poniedziałek, 30 czerwca 2014

Bomb Cosmetics - Peeling pod prysznic Koktajl z Mango

Tak dawno już nie pisałam żadnej recenzji, że chyba wypadłam z wprawy i muszę się na nowo wdrożyć, bo idzie mi to strasznie wolno i opornie. A jest sporo produktów, o których chciałabym Wam co nieco powiedzieć, więc muszę się sprężyć i nadrobić zaległości, zanim zapomnę co konkretnie miałam do powiedzenia.  

Jak zapewne wiecie jeśli chodzi o peelingi do ciała to za samym 'zabiegiem' nie przepadam, ale robię go regularnie raz w tygodniu (a przynajmniej się staram). Lubię natomiast kosmetyki przeznaczone do tego celu i kupuję je bardzo chętnie. Na peeling pod prysznic koktajl z mango z firmy Bomb Cosmetics przyszło mi czekać długo, bo prawie 3 miesiące, ale nawet dla samego zapachu było warto.


Od producenta: Drobnoziarnisty, pieniący się scrub pod prysznic z dodatkiem odżywczego masełka Shea oraz naturalnymi olejkami z pomarańczy i grejfruta, dzięki którym Twoja skóra będzie błyszczeć zdrowiem.

Sposób użycia: Wymieszaj dobrze przed użyciem. Nabierz niewielką ilość peelingu z pojemniczka i wmasuj w skórę lekkimi, okrężnymi ruchami, a następnie spłucz.

Opakowanie mieści 375g produktu a jego koszt to ok. 40 PLN. Produkt trzeba zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia.

Skład: Sucrose, Glycerin, Aqua (Water), Sodium Cocoyl Isethionate, Sorbitol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Propylene Glycol, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Parfum (Fragrance), Butyrosparmum Parkii (Shea Butter), Phenoxyethanol, Tetrasodium Etidronate, Ethylhexylglycerin, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Denatonium Benzoate, Limonene, Hexyl Ciannamal, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Hydroxycitronellal.


Peeling do ciała umieszczony został, podobnie jak i inne produkty marki Bomb Cosmetics, w plastikowe pudełeczko. Otwiera się bez problemu, ale po kilku użyciach wieczko przestało się domykać - nie ma to jednak żadnego wpływu na działanie produktu. Wizualnie opakowanie jest w porządku ale bez żadnych większych emocji, choć dla mnie opakowanie nie ma aż tak dużego znaczenia. Dużo ważniejsze jest to co kryje się w środku.


Zgodnie z zaleceniem producenta przed pierwszym użyciem peeling wymieszałam, ale w zasadzie nie było potrzeby bo nic się nie zmieniło. Myślałam, że może na dnie znajdują się jakieś olejki i dlatego trzeba produkt ten przemieszać tak jak w przypadku peelingu solnego tej firmy - niczego tam jednak nie było. Peeling jest dość zbity, nie stanowi to jednak problemu bo jednocześnie jest też miękki więc dobrze się go wyjmuje z opakowania.


Pierwsze, co uderza po otworzeniu wieczka pudełka jest zapach: mocny, intensywny i... cudowny! Co prawda nie wiem dlaczego produkt ten nazywa się 'koktajl z mango' bo ani w składzie tego składnika nie widzę - ani go też nie wyczuwa, ale połączenie pomarańczy i grejfrutów jest fantastyczne i niezwykle udane. Jest słodko i orzeźwiająco zarazem. Już dla samego zapachu jestem skłonna kupić ten produkt ponownie :)


A jak z działaniem? Pierwsze moje spotkanie z tym peelingiem do udanych nie należało. Nałożyłam go na wilgotną skórę i momentalnie drobinki cukru się rozpłynęły a produkt ten zachował się jak żel do mycia ciała: spienił się, dobrze umył i tyle. Nie ukrywam - byłam trochę zawiedziona bo spodziewałam się czegoś porządniejszego. Za drugim i kolejnymi razami nałożyłam go mokrą dłonią na suchą skórę i to był strzał w 10. Drobinki cukru się nie rozpłynęły zbyt szybko i można było spokojnie wykonać odpowiedni masaż. No i muszę przyznać, że drapał całkiem nieźle (choć nie ekstremalnie mocno). Ciało po jego użyciu było gładkie i miękkie w dotyku, ale ja po peelingu zawsze sięgam po olejki do ciała więc nie testowałam tego jakby się spisał solo.

