Showing posts with label Solstice. Show all posts
Showing posts with label Solstice. Show all posts

Monday, December 07, 2020

Chleb i rowery dwa

Agata postulowała o częstsze wpisy więc się mobilizuję i robię szybki update, co u nas słychać od poprzedniego tygodnia. *^v^*
Po pierwsze, mamy nowego członka rodziny!!!
W listopadzie Robert wciągnął się w jazdę na rowerze i prawie codziennie robił po 15-20 kilometrów, a ponieważ z początkiem grudnia znikają z ulic Warszawy rowery miejskie, to na urodziny dostał rower. *^V^*
 
 

 

W związku z tym komfort jazdy poprawił mu się o 200%, bo wiadomo, że porządnie dobrany do człowieka rower to nie to samo co pancerny ciężki rower miejski, który ma jedno zadanie - wytrzymać kilka sezonów pod każdym pasażerem w każdych warunkach drogowych i poza drogami, bo przecież wiadomo, że ludzie jeżdżą na nich w różnym terenie. Od razu uzupełniliśmy rower o kilka dodatków jak np.: sakwy na zakupy i teraz rozważamy, kiedy kupić drugi rower dla mnie, żebyśmy mogli jeździć sobie razem. 
Problem podstawowy? Gdzie te rowery trzymać... 

Na razie jeden rower stoi na balkonie, ale prowadzenie go tam i zabieranie stamtąd nie jest wcale wygodne, bo trzeba przejechać przez pół mieszkania i przeciskać się obok regału. Na drugi rower już nie ma tam za bardzo miejsca... Zaczynamy kombinować, jak przearanżować mieszkanie, żeby znalazło się w nim miejsce na dwa rowery, najlepiej jak najbliżej wejścia, żeby nie roznosić błota po mieszkaniu i żeby był do nich łatwy i szybki dostęp, bo wiadomo - jak trzeba się napracować, żeby jakieś urządzenie wydostać skądś i użyć, to nam się odechciewa korzystania z niego... Wózkarnia blokowa odpada, bo jest już pełna rowerów innych mieszkańców i ich dzieci, myślimy o zaczepach w piwnicy albo jakimś sposobie podwieszania rowerów pod sufitem w przedpokoju, ale w naszym mieszkanku wielkości znaczka pocztowego już i tak musimy lawirować między meblami, dodanie jeszcze dwóch rowerów to może być kropla przelewająca czarę zdroworozsądkowego życia. 
 



Z innych wiadomości - zaczęłam ubierać podłaźniczkę a przy okazji naszły mnie różne przemyślenia dotyczące obchodzenia Bożego Narodzenia. No bo tak - całe życie była u mnie choinka, tradycyjne potrawy, nawet opłatek i sianko pod obrusem, ale... nie miało to w zasadzie nic wspólnego z wiarą katolicką. Mój tata był niewierzący, mama niby tak, ale niepraktykująca/wysyłająca dziecko do kościoła co niedzielę bo jej samej nie chciało się chodzić. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego właściwie obchodzimy katolickie święta i dekorujemy mieszkanie symbolami związanymi z tymi świętami, skoro nie ma to z nami wiele wspólnego. Równie dobrze mogliśmy wybrać jakieś święto hinduskie czy muzułmańskie, może dekoracje byłyby fajniejsze a równie nic nie znaczące... (nie mówiąc już o tym, że z Ameryki przyszły do nas nowe tradycje - świeckie piosenki świąteczne, Brzydkie Świąteczne Swetry czy opaski z rogami renifera, o, sama taką mam i dzwoneczki strasznie intrygują koty! >0<)

Kiedy założyliśmy z Robertem nasz dom, ustaliliśmy, że obydwoje nie jesteśmy w żaden sposób związani z wiarą katolicką (jeżeli już, to najbliższe naszemu światopoglądowi jest japońskie Shinto czyli wiara w wielobóstwo, w duchowość każdego przedmiotu czy drzewa, liścia, kamienia, itp). Ale te święta, te potrawy, ta choinka zawsze jakoś nam się plątały po kalendarzu, nasze rodziny organizowały święta - z przyzwyczajenia do rodzinnych spotkań i konkretnych potraw jedzonych właśnie wtedy a nie kiedy indziej w trakcie roku? I z dekoracjami, które cieszyły oko ale których symbolika nic dla mnie nie znaczy - aniołki, Mikołaj, szopka bożonarodzeniowa. Do dziś pamiętam słowa mojej mamy co roku w grudniu: "trzeba zorganizować święta!...", jakby to był niemiły obowiązek...

