sobota, 26 marca 2011

BRAK NOTKI

W tym tygodniu notki nie będzie. Przecież jestem na moich polskich wakacjach. Chodzę do kina, spotykam się z rodziną i przyjaciółmi, czytam polską prasę i chodzę po polskich sklepach i ulicach, nie mogąc się nadziwić modzie na hipsterów. Te brzydkie czarne oprawki okularów! Jem polskie smakołyki. Aha! I zaczęłam chodzić na zajęcia jogi. Mówiąc krótko: robię wszystko to, czego mi brakuje, kiedy jestem w Turcji. A brakuje sporo, w końcu mieszkam w małym 100-tysięcznym mieście, a wychowałam się w kilka razy większym Poznaniu.

Oczywiście oprócz polskich przyjemności są także polskie obowiązki, m.in. związane z formalnościami firmowymi. Jak niektórzy z Was wiedzą, nie jest tak prosto mieszkać i co więcej pracować legalnie w Turcji. Pracując jako rezydent czy pilot w polskim biurze podróży w ogóle nie ma się takich zmartwień. No ale pora na samodzielność.
W ogóle nic nie jest tak proste, jak się wydaje...

Uparłam się jednak, że nie będę ryzykować pracy na czarno, jak wielu obcokrajowców w Turcji. Czeka mnie więc trochę papierkowej roboty i trochę kosztów, ale przynajmniej będę spać spokojnie. Oby!

Co by dzisiejszy wpis nie był taki "goły", poniżej zamieszczam filmik, który od kilku tygodni jest jednym z moich faworytów. Prezentuje występ znanego mima i komika Cema Yilmaza jako... dyrygenta cenionej orkiesty Borusan Filharmoni w Stambule pod hasłem "A gdyby Cem Yilmaz był dyrygentem..." Co prawda cały koncert to przegląd rozmaitych żartów i gagów, który będzie bardziej pożyteczny dla osób znających turecki, ale... najistotniejsza jest tutaj sama idea popularyzacji muzyki poważnej (sam koncert to ponoć już druga edycja). Cem Yilmaz wchodzi w dialog z muzykami, trochę "wykpiwając" ich umiejętności jak taki zwykły "zjadacz chleba", który muzykę klasyczną uważa za nadętą i nudną. Naśmiewa się też z widowni (informując np., że chętni podczas ostatniego utworu mogą już opuścić salę; gdyż później będzie bardzo tłoczno). A potem grają... np. Mozarta (oczywiście aktor tylko markuje dyrygowanie, prawdziwy dyrygent siedzi pomiędzy muzykami). Fragmenty koncertu pokazała większość tureckich mediów, a wielbicielom klasyki (mnie także) serce rosło. Dobrze, że są takie inicjatywy.
Z całego filmu, wszystkim bez wyjątku, najbardziej polecam fragment od mniej więcej 13 minuty... kiedy na scenie pojawiają się typowo "tureccy" grajkowie... warto obejrzeć i posłuchać!



No tak i miało notki nie być, a wyszło jak zawsze... Pisanie tego bloga to jak uzależnienie ;)

sobota, 19 marca 2011

ALANIJSKIE KWIATKI

Dzisiaj znów zdjęciowo, relaksowo, weekendowo. No i kwiatowo. A jak! Kwiatki zakwitły, i to tulipany przede wszystkim. Jak nam wiadomo, tulipany pochodzą przecież oryginalnie z Turcji. Cebulki tych kwiatów zostały w czasach sułtanatu wywiezione z Turcji do Europy... I tak trafiły do Holandii, stając się najbardziej kojarzonym z tym krajem kwiatem. A przecież wszystko zaczęło się w Turcji... ba, przecież nawet szklaneczka do tureckiej herbaty jest nawiązaniem do kształtu główki tulipana. Samo słowo "tulipan" ponoć pochodzi z arabskiego i oznacza turban. Choć w tureckim kwiat ten występuje pod nazwą "lale" (która występuje też jako damskie imię).

Regularnie w Stambule odbywa się festiwal tulipana, ale oto któregoś dnia w zeszłym tygodniu, spacerując po centrum Alanyi zauważyłam nieopodal skweru przy pomniku Ataturka eksplozję wiosennych kolorów. Udałam się tam kłusem (z aparatem przygotowanym już do strzału), i oto, co wyłoniło się moim oczom:

IMG_5994

IMG_5931

IMG_5919
Ataturkowo.