Podsumowując: jestem bardzo zadowolona z tego produktu i na pewno kiedyś do niego jeszcze wrócę. Zarówno zapach jak i działanie bardzo mi odpowiadały. Jestem bardzo ciekawa czy miałyście może do czynienia z peelingami z tej firmy i jakie są Wasze odczucia względem nich :)


czwartek, 26 czerwca 2014

Czerwcowe nowości czyli... zakupowe podsumowanie miesiąca :)

Co za złośliwość losu... Najpierw jak chciałam opublikować posta to blogger fiksował, jak już zaczął działać to internet odmówił posłuszeństwa :/ No nic, mam nadzieję, że teraz się to wreszcie uda.

Czerwiec zbliża się ku końcowi a ponieważ wiem, że w tym miesiącu nic do mojego 'koszyczka' już nie wpadnie - postanowiłam zaprosić Was dzisiaj na zakupowe podsumowanie czerwca. Nadmienię tylko, że miesiąc ten jest miesiącem moich urodzin, toteż czuję się całkowicie rozgrzeszona (przez samą siebie rzecz jasna) z nadmiernej ilości kosmetyków, które mi przybyły ;)

Zacznę najpierw od produktów, które mi się pokończyły i które były mi naprawdę potrzebne. 


Dezodoranty Garniera to produkty, po które sięgam regularnie od długiego już czasu. Czy to zimą czy latem spisują się u mnie doskonale, więc jak tylko się kończą to biegnę do drogerii kupić nowe opakowania. Te większe wersje dorwałam na promocji za 10,99 PLN/szt. chyba w Rossmannie.

W Rossmannie przygarnęłam także żel do usuwania skórek z firmy Cztery Pory Roku, o którym czytałam sporo dobrych opinii. Miał mi zastąpić mój ulubiony żel z peelingiem z p2, ale produkt z p2 jest jednak niezastąpiony. Dam mu jeszcze szansę, bo kto wie, może jednak się polubimy ;) Kosztował niewiele bo coś koło 10 PLN.

Kolejnym produktem, który musiałam kupić (bo poprzedni osiągnął denko) był rewitalizujący krem uelastyczniający pod oczy z Tołpy. Tyle dobrego się o nim naczytałam u mojej Anetki, że wiedziałam, że prędzej czy później go kupię. Trafiłam przypadkowo na promocję i zapłaciłam za niego coś koło 28 PLN.

Płyn micelarny 3w1 z Garniera już miałam i muszę powiedzieć, że sprawdził się u mnie bardzo dobrze, choć numerem 1 wśród miceli nadal jest u mnie Bioderma, którą kupuję zazwyczaj przez internet. Bioderma jednak mi się skończyła, a że potrzebowałam micela natychmiast to sięgnęłam po Garniera raz jeszcze. A cena 11,99 PLN była bardzo zachęcająca.

Ostatnią rzeczą, którą wrzuciłam do koszyka bo skończyła mi się już jakiś czas temu to oczyszczające paski na nos Beauty Formulas. To moje ulubione produkty, jeśli chodzi o oczyszczanie nosa, a ich cena również należy do tych przyjemnych - kosztowały mnie chyba 7,99 PLN.

Kolejne produkty to paczka w ramach wspólnego zamówienia z USA.


Zacznę od produktów, które zamówiłam w sklepie Bath&Body Works.