Kilka lat temu Robert zaproponował, żebyśmy w tym czasie roku dekorowali podłaźniczkę, czyli gałąź iglastą (albo czubek choinki) wieszaną przez Słowian na Szczodre Gody, święto Przesilenia Zimowego (później tradycja pomieszana z symboliką chrześcijańską, wyparta przez niemiecką dekorowaną dużą choinkę na początku XIX wieku). Ten pomysł przemawia do mnie dużo bardziej, bo odwołuje się do światopoglądu mi bliższego - do świata natury i sił nim rządzących. Daje też pewne ramy dla zamknięcia roku, symbolicznie określa czas przesilenia, zatoczenia koła czasu i nowego początku, kiedy dnia przybywa. Na mojej podłaźniczce z roku na rok coraz mniej szklanych bombek, wiszą gliniane zabawki, gwiazdy śniegowe, orzechy, suszone owoce. (Pokażę całość, jak skończę dekorowanie. I znajdę torbę z dzierganymi bombkami z zeszłego roku, gdzieś mi się zapodziała w piwnicy!.... *^w^*)

I zastanawiam się, w ilu domach w Polsce święta mają rzeczywiście podstawy religijne, ale takie prawdziwe a nie "wysyłam dzieci do kościoła bo samej mi się nie chce chodzić, przyjmuję księdza po kolędzie bo tak wypada i nazywam się katolikiem". Ile rodzin ubiera choinkę, bo to tak ładnie wygląda, a te dni świąteczne są wyłącznie pretekstem do narobienia się po pachy a potem objadania przy stole do rozpęku, a kolęd słucha się dla ładnej muzyki...

 

 ***

Robię kolejne eksperymenty chlebowe. Tym razem trafiłam na wieloziarnisty chleb, który jest niesamowicie smaczny!!! Mieszanką ziaren zależy od naszego smaku, u mnie były: płatki owsiane, ziarna słonecznika, pestki dyni, siemię lniane, czarny mak, biały sezam. Piekłam go już dwa razy i za drugim zmodyfikowałam sposób pieczenia, żeby wyszedł wysoki miękki bochenek, bo za pierwszym razem miałam zbity i płaski placek. Nie wiem, co było powodem, ale ciasto chlebowe wychodzi mi dość mokre a ponieważ nie dojrzewa przez noc w lodówce to nie ma szans na wypracowanie sztywnej formy i zachowanie jej po wrzuceniu do żeliwnego garnka. Może to być też kwestia rodzaju mąki, z każdego zboża i młyna może mieć trochę inne właściwości. Dlatego podaję też moją metodę pieczenia w foremce.

Chleb wieloziarnisty na zakwasie

(English original is here.) 

 



Dzień 1, wieczór

W dużej misce wymieszaj zaczyn:

  • 150 gm mąki pszennej gruboziarnistej
  • 150 gm ciepłej wody
  • 50 gm aktywnego zakwasu

W innej misce wymieszaj namaczankę:

  • 150 gm dowolnej mieszanki ziaren
  • 270 gm wrzącej wody
  • 1 Ł miodu

Obydwie mieszanki przykryj folią i zostaw na blacie kuchennym do rana. 

 


 

Dzień 2, rano

Połącz zaczyn, namaczankę i 350 g mąki chlebowej pszennej 730. Mieszaj mikserem z hakiem 2-3 minuty lub ręcznie ok. 5 minut.

