo),
przeczyta z przyjemnością.
FRAGMENTY
Postanowiłam dzisiaj, niestandardowo, miast
przepisywać fragmenty, zrobić im zdjęcia, gdyż litery stawiane przez moje palce
nigdy nie oddają świetności, bystrości oraz nastroju, słów stworzonych przez
J.R.R. Tolkiena.
Pierwsze zdjęcie uwiecznia wstęp do trylogii
o Pierścieniach. Stworzony przez Tolkiena, nieszablonowy, bo wprost z jego
głowy przelany na papier.
Następnie, dość zawiła przemowa Bilba, która
zdobyła moje serce przy pierwszym obejrzeniu filmu, a która nie odbiega
prawidłowością od tej w książce.
Zaraz za tym chciałabym przedstawić piosnkę,
zaledwie jedną, wybraną spośród tak wielu z tej książki. Rozpoczyna ona
wędrówkę Bilba, ostatnią już w jego życiu.
Po rymach przychodzi czas na coś
mroczniejszego. Język Mordoru, obecny przy każdym oddechu Froda, podążającym w
cieniu jego cienia. Bez wytchnienia i zmrużenia oka, nieodstępujący go na krok.
Frodo, zmuszony wyruszyć w wyprawę, mając już
pięćdziesiąt wiosen za sobą. Nostalgiczny i niechętny, gdyż wyprawa ta, od
samego początku wydaje się niebezpieczna. Jednak żaden hobbit, choćby nie wiem
o jak wybujałej fantazji, nie jest w stanie wyobrazić sobie ogromu tego
niebezpieczeństwa.
I elfickie mądrości. Powiada się: "Nie
pytaj elfa o radę, albowiem usłyszysz odpowiedź i tak, i nie".
Jednak nie tylko elfy w tej książce są
stworzeniami, których zachowania trudno pojąć. Przecież krasnoludy także walczą
o naszą uwagę... niemal każdą stroną tej powieści...
I być może nie ma tu niczego wartościowego,
niczego na czym oko mogłoby spocząć dłużej niż sekundę... jednak wyobraźnia
przywołuje ten obraz przed moje oczy, nie pozwalając mu odejść. Czy jest więc
to czymś zwykłym czy niepodobnym do niczego innego? Przecież tak trudno
stwierdzić jednoznacznie o wyjątkowości przedmiotu, gdy tyle różnych osobowości
ocenia.
Co ofiaruję na koniec? Przemijanie i uczucie.
Czasami dochodzę do wniosku, że mój aparat
jest kobietą... Czy kiedyś go zrozumiem? O_o.
Książka bierze udział w następujących wyzwaniach:
Nawet nie wiem, jak dawno czytałam Władcę Pierścieni... Niestety, nic z niego nie pamiętam. Byłam wtedy nastolatką, zachłyśniętą filmem i tym obrazem, dlatego też w mojej pamięci został tylko ten widok. Musze znów zasiąść z tą książką pod kocem. :)
OdpowiedzUsuńZachęcam gorąco do kolejnego przeczytania. Tolkien jak magnes, przyciąga i nie pozwala się oderwać. :)
UsuńNa pewno. Chociaż ciężko będzie przebrnąć, kiedy filmy zna się prawie na pamięć :/ Ale spróbuję :D
UsuńMi to wcale nie przeszkadzało :) nawet oczekiwałam fragmentów, które będą się różniły, aby móc każdemu o tym opowiadać. :) Taki to już mój charakter :)
UsuńCóż, ja mam tak samo! :D O Harrym Potterze trułam wszystkim dookoła, że jak mogli zmienić to i nie dać tego... i tak dalej i tak dalej :D Więc może jak przeczytam to wymienimy się spostrzeżeniami :D
UsuńBardzo chętnie :)
UsuńA więc czekam aż u Ciebie pojawi się recenzja :)
Bardzo, bardzo chcę przeczytać :) nikt mnie tak jeszcze nie zachęcił, super, że powstawiałaś cytaty!
OdpowiedzUsuńA więc przeczytaj :) Dla tej książki możesz porzucić postanowienie o nie kupowaniu nowych książek :)
UsuńStaram się z każdej książki znaleźć jakiś cytat, który byłby mądry, zabawny, bądź poruszał jakąś strunę w mym serduszku :)
Uwielbiam dzieła Tolkiena :)
OdpowiedzUsuńA więc witaj w klubie! :)
UsuńWładcę Pierścieni oglądałam chyba z 10 razy, ale niestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać książki.
OdpowiedzUsuńi jak narazie się z tym wstrzymam. ;)
Oj, dużo tracisz ;)
UsuńKocham! Kocham! Kocham! Chociaż to i tak za słabe określenie :P "Władcę pierścieni" darzę ogromny sentymentem i staram się co kilka lat wracać do jego lektury (zawsze na święta Bożego Narodzenia, bo wtedy to otrzymałam w prezencie swoje własne egzemplarze tej trylogii). :D
OdpowiedzUsuńJa również Kocham :) tak pięknej opowieści nie sposób nie kochać. ;)
UsuńJeju, ja już naprawdę muszę, muszę, muszę to przeczytać! Aż mi głupio, że jeszcze jej nie znam. Cytaty są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńJa też dość późno po nią sięgnęłam, choć pragnęłam ją już od dawna :)
UsuńBardzo miła lektura, polecam ją gorąco :)
Pamiętam, że bardzo długo się broniłam przed "Władcą pierścieni" zarówno książką, jak i filmem, ale wreszcie się zdecydowałam i w ogóle nie żałuję, bo bardzo mi się ta historia spodobała :)
OdpowiedzUsuńMnie również się spodobała :) choć też długo trwało zanim sięgnęłam po książkę ;)
Usuń