Kiedy zobaczyłam, że duże świeczki z 3 knotami są w promocji i ich cena wynosi 11$/szt to długo się nie zastanawiałam i przygarnęłam aż 4 sztuki: Island Margarita, Watermelon Lemonade, Coconut Leaves i Carribean Escape. Każda ze świeczek pachnie pięknie - został od razu przetestowane - i powiem szczerze, że mam ochotę na więcej. Poza tym świadomość, że za dwie świeczki w USA zapłaciłam tyle co za jedną w Polsce... fantastyczna sprawa :)


W tym czasie, w którym Ania składała zamówienie, była jednodniowa promocja na moje ulubione potrójnie nawilżające kremy do ciała - kosztowały tylko po 5$/szt. czyli można powiedzieć, że 3 kremy kupiłam w cenie 1 u nas. Zdecydowałam się na zapachy: Velvet Sugar, Maui Hibiscus Beach oraz Black Raspberry Vanilla.


Ostatnimi produktami z BBW, na które się skusiłam były żele antybakteryjne do rąk, bez których nie wyobrażam sobie mojej torebki. Cały secik czyli 5 szt. kosztował tylko 5$. Od lewej: Honolulu Sun, Tuscan Melon, Coconut Cabana, Maui Sunset oraz Mango Hibiscus.


W ramach wspólnego zamówienia zdecydowałam się także poczynić małe zakupy w Walmarcie i sięgnęłam po produkt, który chciałam przetestować od bardzo długiego czasu, a mianowicie po filtr spf30 z Neutrogeny (8$) oraz z Yankee Candle przygarnęłam dwa woski do kominków: Coconut & Vanilla Bean oraz Cinnamon Vanilla (były po całe 0,99$). 

Na paczkę czekałam ok. 1,5 miesiąca bo zakupy te były robione pod koniec kwietnia - wtedy też za nie zapłaciłam więc do czerwcowych wydatków tych zakupów nie zaliczam, ale naprawdę było warto. Już nie mogę się doczekać kolejnych, bo za każdym razem coś tam mi wpadło do koszyka :)


Kosmetyki z Soap&Glory udało mi się kupić dzięki uprzejmości Marti, której raz jeszcze bardzo bardzo dziękuję :* 'Stęskniłam się' za kremem do rąk Hand Food, który kiedyś miałam i z którym bardzo się polubiłam więc postanowiłam sięgnąć po niego i w wersji tubkowej i tej z pompką, która weszła do sprzedaży chyba całkiem niedawno. Oprócz tego, ponieważ nadarzyła się promocja w Boots'ie 3 za 2, zdecydowałam się na żel do mycia rąk Wash Hands Of It. No i oczywiście nie mogłam nie przygarnąć balsamu do ust o zapachu wiśniowo-czekoladowym, o którym bardzo pozytywnie wypowiadały się dwie Asie: Hexx i Kosmetyczny Przekładaniec. Za całe zakupy zapłaciłam 23,98€ czyli 99 PLN.


Ten zakup planowany nie był, ale jak tylko powąchałam malinowe masełko do ciała z TBS to przepadłam. Ten zapach jest tak cudowny, że nie mogę od niego oderwać nosa ani ja ani mój 4 letni synek (który od razu się tym masłem cały wysmarował :D). Cała seria malinowa jest teraz na wyprzedaży, więc postanowiłam dokupić jeszcze scrub do ciała i żel pod prysznic, żeby mieć całą serię. Masło - 39 PLN, scrub tyle samo natomiast żel 17,50 PLN.


Długi czas poszukiwałam u siebie apteki, która miałaby pełen asortyment firmy Sylveco i już miałam zamawiać kilka rzeczy przez internet kiedy wreszcie na taką aptekę trafiłam. Kupiłam więc odżywczą pomadkę z peelingiem, o której dużo dobrego naczytałam się na blogu Magdy oraz lekki krem nagietkowy. Pomadka kosztowała 8,50 PLN natomiast krem do twarzy 27 PLN. 