Przykryj miskę z ciastem i odstaw na 30-60 minut (autoliza).

Godzinę później: rozpuść 15 gm soli w 25 gm wody i dodaj do ciasta,  wyrabiaj przez kilka minut. Przykryj miskę i odstaw do wyrastania w ciepłym miejscu na 2 godziny.

2 godziny później: zacznij wyrabiać chleb metodą "stretch-and-fold" - zwilż dłonie i nabieraj ciasto z dna miski, wyciągnij je ku górze i złóż do środka miski, powtórz cztery razy na obwodzie obracając miskę o 90 stopni. Przykryj miskę i odstaw żeby odpoczęło.

Obchodź się z ciastem delikatnie!!! To już nie jest energiczne ugniatanie jak na początku podczas mieszania składników!!! 

Składaj ciasto chlebowe w ten sposób cztery razy co 30 minut.

-->[2 godziny później: delikatnie uformuj bochenek, wykładając ciasto na obsypany mąką blat, złóż jego brzegi od zewnątrz do środka z czterech stron, przełóż bochenek do obsypanego mąką koszyka rozrostowego, przykryj odstaw do wyrastania na 60-90 minut. Chleb powinien osiągnąć ok. połowę więcej swojego rozmiaru.

W tym czasie - rozgrzej piekarnik do 250 stopni C, wstaw żeliwny garnek z pokrywką i zostaw do nagrzania (ok. 30 minut od momentu osiągnięcia nastawionej temperatury). 

Pieczenie: przełóż chleb z koszyka rozrostowego na kawałek papieru do pieczenia, natnij wierzch, otwórz piekarnik, zdejmij pokrywkę z żeliwnego garnka, ostrożnie wrzuć bochenek do garnka trzymając za brzegi papieru do pieczenia, przykryj garnek pokrywką i piecz 15 minut w 250 st C.

Następnie zdejmij pokrywkę i piecz jeszcze 15-20 minut w tej samej temperaturze. ]<--

Powyżej w nawiasach kwadratowych przetłumaczyłam sposób pieczenia z oryginalnego przepisu, ale ja tak nie zrobiłam. Pierwsza próba upieczenia tego chleba z przerzuceniem go do żeliwnego gara skończyłam się pysznym ale zbitym i płaskim bochenkiem... Ten chleb nie ma szans na wyrobienie sobie sztywnej formy przez noc w lodówce, jest po prostu bardzo mokry i o ile pięknie urósł w koszyku rozrostowym, to po wrzuceniu do garnka stracił formę i się rozlał na szerokość garnka. Dlatego ja zrobiłam inaczej.

2 godziny później: delikatnie uformuj bochenek i przełóż chleb do wyłożonej papierem do pieczenia metalowej foremki chlebowej/pasztetowej. Pozostaw do wyrastania ma ok. 60 minut. 

W tym czasie - włącz piekarnik, włóż do niego kamień do pieczenia pizzy albo blachę i nastaw na temp. 250 stopni C, kiedy piekarnik osiągnie tę temperaturę grzej go jeszcze co najmniej 30 minut (do 60 minut). Włóż wyrośnięty chleb w foremce do piekarnika, przykryj folią aluminiową i piecz 15 minut w 250 st C. Następnie zdejmij folię i piecz jeszcze 15-20 minut w temp. 230 stopni.



***


 

Na drutach na razie nic nowego, w skarpetkach osiągnęłam kostki, została mi ostatnia prosta do góry ale wcale nie zrobiło się szybciej, bo teraz kombinację warkoczy mam zarówno z przodu jak i z tyłu nogi. A nie są to łatwe intuicyjne warkocze tylko w każdym rzędzie mamy kombinację podwójnych i potrójnych przełożeń, do tego prawa i lewa skarpetka różnią się środkowym panelem, warkocze są w lustrzanym odbiciu!

Sweter Aco rośnie, brakuje mi teraz ok. 10 cm korpusu a potem już tylko rękawy. *^0^* Zaczynam planować kolejne projekty, ale nic na razie nie powiem, bo samą siebie chcę zmotywować, żeby skończyć jedno i dopiero potem zacząć kolejne!