IMG_5922
Dziecięco.

IMG_5925
Niedojrzale.

IMG_5934
Na żółto.

IMG_5939
Zdyscyplinowane.

IMG_5949
Ustawione do słońca.

IMG_5960
Te również.

IMG_5965
Patriotyczne.

IMG_5975
Rodzinne.

IMG_5978
Popołudniowe.

IMG_5986
Wykluwające się.

IMG_5992
Czujne, w formie teleskopu.


IMG_6000
Stukrotne.

IMG_6014
Strojne, wielopłatkowe.

IMG_5946
Dostojne.

IMG_5997
Subtelne.




To jeszcze nie koniec zdjęć z zimy alanijskiej 2011, przecież za parę dni astronomiczna wiosna! Co prawda w Alanyi łagodna zima od razu przeradza się w ciepłe lato i ciężko szukać ośnieżonych szczytów wzgórz widocznych ledwo parę dni wcześniej - ale w moich albumach zachowało się kilka takich zdjęć :)
A co więcej... jestem teraz w Polsce (hurra! hurra!). Kiedy wrócę do Turcji nie będzie już śladu zimy ani tym bardziej wiosny. Mimo, że miną ledwo trzy tygodnie...

sobota, 12 marca 2011

SOBOTA W ANTALYI

Pewnej pięknej soboty miałam możliwość pojechać do Antalyi. W mieście tym nie byłam dość długo (chyba z rok, nie liczę lotniska), stwierdziłam więc że warto skoczyć, by zobaczyć co się zmieniło. Już nie mówiąc o tym, że miasto należy do wąskiego grona moich ulubionych i powinno się raz na jakiś czas oddać mu hołd nową porcją zdjęć :)
Ledwo 130 km od Alanyi, to już prawdziwa metropolia. Dwa miliony mieszkańców, korki, gwar i ruch przez cały rok. Nawet ludzie są inni. A z drugiej strony przecudna, spokojna, osmańska starówka - z zawiłymi uliczkami, pięknym starym portem, malutkimi hotelikami, sklepikami ze starzyzną i dywanami, już nie mówiąc o pięknie w ten widok wkomponowanych zabytkach antycznych.
Uwielbiam Antalyę, i mogłabym się po centrum włóczyć godzinami. Tak też zrobiłam tym razem, a że pogoda sprzyjała, ciężko mi było wracać :)


IMG_5768
Nówka sztuka - tramwaj "Antray", który podobno docelowo ma kursować już z lotniska do centrum miasta. Mnie jako nieuleczalnej miłośniczce wszelkich środków lokomocji na sam widok zakręciło się w głowie.

IMG_5774
Sprzedawcy simitów. Do wyboru: z kremowym serkiem lub czekoladką. Krojenie i smarowanie gratis.

IMG_5779
Panowie siedzący. Turecka weekendowa klasyka.

IMG_5780
Pan grający, dla odmiany.

IMG_5781
I znów klasycznie.

IMG_5785
Dzieci się bawią.

IMG_5793
Turyści jak to turyści: odpoczywają, czyli siedzą, a klimat udzielił się nawet psu.

IMG_5794
Odnowiony rejon Kaleiçi - pełna kulturka.

IMG_5795
Tym razem siedzące panie przy fontannie.

IMG_5797
Nowocześna aranżacja w starej dzielnicy - prawie jak przy paryskim Pompidou :)

IMG_5798
Jazda bez trzymanki.

IMG_5804
Siedzących siąg dalszy.

IMG_5807
Perliczki w fontannie.

IMG_5808
Antalijska klasyka i zawsze ten sam zachwyt czyli widok na słynny Żłobkowany Minaret i osmańskie domki.

IMG_5813
Turystki w wakacyjnych (na)strojach.

IMG_5823
Stary port.

IMG_5829
Rybacy plotkują o płotkach.

IMG_5836
Naprawdę! Rozbity o klif arabski statek.

IMG_5844
I jeszcze raz z efektem skali.

IMG_5840
Turecka młodzież też siedzi weekendowo, ale bardziej czynnie: dziewczyny, piwko, gitarka.

IMG_5843
Port pocztówkowy.