Ostatnimi produktami, które wpadły w moje ręce w ramach prezentu urodzinowego były lakiery do paznokci Chanel: 619 Pink Tonic oraz 505 Particuliere. Ten pierwszy prezentowałam Wam ostatnio na blogu tutaj, natomiast drugi pokażę Wam niebawem bo miałam go już na paznokciach dwukrotnie. Uwielbiam jeden i drugi i z chęcią przygarnę jeszcze jakieś buteleczki <3

To by było wszystko jeśli chodzi o moje czerwcowe zakupy i prezenty. Nie licząc zamówienia z USA, które było opłacone wcześniej i prezentu, to wydaje mi się, że aż tak bardzo nie nagrzeszyłam. 

Mam nadzieję, że udało Wam się dobrnąć do końca i nie zasnęliście przy tym :)


sobota, 21 czerwca 2014

NOTD: Chanel - 619 Pink Tonic

Ostatnimi czasy wzięło mnie strasznie na różowe lakiery do paznokci. Wcześniej nigdy za tym kolorem na paznokciach nie przepadałam, a teraz w kółko króluje on na moich paznokciach. Dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok nowej, letniej propozycji firmy Chanel z kolekcji Reflets d'Ete - a konkretnie obok lakieru do paznokci o nr 619 i nazwie Pink Tonic. 


Początkowo z tej kolekcji miałam w planach kupić lakier w kolorze pomarańczowym, ale jak tylko zobaczyłam ten róż na pazurkach u Marti a potem na żywo w Sephorze - to wiedziałam, że jednak po pomarańczkę nie sięgnę. 

Lakier wyposażony jest w długi, cieniutki pędzelek co początkowo bardzo mnie przeraziło bo długo, naprawdę długo nie sięgałam po lakiery z cienkimi pędzelkami. Moja obawa na szczęście okazała się bezpodstawna bo pędzelek ten jest na tyle giętki, że rewelacyjnie rozprowadza się nim lakier na płytce paznokcia bez zalewania skórek. Konsystencja lakieru należy raczej do rzadszych (ale nie do bardzo rzadkich) - mimo to nie tworzy żadnych prześwitów ani nie smuży. Dwie warstwy w zupełności wystarczają do krycia, a jeśli macie bardziej wprawną rękę to i jedna warstwa da radę. Na moich paznokciach lakier ten trzymał się 3 dni, co w moim przypadku jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem. Aktualnie noszę go drugi raz pod rząd na moich paznokciach :) Zmywanie bezproblemowe.

Na paznokcie nałożyłam warstwę odżywki Eveline 8w1, dwie wartwy lakieru Chanel 619 Pink Tonic oraz top coat Seche Vite. 













Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na zakup tego lakieru, bo zarówno kolor, jakość jak i bezproblemowa aplikacja to coś, co w lakierach cenię sobie najbardziej :) Dla mnie i różowa propozycja Diora i Chanel to idealne lakiery na sezon wiosenno-letni. Wiem, że i po jeden i po drugi będę bardzo często sięgać.

A Wam jak się podoba taki kolorek na paznokciach?
Miłego weekendu! :)


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zdjęcia z Instagramu #5

Na początku bardzo Wam dziękuję za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia :) Niestety choroba jeszcze mnie nie opuściła, ale mam nadzieję, że bez wizyty u lekarza i mocniejszych specyfików jakoś się tym razem obejdzie ;) Właśnie sobie dzisiaj uświadomiłam, że połowa czerwca za nami a ja nie pokazałam jeszcze jak wyglądał mój maj w zdjęciach. W związku z tym zapraszam Was na wpis z majowymi zdjęciami z Instagramu :)