Przybyło kilka akwarelowych ryb, pokażę jak zrobię skany. Tyle na dzisiaj, teraz zbieram się na zakupy, bo już po 12:00! Czeka mnie dziś zagniatanie nowego chleba, zakwas już pracuje od rana. *^v^*

Monday, December 23, 2019

Wesołego Przesilenia!!!

Wesołego Przesilenia Zimowego!!! Od niedzieli przybywa nam dnia i światła! *^O^*~~~
Happy Solstice, everyone!!! Since Sunday the day's been growing longer and we'll have more and more light each day! *^O^*~~~




Ozdabiania mieszkania ciąg dalszy. *^-^*
Decorating continues. *^-^*



Miałam moment olśnienia - dotarło do mnie, że jest w naszym domu pomieszczenie, po którym koty nie buszują!!! *^0^* W związku z tym właśnie tam zawiesiłam najbardziej ozdobny stroik z gałęzi modrzewia z szyszkami, ze szklanymi bombkami.
I had a moment of revelation - I realized there is one room in my apartment where cats almost never enter!!! *^0^* So, I made the decoration using tree branches with cones and glass balls, and hung it there.




A to pomieszczenie to toaleta! *^w^*
This room is a toilet! *^w^*




***

Jeszcze coś na ząb. Wiem, wszyscy pewnie teraz są w szale kupowania i gotowania jedzenia na święta, ale może przyda się propozycja czegoś lżejszego na szybki obiad w tak zwanym międzyczasie? ^^*~~
Kolejne dania z książki "Jamie Cooks Italy" - makaron z pistacjami.
Some more food today. I know everyone's getting crazy about holiday's food shopping and cooking now, but maybe you'll have a moment to make yourself some nice quick pasta for lunch? ^^*~~
New recipes from "Jamie Cooks Italy" - pistacchio pasta.




W dużej misce mieszamy roztarty z solą czosnek, skórkę i sok z cytryny, oliwę, posiekany tymianek i natkę pietruszki, pomidorki koktajlowe, tarte pecorino. Do tak powstałego sosu wrzucamy gorący świeżo ugotowany makaron spaghetti (u nas bucattini), mieszamy porządnie, na koniec posypujemy garścią utartych w moździerzu pistacji.
In a big bowl mix together garlic mashed into a paste with some salt, lemon zest and juice, chopped thyme and parsley, cherry tomatoes, grated pecorino. Into this sauce add freshly cooked spaghetti, mix well and sprinkle with a handful of chopped pistacchios.

Albo może tortiglioni!
Zielony groszek, pancetta, szalotki, oliwa, cytryna, mięta, tarte pecorino i kiełki zielonego groszku, a wszystko to z makaronem rigatoni, pycha!
Or maybe tortiglioni!
Green peas, pancetta, shallots, olive oil, lemon, mint, grated pecorino and pea shoots, with some rigatoni, a delight!




A na koniec - kopytka! *^v^* Albo jak Włosi mówią - gnocchi.
Kilo ugotowanych ziemniaków ugniecionych z 100 g semoliny i szczyptą tartej gałki muszkatołowej, uformowane w rolki, pocięte na kopytka, ugotowane we wrzątku przez 2-3 minuty. Delikatne jak chmurki, podane z tartym pecorino i kawałkiem masła, ale domowej roboty sos marinara czekał na swoją kolej na talerzu. ^^*~~
Last but not least - gnocchi.
1 kilo of cooked potatoes mashed with 100 g of semolina and a good pinch of grated nutmeg. Form the rolls, cut the dumplings and cook them in salted water 2-3 minutes. Light as clouds, served here with grated pecorino and a knob of butter but the homemade marinana sauce was waiting at the side for its turn. ^^*~~




Monday, December 16, 2019

"Fallalalala lala lala!..."