IMG_5853
Jedna z klimatycznych starych uliczek.

2011-02-26
Uliczkowy miks z hitem tego dnia: "Sympatyczną Pralnią".

IMG_5887
A tam już jest plaża/dzielnica Konyaaltı. Słońce zaszło - pora wracać do domu...

niedziela, 6 marca 2011

NOTKA SPOZA BLOKADY

W zeszłym tygodniu próbowałam wejść na tur-tur bloga by skomentować jakiś komentarz, czy zmienić coś w wyglądzie - już nie pamiętam. Strona podejrzanie długo się ładowała, co wzięłam na karb moich typowych problemów z wolnym internetem. Ale... to nie było to! Po chwili ukazał się mym oczom tak dobrze znany (niemalże na pamięć) napis, że przywitałam go nieomal wzruszeniem - by po chwili zorientować się, że ZABLOKOWANO BLOGI w Turcji na serwisie blogspot.com.
Napis - identyczny jak za czasów "zablokowanego Youtube'a" - głosi:

Bu siteye erişim mahkeme kararıyla engellenmiştir.

Wzburzona rozpoczęłam najpierw testowanie, czyli wpisywałam wszelkie adresy ulubionych blogów na blogspocie, by sprawdzić, czy aby na pewno wszystkie zablokowano. Test potwierdził, zostałam odcięta od blogowego światka. Z trudem tą wiadomość przełknęwszy poszukałam informacji o przyczynach. Okazało się (nie wchodząc w szczegóły), że któryś z blogerów umieścił na swojej stronie obraz na żywo z kanału prywatnej telewizji cyfrowej Digiturk (prawdopodobnie mecz). Decyzją sądu, zamiast wytropić i ukarać tą jedną odpowiedzialną za niewątpliwie nielegalne działania osobę, zamknięto dostęp do całego serwisu. Ukarano więc Bogu ducha winnych piszących blogi, czytających blogi, który nawet nie wiedzą co to jest ten Digiturk.
Teraz niewątpliwie się dowiedzieli.

Na szczęście z czasów zablokowanego Youtube'a znałam pojęcie "maskowanie IP", i parę adresów stron, które pomagają obejść takie blokady. Dzięki temu mogłam pozbyć się mojej złości i jakby nigdy nic napisać dzisiejszą notkę na bloga. I dzięki bogom! Nie wyobrażam sobie nagle nie korzystać z blogspota, nie pisać bloga, do którego przez tyle lat tak bardzo się przyzwyczaiłam, nie publikować zdjęć nie mówiąc już o czytaniu innych zaprzyjaźnionych blogów znajdujących się na tym serwisie.

Co jeszcze z nowości? Chciałam umieścić dzisiaj kilka zdjęć z Antalyi, ale z racji całej afery z blokadą trochę to utrudnione - obiecuję, że w następnej notce już będą zdjęcia - słoneczne, leniwe, weekendowe, w pełni oddające tutejszy praktycznie wiosenny już klimat. Bo - uwierzcie - wiosnę już czuć w powietrzu, już inaczej wiatr pachnie, i nawet jeśli noszę zimowy płaszcz, to już się czuje to lato za plecami (wystarczy chwilę posiedzieć w pełnym słońcu i człowiek zaczyna się rozbierać). Aby to uczcić zainaugurowaliśmy już sezon na śniadania na balkonie...

A na koniec informacja promocyjna. Jak zapowiadałam w jednej z wcześniejszych notek, zmieniłam dość radykalnie zawód, chociaż wciąż pozostaję w ukochanej branży turystycznej. Z przyjemnością chciałam Wam ogłosić, że ruszyła już strona internetowa biura, z którym ściśle, wraz z Królem Pomarańczy, będę współpracować. Biuro nazywa się Alanya Online i sprzedaje oraz organizuje wszelkie "tureckie" wypady dla turystów prywatnych oraz dla firm. Jeśli ktoś ciekaw czym dokładnie się zajmujemy i czym się różnimy od innych biur tego typu - zapraszam na polską stronę www.alanyaonline.pl Pisząc na podane tam polskie namiary będziecie mieć ze mną do czynienia :)

Dziękując z góry za wsparcie Was jako stałych fanów i częstych w Turcji gości... - wracam z powrotem za turecką blogową blokadę... Do następnego raportu!