1. Essie 'Bikini So Teeny' czyli jeden z moich zeszłorocznych letnich ulubieńców powrócił do łask :)
2. Hebe kusi kolejnymi promocjami, zaraz po Rossmannie.
3. Chwilowa przerwa w sprzątaniu na... mrożoną kawkę.
4. Moje arcydzieło ;) Dziecko prosiło, żeby narysować mu Papę Smerfa...
5. Mój ukochany lakier Essie 'Watermelon' po raz n-ty na paznokciach.
6. Budyniek. Mmm... pycha :)
7. Malutkie zakupy z Natury.
8. Łupy w Hebe - wszystko na 40% obniżce.
9. Budujemy z maluchem.
10. Taki rabat Fresh&Natural nie zdarza się często ;)
11. Rimmel 'Oragasm' by Rita Ora na pazurach.
12. Uzupełnienie zapasów + chciejstw :)
13. Dżinsowy lakier z Misslyn - uwielbiam
14. Zobaczymy czy faktycznie taki dobry jak o nim wszyscy piszą ;)
15. Przyszło zamówienie z Fresh&Natural.


16. Rossmannowe zakupy - żadnych chciejstw, tylko to co potrzebne.
17. Herbatka z Rossmanna - pychota <3
18. Piasek z p2 'Dreamy' - uwielbiam lakiery piaskowe.
19. Małe grzeszki nie są złe czyli... chocoduo do picia.
20. Po wielu miesiącach używania się skończył... chlip chlip :(
21. Konwalie, kocham konwalie.
22. Trzeba było zafundować pędzlom kąpiel - nie cierpię tej czynności.
23. I znowu grzeszki, trochę większe ;)
24. Przygoda z glinkami rozpoczęta.
25. Rimmel 'Don't Be Shy' by Rita Ora na paznokciach - kolor piękny ale aplikacja beznadziejna.
26. Upragniony lakier Dior mój <3
27. A tu Dior 'Bonheur' w akcji - miłość od pierwszego użycia :)
28. Moja Sis kupiła mojemu dziecku na urodziny akwarium... Tutaj dojrzewa do rybek.
29. Małe szaleństwo w Organique + olejek Babydream z Rossmanna :)
30. Dorwane w Biedronce za niewielkie pieniądze.


31. U wujka w ogródku :) 
32. p2 Volume Gloss 'Heavenly Girl' :)
33. I po raz kolejny Diorek na paznokciach.
34. W ramach rekompensaty za pomyłkę i przysłanie innego wariantu peelingu do ciała niż zamawiałam, Fresh&Natural podarowało mi malinowy balsam do ust :D
35. Wreszcie się zdecydowała na zakup Kindla...
36. ... a po kilku minutach już był gotowy do odbioru :))
37. Prezent dla malucha na 4-te urodziny.
38. Ubranko dla Kindelka.
39. Bo dobra ze mnie żona... ;)

Tak wyglądał mój maj :) Zdjęć na powietrzu jak zwykle praktycznie zero, bo moje dziecko tradycyjnie chorowało...Teraz z kolei ja choruję - my tak chyba w kółko się od siebie zarażamy :/


środa, 11 czerwca 2014

Majowe zużycia :)


Piszę tego posta i piszę i jakoś nie mogę go napisać... Jak już wydaje mi się, że wszystko wychodzi na prostą to nagle moje dziecko choruje i znowu nie mam czasu na nic, a jak już dziecko wyzdrowiało to... mnie powaliła gorączka i leżę w łóżku nie mogąc się nawet podnieść :/ Ten post jest więc tworzony na raty i mam nadzieję, że jeśli znajdą się w nich jakieś 'głupoty' spowodowane wysoką gorączką to mi to wybaczycie ;)


1. Balea; Pflegedusche Feigen und Schokoladenduft; Żel pod prysznic figa i czekolada (300 ml; 0,65 €).
Bardzo ubolewam nad tym, że moje zapasy żeli pod prysznic z zimowej limitki 2012 r. zostały już całkowicie wykorzystane. Uwielbiałam zarówno ten żel jak i wersję migdałową. Piękne zapachy, dobre właściwości myjące, duża piana, brak wysuszenia skóry i niska cena - czego chcieć więcej? Na szczęście produktów myjących z Balea w zapasach mam bardzo dużo, ale jeśli gdzieś natrafię jeszcze na ten zapach to kupię ;)