"Ciesz się, że nie mamy dużego mieszkania. Od 1 grudnia stałaby choinka do sufitu, ubrana w milion bombek!..." - powiedziałam niedawno do Roberta.
*^v^* (Odparł, że by mu nie przeszkadzało!)
"Good we don't have a big apartment. We would have a huge Christmas tree with millions of decorations since 1st December then!..." - I said to Robert.
*^v^* (He said he wouldn't mind!)




W tym roku wpadłam w szał dekorowania domu. Mam ochotę na 30 Brzydkich Swetrów Świątecznych (nie mam ani jednego!), na kubki z reniferami (takoż), na stosy mandarynek i pomarańczy (kupuję i stawiam w wielkiej misie!), na śnieg... (tego się na razie nie doczekałam, ale był już jeden bardzo mroźny dzień ze szronem na trawnikach!). ^^*~~ Święta nie mają dla mnie wymiaru religijnego, to bardziej celebracja zimy i zimowego Przesilenia, więc wybieram motywy zimowe, pomijając Chrystusa w żłóbku czy aniołki. Mam ochotę otoczyć się czerwienią, zielenią i bielą, opatulić kocami i miękkimi swetrami i skarpetami, palić świece, pić gorącą czekoladę i herbatę z miodem i pomarańczami. Kupiłam opaskę z rogami renifera i noszę ją na głowie poza domem! ^^
This year I am in the decorating frenzy. I feel like having 30 Ugly Christmas Sweaters (don't have any), mugs with reindeers (likewise), piles of tangerines and oranges (I keep them and place them in a huge bowl in the living room), I've been waiting for snow... (well, that's not going to happen anytime soon but we've had one very cold day with frost on the lawns!). ^^*~~ Coming Holidays doesn't have religious meaning for me, it's a celebration of Winter and the Solstice so I choose Winter motives instead of baby Christ in a crib or angels. I want to live in red, green and white colours, to wrap up in blankets and sweaters and soft socks, light candles, drink hot chocolate (no marshmallows inside, it's a strange idea...) and tea with honey and orange slices. I bought a headband with reindeer antlers and keep wearing it outside! ^^




Niestety, mogę sobie planować wieńce z bombkami, stroiki i tym podobne, ale muszę dokładnie sprawdzić, czy w miejscu gdzie je poustawiam/powieszę koty nie mają przypadkiem dobrego dostępu... No bo ciekawi je wszystko co wisi i wystaje, a każda kulka czy szyszka jest potencjalną zabawką! Dlatego odpadają stroiki poustawiane na komodach czy powieszone w miejscach, gdzie koty mogą sięgnąć stojąc na komodzie/półce...
Unfortunately, I can plan to make many wreaths with glass balls and other decorations, but I need to carefully check the spots to place them so the cats couldn't reach them... They're interested in everything that hangs or sticks out, every ball or cone is a potential toy! That's why I cannot place decorations on chest of drawers or hang them too low... 



Pojechałam na działkę i nacięłam gałęzi, z których zrobiłam wiszącą podstawę stroika na okno. Ozdoby pojawiały się na nim stopniowo - lampki, łańcuch, welurowe jabłuszka. Aktualnie doszły jeszcze malutkie złote bombki i biało-czerwone kule dziergane (opierałam się na tym wzorze). Niestety, dzierganie zajmuje więcej czasu niż przewidywałam, ale zamierzam dorabiać nowe kule również po nowym roku. ^^*~~
I cut some twigs in the garden and made the base for the hanging decoration above the livingroom windows. I kept adding ornaments gradually - first the lights, then the fluffy tinsel and velvet apples. Now I added small golden glass balls and I keep adding knitted balls (based on that pattern). Knitting them takes more time than I expected but I want to keep making them even after the new year. ^^*~~



Kupiłam woskowe świece z LEDowymi lampkami i dzięki temu, że nie mają żywego płomienia mogą stać na półkach z książkami! ^^*~~ Nie mogłam się też oprzeć zimowemu misiowi z drewna (Auchan). *^v^*
I bought wax candles with LED lamps inside so I can place them on the bookshelves without an open fire! ^^*~~ Also, I just couldn't leave in the shop this wooden bear in scarf. *^v^*






A koty tylko czyhają na moje ozdoby!...
Cats just wait to grab this or that piece of decoration!...