2. Balea; Jeden Tag Shampoo Vanilletraum; Szampon do włosów waniliowy (300 ml; 0,65 €).
Produkt pochodzący bodajże z tegorocznej zimowej limitki. Myślę, że wszystkie fanki wanilii by się z nim polubiły bo zapach ma naprawdę bajeczny - pachnie niczym najprawdziwszy budyń waniliowy. Używanie go to była czysta przyjemność, mimo że dosyć mocno plątał moje włosy no i drugiego dnia po umyciu wyglądały tak sobie. W zapasach mam jeszcze jedno opakowanie.

3. Balea; Handlotion Sheabutter Arganöl; Krem do rąk z masłem shea i olejkiem arganowym (300 ml; 1,75 €).
O tym produkcie więcej pisałam TUTAJ. W sezonie jesienno-zimowym był dla moich dłoni za słaby natomiast wiosną i latem spisywał się bardzo dobrze. Nawilżenie utrzymywało się od jednego mycia do drugiego, dłonie były miękkie, wygładzone i przyjemne w dotyku. Balsam, nałożony w odpowiedniej ilości szybko się wchłaniał i to co bardzo mi się w nim też podobało - pięknie pachniał. Lubię te pozycje z firmy Balea.

4. Balea; Fußpeeling; Peeling do stóp z naturalnym pumeksem (100 ml; ok. 2 €).
Całkiem dobry peeling do stóp, który używany systematycznie dwa razy w tygodniu przynosił dobre rezultaty. Skóra stóp po jego użyciu była gładka i przyjemna w dotyku, choć mojego ulubieńca - lawendowego peelingu z YR - nie był w stanie przebić. Aktualnie w użyciu mam peeling z YR, w zapasach czeka peeling z pumeksem z Evree, ale myślę, że z panem z Balea jeszcze kiedyś się spotkamy :)


5. BeBeauty; Płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu (400 ml; ok. 7 PLN).
Ten płyn micelarny pojawia się praktycznie w każdym moim denku. Używam go od bardzo długiego czasu do wstępnego demakijażu całej twarzy (z wyjątkiem oczu) i sprawdza się u mnie doskonale. To dobry produkt za niewielkie pieniądze. Więcej na jego temat możecie poczytać TUTAJ.

6. Pat&Rub; Tonik do twarzy (200 ml; 60 PLN).
Działanie tego toniku doceniłam dopiero kiedy moja twarz była po peelingu kawitacyjnym. Skóra była wtedy podrażniona i przez kilka dni mi się jeszcze złuszczała. Produkt ten rewelacyjnie ją koił i sprawiał, że była ona gładka, przyjemna w dotyku i mogłabym nawet rzec, że nawilżona. Przed zabiegiem produkt ten nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia - wydawało mi się, że jest to najzwyklejszy na świecie tonik, który w działaniu przypomina drogeryjne toniki, które można kupić o wiele taniej. Myliłam się, bardzo się myliłam i na pewno jeszcze kiedyś po niego sięgnę.


7. Flos-Lek; Żel ze świetlikiem lekarskim i babką lancetowatą (10 g; ok. 7 PLN).
Żeli pod oczy z tej firmy używam od dłuższego czasu, zmieniając tylko co jakiś czas wersje. Bardzo dobrze sprawdzają się one u mnie w pielęgnacji porannej: przyjemnie chłodzą skórę pod oczami, dobrze się wchłaniają i stanowią dobrą bazę pod korektor. Więcej od produktu przeznaczonego na dzień pod oczy nie oczekuję.

8. Yves Rocher; Cure Solutions; Krem rewitalizujący usuwający oznaki zmęczenia (50 ml; ok. 120 PLN).
To chyba najgorszy produkt z całego mojego denka... Początkowo używałam go na noc samodzielnie, ale był dla mnie zbyt ciężki - znaczy się zbyt tłusty - i rano budziłam się nie ze świecącą a wręcz zapoconą buzią :/ Obojętnie jakiej ilości bym nie użyła efekt był taki sam - tłusta skóra, która po nocy w ogóle nawet odrobinę nie była nawilżona. Postanowiłam więc dodawać do niego kilka kropli kwasu hialuronowego i było dużo lepiej: formuła kremu była lżejsza a kwas hialuronowy dodatkowo moją buzię nawilżał. I takim sposobem zużyłam ten produkt, ale powrotów do niego żadnych nie planuję.

9. Bioliq; Intensywne serum rewitalizujące (30 ml; ok. 30 PLN).
Czytałam o tym produkcie sporo dobrych opinii dlatego też postanowiłam go kupić. Zużyłam całą buteleczkę ale szczerze powiedziawszy nie zauważyłam zbytniego wpływu na moją cerę. Czy używałam tego serum czy nie - nie było różnicy. Zaletą tego produktu było to, że bardzo szybko się wchłaniał w skórę i stosowany rano sprawdzał się jako baza pod makijaż. Może kiedyś dam mu jeszcze szansę, póki co stosuję serum na noc w postaci olejku z TBS.


10. Yves Rocher; Cold Weather Balm Enriched With Shea; Balsam ochronny na zimę z masłem karite (50 ml; 33 PLN).
Balsam do rąk z YR wylądował u ulubieńcach marca nie bez powodu. Używałam go zawsze wieczorem przed pójściem spać nakładając trochę grubszą warstwę na dłonie. Bardzo dobrze się rozprowadzał, w miarę szybko wchłaniał (choć przy grubej warstwie trzeba było mu dać chwilkę czasu) i pięknie pachniał. A rano dzięki niemu budziłam się z gładkimi i zadbanymi łapkami :) Na pewno do niego wrócę.

11. p2; Bamboo Peeling Pen; Krem do skórek z peelingiem (2 ml; 2,75 €).
Długo szukałam produktu, który dobrze by sobie radził z moimi skórkami przy paznokciach. Mam żel do skórek z SH i ogólnie go lubię, ale ten produkt z p2 spisywał się u mnie jeszcze lepiej. Kiedy go używałam to nie musiałam skórek w ogóle wycinać, były ładnie odsunięte i usunięte. Bardzo ubolewam nad tym, że mi się skończył i jak tylko będę miała okazję to na pewno go kupię ponownie.



12. Avon; Surrender; Woda perfumowana (50 ml; ok. 75 PLN).
Z tego co mi się wydaje to te perfumy nie są już dostępne w ofercie firmy Avon, a szkoda. Bardzo lubiłam ten zapach, miałam dwie buteleczki i to właśnie ta druga dobiła dna. Miałam ją dosyć długo bo kiedy zobaczyłam, że w katalogach jej nie ma to ją oszczędzałam ;)

13. Ziaja; Yego; Żel pod prysznic dla mężczyzn Activ (300 ml; ok. 6-7 PLN).
Ulubiony żel pod prysznic mojego męża. Nie wiem jakim cudem znalazł się w mojej torbie denkowej, ale skoro już tu jest to go pokazuję. Mój mąż nie jest osobą, która lubi testować nowości i jeśli mu się coś spodoba to sięga po to w kółko - w związku z tym jak jeden żel Ziai się kończy to w łazience ląduje następny ;)

14. Schwarzkopf; Perfect Mousse; Farba do włosów w postaci pianki 465 Czekoladowy Brąz (ok. 25 PLN).
Moja ulubiona farba do włosów, której używam już od jakiegoś czasu. Jest bardzo łatwa w użyciu, ponieważ wmasowujemy ją we włosy jak zwykły szampon a potem oczywiście zostawiamy na jakieś 25 minut. Skoro ja, czyli osoba mająca dwie lewe ręce do robienia czegokolwiek przy swoich włosach daje sobie radę równomiernie pofarbować sama włosy przy pomocy tej pianki, to Wy tym bardziej sobie poradzicie :) Zawsze jeden kartonik tej farby mam u siebie w domu.