Mam jeszcze dużo innych pomysłów na dekoracje, ale wszystkiego zrobić nie zdążę, niestety. Część będę musiała przełożyć na przyszły rok! *^V^*
I still have some more ideas for decorations, I won't be able to make all of them now but that's okay, I'll leave some for next year! *^V^*


***

Dawno nie było gotowania, to podrzucam garść pomysłów na pyszne dania - zacznijmy od deseru. ^^*~~
Millefeuille z malinami i creme patissiere według przepisu Jamesa Martina - ciasto francuskie, krem i maliny, eleganckie i pyszne ciastko, które ja zrobiłam Robertowi na urodziny ale można je podać w święta albo w Sylwestra!
I haven't shared cooking recently so here's a handful of ideas for delicious foods - let's start with a dessert. ^^*~~
Millefeuille with raspberries and creme patissiere according to the recipe by James Martin - puff pastry, cream and fruit, elegant and yummy cake that I made for Robert's birthday but it can also be made for coming holiday's or New Year's Eve occasion.





Teraz dania główne - kupiłam najnowszą książkę Jamiego Olivera "Jamie Cooks Italy". Nie planowałam tego zakupu, mam książkę "Włoska wyprawa Jamiego" sprzed kilku lat i tamte przepisy jakoś mnie nie popchnęły do gotowania. Ale obejrzeliśmy dwa odcinki serii telewizyjnej, która towarzyszy tej książce i Robert zaproponował, żeby jednak ją kupić. A ponieważ miałam kupon od aplikacji Amazon na 10 funtów, to dostałam ją przy okazji innych zakupów w zasadzie za darmo! ^^*~~
Now the main dishes - I bought the latest book by Jamie Oliver "Jamie Cooks Italy". I didn't want to buy it, I have "Jamie's Italy" from a few years ago and it didn't impress me much. But we watched two episodes of the tv series accompanying the current book and Robert asked me to get it. And because I got the 10 pound coupon from the Amazon's app, I practically got it for free with my next order! ^^*~~




Kiedy zaczęłam przeglądać zawartość to nabrałam ochoty, żeby ugotować... każdą potrawę po kolei!!! Ta książka jest świetna! *^V^* Może dlatego, że opiera się na prostej kuchni prowadzonej przez włoskie babcie, dania bazują na kilku składnikach, których jakość i świeżość jest gwarancją smaku.
Zaczęłam od makaronu babci Teresy - grube rury rigatoni, oliwa, chili, czosnek, okruchy chleba, tarty świeży chrzan, suszona słodka papryka lub suszone pomidory - niby nic takiego fikuśnego, a połączenie smaków niesamowite!!!
When I started to look through the recipes I decided that I want to cook... each dish one by one!!! This book is great! *^V^* Maybe because it's based on simple dishes made by the Italian grandmothers', the food consists of a few ingredients and the most important is their quality and freshness.
I started with Nonna Teresa's pasta - rigatoni, olive oil, garlic, breadcrumbs, freshly grated horseradish, dried sweet pepper or tomatoes - nothing fancy and yet, a real feast!!!




Drugim daniem było Strozzapreti - makaron z klopsikami w sosie z pieczonych dojrzałych pomidorków koktajlowych (tak, zdjęłam skórkę z kilograma pomidorków... ^^), a klopsiki mają intrygujące smakowo dodatki - rodzynki, orzeszki piniowe i liście mięty.
The next one was Strozzapreti - pasta with meatballs in a sauce made from baked ripe cherry tomatoes (yes, I removed the skins from 1 kilo of cherry tomatoes... ^^). The meatballs have the intriguing addition of raisins, pine nuts and fresh mint leaves.