15./16. Dresdner Essenz; Baden & Sprudelbad; Sól do kąpieli o zapachu karamboli i tabletka do kąpieli o zapachu melona
(60 g/1 €; 1 tabl./1 €).

O tym, że uwielbiam wszelkie kosmetyki kąpielowe z tej firmy pisałam już niejednokrotnie. Sole do kąpieli są fantastyczne - pięknie pachną i umilają kąpiel choć ten konkretny zapach mi akurat nie podszedł. Mój mąż też jak wszedł do łazienki to kręcił nosem, że zapach mu się nie podoba. Natomiast tabletka do kąpieli o zapachu melona miała tak fantastyczny zapach, że ubolewam bardzo, iż miałam tylko jedną sztukę.

17. Organique; Bath Powder; Puder do kąpieli 'grecki' (100 g; 8 PLN).
Puder do kąpieli z Organique nie jest dla mnie nowością. Swego czasu moja najlepsza przyjaciółka pod słońcem Anetka przysłała mi puder w wersji mlecznej, który bardzo mi się spodobał. Postanowiłam więc sięgnąć także po inne wersje, m.in. po grecką i jestem z niej również bardzo zadowolona. Zapach tego pudru jest piękny, a skóra po jego użyciu jest gładka i przyjemna w dotyku, na tyle, że często nie stosuję już żadnego smarowidła do ciała. Będę do tego produktu na pewno wracać :)


18./19. Schaebens; Feuchtigkeits Maske & Kleopatre Maske; Maseczki do twarzy (ok. 1 €).
Zarówno wersję nawilżającą jak i "Kleopatrę" bardzo lubię. Pisałam już o nich wiele razy w projektach denko - jak tylko mam okazję robię sobie spory zapas maseczek z tej firmy :)


20. Tami; Bawełniane płatki kosmetyczne (120 szt.; ok. 4 PLN).
Jeśli nie mam w domu płatków z Ebelin to bardzo chętnie sięgam po te z firmy Tami. Są miękkie, przyjemne i dobrze mi się nimi zmywa makijaż czy też paznokcie.

21./22. Ebelin; Wattepads & Maxi-Pads; Płatki kosmetyczne zwykłe i duże (140 szt./0,85 €; 40 szt./0,65 €).
Co tu dużo pisać - moje ulubione, pojawiają się prawie w każdym denku. Niestety to co dobre szybko się kończy i w zapasach zostało mi ich niewiele :(


23. Alouette; Einmal-Waschlappen; Suche ręczniczki do twarzy (30 szt.; ok. 5 PLN).
Suche ręczniczki do twarzy to produkt, bez którego nie wyobrażam sobie wycierania twarzy. Przewijają się u mnie w każdym projekcie denko.

24. Facelle; Intim Pflegetücher; Chusteczki do higieny intymnej (20 szt.; ok. 3 PLN).
Kiedyś nie czułam potrzeby używania tego typu produktów, ale jak raz sięgnęłam po te chusteczki tak kupuję je gdy tylko się kończą. Działają tak jak powinny czyli dobrze odświeżają, przyjemnie pachną i do tego są odpowiedniej grubości i się nie przedzierają.

25. Frotto; Rumiankowe nawilżane chusteczki (15 szt.; 1 PLN).
Chusteczki te są dostępne w Lidlu bodajże w 4 wariantach. Używałam już wszystkich i wszystkie są tak samo dobre. Zawsze mam je w torebce bo przydają się i w podróży i np. podczas spaceru z dzieckiem. Tani i fajny produkt.

Uff... skończyłam :) Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca.

Ja teraz lecę się położyć do łóżka bo nie czuję się najlepiej :(


LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...