Mam już wybrany kolejny przepis do ugotowania, jeśli się smacznie uda, to nie omieszkam Was o tym powiadomić w następnym wpisie! *^v^*
I already chose the next recipe to try, if it's good I'll share it with you next time! *^v^*

A moim głównym zamówieniem książkowym były takie dwie pozycje:
And my main order were those two books:




W tym roku na wakacjach wybuchła nasza wielka miłość do ramenu i postanowiłam zmierzyć się z tym tematem we własnym domu. Na razie tylko przejrzałam zawartość, w treść zagłębię się i przejdę do praktyki po świętach! *^v^*
This year on holidays we fell in love with ramen and I decided to face the topic in my own kitchen. For now I only flipped through the pages, I'll start cooking after holiday break. *^v^*

***

Jeszcze kilka słów o kosmetykach, bo mam Wam coś fajnego do polecenia!
Po pierwsze, coś co jeszcze wykańczam po wakacjach - dwa nawilżacze. Niebieskiego używam do ciała po kąpieli, zielonego jako tonik do twarzy, jako baza pod olej na włosy lub na suche włosy drugiego dnia po myciu jako odświeżenie fal. Delikatne zapachy, szybko się wchłaniają, czuć nawilżenie, na pewno kupię na przyszły sezon wiosenno-letni.




Dezodoranty La-Le już u mnie widzieliście, polecałam je gorąco bo są genialne - mają piękne zapachy i naturalne składy, nie porażniają i przede wszystkim idealnie blokują zapach potu (nie eliminują wilgoci! człowiek wciąż się poci, co jest zdrowe dla naszego ciała). Używaliśmy kiedyś tego o zapachu zielonej herbaty, potem cedru (taki słoiczek spokojnie wystarcza dla dwóch osób na trzy miesiące) a teraz kupiłam czarne winogrono i.... o rany, jak to pachnie!!!!! Jak polskie ogrodowe czarne winogrona rosnące na płocie w ogródku! *^V^*




Pierwszy raz kupiłam balsam do ust z tej firmy i poza świetnym działaniem pachnie ARBUZEM!!! *^V^* (jest jeszcze wersja mango, malinowa i truskawkowa)




I na koniec coś kolorowego do ust. Turecka firma Golden Rose robi świetne kosmetyki, a ich szminki są legendarne - co wprowadzą do oferty to staje się hitem. Mam kilka ich produktów a najnowsze matowe pomadki w płynie są super - nie jestem fanką szminek matowych ani takich w płynie, ale te od razu mi się spodobały! ^^*~~ Łatwo się je nakłada - co nie zawsze jest takie oczywiste w przypadku płynnych pomadek, nie wysuszają moich suchych ust i nie czuć ich po nałożeniu (są matowe pomadki które od razu robią skorupę na ustach...). A co nietypowe - kiedy szminka nam się trochę zetrze można jej dołożyć bez konieczności zmywania całych ust!
W piątek na spotkanie z przyjaciółmi nałożyłam tę piękna ciemną czerwień (nr 13, na zdjęciu poniżej), jadłam tłuste i gorące potrawy, piłam herbatę, szminka znikała równomiernie i w minimalnym stopniu, i dokładam jej w trakcie wieczora! Mam jeszcze kolor 10, i chcę więcej! Formuła pomadek jest wegańska.




***

Taki to był mój ostatni tydzień! A co u Was? Jak przygotowania do świąt? Jak dekoracje? Jak spędzacie te kilka dni? Na miejscu czy w rozjazdach? Z rodziną przy stole czy samotnie na stoku narciarskim? (a może z rodziną na stoku, kto wie?... *^o^*).
Zostawiam Was z makowcem ze śnieżnymi żurawinami i do następnego wpisu!
That was my last week! How about you? How's the Christmas preparations? And decorations? How do you plan to spend those few days? At home or away? With family at the table or maybe alone on the skii slope? (or maybe with your family on the skii slope? *^o^*)
Let me leave you with this poppyseed cake and frosted cranberries, and see you next time!